Natchnienie

poniedziałek, 27 stycznia 2014

/XIII-Upadek/

Pomysł na ten rozdział wpadł mi do głowy jakoś tak zupełnie przed chwilą, chciałam dodać trochę akcji i mam nadzieję, że się udało :D Zapraszam do czytania i komentowania!

Minęła może godzina zanim Hinata zdążyła ochłonąć, uspokoić się i w miarę odzyskać siły. Akara odwiązała jej posiniałe ręce od słupa, ale dłonie dalej miała ze sobą związane więzami, których nie była w stanie zdjąć. Poczuła nieprzyjemny zapach moczu z podłogi oraz zimny odór śmierci. Wolno wstała i skierowała swe kroki do dziewczyny, której ciało bezwładnie zwisało z kawałku drewna. Uklękła przy niej i zaczęła poszukiwać jakiejkolwiek oznaki, że nieznajoma żyje. Niestety zapach rozkładu wtargnął do nozdrzy dziewczyny, która zdała sobie sprawę, że nie ma już co zbierać. Tak samo było z pozostałymi. Blondynka, która z nią niedawno rozmawiała przedstawiła się jako księżniczka jakiegoś plemienia. Hinata kiedyś może słyszała o czymś takim ale dopiero teraz uwierzyła w plotki, które opowiadały staruszki z jej wioski. Ciekawe czy to prawda, że są to ludzie, którzy zupełnie odrzucili cywilizację i żyją w zgodzie z naturą a kiedy zabijają jakieś zwierzę modlą się nad jego ciałem i proszą bogów o przebaczenie.
-Masz więcej szczęścia niż myślałam. Ojciec pozwolił mi się tobą zająć do czasu procesu.- Powiedziała Akara, która niepostrzeżenie weszła do namiotu i zdawało się, że od dłuższego czasu obserwuję poczynania Hyugi.
-procesu?-  wyszeptała niepewnie podnosząc się z klęczek.
-Rada stwierdziła, że nie ważne skąd pochodzisz. Złamałaś prawo.- Powiedziała Akara beznamiętnie podchodząc bliżej do dziewczyny, która zrobiła wyraźnie zaskoczoną minę.  -Chodzi o tego łosia.- podsunęła długowłosa.
-Ale ja wcale nie zrobiłam mu krzywdy! Znalazłam go w pułapce, uwolniłam i wyleczyłam.- powiedziała nerwowo.   -Poza tym, takie halo o jednego łosia?
-Mamy  łosia w naszym herbie i polowanie na nie jest zakazane.- wyszeptała smutno. -ja ci wierzę, po co ninja z Konohy miałaby zabijać łosia. Niestety to rada zadecyduję czy jesteś winna czy nie. Brak ciała futrzaka będzie na twoją korzyść. Chodź już.- powiedziała i złapała białooką lekko za ramię i pociągnęła ją za sobą.
Kilka kobiet gotowało gęste zupy w osmolonych kotłach i spoglądały to na swoją księżniczkę to na związaną kunoichi. Ich spojrzenia były wrogie i wyzywające.
*Niech tylko poczekają jak będę wolna"
Włosy akary były tym razem rozpuszczone, sięgały jej do ud  i były niezwykle grube. Ich odcień był prawie biały, z lekkim akcentem blondu. Miała na sobie czarną, materiałową koszulkę na krótki rękaw, która odsłaniała jej pępek i skórzane, obcisłe, beżowe spodnie sięgające lekko za kolano. Na stopach miała te same sandały co ostatnio. W uszach nie miała już kolczyków a jedyną biżuterię stanowiła złota bransoletka na prawej ręce.  Jej skóra była ładnie opalona.
-Obiecasz, że nie uciekniesz ani nie zrobisz nic głupiego?- zapytała jasnowłosa, kiedy obie weszły do dużego, jasnego namiotu. Na podłodze leżał ręcznie pleciony dywan, ściany były ubarwione naturalnymi barwnikami na setki różnych, radosnych kolorów, przez co cały namiot wydawał się być kolorowy. Po jednek stronie na podłodze leżał cienki materac z ogromną ilością fioletowych poduszek, obok natomiast stała drewniana toaletka z masą wszelakiej biżuterii. Dookoła małego stolika leżały pomarańczowy pufy. Hyuga przeniosła wzrok na drugą stronę namiotu i zauważyła składaną, papierową zasłonę za którą pewnie stała wanna. W oddali stała duża drewniana skrzynia, obok niej na podłodze walało się dużo książek. Na pierwszy rzut oka panował tam porządek, ale jeśli dłużej się przyjrzeć można by zauważyć lekki rozgardiasz, który był miły dla oka.
-Obiecuję.- powiedziała Hinata wpatrując się w swoje odbicie w pozłacany lustrze. Miała czerwone, podkrążone oczy. Na lewym policzku miała siniaka, który ciągnął się przez całą długość lewej strony twarzy. Włosy miała tłuste i potargane. Wiele zadrapań i drobnych wylewów zdobiło całą resztę jej ciała.
-Chcesz się umyć?- zapytała dziewczyna, tak jakby czytała jej w myślach. Hyuga przytaknęła delikatnym skinieniem głowy, po czym ruszyła za księżniczką w stronę zasłony. Tak jak wcześniej myślała, stała tam kamienna wanna, przeznaczona dla jednej osoby.
-Poczekaj chwilę.- powiedziała zielonooka i wskazała Hinacie krzesło. Wychyliła głowę z namiotu i wsadzając dwa palce do ust głośno zagwizdała. Po dosłownie pięciu sekundach zjawiły się dwie kobiety. Jedna była mniej więcej w ich wieku, druga była dużo starsza. Obie były owinięte w cieliste chusty w taki sposób, aby zakrywały całe ich ciała. Czarne włosy uwiązane były w ciasne warkocze. Również były opalone a ich nieufne piwne oczy wręcz pożerały granatowowłosą. Były do siebie bardzo podobne, więc kunoichi stwierdziła, że musi to być matka i córka.
-Napełnijcie wannę ciepłą wodą i wlejcie trochę goździkowego olejku .- powiedziała Akara.
-Jak masz na imię?- zapytała dziewczyna badawczo wpatrując się w białooką, kiedy dwie służące bez słowa opuściły namiot.
-Hinata Hyuga.- wyszeptała.- Mogę wiedzieć w jaki sposób udało wam się mnie złapać?- Dziewczyna cicho zachichotała.
-Od dłuższego czasu na tamtej drodze, gdzie cię złapaliśmy, ktoś zastawiał sidła. Więc my również je zastawiliśmy. Jeśli o to ci chodzi, to nie wstyd, że w nie wpadłaś.- dodała triumfalnie się uśmiechając.  -Od kiedy znalazłaś się na tamtym szlaku, zaczął ulatniać się gaz narkotyzujący ze schowanych wypustek. Kiedy zaczęłaś odlatywać a nasz alarm wezwał kilku ludzi, złapali cię.
-Gaz?- zapytała posiadaczka byakugan'a ze zdziwieniem.
-Nasze plemię zarabia w ten sposób na życie. Różne wioski kupują od nas trucizny, lekarstwa i takie tam. Jesteśmy najlepsi w ich wytwarzaniu.- dodała z dumą, wypinając pierś do przodu.   - po cichaczu handlujemy też dragami.- szeroko się uśmiechnęła i wyciągnęła w stronę swojego więźnia rękę na której widniało wiele nakłuć. - To też jest nasza broń.- Akara otworzyła mini- kaburę i pokazała Hyudze kilka strzykawek i małe fiolki wypełnione różnokolorowymi substancjami. W czasie kiedy dziewczyny rozmawiały woda w wannie stopniowo się podnosiła aż w końcu starsza ze służących dodała do kąpieli trochę ładnie pachnącego olejku i skinięciem oznajmiła, że już wykonała swoją robotę.
-Będę czekać po drugiej stronie. Ogarnij się trochę.- Rzuciła przyjaźnie zielonooka wskazując kciukiem za siebie, gdzie stała sztywna zasłona.
Hyuga powoli pozbyła się wszystkiego co miała na sobie i zanurzyła się cała w ciepłej wodzie.



Włosy miała potargane, oczy podkrążone. Była zmarźnięta od siedzenia na zimnej podłodze, bolała ją głową i czuła się samotna. Stęskniła się za Hinatą która na pewno znalazłaby jakieś wyjście z tej beznadziejnej sytuacji. Wczoraj może na prawdę zareagowała zbyt ostro, jest ostatnio jakaś przewrażliwiona... Ale to on przesadził, wyciągnął przeciw niej najcięższą artylerię. Nie przepadała za Ino tak samo jak Ino za nią. Lubiła za to Shikamaru, czuła się przy nim dobrze, bezpiecznie i lekko. Jego słowa zraniły ją bardziej niż cokolwiek do tej pory, jednak postanowiła, że nie pozwoli aby ktoś to zauważył. Zacisnęła mocno pięść, zbyt gwałtownie wstała przez co musiała przytrzymać się ściany aby odzyskać równowagę. Otarła łzy i ruszyła w stronę swojego pokoju. Wyrzucała z szafy ubrania w poszukiwaniu swojego uniformu, którego od bardzo dawna nie miała na sobię. Była to osiatkowana koszulka z rękawem trzy-czwarte, na to czarna tunika sięgająca do połowy uda i krótkie spodenki, których nie było widać. Na górę miała założony jeszcze staromodny ochraniacz w kolorze lekkiego fioletu, przepasany czerwoną szarfą. Na koniec naciągnęła na ręce długie, czarne rękawiczki, które sięgały jej mniej więcej do łokci. Na kolanie zawiązała ścisło bandaż elastyczny, który miał za zadanie podtrzymywać jej rzepkę i zamykając wcześniej dom wyszła na zewnątrz. W kieszeni tuniki znalazła swoją opaskę, ninjy piasku, którą zwinnym ruchem zawiązała na szyi.
Był wieczór, na ulicach było pełno ludzi, którzy spędzali czas z rodziną, właśnie wyruszali na misję bądź robili zakupy. Temari zmierzała w kierunku pól treningowych. Tsunade zabroniła jej treningów bez nadzoru medyków, ale blondynka musiała się odstresować. Mijała po kolei kolejne furtki do różnych pól, ale na większości były tabliczki "zajęte", aż w końcu dotarła do tego wolnego i przeszła przez furtkę.
Zewsząd otaczał ją spokój, co jakiś czas gdy dziewczyna mocno wytężała swój zmysł słuchu, słyszała brzdęki zderzającej się broni, dochodzące z oddali. Wzięła dwa głębokie wdechy i szybkim ruchem wyciągnęła wachlarz pokazując go w całej swojej okazałości. Stanęła w pozycji walki dla niej charakterystycznej trzymając swoją broń za plecami, po czym delikatnym jego ruchem skierowanym w stronę martwego, leżącego na ziemi drzewa przy pomocy swojej techniki przecięła je na pięć w miarę równych części. Zakręciła finezyjnie wachlarzem i musiała się bardzo wysilić, aby podmuch uniósł do góry tylko jedną kłodę i żeby nie zmienił jej w wiór. Łatwo było, używając tych technik zdewastować cały las, trudniejsze natomiast było utrzymanie kontroli, stabilizacji. Delikatnymi ruchami ramion utrzymywała kawałek drewna zawieszony w górze starając się aby był cały czas w tym samym miejscu. Jeden zbyt mocny ruch mógł doprowadzić do jego roztrzaskania, a zbyt lekki do tego, że mógł opaść na ziemię. Nagle puściła się pędęm przed siebie dalej kontrolując pozostałości po drzewie. W biegu było to znacznie trudniejsze ale blondynka nie ustępowała, po chwili skakała już po pobliskich drzewach, tym razem musząc jeszcze w odpowiedni sposób manewrować przedmiotem swojego treningu, aby nie roztrzaskał się na skałach bądź innych drzewach. Przebiegła chyba pięć kółek i znów wylądowała na środku pola treningowego. Taka zawsze była jej rozgrzewka. Kontrola chakry, żywiołu. Nigdy nie sprawiała jej większego kłopotu. Nigdy nawet nie miała zadyszki. Teraz natomiast stała lekko zgarboina i ciężko dysząca z trudem utrzymując drewno w górze. Na jej twarzy malowała się złość i frustracja. Jej forma bardzo osłabła i jak najszybciej musiała ją na nowo odbudować. Z trzaskiem zamknęła wachlarz co spowodowało, że kawałek drzewa zaczął spadać szybko wprost na dziewczynę, która w oczekiwaniu skuliła się aby w odpowiedniej chwili kopnąć drzewo z całej siły. Roztrzaskało się na miliony drobnych drzazg, które teraz leżały porozwalane dookoła niej.
-Auuuuggghh!- zawyła, do jej oczu napłynęły łzy, kiedy poczuła tępy ból w kolanie. Skuliła się i kląc zaczęła rozmasowywać obolałe miejsce. Wytarła szybko mokre oczy dłonią i przeklinając swoją głupotę kontynuowała masaż.
-Proszę, proszę, kogo ja tu widzę.- usłyszała rozbawiony głos za sobą. Nie wiedziała do kogo należy ale była pewna, że już kiedyś go słyszała. Nerwowo odwróciła się do przybysza a do swojego spojrzenia dodała jak najwięcej jadu. Nagle uniosła wysoko brwi i zalała ją fala gorąca. Niestety nie było to uczucie pożądania czy miłości, była to czysta nienawiść i obrzydzenie, które wręcz teraz emanowało z dziewczyny.
-Nie jesteś tu mile widziany.- warknęła, próbując kontrolować się aby nie zmiażdżyć tej jego irytującej twarzy na której widniał kpiący uśmieszek.
-Niezły kop- rzucił ignorując kompletnie jej wcześniejszą uwagę. Specjalnie to robił. Prowokował ją. Zaczęła dygotać ze złości, miała ochotę rozszarpać mu  gardło.
-Nie wiem jak Tsunade mogła wpuścić cię z powrotem. Ja bym cię od razu zabiła.- wycedziła przez zaciśnięte zęby.
-Ja przynajmniej jestem stąd, to ciebie nikt tu nie chce.- odparł. Widać było, że świetnie się bawił. Temari fuknęła, strasznie ją irytowała jego pewność siebie. Odnosił się do niej lekceważąco. Nawet nie był czujny, tak jakby był pewny, że kunoichi nie stanowi dla niego żadnego zagrożenia. A tego zielonooka nienawidziła najbardziej. Niedocenienia.
-Może hokage usunęła cię z książki bingo, ale dalej jesteś przestępcą, którego Suna-gakure nie ułaskawiła. A jako, że jak już zdążyłeś wcześniej zauważyć, nie jestem stąd, jako shinobi wioski piasku aresztuję cię i zaprowadzę przed kazekage.- powiedziała wyniośle. Dopiero teraz zwróciła uwagę na szczegóły. Młody Uchiha miał na sobie krótkie, sportowe spodenki w krwistym odcieniu a na górę miał narzuconą czarną obszerną bluzę. Na nogach miał równie czarne adidasy. Nie miał na sobie ochraniacza na czoło ani żadnej kabury z bronią. Włosy miał jak zwykle w seksownym nieładzie a oczy zimne i kpiące. W odpowiedzi na jej słowa uniósł do góry jedną brew a kąciki jego ust wyraźnie drgnęły w jak nazwała go Temari, parszywym uśmieszku.
-Pokonasz mnie tak jak wtedy, podczas egzaminu na chunina?- Zaśmiał się cicho i jak gdyby nigdy nic włożył dłonie do kieszeni. Blondynka napięła wszystkie swoje mięśnie, w środku wręcz się w niej gotowało. Przygryzła mocno dolną wargę, przez co popłynęła jej po brodzie cienka strużka krwi, której Sasuke nie był w stanie dostrzec. Zmrużyła niebezpiecznie oczy niczym dziki kot, który czeka aż jego ofiara będzie w najwyższym osłabieniu.
-Seksowna jesteś jak się tak złościsz, może nawet gdybyś nie była taką szmatą, mogłabyś nie raz u mnie zabawić.- stwierdził uśmiechając się ironicznie. Temari zebrało się na wymioty na samą myśl o czymkolwiek co mogłaby nazwać "my", odnoszącego się do niej i ostatniego z Uchihów. Zalała ją jeszcze większa fala nienawiści i wściekłości. Szczypanie z ust nieco ją orzeźwiało ale i tak poczuła niewyobrażalną chęć mordu. Dynamicznym ruchem wyjęła swój wachlarz nie otwierając go. Zawsze do każdego przeciwnkia podchodziła tak samo, stopniowo otwierała wachlarz,. Postanowiła, że teraz nie zrobi wyjątku i nie da czarnowłosemu tej satysfakcji. Nie pokaże mu, że się go obawia i od razu atakuję swoim najmocniejszymi technikami. Nie minęło dwadzieścia sekund a blondynka gnała z zawrotną prędkością w stronę chłopaka. Ból w nodze jej dokuczał ale zignorowała go. Sasuke nie poruszył się ani o milimetr co nieco zbiło ją z tropu. Zamachnęła się swoją bronią na chłopaka.
-Sharingan.
Ciemnowłosy wręcz z dziecinną łatwością unikał jej ataków taijutsu, dalej trzymając ręcę schowane w kieszeniach. Uważnie obserwował każdy jej ruch, tak jakby chciał je dokładnie zapamiętać, aby później jeszcze bardziej ją upokażając, wykorzystać jej własne techniki przeciwko niej. Kopnęła go prosto w brzuch jak najszybciej i najmocniej umiała aby zwiększyć dystans pomiędzy nimi i aby mogła mu ukazać swój pierwszy, fioletowy księżyc. Odbiła się zdecydowanym ruchem od ziemi, potem od gałęzi i jeszcze jednej, wykonała nieskomplikowany ruch wachlarzem, co pomogło jej się wzbić wysoko w niebo, ponad polanę, na której stał jej przeciwnik.
-Fūsajin no Jutsu!- krzyknęła dziewczyna stanowczo, przecinając swoim wachlarzem powietrze, co wywołało niezwykle rozległą wichurę, która uniosła w górę piasek osadzony na drzewach jak i ten na ziemi, tworząc burzę piaskową dookoła chłopaka. Uśmiechnęła się triumfalnie na ten widok. Podczas swojego opadania, cały czas wykonywała ruchy wachlarzem aby nie wypuścić chłopaka z jego wirującego więzienia. Z gracją opadła na ziemię i szybko podbiegła do wiru. Z kabury wyjęła tuzin małych shurikenów, które zaraz wrzuciła wgłąb swojej techniki. Usłyszała pomruk niezadowolenia i bólu. Nie wiedziała czy jej plan zadziała, cały czas pozostawała czujna. Kiedy technika opadła z frustracją stwierdziła, że właśnie wyżyła się na drzewie. Jak mogła dać się nabrać na tak banalną technikę.
-Zmusiałaś mnie do wysiłku. Nieźle. Teraz moja kolej.- powiedział chłopak, który jak się okazało stał na tej samej gałęzi z której wcześniej się wybiła w górę i zakasał do góry rękawy.
-Katon: Hōsenka no Jutsu.- powiedział cicho chłopak podczas szybkiego składania różnych pieczęci. Po chwili w stronę blondynki poleciało kilkanaście szybkich, płonących pocisków. Przymrużyła oczy i szerzej otworzyła swój wachlarz o jeszcze jeden księżyc. Wyszeptała w pośpiechu, niezrozumiale nazwę jutsu, aby po chwili odeprzeć atak potężnym podmuchem wiatru, przez co wszystko, niczym odbita piłka poleciało z powrotem w stronę posiadacza sharingan'a. Na początku się zdziwił z takiego obrotu spraw, ale po chwili zwinnym ruchem zeskoczył z drzewa aby uniknąć spotkania się z jego własną techniką, która zaraz zajęła kilka drzew, między innymi te, na którym wcześniej stał.
-To wszystko na co cię stać? dyszysz jakbyś właśnie była po robocie, a ja nawet nie mam przyspieszonego pulsu.- Zachichotał. Wiedział, że jeśli wyprowadzi ją z równowagi, jej techniki staną się chaotyczne i niedokładne co równało się z ich nieszkodliwością. Ruszył szybko na nią, aby pokazać jej, że jest w stanie pokonać ją chociażby zwykłym taijutsu. Kopnął dziewczynę w brzuch z taką szybkością, że nawet nie uchwyciła momentu w którym wybił nogę w jej kierunku. Po chwili ze śmiechem wycelował mocnego, okrężnego kopniaka w jej chore kolano, przez co ta upadła na ziemię. Jęknęła przeciąglę, łapiąc się za nogę. Poczuła, że coś się poruszyło napierając na jej skórę od wewnątrz.
-A niech cię!- wrzasnęła mocno zirytowana, po czym starając się wytrzymać olbrzymie napływy bólu wykonała kilka salt do tyłu aby nieco oddalić się od przeciwnika. Rozsunęła swoją broń ukazując mu ostatni z księżyców.
Nie miała nigdy zamiaru używać tych technik, chyba, że znalazłaby się w sytuacji zagrażającej jej życiu. Nie była pewna czy walka z międzynarodowym przestępcą się do nich zalicza, ale mimo wszystko...
Wbiła wachlachrz do góry nogami w ziemię po czym przykucnęła. Była całkowicie zasłonięta przez kremowy materiał a Uchiha widział jedynie jej cień. Przegryzła delikatnie kciuk po czym namazała czerwonym, gęstym płynem długą krzywą, przecinającą trzy fioletowe koła.
-Chi Fude no jutsu.- wyszeptała cicho. Jak na zawołanie odkaszlnęła krwią na wachlarz, która spływała również po jej twarzy. Wycelowała swoją technikę w nic się nie spodziewającego Sasuke, który poczuł po chwili ostre szarpanie wiatru dookoła, które nagle przerodziło się w dławiącą krwistą burzę. Temari skryła się za wachlarzem przez co uniknęła techniki. Niebo przestało na chwilę być zupełnie widocznie, wszędzie tylko jedna, wielka, szkarłatna plama. Nigdy wcześniej nie używała tego jutsu. Kątem oka zauważyła Sasuke, który nieudolnie stara się bronić przed ostrymi cięciami czerwieni, która wypełniała jego usta i nozdrza, dusząc go.



Shikamaru siedział właśnie za biurkiem Tsunade i wraz z Kankuro i Garą wysłuchiwali mało dokładnego raportu na temat misji zwiadowczej w górach Chiba. Leniwy shinobi powstrzymywał się cały czas od ziewania aby nie urazić swojej przełożonej. Myślami był z wybuchową blondynką z którą ostatnio miał paskudną sprzeczkę. Według niego zareagowała zbyt ostro na jego słowa dotyczące jej nastawienia do ludzi, ale po dłuższych domysłach stwierdził, że ostatnio tyle w jej życiu się działo, że miała zupełne prawo aby tak na niego naskoczyć. Była po prostu skrzywdzona a swoim wybuchem chciała mu pokazać jak bardzo go potrzebuje. Szkoda, że wtedy tego nie zauważył, tylko wypalił ten tekst z Ino... Poczuł jak zalewa go fala wstydu. Usłyszał szybkie kroki i nierówny oddech na korytarzu, spojrzał na hokagę, która również zastanawiała się kogo przywieje tym razem. Do pomieszczenia niczym burza wpadła Moegi, jej włosy były w dzikim nieładzie a rękaw jej bluzy, któą miała mocno zawiązaną na biodrach był wręcz przesiąknięty krwią, której zapach zaraz uderzył do nozdrzy zebranych w gabinecie. Była blada, tak jakby zobaczyła ducha, dyszała ciężko i przez chwilę nie była w stanie nic powiedzieć, tylko opierając się na kolanach starała się choć trochę uspokoić oddech.
-Moegi, o co chodzi?.- Zapytała ze zmartwieniem Brązowoka. Coś musiało się stać.
-Ja wrac-ca-ałam z treningu, k-kie-edy usłyyy-sz-załam odgło-osy walki.- dziewczyna zaniosła się głośnym kaszlem.- Oni się pozabijają!- Wrzasnęła z drżącymi dłońmi.
-Moegi, o kim ty mówisz?- Blondynka była wyraźnie zaniepokojona.
-Ten chłop-pa-ak Uch-hiha i ta dziewczyna!- krzyknęła zanosząc się głośnym szlochem.
-Jaka dziewczyna?- syknęła nieprzyjemnie Tsunade. Czyżby Sakura...
-Ta z Suny!- Wrzasnęła rudowłosa geninka nie świadoma, że przerwała hokage zdanie w jej myślach. Tsunade zamarła, Shikamaru bez słowa ruszył biegiem a za nim dwójka braci kunoichi.
Miałem jej pilnować! Miałem jej pilnować!- Wrzeszczał we własnych myślach. Poczuł nieprzyjemny uścisk żołądka i furię. Jak ten śmieć śmiał ją dotknąć? Jeśli chociażby włos spadł jej z głowy...
-Mam złe przeczucia, Temari jest cholernie impulsywna!- Krzyknął Kankuro.
-A Sasuke jest jedną z tych osób, które najchętniej zakopałaby żywcem.- dodał trochę zbyt spokojnie, pomimo zaistniałej sytuacji, Gaara. Shikamaru czuł jak jego serce łomocze, oddech jest nienaturalnie szybki i płytki, przed oczami miał twarz Temari, w jej oczach były wyzywające iskry a uśmiech może i był lekko złowieszczy ale najszczerszy i najpiękniejszy jaki kiedykolwiek widział. Obraz rozpromienionej twarzy dziewczyny został zniekształcony przez mokre ścieżki ciągnące się od jej oczu przez policzek, siniaki na twarzy i ramionach i krew, wszędzie krew, krew i krew. To nie tak, że nie ufał dziewczynie, że nie wierzył w jej umiejętności, po prostu wiedział do czego zdolny jest Uchiha, w dodatku Temari przez długi czas nie trenowała a jej noga nie odzyskała jeszcze sprawności. Poza tym tylko ona jest w stanie sprowokować nawet najbardziej opanowanego stoika. Przypomniał sobie szkarłatną plamę na rękawie Moegi przez co poczuł nieprzyjemne ciarki biegnące po całym kręgosłupie.
W powietrzu czuć było nieprzyjemny, metaliczny zapach zmieszany z siarką. Nad polami treningowymi unosił  się dym, wielu ludzi z zaciekawieniem zmierzało w tamtym kierunku natomiast inni ze strachem chowali się w swoich domach przypuszczając, że to kolejny atak.
Shikamaru przyspieszył tempa i na chwilę zwiększył odległość pomiędzy nim a braćmi jego przyjaciółki, ale zaraz znowu się z nim zrównali, im również zależało na tej kapryśnej, pełnej sprzeczności dziewczynie.
Później wszystko działo się jak przez mgłę, większość ludzi z nadmierną ciekawością obserwowało scenę, która właśnie miała miejsce na najdalszym z pól, żaden z nich nie reagował. Może po prostu byli to zwykli cywile a ci wśród nich, którzy nosili na sobie opaskę mówiącą o ich przynależności do grona shinobi bali się, że jeśli wejdą w drogę tamtej dwójce mogą odnieść jeszcze większe straty.
Shikamaru rozpychał ludzi łokciami nie zważając na obelgii skierowane w jego stronę mówiące o braku manier, tylko brnął przed siebie.
Nie zdążył nic zrobić, nikt nie zdążył. Czas przyspieszył a jego ruchy zwolniły jak w koszmarze, w którym kiedy na prawdę czegoś chcemy cały świat działa na naszą niekorzyść.
Wszędzie była krew, to ona nadawała powietrzu ciężkości i tego odurzającego zapachu. Nie wiadomo było do kogo należała, przecież tu musiało wykrwawić się conajmniej stu dorosłych mężczyzn!
Sasuke był cały w szkarłatnej cieczy, wręcz nie było widać prawdziwego odcienia jego skóry, Temari natomiast prawie nie była w niej umorusana.
Tylko w tym jednym miejscu nad jej kruchą piersią widniała czerwona posoka. Dokładnie tam, gdzie chidori chłopaka przebiło ją na wylot.
-Nie!!!- wrzasnął Shikamaru i poczuł jak ulatuje z niego całe życie.



Naruto biegł ile sił w nogach w stronę z której poczuł bardzo delikatny zapach chakry Hinaty. Nie był w trybie mędrca ani w połączeniu z Kuramą, poniewać czuł, że może być mu to potrzebne na później, chociaż modlił się, żeby tak nie było. Nie wiedział ile czasu minęło, ile kilometrów miał za sobą. Nie myślał nawet o wiosce wiru z której pochodziła jego matka, przed oczami miał te białe oczy z nutką lawendy w tym momencie takie nierealne i nieuchwytne. Nagle przystanął i nie poruszał się ani o milimetr, Nastawiał uszy aby przechwycić jakikolwiek szmer, który przed chwilą go zaniepokoił i jednocześnie ucieszył. Z oddali dobiegał delikatny, głuchy odgłos charakterystyczny dla ślamazarnie poruszającego się konia. Naruto zrobił zdziwioną minę ale po chwili za pomocą właściwych pieczęci kierował się cicho niczym cień za sprawą trybu mędrca. Jego oczom ukazała się grupa dziwnie wyglądających mężczyzn. Byli wszyscy tak samo opaleni i wszyscy nie mieli na sobie koszulek a ich spodnie były zrobione z czarnej skóry. Mieli liczne tatuaże na plecach w postaci dzikich lini i znaków wijących się niczym węże. Jeden z nich dumnie jechał na potężnej ale chyba leniwej szkapie z dumnie wypiętą piersią spoglądał na resztę z wyższością. To musi być ich dowódca. Miał długie czarne włosy związane w ścisły warkocz. Pomimo dziwacznej fryzury nie zachowywał się ani nie wyglądał na homoseksualistę. Naruto przyglądał się grupie z szerokootwartymi oczyma, wyglądali jakby pochodzili z  innej epoki. Uzumaki wykorzystując element zaskoczenia skoczył z drzewa lądując dokładnie przed grupą co spowodowało głośne rżenie konia mówiące o jego spłoszeniu. Mężczyzna któy go prowadził zaczął nerwowo ciągnąć lejce i uderzać piętami w oba boki wierzchowca aby jakoś doprowadzić go do pożądku. Reszta otoczyła swojego kapitana w dziwacznych pozycjach bojowych nie wiedząc co ich czeka.
-Szukam dziewczyny.- powiedział ostrożnie blondyn starając się wyczytać im z twarzy jakieś odczucia, co było bardzo trudne ze względu na ich kamienne wyrazy twarzy.   -Niższa ode mnie o mniej więcej głowę, mleczna cera, białe oczy i długie granatowe włosy.- kontynuował. Na twarzy blondwłosego osiłka wymalowało się coś jakby zaciekawienie i strach. Bingo.
-Dziewczyna czeka na proces za złamanie prawa.- Rzucił wściekle facet na koniu, chyba tak irytował go strach w oczach jego podwładnych na samą myśl o blond shinobi, którego otaczała ta dzika aura, której oni nie potrafili zrozumieć.
-Co?- zapytał skołowany Naruto. Z jednej strony poczuł ulgę, w końcu znalazł jakieś informację na temat swojej towarzyszki z drugiej natomiast poczuł niewyobrażalną wściekłość, że ktoś miał czelność podnieść rękę na jego... właśnie kim ona dla niego była? Jak mógł ją nazwać?   -Jeśli mnie do niej zaprowadzicie daruję wam na razie życie, ale nic nie obiecuję.- Wycharczał wściekle.
-A kimże ty niby jesteś, żeby mówić mi co mam robić?- Zapytał dowódca układając usta w dzióbek poirytowania.
Oczy Naruto gwałtownie zmieniły swój kolor, żrenice zrobiły się długie i ostre a całe jego ciało otoczyła oślepiająca poświata. Usłyszał chochot w swojej głowie, który należał do jego odwiecznego lokatora.
Nic więcej nie było im potrzeba ze strachem machnęli ręką na Uzumaki'ego aby ten podążył za nimi.
-Żadnych numerów.- powiedział jadowicie a kiedy zauważył nerwowe kiwnięcie z czujnością ruszył za grupą.

5 komentarzy:

  1. Notka jest świetna chodz szkoda że tak mało jest NaruHina. Sasuke coraz bardziej mnie denerwuje swoim zachowaniem, mam nadzieję że bardzo ucierpiał przez walkę, szkoda tylko Temari. Mam nadzieję że szybko wstawisz następny rozdział. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju ale się podjarałam tą notką..Szybko pisz następną.
    Kocham Twoje opowiadanie! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Puszczam na cb focha :D Jak mogłaś zakończyć w takim momencie... no jak? ;p Notka jak zwykle świetnie. Szkoda mi Temari, a Sasuke strasznie mnie wkur**a :) Mam nadzieję, że szybciutko wrzucisz kolejny rozdział ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mam ochotę rozpierdolić Sasuke! skurwysyn z niego straszny!! jak mógł coś takiego zrobić biednej Tem?! -,- na miejscu Nary rozszarpałabym go na strzępy własnymi zębami!!!!!! UGH!
    no ale mam nadzieję że tak szybko się tej blondyny nei pozbędziesz z tego bloga. ;) ty na pewno masz jakis super plan gdzie ktoś jakimś cudem ją uratuje i w końcu ona się pogodzi z Shikamaru. :3
    ci ludzie co chcą osądzić Hinate są pojebani.! kurde, powinni najpiers wszystko sprawdzić [czy ten jeleń tam nadal jest] i zbadać a dopeiro jak ich przypuszczenia by się sprawdziły to wtedy ja porwać i ukatrupić -,-
    chciałabym by Naruto ja stamtąd szybko zabrał...
    niech zadzieje się miezy nimi coś romantycznego [nie mam na myśli pikniku w parku gdzie popijaliby sobie winko], coś co dałoby im do myślenia... Nosi mnie jak czytam o ich uczuciach bo kurde ja bym chciała by sie tak szybko zeszli i by był happy end ale wiem ze lepiej będzie gdy wszystko będzie się tak dziać powoli, ze to musi się rozwinąć i takie tam...
    jestem gotowa wycierpieć ten czas "dojrzewania" bo ta historia jest świetna!

    z niecierpliwością czekam na nn :D
    mam nadzieje ze niedługo coś dodasz ;]

    całuję, sarah ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    fantastyczny rozdział, walka miedzy Sasuke, a Temari rewelacyjna.... Naruto w końcu odnalazł jakiś ślad po Hinacie... no i ta jego aura....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń