Natchnienie

piątek, 7 lutego 2014

/XIV- Zapach nocy/

Witam i zapraszam na kolejny rozdział :) Dziękuję oczywiście za wszystkie miłe komentarze, są bardzo motywujące!
Pozdrawiam!

-S-shik-kam-m-mar-ruu..- Cichy szept przepełniony bólem i pragnieniem, wyrwał go z amoku. Nie wiedział skąd blondynka wiedziała o jego obecności. Wołała go, potrzebowała pomocy, żyła...
Ruszył pędem przed siebie, poczuł jak powietrze wyrywa łzy z jego oczu, musiał teraz racjonalnie myśleć, musiał dać z siebie wszystko, musiał ją ocalić. Sasuke leżał nieprzytomny nieopodal Temari ale w tym momencie zupełnie nie miało to dla Nary znaczenia. Padł na kolana obok dziewczyny, która nieobecnym spojrzeniem gorączkowo czegoś bądź kogoś szukała. Cały czas powtarzała bezgłośnie jedno słowo, które Shikamaru bez problemu potrafił zrozumieć, czytając z ruchu jej warg w tym momencie chorobliwie sinych.
-Jestesm tu, jestem przy tobie mała.- Szeptał z czułością, odgarniając z jej twarzy niesforne kosmyki. Ona jednak dalej wydawała się go nie widzieć, mimo, że pozornie jej spojrzenie skierowane było na niego to w jakiś dziwny, niewytłumaczalny sposób go omijało. Jej podkoszulka zaczęła nasiąkać krwią a dziewczyna musiała wkładać coraz więcej wysiłku w to, aby utrzymać otwarte oczy.
-Pomocy!- wrzasnął ciemnooki i delikatnym acz stanowczym ruchem położył dziewczynę na płasko na ziemi. Minęły może dwie sekundy a tuż obok chłopaka klęczała blondwłosa kobieta, jej wzrok był niezwykle skupiony. Przez ułamek sekundy wykonywała jakieś medic jutsu na ciele kunoichi z piasku.
-Bierz ją i do szpitala, migiem!- Krzyknęła Tsunade kiedy z ust No Sabaku zaczęła ślamazarnie wypływać szkarłatna ciecz aby jeszcze bardziej pobrudzić jej bluzkę.
Nara złapał przyjaciółkę jak mógł najdelikatniej, opierając ją na swojej klatce piersiowej, po czym pobiegł w stronę wioski. Poczuł, że dziewczyna majaczy coś niezrozumiale i stara się mocno zacisnąć dłoń na materiale jego koszulki. Jej dotyk go palił, doprowadzał do drżenia i przez to przerażał. Czuł niewyobrażalny strach, co będzie jeśli dziewczyna już nigdy go nie dotknie? Już nigdy nie wypowie jego imienia jak robiła to cały czas przed chwilą, jakby miał by to być ostatni raz? Łza spłynęła mu po policzku. Na samą myśl o tym, czuł ścisk w żołądku, gulę w gardle i słyszał też słabe bicie jej serca tuż obok jego, które wręcz odwrotnie w stosunku do jej, prawie wyskakiwało mu z piersi.
-Jesteś bezpieczna, już dobrze, wszystko będzie dobrze.- Mówił cicho sam nie będąc pewnym czy mówi to jej czy sobie.
Rozsunęły się przed nim szklane drzwi kliniki a on pozostawiając je za sobą pobiegł dalej korytarzem. Kątem oka zauważył, że ciągnie się za nimi mała ścieżka zbudowana z kropel krwi. Zauważyli go lekarze, któzy zaraz przejęli dziewczynę i nakazując chłopakowi czekać pod salą, weszli do środka. Nara osunął się po ścianie aby za chwilę poczuć nieprzyjemny chłód marmurowej podłogi. Schował twarz w dłonie, przed oczami miał roześmianą Temari, taką piękną i niewinną. Jeśli cokolwiek jej się stanie, przysięga, że zabije Uchihe własnymi rękami!
Nie zauważył nawet kiedy Tsunade weszła na salę zabiegową w sterylnym ubraniu, gotowa działać.

Sakura w tym czasie odkryła, że płuca i żołądek Sasuke zapełnione są jakąś substancją nieznanego pochodzenia. Chłopak nie mógł oddychać, więc wyciągnęła z sporej apteczki plastikową, cieniutką rurkę, która miała ostry, metalowy koniec i z dokładnością wbiła ją pomiędzy rzebra chłopaka, wcześniej je oczywiście zabezpieczając techniką medyczną aby opuźnić krwawienie. Na ziemię ze słomki zaczęła spływać szkarłatna substancja. Później to samo zrobiła z żołądkiem, tyle, że było to o wiele trudniejsze. Wymacała ręką miejsce centralnie na środku klatki piersiowej mężczyzny, gdzie znajdowało się ujście żołądka i powtórzyła wcześniejszą czynność. Była zdziwiona, że Temari była w stanie go tak załatwić. Niby nie miał innych obrażeń oprócz paru siniaków i zadrapań, ale ta krew w jego organizmie....
Sasuke nawet kiedy był nieprzytomny miał spokojny i pewny siebie wyraz twarzy. Dziewczyna nie miała pojęcia jak to robi, nie miała pojęcia jakim cudem on tak na nią działa. Poklepała go delikatnie po policzku.
-Sasuke-kun, obudź się.- Powiedziała spokojnie na co on powoli otworzył oczy. Rozejrzał się ślamazarnie po okolicy z miną jakby był zdziwiony, że nie obudził się we własnym łóżku tylko na brudnej ziemi a nad nim stała jego dawna towarzyszka z drużyny. Po chwili wywrócił oczami co miało oznaczać, że przypomnial sobie ostatnie wydarzenia. Następnie skierował spojrzenie na medyczkę i uśmiechnął się do niej łobuzersko.
-Musisz iść na badania i obserwację- powiedziała po czym wzrokiem sprawdzała jak wyraz twarzy zmienia mu się ukazując niezadowolenie. Podała mu dłoń i już po chwili czując jego częściowy ciężar na ramieniu, powoli ruszyła do szpitala.




Naruto podążał za grupą w skupieniu, skoro złapali Hinatę musieli mieć jakiegoś asa w rękawie. W powietrzu unosiła się słodka woń strachu, którą Naruto traktował niczym najdroższy perfum. Nikt się nie odzywał, nawet dowódcta, który jeszcze chwilę wcześniej miał bardzo wojowniczy nastrój. Żwawym tempem weszli do jaskini, która stała ukryta za wodospadem. Na chwilę zrobiło się tak ciemno, że żaden nic nie widział, tylko szum wody odbijał się w ich głowach.
-Tędy.- powiedział mulat cicho, po czym skręcił w jeden z korytarzy. Minęło może pięć minut, kiedy na nowo wszystko zalała światłość.   -No i jesteśmy.- Dodał wskazując Naruto osadę. Chłopak wytrzeszczył oczy, ściągnął brwi na widok opalonych, dziwnie wyglądających ludzi, którzy paradowali przed skórzanymi namiotami i zagrodami dla zwierząt przy okazji rzucając Uzumaki'emu zdziwione i przerażone spojrzenia.
-Zawołał księżniczkę- polecił kapitan do jednego ze swoich ludzi na co ten bez słowa zniknął w tłumie, aby wypełnić rozkaz. Dookoła grupy zbierało się coraz więcej ludzi. Starzy, młodzi, kobiety. Wszyscy chcieli zobaczyć obcokrajowca, modląc się w duchu aby nie zwiastowało to nieszczęścia dla ich plemienia. Wszystkie przedstawicielki płci pięknej były owinięte różnokolorowymi tkaninami, na nogach miały sandały, mężczyźni byli w prowizorycznych strojach bojowych, składających się ze skórzanych spodni i kamizelek oraz malutkich kabur na broń.
-Rokku, co to ma znaczyć? co to za człowiek?- Usłyszał nieco podirytowany głos średniej wysokości blondynki, która wpatrywała się dużymi, jasno-zielonymi oczami w długowłosego faceta na koniu, który na jej widok pośpiesznie z niego zsiadł. Kobieta miała burzę kręconych włosów, które związała w niedbałego koka na czubku głowy z którego odchodziły pojedyncze pasma jej wypalonych przez słońce włosów. Miała na sobie czarną koszulkę i cieliste spodenki i na pewno nie wyglądała jak księżniczka.
-Uzumaki Naruto, shinobi Konoha-gakure- wyrecytował dumnie przyciągając uwagę dziewczyny, którą wyraźnie nie zdziwiły słowa chłopaka.
-Za kogo ty mnie masz?- zapytała unosząc brwi do góry.
Naruto się zawahał. O co jej chodzi?
-No więc..- zaczął ale przerwał mu nieco piskliwy głos zielonookiej.
-Po co mówisz mi rzeczy, które są oczywiste?- Zapytała wskazując kciukiem na swoje czoło. Naruto na początku nie miał pojęcia o co jej chodzi ale po chwili oprzytomniał. Przecież miał na sobię ochraniacz ze znakiem liścia.   -Przyszedłeś po swoją przyjaciółkę?- Zapytała i nie czekając na odpowiedź ruszyła w głąb wioski. Blondyn od razu podążył za nią, czuł na sobie wzrok kilkudziesięciu ludzi, który bardzo go krępował.
-Kim wy jesteście?
-Fushigi Gaijin, słyszałeś o nas?
-Nie.- odparł Naruto patrząc dziewczynie na plecy. -Koczownicy?
-Powiedzmy- odparła krótko po czym zanurzyła się w ogromnym namiocie.  -masz gościa.
-Naruto-kun?- blondyn zauważył przed sobą dziewczynę, ubraną jedynie w biały podkoszulek i czarne  spodenki wykonane z śliskiego materiału, włosy miała lekko wilgotne, jej cera była blada, w wielu miejscach miała krawe pręgi, między innymi na twarzy. Ciemne sińce pod oczami wyglądały jak namalowane czarnym flamastrem a przekrwione oczy mówiły, że musiała dużo płakać ostatnio. Uzumaki spojrzał wściekle na księżniczkę po czym zaczął zbliżać się w jej stronę na co ta drgnęła.
-Nie rób tego Naruto-kun, ona mi pomagała.- powiedziała dziewczyna. Błękitnooki spojrzał na jej wymęczoną twarz na której widać było teraz ulgę, która pojawiła się wraz z jego pojawieniem się. Zapomniał na chwilę o tamtej dziewczynie, złapał łapczywie Hyuge w objęcia.
-Nawet nie masz pojęcia jak się bałem.- wyszeptał w jej włosy chłonąc ich przyjemny, świeży zapach. Poczuł, że wraz z jego dotykiem dziewczyna zastygła w bezruchu, ale po jego słowach zaraz rozpłynęła się w jego ramionach przylepiając policzek do jego klatki piersiowej.
-Uciekajmy stąd.- powiedział z uśmiechem, który zaraz zniknął widząc jej twarz na którą wkradła się histeria.
Hyuga wytłumaczyła swojemu towarzyszowi wszystko od początku, od łosia aż do kąpieli.
-Kiedy odbędzie się ten proces?- Zapytał kierując się do Akary, która w milczeniu wpatrywała się w Hinatę.
-Dzisiaj, niedługo, zaraz.- powiedziała przybliżając się do nich.  -Mój ojciec jest niezwykle surowym sędziom, obawiam się, że nawet gniew Konohy go nie przestraszy.
-Naruto, jest jeszcze coś...- wyszeptała Hyuga ze strachem i niepokojem wymalowanym na twarzy. Uzumaki słuchał o truciźnie, która krąży gdzieś w żyłach jego przyjaciółki a jego wzrok z chwili na chwilę coraz bardziej się zmieniał. Kiedy granatowowłosa skończyła swoją opowieść obrócił się do Akary, która na jego widok zadrżała ze strachu i z szeroko otwartymi oczami zaczęła się cofać.
-Jeśli zrobisz mi coś albo komukolwiek, nie dostaniecie odtrutki.- wyszeptała wywołując jeszcze większą złość u blondyna.
-Uspokój się Naruto-kun, ona chce nam pomóc!- pisnęła cieniutko białooka.
-Kim ty jesteś do cholery?- zapytał Naruto blondynki, która w dalszym ciągu utrzymywała bezpiczny dystans pomiędzy nimi.
-Jestem córką członkini rady wioski kamienia i jednocześnie córką wodza plemienia Fushigi Gaijin, spadkobierczynią. Kiedyś szkoliłam się na shinobi ale mój ojciec był temu przeciwny i teraz mieszkam z nim. Jestem też ćpunką.- wyrecytowała bez mrugnięcia okiem, jakby mówiła to każdemu podróżnemu.
-Panienko?- usłyszeli cichy kobiecy głos dobiegający z zewnątrz.  - Już czas.
-Ubierz to.- powiedziała zielonooka i podała Hyudze ciemne zawiniątko.



Palił już dziesiątego papierosa, czuł pieczenie w płucach, suchość w gardle i nieprzyjemny smak w ustach. Cały czas był w ruchu, nie mógł usiedzieć w miejscu. Korytarzem co chwila przechodzili lekarze, pacjenci, odwiedzający, którzy gapili się na niego z zaciekawieniem. Wszyscy znali Shikamaru Nare- najinteligentniejszego shinobi w całym kraju ognia, dlatego dziwiło ich co tak znakomity ninja robi w szpitalu w takim stanie czekając na kunoichi z Suny, obcej wioski. Wieść o bójce rozeszła się błyskawicznie, powstało już wiele plotek, niektóre śmieszne, inne żałosne i irytujące. Kilka razy zaglądali Gaara i Kankuro aby dowiedzieć się czy już coś wiadomo i strasznie irytował stratega ich spokój. Ich jedyna siostra leży właśnie na stole operacyjnym a oni nic sobie z tego nie robią?
-Kuso..- Jęknął brunet i złapał się dłońmi za głowę, którą zaraz schował pomiędzy nogi. Siedział na bardzo niewygodnych, plastikowych krzesełkach. Cały czas czuł strach a sumienie nie dawało mu spokoju. Obwiniał siebie o to co się stało. Miał nie odstępować jej na krok, miał ją pilnować, opiekować się nią. Poczuł jak łzy swobodnie spływają po jego zmęczonej twarzy kiedy uświadomił sobie, że wcześniej się pokłócił z dziewczyną. Co będzie jak nie zdąży jej przeprosić?
-Shikamaru..- poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu i aby jego ojciec nie zobaczył jego łez dalej trzymał głowę nisko.  -Czy to ta dziewczyna...
-Tak! to ta której miałem pilnować! Jak zwykle wszystko spieprzyłem!- Wrzasnął na cały korytarz, podnosząc się gwałtownie i mierząc się wzrokiem ze swoim ojcem, który obserwował go w skupieniu. Po chwili na  twarzy mężczyzny zagościł delikatny uśmiech.
-Wiedziałem, że coś do niej czujesz.- Powiedział siadając obok syna, nie spuszczając z niego swojego czujnego i wiecznie wszystko analizującego wzroku. Shikamaru nie odpowiadał, zdawał się w ogóle nie słyszeć tego stwierdzenia. Nie było teraz ważne co on czuł. W tym momencie liczyło się tylko życie i zdrowie
Temari, którego za cenę własnego miał pilnować.
Gaara usiadł naprzeciwko ojca i jego syna z pustką w oczach. Wiedział, że jego siostra jest bardzo nerwowa i chwilami bezmyślna ale chyba właśnie to było w niej najpiękniejsze. Taka była. I właśnie to zaprowadziło ją na skraj grobu. Kankuro gdzieś zniknął, nie chciał usłyszeć wyroku a czerwonowłosy wcale mu się nie dziwił. Każdy z nich przeżywał to na swój sposób ale jedno było pewne. Wszyscy cierpieli zarówno fizycznie jak i psychicznie.



Hinata miała skute ręce a na sobie czarny płaszcz sięgający do ziemi. Kaptur na jej głowie rzucał cień na jej  twarz, która przez truciznę, krążącą w jej żyłach wyglądała z każdą minutą coraz gorzej. Naruto stał gdzieś w tłumie obserwując całe zajście i cały czas będąc w gotowości aby w razie potrzeby uratować swoją towarzyszkę. Chcieli załatwić to bez rozlewu krwi ludzi, którzy nawet nie są w stanie się przed nimi obroić.
Hyuga stanęła przed poważnie wyglądającym, ciemnowlosym mężczyzną o oczach, które ukradła mu Akara. Był w średnim wieku ale wyglądał na dużo starszego niż był w rzeczywistości. Również miał na sobie czarny płaszcz a w ręku trzymał drewniany kij na którym się podpierał. Białooka zderzyła się z jego spojrzeniem, które ilustrowało ją od góry do dołu, jakby chciał wydać wyrok ze względu na jej wygląd. Po prawej stronie mężczyzny stała Akara, której wzrok był zdeterminowany i zacięty. Granatowowłosa odniosła wrażenie, że kiedyś będzie wspaniałym przywódcą. Wiedziała, że egzekucja ninjy Konohy przysporzy wiele kłopotów ich plemieniu.
-Czy przyznajesz sie do morderstwa i kłusownicta?- Głos wodza był oschły i cierpki. Na samo jego brzmienie kunoichi sie skrzywiła.
-Nie.- powiedziała nieśmiało w odpowiedzi, do jej uszu dotarły liczne szmery tłumu.
-Konoha nie jest naszym sprzymierzeńcem, wczoraj wraz z radą pomyśleliśmy, że powinniśmy wam pokazać, że nas też powinniście się obawiać.- Oznajmił co spotkało sie z aprobatą ludzi zebranych. Naruto przymrużył oczy.
Jeszcze nie teraz, jeszcze nie.
-Ojcze przecież wiesz...
-Zamilcz!- przerwał jej ostry głos jej ojca i groźne spojrzenie.  - Nie zmienię decyzji. Ona umrze a ja osobiście pozbawię ją życia.- wysyczał wwiercając się swoim wyzywającym spojrzeniem na Hyugę, która w tym momencie była po prostu wściekła.
Dziewczyna uświadomiła sobie, że jeśli zaraz czegoś nie wykombinuje, nie dość, że niewinni zginą to jeszcze ona sama może pożegnać się z życiem. Zauważyła za wodzem dużą, materiałową płachtę ozdobioną kolorowymi malowidłami przedstawiającymi jakąś kobietę.
Poczuła przypływ energii mimo osłabienia, które z każdą chwilą się zwiększało. Policzki zaczęły ją nieznacznie piec, zaczęła nabierać gwałtownie powietrze aby choć trochę ugasić ogień, który palił jej wnętrzności. Zauważyła zdziwienie pomieszane z troską w oczach Akary. Polubiła tą dziewczynę przez ten krótki okres czasu. Czuła do niej też pewnego rodzaju podziw, że mimo ciężkiej polityki jej ojca ona stara się zmienić swoje plemie. Zielonooka otworzyła jej oczy, pokazała, że i ona musi walczyć o dobre imię swojego klanu.
Wiedziała co się zbliża, czuła to każdą, nawet najmniejszą komórką swojego ciała. Tym razem miała wrażenie, że wszystko ma pod kontrolą i chciała aby w końcu natura zaczęła uginać się przed nią. Skoro Fushigi Gaijin czcili bogów natury to powinni odebrać to jako znak bądź przestrogę. Ziemia zaczęła delikatnie drżeć, nie na tyle aby pozostali mogli wyczuć te zmiany. Oprócz Hinaty, która w tym momencie wpatrywała się nienawistnym wzrokiem w wodza tych dzikusów, ale o dziwo nie widziała jego twarzy. Przed nią siedział jej ojciec z tym swoim zimnym, bezbarwnym spojrzeniem z kącikami ust opuszczonymi do dołu. Czy granatowowłosa widziała kiedykolwiek, żeby Hiashi się uśmiechał?
Lekkie i mokre muśnięcie wyrwało dziewczynę z rozmyślań przez co twarz jej taty z powrotem zmieniła się w muskularnego ojca Akary, który miał nutę ciekawości i strachu w oczach. Deszcz z minuty na minutę coraz bardziej się nasilał ale nikt się nie ruszył, wszyscy stali na swoich miejscach oczekując na dalszy rozwój wydarzeń. Naruto czuł, że białooka ma jakiś plan dlatego postanowił przez jakiś czas nie interweniować, wierzył w nią.
Gwałtowny wiatr zdmuchnął kaptur Hinaty z jej głowy a jej ciemne włosy uniósł do góry aby każdy mógł zobaczyć jej rozwścieczoną twarz. Wściekłą ale na swój dziwny i tajemniczy sposób nad wyraz spokojną.
Zagryzła delikatnie wargę przybliżając się o krok do mężczyzny, który siedział teraz bardziej wyprostowany, czujny i spięty, bacznie obserwując jej poczynania.
-Trucizna w twoim organizmie..- zaczął powoli ale przerwał mu zimny, opanowany głos.
-Wasza śmieszna trucizna mnie nie zabije.- wycedziła Hyuga wywołując szmer dookoła. Wódz kilkakrotnie zamrugał oczami, tak jaby chciał obudzić sie z koszmaru. Tajemnicza twarz kunoichi go przerażała, a ona wiedziała jak to wykorzystać.
Ciemnowłosa uniosła powolnym ruchem dłoń do góry, powyżej swoja głowę i zakręciła ślamazarnie nadgarstkiem.
Wtedy jak na zawołanie spłynęła na nią fala elektryzującego uderzenia. Dosłownie. Naruto poczuł jak żołądek podchodzi mu do gardła na ten widok. Zauważył jak piorun wbija się w Hinatę a prąd porusza się po całym jej ciele kończąc dopiero swoją wędrówkę wtedy kiedy stanął mu na drodze izolator w postaci suchej gleby. Zrobiło się tak cicho, że dziewczyna niemal słyszała nierówne oddechy i uderzenia serc zebranych. Odwróciła się do Naruto i posłała mu ciepły, uspokajający uśmiech.
Wiem co robię.
-Pani czy... czy to możliwe?- Zapytał ojciec blondynki wstając gwałtownie i opadając na kolana tuż pod nogami białookiej przez której twarz przez ułamek sekundy przemknął triumfalny uśmiech.  -Rokku przynieś szybko antidotum!- wrzasnął nie odrywając wzroku od kunoichi, której kamień spadł z serca kiedy usłyszała rozkaz. Naruto również odetchnął i promiennie się uśmiechnął.
Opalony osiłek z ogromnym tatuażem na plecach wbiegł do jakiegoś namiotu i po chwili wrócił wręczając swojemu władcy drewnianą szkatułkę.
-Czy ja.. ja...
-Ja to zrobię.- powiedziała Akara, spoglądając w oczy Hyudze, któa od razu pokiwała głową na znak zgody. Zielonooka podeszła do niej wyjmując wcześniej ze skrzyneczki małą fiolkę z cieczą o dziwnym kolorze i konsystencji po czym za pomocą strzykawek ze swojej kabury przytoczyła do krwiobiegu Hinaty antidotum. Ukłucie było bolesne ale białooka dalej pozostała z kamienną twarzą, wiedziała, że pod żadnym pozorem nie może pokazać po sobie słabości. Wszystko by zniszczyła.
-Skończone.- Oznajmiła blondynka, puszczając oczko kunoichi tak aby tylko ona to zauważyła. Minęło może kilkanaście sekund a Hyuga już poczuła różnicę, jej ciało zrobiło się przyjemnie lekkie, ucisk w brzuchu zniknął, supeł w gardle się rozwiązał a pożar został ugaszony.
-Nie jesteś już wodzem.- powiedziała Hinata w chwili kiedy jej pewność siebie gwałtownie wzrosła. Oczy ludu gwałtownie zwróciły się ku dziewczynie z przestrachem a błękitne tęczówki, które kochała z zaciekawieniem.
-Ktoś inny niż ty bardziej dba o dobro wioski i ludzi jej zamieszkiwujących. Wypaliłeś się panie.- powiedziała w stronę mężczyzny, którego zmarszki przy oczach wydawały się pogłębić jeszcze bardziej.   -Twoja córka zasługuje na to. Powinieneś być z niej dumny.- dokończyła gładko i tym razem to ona puściła oczko do skołowanej i kompletnie zszokowanek Akary, którą właśnie otoczyli ludzie z gratulacjami. Hinata na ten widok zaśmiała się pod nosem i po cichu wycofała w kierunku miłości swojego życia, który nie mógł oderwać wzroku od jej zaróżowionych od nadmiernych wrażeń policzków.
-Nie wiem jak to zrobiłaś, ale jestem pod wrażeniem.- Wyszeptał przybliżając się do dziewczyny co jeszcze bardziej pogłębiło czerwień na jej twarzy. Uzumaki cieszył się, że dziewczyna powoli uczy się całkowitej kontrolii nad swoją mocą i idzie jej to coraz lepiej. Dziewczyna spojrzała na niego nieśmiało a kiedy blondyn wyszczerzył się do niej ta szybko opuściła wzrok zawstydzona.
Tak, Hinata nigdy się nie zmieni.
Naruto zachichotał i delikatnie uniósł podbródek granatowowłosej do góry aby spojrzała mu w oczy.
-Naruto-kun...- wyszeptała drżącym głosem, tonąc w błękitnym oceanie jego oczu.
-Uroczo wyglądasz jak się tak rumienisz.- powiedział uśmiechając się szeroko i puszczając jej ukradkiem oczko.



-Stabilna!- zawołała blondynka wychylając głowę zza drzwi pomieszczenia zabiegowego w kierunku trójki czekających na werdykt. Nara przez chwilę nie reagował ale zaraz zerwał się z miejsca i odetchnął pełną piersią czując ogromny przypływ ulgii i radości. Gaara został na swoim miejscu i dla osoby, która go nie znała jego wyraz twarzy był obojętny wręcz pogardliwy, ale tylko bliskie mu osoby wiedziały, że wielki kamień spadł mu z serca i w środku krzyczy z radości. Shikaku uśmiechnął się patrząc na syna, który dalej czując pozostałości po nerwach wyciąga pośpiesznie paczkę papierosów.
Tsunade wyszła zaraz z sali, na jej czole widać było kropelki potu.
-To nie było tak poważne na jakie wyglądało.- Powiedziała sennie zwracając całą uwagę zebranych.  -Uchiha nie chciał jej zrobić krzywdy, ledwo ją drasnął.- dokończyła i zauważyła jak na dźwięk nazwiska Sasuke, Nara drętwieje a w jego oczach pojawiają się groźne iskierki.  -Sasuke jest teraz na badaniach ale od razu po, przesłuchamy go. Wspólnie.- ostatnie słowo skierowała głównie ku Gaarze, który wydawał się zamyślony i nieobecny.
-Możemy ją odwiedzić?- Zapytał nie patrząc na Tsunade, może ze strachu, że brązowooka mogłaby wyczytać emocje z jego jasnych tęczówek.
-Jest nieprzytomna, ale jeśli chcecie możecie wejść na chwilę. Ale potem macie iść od razu do domu odpocząć, przyjdziecie jutro. Jej życiu ani zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo.- Powiedziała nieznoszącym sprzeciwu głosem i po chwili obserwowała jak dwójka młodych shinobi kieruje się do sali w której przed chwilą ratowała blondynkę z Suny. Drzwi za nimi się zatrzasnęły a Tsunade zerknęła na ojca Shikamaru, który opierał się o ścianę uśmiechnięty.
-Co cię tak bawi?- Zapytała hokage podchodząc do mężczyzny.
-Pierwszy raz widzę, żeby Shikamaru na czymś tak zależało. Albo raczej na kimś.
-Myślałam, że łączą ich stosunki czysto zawodowe, a to co stało się przed chwilą to poczucie winy i obowiązku.- Powiedziała kobieta niepewnie, przyglądając się w tym momencie zamyślonemu strategowi.
-Po prostu Tsunade-sama niedokładnie obserwujesz. Znam swojego syna i wiem, że jest największym leniem i obibokiem w kraju ognia, że całymi dniami mógłby leżeć na trawie i obserwować chmury. Nawet do zostania geninem został zmuszony przez swoją matkę.- Shikaku zaśmiał się pod nosem na myśl o swojej żonie z wybuchowym charakterem i sporym pantoflem pod którym był uwięziony.
-Do czego zmierzasz?
-Od czasu kiedy pojawiła się ta dziewczyna, Shikamaru ani razu nie gapił się w niebo. Wcześniej martwili go tylko jego najbliźsi przyjaciele, tylko o nich dbał. A o zupełnie obcej osobie z innej wioski nawet by nie chciał marnować swojego czasu, który mógłby przeznaczyć na nic nie robienie. Aż tu zjawiła się ona.- powiedział i przyglądał się emocjom, które szybko się zmieniały w oczach kobiety. Począwszy na zaskoczeniu a skończywszy na bezinteresownej radości.

Gaara usiadł na stołku tuż przy łóżku na którym spała jego starsza siostra podłączona do dziwnej, medycznej aparatury. Po lewej stronie łóżka stał mały, przestarzały monitorek na którym biegły równomiernie krzywe w rytm uderzeń serca blondynki. Mimo, że okno było otwarte na oścież w pomieszczeniu panował zaduch. Ktoś musiał dosłownie przed chwilą wpuścić świeże powietrze. Temari miała sińce pod oczami a po jej policzku biegła cienka nić skaleczenia na którym zakrzepła już niewielka ilość krwi. Skórę miała trupio bladą co zupełnie nie pasowało do kunoichi, która zawsze była lekko opalona dzięki słońcu, które świeci wysoko nad wioską piasku. Jej jasne włosy, zawsze zaczesane w idealne cztery koki, leżały teraz rozsypane po poduszce, układając się w aureolę dookoła głowy dziewczyny. Co jakiś czas zielonooka zaciskała mocniej powieki, może z bólu a może ze strachu spowodowanego koszmarem.
-Nieźle nas wystraszyłaś.- Szepnął cicho kazekage.
Shikamaru stał z tyłu oparty o ścianę z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Był już dużo spokojniejszy, wiedział, że nic nie zagraża dziewczynie. Bacznie obserwował poczynania czerwonowłosego, którego widok kunoichi widocznie rozczulał i zmartwiał. Temari wyglądała jak siedem nieszczęść, była niewuobrażalnie krucha i ulotna. Nara nie mógłby jej teraz dotknąć, ponieważ bałby się, że mogłaby rozsypać się pomiędzy jego palcami niczym piasek. Na parapecie leżała niedbale rzucona opaska z symbolem wioski piasku. Była już stara, widać było na niej wiele wgnieceń i rys. Shikamaru cicho westchnął.
Ostatnie wydarzenie miało na niego dziwny wpływ. Nie potrafił zapanować nad smutkiem i wściekłością, która opanowała wtedy jego ciało. Poczuł olbrzymią nienawiść do Uchihy, który śmiał podnieść rękę na dziewczynę, która nie była jeszcze do końca zdolna do walki. Mimowolnie Nara zaciskał pięści. Na samą myśl o cicho wołającej jego imię dziewczynie, która ledwie oddychała, łzy napływały mu do oczu i musiał mocno zaciskać powieki aby żadna nie uciekła. Dlaczego tak bardzo martwił się o Temari? Kim dla niego była? Ile dla niego znaczyła i czy on znaczył coś dla niej? Mnóstwo pytań kłębiło się w głowie ciemnowłosego.
Pamiętał noc, któą z nią spędził jak przez mgłę. Przyszła wtedy do niego przerażona i zapłakana, taka jaką jeszcze nikt obcy jej nie widział. Szukała pocieszenia i wsparcia. Shikamaru dał jej ciepło i bliskość, pamiętał, że nie skupiał się wtedy na własnej przyjemności fizycznej i psychicznej tylko na potrzebach No Sabaku. Uważnie obserwował jej twarz szukając jakiegokolwiek znaku, że dziewczyna odczuwa ból, aby w razie czego móc przerwać. Jej ciało dawało mu niesamowitą przyjemność, ale wtedy nie było to najważniejsze.
Nara nie mógł pozbyć się wrażenia, że to co zielonooka potrzebuje najbardziej, to uścisk matki.
Blondynka była dla niego zagadką, tajemnicą. Pragnął ją poznawać, odkrywać i zaskakiwać. Czuł, że tylko przy niej czuje się swobodnie, tylko z nią dobrze mu się rozmawia. Tylko kiedy robi coś z myślą o niej bądź dla niej nie narzeka i nie jest to dla niego upierdliwe.
-Powinniśmy już iść.- usłyszał opanowany głos kazekage, który stał teraz na wprost Nary i świdrował go spojrzeniem. Chłopak tak się zamyślił, że nie zauważył nawet kiedy jego towarzysz wstał od łóżka dziewczyny.
Strateg lekko kiwnął głową i odsunął się od ściany dalej trzymając ręce skrzyżowane na klatce piersiowej. Gaara podszedł do parapetu i złapał opaskę, którą od razu schował do kieszeni swojego czerwonego płaszcza.
-Nie chcę aby zginęła.- Powiedział widząc pytający wzrok shinobi liścia. Czerwonowłosy ruszył w stronę drzwi. Natomiast władca cieni przybliżył się do łóżka obserwując twarz Temari, która skąpana była w blasku księżyca. Przesunął delikatnie palcem po ranie na policzku potem dotknął nim ust.
-Coś ty ze mną zrobiła?- Zapytał cicho i obserwował jak jedna, samotna łza kapnęła na jej bladą twarz.



-Jak na to wpadłaś?
-Mówiłaś mi, że czcicie bogów natury a tak się składa, że żywioły są moimi najlepszymi przyjaciółkami.
Hinata właśnie zakładała ostatni element swojego uniformu, czyli zieloną kamizelkę, charakterystyczną dla wioski liścia. Czuła się już znacznie lepiej, mogła w końcu brać pełne wdechy i nie czuła tego obezwładniającego bólu przy każdym, nawet najmniejszym ruchu.
-A skąd wiedziałaś o legendzie?- Zapytała Akara z ciekawością, obserwując granatowłosą, która w tym momencie wiązała ochraniacz na swoim czole.
-Zauważyłam te dziwaczne malowidła i zaryzykowałam. Nie byłam niczego pewna.
-Nieźle wystraszyłaś mojego starego, jestem pod wrażeniem.- blondynka cicho się zaśmiała.  -Przepraszam za początek naszej znajomości, czy między nami wszystko w porządku?- zapytała z nadzieją spoglądając Hyudze w oczy.
-Jasne, że tak.
-Mam coś dla ciebie.
Zielonooka sięgnęła za siebie i zgarnęła coś ze stolika obok. Po chwili wymachowała kunoichi przed twarzą trzema flakonikami z jasno fioletową cieczą po czym wyjęła ze swojej kabury strzykawkę.
-Co to jest?
-Zależy czego potrzebujesz. W niewielkiej ilości jest to narkotyk, który daje niezłego kopa, w większej to śmiertelna trucizna. Może kiedyś ci się przyda.- powiedziała dziewczyna czekając na reakcję ze strony granatowowłosej, która zaraz wybuchła głośnym śmiechem.

-To czy mogłabyś mi cokolwiek wytłumaczyć?- Zapytał Naruto, kiedy byli już wystarczająco daleko od dziwnej wioski w której jescze niedawno więziona była Hinata.
-Jak udało ci się ich przekonać na tym procesie?
-Akara wcześniej mówiła, że czczą bogów natury i kiedy zauważyłam te malowidła przedstawiające kobietę która ciska w stronę tłumu ludzi na klęczkach błyskawice, pomyślałam, że może to jest jakaś przepowiednia czy coś w tym stylu i postanowiłam się w nią wcielić. Jak mi poszło?- zapytała nieśmiało się uśmiechając, uroczo przy tym mrużąc oczy. Na jej bladej skórze wystąpił jasny rumieniec a włosy, które właśnie rozwiał wiatr zakręciły się dookoła jej twarzy.
-Ja bym chyba na to nie wpadł.- powiedział Naruto odgarniając z jej twarzy ciemne kosmyki na co ta gwałtownie otworzyła oczy i poczerwieniała na twarzy jeszcze bardziej, co wywołało śmiech u blondyna.
Szli jakiś czas w milczeniu ale nie ciążyło im to. Hinata długo rozmyślała na temat swojej nowej znajomej. Była pewna, że jeszcze o niej usłyszą. Zauważyła w tej całej historii pewne podobieństwo między jej rodziną a plemieniem. Tutaj też praktykowali dziwne rytuały, tradycje, które nie były dla nich dobre a to tylko przez ślepotę wodza i rady. Tak samo było w klanie Hyuga. Hiashi, który na pierwszy rzut oka trzymał wszystko w żelaznym uścisku tak na prawdę był zagubiony i tańczył tak, jak zagrała mu starszyzna, której decyzję przynosiły tylko niesławę. Nie podobał się też dziewczynie sposób szkolenia shinobi w jej rodzinie, który znacznie odbiegał od normy. Dzieci z pnia klanu nie uczęszczały do akademii tylko były trenowane przez swoich ojców czy wujów a dopiero kiedy osiągnęły wystarczające umiejętności, zostawały umieszczane w drużynach. Natomiast te z pobocznych gałęzi klanu normalnie, od małego uczęszczały do akademii. Ona była wyjątkiem. Ojciec zawiódł się na jej potencjale i postanowił wysłać ją do szkoły co miało być w pewien sposób dla niej hańbiące. Ale to właśnie w akademii ninja poznała tak wielu wspaniałych ludzi, nauczyła się posługiwać chakrą i ją kontrolować, czego nigdy nie udało się jej ojcu ją nauczyć.
Był wieczór, dookoła panował orzeźwiający zapach drzew.
-To tutaj.- wyszeptał Naruto cicho, nie chcąc zmącić swoim głosem spokoju. Po raz drugi stanął przed drewnianą bramą, która apelowała do wędrowców aby oddali cześć poległym.
-W porządku?
-Tak Hinata, w porządku.- odpowiedział Naruto, unosząc nieznacznie kąciki ust.  -Chodźmy.
Mijali po kolei porośnięte dziką roślinnością gruzy w milczeniu. Wypatrywali czegoś co by się wyróżniało, czegoś co wskazałoby im drogę. Uzumaki zastanawiał się gdzie mieszkała jego matka, jak wyglądała ta wioska, kiedy po niej, jako dziecko chodziła. Wzdrygnął się na samą myśl, że chodzi po ziemi, gdzie pewnie pochowani są jego dziadkowie, kuzynostwo, jego rodzina..
-O czym myślisz Naruto-kun?- Hyuga zauważyła zmartwienie i nostalgię na twarzy swojego towarzysza, który niemrawo obserwował pozostałości po niegdyś pięknej posiadłości.
-Nie powinno się tęsknić za kimś kogo się nawet nie znało. Przecież to zupełnie bez sensu. Więc dlaczego czuję tą dziwną pustkę?- Zapytał stojąc tyłem do dziewczyny, która teraz starała się jak najdokładniej dobrać słowa, aby wytłumaczyć chłopakowi swoje spostrzeżenia na temat kwestii, którą właśnie poruszył.
-Nie znałam swojej matki, nie wiem jak wyglądała. Jej obraz jest zamazany, głos stłumiony. Pomimo to myślę o niej każdego dnia, każdej nocy. Wyobrażam sobie jak żyła i jak wyglądałoby nasze życie, gdyby nie umarła. Tak samo jest z tobą, Naruto-kun. Nie znałeś swoich rodziców ale ich obraz towarzyszy ci ciągle, nieustannie. Wiem, że twoi rodzice cię kochali i mam nadzieję, że ty również jesteś tego świadomy. - Naruto chwilę stał w milczeniu dalej tyłem do dziewczyny, która zaczęła się zastanawiać się czy nie powiedziała czegoś głupiego albo czy nie uraziła blondyna. Miała go już przeprosić, kiedy ten szybkim ruchem odwrócił się do niej i złapał ją w ramiona, opierając się o nią i chłonąc jej przyjemny zapach. Hinata pachniała jak noc. Nie można było jej przypisać żadnego konkretnego zapachu, była to mieszanka mokrej trawy, ognia i drzew, które razem dla Naruto były niczym narkotyk. Diabelnie słodki i odurzający.
-Dziękuję, Hinata-Chan.- Powiedział układając swoją głowę w zagłębieniu jej obojczyka. Nie widział jej twarzy ale czuł, że jest cała czerwona a w głowie ma mętlik. Uśmiechnął się na samą myśl o wypiekach i mimowolnie, całkowicie przypadkiem złapał do ręki kosmyk jej ciemnych włosów, lekko zakręcony na końcu i wciągnął jego zapach. Namikaze cofnął się kilka kroków do tyłu aby objąć spojrzeniem dziewczynę w całości przez co nadepnął na w jednym miejcu dziwnie miękką ziemię i poczuł jak jego noga się zapada.
-kuso.- szepnął, próbując wyrwać swoją kończynę ze szponów gleby,
-W porządku Naruto-kun?- zapytała ciemnowłosa i przybliżyła się do chłopaka, zanim ten zdążył zareagować.
Ziemia osunęła się pod nimi, oboje poczuli jak na przemian suchy i mokry piasek sypie się im na głowę a oni szybko lecą w dół aby po chwili spotkać się bliżej z marmurową posadzką.
-Jesteś cała?- zapytał niebieskooki otrzebując się z pyłu i powoli wstając aby się rozejrzeć.
-Tak- Naruto podał dziewczynie ręke i jednym zgrabnym ruchem postawił ją na ziemi.
-Co to za miejsce?- chłopak podrapał się w tył głowy, kiedy starał dostrzec cokolwiek. Jedynym żródłem światła były blask księżyca, dalej była tylko ciemność. Hinata uniosła rękę i mocno się skupiając wysunęła ją za siebie. Zanim shinobi zdążył zapytać się co robi, rząd pochodni zabłysnął, jasnym światłem, wesoło skwierczącego ognia. Białooka była widocznie zadowolona z siebie, spojrzała na Naruto, który z szeroko otwartymi oczami i ustami patrzył daleko za dziewczyną. Kiedy ta odwróciła się również, zastygła podziwiając ich niesamowite znalezisko.
-Chyba jesteśmy na miejscu.- Wyszeptał blondyn i spojrzał w oczy dziewczynie w którym tańczyły rozbawione iskierki ognia odbijające się od pochodni.

4 komentarze:

  1. Hejka!
    To może skomentuje, raz pierwszy od dawna, choć powiem, że trochę mi wstyd bo nie czytam całych rozdziałów, tylko ich części...części z ShikaTema (dlatego zwykle nie komentuje...)
    Uważam, że świetnie piszesz, potrafisz tchnąć życie w zwykłe słowa nadając im charakteru. Dwa momenty, które z pewnością zapamiętam na długo z historii na twoim blogu, będzie Hentai i walka Sasuke vs. Temari.
    Bardzo podobała mi się końcówka części ShikaTema, gdy Shikamaru dotknął jej policzka i wypowiedział swoje słowa, aż wewnątrz mnie, gdzieś głęboko, coś poruszyło mnie ze wzruszenia, a nie jestem ani osobą, która często się wzrusza. Jednak ostatnio mam taki nastrój, że wiele rzeczy....jest taka...inna.
    Pisz dalej dzielnie, mam nadzieję, że nie jest ci przykro, że czytam tylko część, ale po prostu nie potrafię czytać NaruHina, to nie dla mnie...
    W każdym bądź razie, dużo chakry!! (czyt. weny)
    Aki

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka!
    Przepraszam za brak komentarzy w ostatnich dwóch rozdziałach, ale możesz być pewna, że jestem ze wszystkim na bierząco :)
    Zaczne od tego, że idzie Ci coraz lepiej, a ten rozdział jest Twoim najlepszym i teraz mogę oczekiwać tylko jeszcze lepszych :)
    Bardzo dużo NaruHina co mnie niezmiernie cieszy. Coś drgnęło i powoli zbliżają się do siebie i mam nadzieję, że pójdzie to dalej :)
    Sytuacja w wiosce robi się również ciekawie. Sasuke u Ciebie jeszcze zimniejszy uczuciowo niż w anime albo to tylko moje odczucia :) Shikamaru, powiem Ci, że w życiu nie potrafilbym opisać tego człowieka jako osobę zdenerwowaną, a Tobie się udało, więc jak przyjdzie mi to robić to po prostu wrócę do tego rozdzialu :)

    Bardzo podobały mi się opisy gdy Naruto przytulał Hinatę. Jesli mogę doradzić, to może jeśli w Twoim zamyśle te postacie coś czują do siebie, to nie boj się tego opisywać. Nie tylko o fizycznym doznaniu, ale także to, co się dzieje u każdego w środku :)

    Zaraz przeczytam jeszcze raz i tak kilka razy bo jest naprawdę super :)

    Weny masz pod dostatkiem, ale jej nigdy za wiele dlatego dużo jej Ci życzę i czekam na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    wspaniały rozdział, Hinata sobie doskonale poradziła z tymi ludźmi... o jak mi się podobają te delikatne zbliżenia ich... Shikamaru panikuje z powodu Temari, mam nadzieję, że między nimi będzie dobrze.....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. SPAM
    nie-wolno-ci-podejsc.blogspot.com

    Nikt nie powiedział, ze życie będzie lekkie.
    Gaara to nastoletni ćpun, margines społeczeństwa. Ojciec go nienawidzi, rodzeństwo też. Wychowywany przez brata zmarłej matki, ledwo wiąże koniec z końcem. Żyje od imprezy do imprezy. Coraz bardziej się stacza.
    Pewnego dnia spotyka ją...
    I jego życie nigdy już nie będzie wyglądało tak, jak wcześniej.

    Mordercy, wyznawcy dziwnych bogów, istoty przypominające ludzi, w których nie ma za grosz człowieczeństwa.
    To koszmar. Odważysz się zagrać w tę grę?
    Uważaj...
    Lepiej nie podchodź.

    Boisz się, czy nie?

    Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń