Natchnienie

poniedziałek, 27 stycznia 2014

/XIII-Upadek/

Pomysł na ten rozdział wpadł mi do głowy jakoś tak zupełnie przed chwilą, chciałam dodać trochę akcji i mam nadzieję, że się udało :D Zapraszam do czytania i komentowania!

Minęła może godzina zanim Hinata zdążyła ochłonąć, uspokoić się i w miarę odzyskać siły. Akara odwiązała jej posiniałe ręce od słupa, ale dłonie dalej miała ze sobą związane więzami, których nie była w stanie zdjąć. Poczuła nieprzyjemny zapach moczu z podłogi oraz zimny odór śmierci. Wolno wstała i skierowała swe kroki do dziewczyny, której ciało bezwładnie zwisało z kawałku drewna. Uklękła przy niej i zaczęła poszukiwać jakiejkolwiek oznaki, że nieznajoma żyje. Niestety zapach rozkładu wtargnął do nozdrzy dziewczyny, która zdała sobie sprawę, że nie ma już co zbierać. Tak samo było z pozostałymi. Blondynka, która z nią niedawno rozmawiała przedstawiła się jako księżniczka jakiegoś plemienia. Hinata kiedyś może słyszała o czymś takim ale dopiero teraz uwierzyła w plotki, które opowiadały staruszki z jej wioski. Ciekawe czy to prawda, że są to ludzie, którzy zupełnie odrzucili cywilizację i żyją w zgodzie z naturą a kiedy zabijają jakieś zwierzę modlą się nad jego ciałem i proszą bogów o przebaczenie.
-Masz więcej szczęścia niż myślałam. Ojciec pozwolił mi się tobą zająć do czasu procesu.- Powiedziała Akara, która niepostrzeżenie weszła do namiotu i zdawało się, że od dłuższego czasu obserwuję poczynania Hyugi.
-procesu?-  wyszeptała niepewnie podnosząc się z klęczek.
-Rada stwierdziła, że nie ważne skąd pochodzisz. Złamałaś prawo.- Powiedziała Akara beznamiętnie podchodząc bliżej do dziewczyny, która zrobiła wyraźnie zaskoczoną minę.  -Chodzi o tego łosia.- podsunęła długowłosa.
-Ale ja wcale nie zrobiłam mu krzywdy! Znalazłam go w pułapce, uwolniłam i wyleczyłam.- powiedziała nerwowo.   -Poza tym, takie halo o jednego łosia?
-Mamy  łosia w naszym herbie i polowanie na nie jest zakazane.- wyszeptała smutno. -ja ci wierzę, po co ninja z Konohy miałaby zabijać łosia. Niestety to rada zadecyduję czy jesteś winna czy nie. Brak ciała futrzaka będzie na twoją korzyść. Chodź już.- powiedziała i złapała białooką lekko za ramię i pociągnęła ją za sobą.
Kilka kobiet gotowało gęste zupy w osmolonych kotłach i spoglądały to na swoją księżniczkę to na związaną kunoichi. Ich spojrzenia były wrogie i wyzywające.
*Niech tylko poczekają jak będę wolna"
Włosy akary były tym razem rozpuszczone, sięgały jej do ud  i były niezwykle grube. Ich odcień był prawie biały, z lekkim akcentem blondu. Miała na sobie czarną, materiałową koszulkę na krótki rękaw, która odsłaniała jej pępek i skórzane, obcisłe, beżowe spodnie sięgające lekko za kolano. Na stopach miała te same sandały co ostatnio. W uszach nie miała już kolczyków a jedyną biżuterię stanowiła złota bransoletka na prawej ręce.  Jej skóra była ładnie opalona.
-Obiecasz, że nie uciekniesz ani nie zrobisz nic głupiego?- zapytała jasnowłosa, kiedy obie weszły do dużego, jasnego namiotu. Na podłodze leżał ręcznie pleciony dywan, ściany były ubarwione naturalnymi barwnikami na setki różnych, radosnych kolorów, przez co cały namiot wydawał się być kolorowy. Po jednek stronie na podłodze leżał cienki materac z ogromną ilością fioletowych poduszek, obok natomiast stała drewniana toaletka z masą wszelakiej biżuterii. Dookoła małego stolika leżały pomarańczowy pufy. Hyuga przeniosła wzrok na drugą stronę namiotu i zauważyła składaną, papierową zasłonę za którą pewnie stała wanna. W oddali stała duża drewniana skrzynia, obok niej na podłodze walało się dużo książek. Na pierwszy rzut oka panował tam porządek, ale jeśli dłużej się przyjrzeć można by zauważyć lekki rozgardiasz, który był miły dla oka.
-Obiecuję.- powiedziała Hinata wpatrując się w swoje odbicie w pozłacany lustrze. Miała czerwone, podkrążone oczy. Na lewym policzku miała siniaka, który ciągnął się przez całą długość lewej strony twarzy. Włosy miała tłuste i potargane. Wiele zadrapań i drobnych wylewów zdobiło całą resztę jej ciała.
-Chcesz się umyć?- zapytała dziewczyna, tak jakby czytała jej w myślach. Hyuga przytaknęła delikatnym skinieniem głowy, po czym ruszyła za księżniczką w stronę zasłony. Tak jak wcześniej myślała, stała tam kamienna wanna, przeznaczona dla jednej osoby.
-Poczekaj chwilę.- powiedziała zielonooka i wskazała Hinacie krzesło. Wychyliła głowę z namiotu i wsadzając dwa palce do ust głośno zagwizdała. Po dosłownie pięciu sekundach zjawiły się dwie kobiety. Jedna była mniej więcej w ich wieku, druga była dużo starsza. Obie były owinięte w cieliste chusty w taki sposób, aby zakrywały całe ich ciała. Czarne włosy uwiązane były w ciasne warkocze. Również były opalone a ich nieufne piwne oczy wręcz pożerały granatowowłosą. Były do siebie bardzo podobne, więc kunoichi stwierdziła, że musi to być matka i córka.
-Napełnijcie wannę ciepłą wodą i wlejcie trochę goździkowego olejku .- powiedziała Akara.
-Jak masz na imię?- zapytała dziewczyna badawczo wpatrując się w białooką, kiedy dwie służące bez słowa opuściły namiot.
-Hinata Hyuga.- wyszeptała.- Mogę wiedzieć w jaki sposób udało wam się mnie złapać?- Dziewczyna cicho zachichotała.
-Od dłuższego czasu na tamtej drodze, gdzie cię złapaliśmy, ktoś zastawiał sidła. Więc my również je zastawiliśmy. Jeśli o to ci chodzi, to nie wstyd, że w nie wpadłaś.- dodała triumfalnie się uśmiechając.  -Od kiedy znalazłaś się na tamtym szlaku, zaczął ulatniać się gaz narkotyzujący ze schowanych wypustek. Kiedy zaczęłaś odlatywać a nasz alarm wezwał kilku ludzi, złapali cię.
-Gaz?- zapytała posiadaczka byakugan'a ze zdziwieniem.
-Nasze plemię zarabia w ten sposób na życie. Różne wioski kupują od nas trucizny, lekarstwa i takie tam. Jesteśmy najlepsi w ich wytwarzaniu.- dodała z dumą, wypinając pierś do przodu.   - po cichaczu handlujemy też dragami.- szeroko się uśmiechnęła i wyciągnęła w stronę swojego więźnia rękę na której widniało wiele nakłuć. - To też jest nasza broń.- Akara otworzyła mini- kaburę i pokazała Hyudze kilka strzykawek i małe fiolki wypełnione różnokolorowymi substancjami. W czasie kiedy dziewczyny rozmawiały woda w wannie stopniowo się podnosiła aż w końcu starsza ze służących dodała do kąpieli trochę ładnie pachnącego olejku i skinięciem oznajmiła, że już wykonała swoją robotę.
-Będę czekać po drugiej stronie. Ogarnij się trochę.- Rzuciła przyjaźnie zielonooka wskazując kciukiem za siebie, gdzie stała sztywna zasłona.
Hyuga powoli pozbyła się wszystkiego co miała na sobie i zanurzyła się cała w ciepłej wodzie.



Włosy miała potargane, oczy podkrążone. Była zmarźnięta od siedzenia na zimnej podłodze, bolała ją głową i czuła się samotna. Stęskniła się za Hinatą która na pewno znalazłaby jakieś wyjście z tej beznadziejnej sytuacji. Wczoraj może na prawdę zareagowała zbyt ostro, jest ostatnio jakaś przewrażliwiona... Ale to on przesadził, wyciągnął przeciw niej najcięższą artylerię. Nie przepadała za Ino tak samo jak Ino za nią. Lubiła za to Shikamaru, czuła się przy nim dobrze, bezpiecznie i lekko. Jego słowa zraniły ją bardziej niż cokolwiek do tej pory, jednak postanowiła, że nie pozwoli aby ktoś to zauważył. Zacisnęła mocno pięść, zbyt gwałtownie wstała przez co musiała przytrzymać się ściany aby odzyskać równowagę. Otarła łzy i ruszyła w stronę swojego pokoju. Wyrzucała z szafy ubrania w poszukiwaniu swojego uniformu, którego od bardzo dawna nie miała na sobię. Była to osiatkowana koszulka z rękawem trzy-czwarte, na to czarna tunika sięgająca do połowy uda i krótkie spodenki, których nie było widać. Na górę miała założony jeszcze staromodny ochraniacz w kolorze lekkiego fioletu, przepasany czerwoną szarfą. Na koniec naciągnęła na ręce długie, czarne rękawiczki, które sięgały jej mniej więcej do łokci. Na kolanie zawiązała ścisło bandaż elastyczny, który miał za zadanie podtrzymywać jej rzepkę i zamykając wcześniej dom wyszła na zewnątrz. W kieszeni tuniki znalazła swoją opaskę, ninjy piasku, którą zwinnym ruchem zawiązała na szyi.
Był wieczór, na ulicach było pełno ludzi, którzy spędzali czas z rodziną, właśnie wyruszali na misję bądź robili zakupy. Temari zmierzała w kierunku pól treningowych. Tsunade zabroniła jej treningów bez nadzoru medyków, ale blondynka musiała się odstresować. Mijała po kolei kolejne furtki do różnych pól, ale na większości były tabliczki "zajęte", aż w końcu dotarła do tego wolnego i przeszła przez furtkę.
Zewsząd otaczał ją spokój, co jakiś czas gdy dziewczyna mocno wytężała swój zmysł słuchu, słyszała brzdęki zderzającej się broni, dochodzące z oddali. Wzięła dwa głębokie wdechy i szybkim ruchem wyciągnęła wachlarz pokazując go w całej swojej okazałości. Stanęła w pozycji walki dla niej charakterystycznej trzymając swoją broń za plecami, po czym delikatnym jego ruchem skierowanym w stronę martwego, leżącego na ziemi drzewa przy pomocy swojej techniki przecięła je na pięć w miarę równych części. Zakręciła finezyjnie wachlarzem i musiała się bardzo wysilić, aby podmuch uniósł do góry tylko jedną kłodę i żeby nie zmienił jej w wiór. Łatwo było, używając tych technik zdewastować cały las, trudniejsze natomiast było utrzymanie kontroli, stabilizacji. Delikatnymi ruchami ramion utrzymywała kawałek drewna zawieszony w górze starając się aby był cały czas w tym samym miejscu. Jeden zbyt mocny ruch mógł doprowadzić do jego roztrzaskania, a zbyt lekki do tego, że mógł opaść na ziemię. Nagle puściła się pędęm przed siebie dalej kontrolując pozostałości po drzewie. W biegu było to znacznie trudniejsze ale blondynka nie ustępowała, po chwili skakała już po pobliskich drzewach, tym razem musząc jeszcze w odpowiedni sposób manewrować przedmiotem swojego treningu, aby nie roztrzaskał się na skałach bądź innych drzewach. Przebiegła chyba pięć kółek i znów wylądowała na środku pola treningowego. Taka zawsze była jej rozgrzewka. Kontrola chakry, żywiołu. Nigdy nie sprawiała jej większego kłopotu. Nigdy nawet nie miała zadyszki. Teraz natomiast stała lekko zgarboina i ciężko dysząca z trudem utrzymując drewno w górze. Na jej twarzy malowała się złość i frustracja. Jej forma bardzo osłabła i jak najszybciej musiała ją na nowo odbudować. Z trzaskiem zamknęła wachlarz co spowodowało, że kawałek drzewa zaczął spadać szybko wprost na dziewczynę, która w oczekiwaniu skuliła się aby w odpowiedniej chwili kopnąć drzewo z całej siły. Roztrzaskało się na miliony drobnych drzazg, które teraz leżały porozwalane dookoła niej.
-Auuuuggghh!- zawyła, do jej oczu napłynęły łzy, kiedy poczuła tępy ból w kolanie. Skuliła się i kląc zaczęła rozmasowywać obolałe miejsce. Wytarła szybko mokre oczy dłonią i przeklinając swoją głupotę kontynuowała masaż.
-Proszę, proszę, kogo ja tu widzę.- usłyszała rozbawiony głos za sobą. Nie wiedziała do kogo należy ale była pewna, że już kiedyś go słyszała. Nerwowo odwróciła się do przybysza a do swojego spojrzenia dodała jak najwięcej jadu. Nagle uniosła wysoko brwi i zalała ją fala gorąca. Niestety nie było to uczucie pożądania czy miłości, była to czysta nienawiść i obrzydzenie, które wręcz teraz emanowało z dziewczyny.
-Nie jesteś tu mile widziany.- warknęła, próbując kontrolować się aby nie zmiażdżyć tej jego irytującej twarzy na której widniał kpiący uśmieszek.
-Niezły kop- rzucił ignorując kompletnie jej wcześniejszą uwagę. Specjalnie to robił. Prowokował ją. Zaczęła dygotać ze złości, miała ochotę rozszarpać mu  gardło.
-Nie wiem jak Tsunade mogła wpuścić cię z powrotem. Ja bym cię od razu zabiła.- wycedziła przez zaciśnięte zęby.
-Ja przynajmniej jestem stąd, to ciebie nikt tu nie chce.- odparł. Widać było, że świetnie się bawił. Temari fuknęła, strasznie ją irytowała jego pewność siebie. Odnosił się do niej lekceważąco. Nawet nie był czujny, tak jakby był pewny, że kunoichi nie stanowi dla niego żadnego zagrożenia. A tego zielonooka nienawidziła najbardziej. Niedocenienia.
-Może hokage usunęła cię z książki bingo, ale dalej jesteś przestępcą, którego Suna-gakure nie ułaskawiła. A jako, że jak już zdążyłeś wcześniej zauważyć, nie jestem stąd, jako shinobi wioski piasku aresztuję cię i zaprowadzę przed kazekage.- powiedziała wyniośle. Dopiero teraz zwróciła uwagę na szczegóły. Młody Uchiha miał na sobie krótkie, sportowe spodenki w krwistym odcieniu a na górę miał narzuconą czarną obszerną bluzę. Na nogach miał równie czarne adidasy. Nie miał na sobie ochraniacza na czoło ani żadnej kabury z bronią. Włosy miał jak zwykle w seksownym nieładzie a oczy zimne i kpiące. W odpowiedzi na jej słowa uniósł do góry jedną brew a kąciki jego ust wyraźnie drgnęły w jak nazwała go Temari, parszywym uśmieszku.
-Pokonasz mnie tak jak wtedy, podczas egzaminu na chunina?- Zaśmiał się cicho i jak gdyby nigdy nic włożył dłonie do kieszeni. Blondynka napięła wszystkie swoje mięśnie, w środku wręcz się w niej gotowało. Przygryzła mocno dolną wargę, przez co popłynęła jej po brodzie cienka strużka krwi, której Sasuke nie był w stanie dostrzec. Zmrużyła niebezpiecznie oczy niczym dziki kot, który czeka aż jego ofiara będzie w najwyższym osłabieniu.
-Seksowna jesteś jak się tak złościsz, może nawet gdybyś nie była taką szmatą, mogłabyś nie raz u mnie zabawić.- stwierdził uśmiechając się ironicznie. Temari zebrało się na wymioty na samą myśl o czymkolwiek co mogłaby nazwać "my", odnoszącego się do niej i ostatniego z Uchihów. Zalała ją jeszcze większa fala nienawiści i wściekłości. Szczypanie z ust nieco ją orzeźwiało ale i tak poczuła niewyobrażalną chęć mordu. Dynamicznym ruchem wyjęła swój wachlarz nie otwierając go. Zawsze do każdego przeciwnkia podchodziła tak samo, stopniowo otwierała wachlarz,. Postanowiła, że teraz nie zrobi wyjątku i nie da czarnowłosemu tej satysfakcji. Nie pokaże mu, że się go obawia i od razu atakuję swoim najmocniejszymi technikami. Nie minęło dwadzieścia sekund a blondynka gnała z zawrotną prędkością w stronę chłopaka. Ból w nodze jej dokuczał ale zignorowała go. Sasuke nie poruszył się ani o milimetr co nieco zbiło ją z tropu. Zamachnęła się swoją bronią na chłopaka.
-Sharingan.
Ciemnowłosy wręcz z dziecinną łatwością unikał jej ataków taijutsu, dalej trzymając ręcę schowane w kieszeniach. Uważnie obserwował każdy jej ruch, tak jakby chciał je dokładnie zapamiętać, aby później jeszcze bardziej ją upokażając, wykorzystać jej własne techniki przeciwko niej. Kopnęła go prosto w brzuch jak najszybciej i najmocniej umiała aby zwiększyć dystans pomiędzy nimi i aby mogła mu ukazać swój pierwszy, fioletowy księżyc. Odbiła się zdecydowanym ruchem od ziemi, potem od gałęzi i jeszcze jednej, wykonała nieskomplikowany ruch wachlarzem, co pomogło jej się wzbić wysoko w niebo, ponad polanę, na której stał jej przeciwnik.
-Fūsajin no Jutsu!- krzyknęła dziewczyna stanowczo, przecinając swoim wachlarzem powietrze, co wywołało niezwykle rozległą wichurę, która uniosła w górę piasek osadzony na drzewach jak i ten na ziemi, tworząc burzę piaskową dookoła chłopaka. Uśmiechnęła się triumfalnie na ten widok. Podczas swojego opadania, cały czas wykonywała ruchy wachlarzem aby nie wypuścić chłopaka z jego wirującego więzienia. Z gracją opadła na ziemię i szybko podbiegła do wiru. Z kabury wyjęła tuzin małych shurikenów, które zaraz wrzuciła wgłąb swojej techniki. Usłyszała pomruk niezadowolenia i bólu. Nie wiedziała czy jej plan zadziała, cały czas pozostawała czujna. Kiedy technika opadła z frustracją stwierdziła, że właśnie wyżyła się na drzewie. Jak mogła dać się nabrać na tak banalną technikę.
-Zmusiałaś mnie do wysiłku. Nieźle. Teraz moja kolej.- powiedział chłopak, który jak się okazało stał na tej samej gałęzi z której wcześniej się wybiła w górę i zakasał do góry rękawy.
-Katon: Hōsenka no Jutsu.- powiedział cicho chłopak podczas szybkiego składania różnych pieczęci. Po chwili w stronę blondynki poleciało kilkanaście szybkich, płonących pocisków. Przymrużyła oczy i szerzej otworzyła swój wachlarz o jeszcze jeden księżyc. Wyszeptała w pośpiechu, niezrozumiale nazwę jutsu, aby po chwili odeprzeć atak potężnym podmuchem wiatru, przez co wszystko, niczym odbita piłka poleciało z powrotem w stronę posiadacza sharingan'a. Na początku się zdziwił z takiego obrotu spraw, ale po chwili zwinnym ruchem zeskoczył z drzewa aby uniknąć spotkania się z jego własną techniką, która zaraz zajęła kilka drzew, między innymi te, na którym wcześniej stał.
-To wszystko na co cię stać? dyszysz jakbyś właśnie była po robocie, a ja nawet nie mam przyspieszonego pulsu.- Zachichotał. Wiedział, że jeśli wyprowadzi ją z równowagi, jej techniki staną się chaotyczne i niedokładne co równało się z ich nieszkodliwością. Ruszył szybko na nią, aby pokazać jej, że jest w stanie pokonać ją chociażby zwykłym taijutsu. Kopnął dziewczynę w brzuch z taką szybkością, że nawet nie uchwyciła momentu w którym wybił nogę w jej kierunku. Po chwili ze śmiechem wycelował mocnego, okrężnego kopniaka w jej chore kolano, przez co ta upadła na ziemię. Jęknęła przeciąglę, łapiąc się za nogę. Poczuła, że coś się poruszyło napierając na jej skórę od wewnątrz.
-A niech cię!- wrzasnęła mocno zirytowana, po czym starając się wytrzymać olbrzymie napływy bólu wykonała kilka salt do tyłu aby nieco oddalić się od przeciwnika. Rozsunęła swoją broń ukazując mu ostatni z księżyców.
Nie miała nigdy zamiaru używać tych technik, chyba, że znalazłaby się w sytuacji zagrażającej jej życiu. Nie była pewna czy walka z międzynarodowym przestępcą się do nich zalicza, ale mimo wszystko...
Wbiła wachlachrz do góry nogami w ziemię po czym przykucnęła. Była całkowicie zasłonięta przez kremowy materiał a Uchiha widział jedynie jej cień. Przegryzła delikatnie kciuk po czym namazała czerwonym, gęstym płynem długą krzywą, przecinającą trzy fioletowe koła.
-Chi Fude no jutsu.- wyszeptała cicho. Jak na zawołanie odkaszlnęła krwią na wachlarz, która spływała również po jej twarzy. Wycelowała swoją technikę w nic się nie spodziewającego Sasuke, który poczuł po chwili ostre szarpanie wiatru dookoła, które nagle przerodziło się w dławiącą krwistą burzę. Temari skryła się za wachlarzem przez co uniknęła techniki. Niebo przestało na chwilę być zupełnie widocznie, wszędzie tylko jedna, wielka, szkarłatna plama. Nigdy wcześniej nie używała tego jutsu. Kątem oka zauważyła Sasuke, który nieudolnie stara się bronić przed ostrymi cięciami czerwieni, która wypełniała jego usta i nozdrza, dusząc go.



Shikamaru siedział właśnie za biurkiem Tsunade i wraz z Kankuro i Garą wysłuchiwali mało dokładnego raportu na temat misji zwiadowczej w górach Chiba. Leniwy shinobi powstrzymywał się cały czas od ziewania aby nie urazić swojej przełożonej. Myślami był z wybuchową blondynką z którą ostatnio miał paskudną sprzeczkę. Według niego zareagowała zbyt ostro na jego słowa dotyczące jej nastawienia do ludzi, ale po dłuższych domysłach stwierdził, że ostatnio tyle w jej życiu się działo, że miała zupełne prawo aby tak na niego naskoczyć. Była po prostu skrzywdzona a swoim wybuchem chciała mu pokazać jak bardzo go potrzebuje. Szkoda, że wtedy tego nie zauważył, tylko wypalił ten tekst z Ino... Poczuł jak zalewa go fala wstydu. Usłyszał szybkie kroki i nierówny oddech na korytarzu, spojrzał na hokagę, która również zastanawiała się kogo przywieje tym razem. Do pomieszczenia niczym burza wpadła Moegi, jej włosy były w dzikim nieładzie a rękaw jej bluzy, któą miała mocno zawiązaną na biodrach był wręcz przesiąknięty krwią, której zapach zaraz uderzył do nozdrzy zebranych w gabinecie. Była blada, tak jakby zobaczyła ducha, dyszała ciężko i przez chwilę nie była w stanie nic powiedzieć, tylko opierając się na kolanach starała się choć trochę uspokoić oddech.
-Moegi, o co chodzi?.- Zapytała ze zmartwieniem Brązowoka. Coś musiało się stać.
-Ja wrac-ca-ałam z treningu, k-kie-edy usłyyy-sz-załam odgło-osy walki.- dziewczyna zaniosła się głośnym kaszlem.- Oni się pozabijają!- Wrzasnęła z drżącymi dłońmi.
-Moegi, o kim ty mówisz?- Blondynka była wyraźnie zaniepokojona.
-Ten chłop-pa-ak Uch-hiha i ta dziewczyna!- krzyknęła zanosząc się głośnym szlochem.
-Jaka dziewczyna?- syknęła nieprzyjemnie Tsunade. Czyżby Sakura...
-Ta z Suny!- Wrzasnęła rudowłosa geninka nie świadoma, że przerwała hokage zdanie w jej myślach. Tsunade zamarła, Shikamaru bez słowa ruszył biegiem a za nim dwójka braci kunoichi.
Miałem jej pilnować! Miałem jej pilnować!- Wrzeszczał we własnych myślach. Poczuł nieprzyjemny uścisk żołądka i furię. Jak ten śmieć śmiał ją dotknąć? Jeśli chociażby włos spadł jej z głowy...
-Mam złe przeczucia, Temari jest cholernie impulsywna!- Krzyknął Kankuro.
-A Sasuke jest jedną z tych osób, które najchętniej zakopałaby żywcem.- dodał trochę zbyt spokojnie, pomimo zaistniałej sytuacji, Gaara. Shikamaru czuł jak jego serce łomocze, oddech jest nienaturalnie szybki i płytki, przed oczami miał twarz Temari, w jej oczach były wyzywające iskry a uśmiech może i był lekko złowieszczy ale najszczerszy i najpiękniejszy jaki kiedykolwiek widział. Obraz rozpromienionej twarzy dziewczyny został zniekształcony przez mokre ścieżki ciągnące się od jej oczu przez policzek, siniaki na twarzy i ramionach i krew, wszędzie krew, krew i krew. To nie tak, że nie ufał dziewczynie, że nie wierzył w jej umiejętności, po prostu wiedział do czego zdolny jest Uchiha, w dodatku Temari przez długi czas nie trenowała a jej noga nie odzyskała jeszcze sprawności. Poza tym tylko ona jest w stanie sprowokować nawet najbardziej opanowanego stoika. Przypomniał sobie szkarłatną plamę na rękawie Moegi przez co poczuł nieprzyjemne ciarki biegnące po całym kręgosłupie.
W powietrzu czuć było nieprzyjemny, metaliczny zapach zmieszany z siarką. Nad polami treningowymi unosił  się dym, wielu ludzi z zaciekawieniem zmierzało w tamtym kierunku natomiast inni ze strachem chowali się w swoich domach przypuszczając, że to kolejny atak.
Shikamaru przyspieszył tempa i na chwilę zwiększył odległość pomiędzy nim a braćmi jego przyjaciółki, ale zaraz znowu się z nim zrównali, im również zależało na tej kapryśnej, pełnej sprzeczności dziewczynie.
Później wszystko działo się jak przez mgłę, większość ludzi z nadmierną ciekawością obserwowało scenę, która właśnie miała miejsce na najdalszym z pól, żaden z nich nie reagował. Może po prostu byli to zwykli cywile a ci wśród nich, którzy nosili na sobie opaskę mówiącą o ich przynależności do grona shinobi bali się, że jeśli wejdą w drogę tamtej dwójce mogą odnieść jeszcze większe straty.
Shikamaru rozpychał ludzi łokciami nie zważając na obelgii skierowane w jego stronę mówiące o braku manier, tylko brnął przed siebie.
Nie zdążył nic zrobić, nikt nie zdążył. Czas przyspieszył a jego ruchy zwolniły jak w koszmarze, w którym kiedy na prawdę czegoś chcemy cały świat działa na naszą niekorzyść.
Wszędzie była krew, to ona nadawała powietrzu ciężkości i tego odurzającego zapachu. Nie wiadomo było do kogo należała, przecież tu musiało wykrwawić się conajmniej stu dorosłych mężczyzn!
Sasuke był cały w szkarłatnej cieczy, wręcz nie było widać prawdziwego odcienia jego skóry, Temari natomiast prawie nie była w niej umorusana.
Tylko w tym jednym miejscu nad jej kruchą piersią widniała czerwona posoka. Dokładnie tam, gdzie chidori chłopaka przebiło ją na wylot.
-Nie!!!- wrzasnął Shikamaru i poczuł jak ulatuje z niego całe życie.



Naruto biegł ile sił w nogach w stronę z której poczuł bardzo delikatny zapach chakry Hinaty. Nie był w trybie mędrca ani w połączeniu z Kuramą, poniewać czuł, że może być mu to potrzebne na później, chociaż modlił się, żeby tak nie było. Nie wiedział ile czasu minęło, ile kilometrów miał za sobą. Nie myślał nawet o wiosce wiru z której pochodziła jego matka, przed oczami miał te białe oczy z nutką lawendy w tym momencie takie nierealne i nieuchwytne. Nagle przystanął i nie poruszał się ani o milimetr, Nastawiał uszy aby przechwycić jakikolwiek szmer, który przed chwilą go zaniepokoił i jednocześnie ucieszył. Z oddali dobiegał delikatny, głuchy odgłos charakterystyczny dla ślamazarnie poruszającego się konia. Naruto zrobił zdziwioną minę ale po chwili za pomocą właściwych pieczęci kierował się cicho niczym cień za sprawą trybu mędrca. Jego oczom ukazała się grupa dziwnie wyglądających mężczyzn. Byli wszyscy tak samo opaleni i wszyscy nie mieli na sobie koszulek a ich spodnie były zrobione z czarnej skóry. Mieli liczne tatuaże na plecach w postaci dzikich lini i znaków wijących się niczym węże. Jeden z nich dumnie jechał na potężnej ale chyba leniwej szkapie z dumnie wypiętą piersią spoglądał na resztę z wyższością. To musi być ich dowódca. Miał długie czarne włosy związane w ścisły warkocz. Pomimo dziwacznej fryzury nie zachowywał się ani nie wyglądał na homoseksualistę. Naruto przyglądał się grupie z szerokootwartymi oczyma, wyglądali jakby pochodzili z  innej epoki. Uzumaki wykorzystując element zaskoczenia skoczył z drzewa lądując dokładnie przed grupą co spowodowało głośne rżenie konia mówiące o jego spłoszeniu. Mężczyzna któy go prowadził zaczął nerwowo ciągnąć lejce i uderzać piętami w oba boki wierzchowca aby jakoś doprowadzić go do pożądku. Reszta otoczyła swojego kapitana w dziwacznych pozycjach bojowych nie wiedząc co ich czeka.
-Szukam dziewczyny.- powiedział ostrożnie blondyn starając się wyczytać im z twarzy jakieś odczucia, co było bardzo trudne ze względu na ich kamienne wyrazy twarzy.   -Niższa ode mnie o mniej więcej głowę, mleczna cera, białe oczy i długie granatowe włosy.- kontynuował. Na twarzy blondwłosego osiłka wymalowało się coś jakby zaciekawienie i strach. Bingo.
-Dziewczyna czeka na proces za złamanie prawa.- Rzucił wściekle facet na koniu, chyba tak irytował go strach w oczach jego podwładnych na samą myśl o blond shinobi, którego otaczała ta dzika aura, której oni nie potrafili zrozumieć.
-Co?- zapytał skołowany Naruto. Z jednej strony poczuł ulgę, w końcu znalazł jakieś informację na temat swojej towarzyszki z drugiej natomiast poczuł niewyobrażalną wściekłość, że ktoś miał czelność podnieść rękę na jego... właśnie kim ona dla niego była? Jak mógł ją nazwać?   -Jeśli mnie do niej zaprowadzicie daruję wam na razie życie, ale nic nie obiecuję.- Wycharczał wściekle.
-A kimże ty niby jesteś, żeby mówić mi co mam robić?- Zapytał dowódca układając usta w dzióbek poirytowania.
Oczy Naruto gwałtownie zmieniły swój kolor, żrenice zrobiły się długie i ostre a całe jego ciało otoczyła oślepiająca poświata. Usłyszał chochot w swojej głowie, który należał do jego odwiecznego lokatora.
Nic więcej nie było im potrzeba ze strachem machnęli ręką na Uzumaki'ego aby ten podążył za nimi.
-Żadnych numerów.- powiedział jadowicie a kiedy zauważył nerwowe kiwnięcie z czujnością ruszył za grupą.

niedziela, 19 stycznia 2014

/XII-Zakrwawiony fartuch/

Witajcie :) a oto kolejny rozdział, nie jestem pewna czy mi się udał, więc liczę na komentarze (krytyka mile widziana) Akcja powoli się rozkręca ale jest to dopiero początek.
Chciałabym wam oznajmić, że rozdziały powinny pojawiać się w ciągu dwóch tygodni. Będę starać się publikować je co tydzień, ale wiecie sami, że czasem się nie da :)
Zapraszam do czytania! :*

Przy chodzeniu coraz mniej czuła dokuczliwe ukłucia w okolicach kolana. Codzienne, kilkugodzinne wizyty u różnych medyków działały cuda. Masaże, rozciąganie, zabiegi z użyciem chakry czy zwykłe treningi, które miały ją rozruszać.
 Zawsze towarzyszył jej znudzony wszystkim brunet, który na pierwszy rzut oka miał wszystko w głębokim poważaniu, ale jeśli jest się dobrym obserwatorem można było dostrzec jak bacznie się przyglądał poczynaniom lekarzy, reakcjom blondynki, wszystkiemu co mówiła i robiła. Obserwował ją spod przymrużonych powiek, starał się zapamiętać wszystkie jej nawyki. Delikatne przygryzanie warg kiedy się denerwowała i te oczy w których można było zobaczyć wyzwanie, które rzucała każdemu, kto jej podpadał. Jego misja z pozoru była prosta. Temari jest celem kogoś, kogo tożsamość nie jest znana, ale ten ktoś chce wykorzystać jej krew, żeby dezaktywować pieczęć chroniącą. Nieźle co?
Nara nie mógł pojąć jak ojciec Temari- czwarty kazekage, mógł być tak okrutny i podły. Cenił wioskę ponad swoje własne dzieci, które zamienił w broń. Shikamaru wierzył w stare legendy kiedy był dzieckiem, potem jak dorósł, uznał, że nie będzie ufał czemuś co nigdy nie dało znaku, że istnieje. Oczywiście dalej traktował różne święta poważnie, ale raczej ze względu na dobre maniery.
Po ostatnim spotkaniu nie raz rozmawiał z Tsunade i razem doszli do wniosku, że cała ta historyjka może być całkowicie wyssana z palca. Oczywiście legenda była prawdziwa i wielu szukało groty jednak nikomu  nie udało się tego dokonać. Chociaż ktoś był gotów zaatakować wioskę aby tylko odnaleźć "klucz", musiało być w tym przynajmniej odrobinę prawdy.
-Idziemy?- zapytała wlepiając w niego swoje zielone oczy. Była zmęczona i obolała. Nogę miała ścisło obandażowaną.
-Idziemy- odparł i razem skierowali się do wyjścia z kliniki.

                                                                                 ***

Stał u bramy Konohagakure no Sato, gdzie wszystko się zaczęło.
-Stać! kto idzie?- zapytał strażnik podchodząc do zakapturzonej postaci.
-Jak zawsze gościnni.- powiedział z ironią. Mężczyzna w czarnym uniformie od razu rozpoznał ten tajemniczy i w tym momencie zirytowany głos. Zrobił krok do tyłu i gestem przywołał swojego kompana ze służby.
-Sasuke Uchiha, n-naszym obowiązkiem j-jest zaprowadzić cię do p-pani Tsunade.- wydukał strażnik przerażony, oczekując reakcji czarnowłosego.
-Tak, tak- powiedział pospiesznie i wyciągnął ręce w ich stronę, pokazując, że nie ma złych zamiarów. Nie zdejmując kaptura z głowy ruszył przez wioskę. Nie chciał aby ktokolwiek go rozpoznał.
Dzień był pogodny i ciepły. Dzieci bawiły się na dworze, początkujący genini ganiali koty. Mimo niechęci do wioski liścia czarnooki delikatnie się uśmiechnął mając przed oczami dzieciństwo. Wiele by dał, żeby wrócić do tego okresu, być znowu beztroski, niczego nie świadomy.
Zanim się obejrzał już stał przed drzwiami za którymi zasiadali ludzie mający chronić wioskę nawet za cenę własnego życia. Nie przepadał zbytnio za Tsunade, była zbyt głośna, hałaśliwa i wyzywająca. Kojarzyła mu się strasznie z jego dawną koleżanką z drużyny.
-Nie wierze.- usłyszał znajomy głos z drugiego końca pomieszczenia. Wnuczka pierwszego była bardzo spostrzegawcza, wiedziała od razu kto przed nią stoi.
-Witaj hokage-sama- powiedział i lekko się ukłonił.
-Powinnam od razu postawić się przed sądem za zbrodnie, których się dopuściłeś. Zdradziłeś wioskę, przyjaciół, jednak...
-Jednak bardzo przyczyniłem się do zakończenia wojny.- Odparł odkrywając twarz.
-Zostaniesz ułaskawiony, jeśli przysięgniesz przed radą, że już nigdy nie będziesz spiskował.- powiedziała kobieta. Mimo, że jej słowa były ciężkie niczym ołów, ton jej głosu był przepełniony współczuciem. Wiedziała przez co przeszedł. Sama kiedyś nawet przyznała, że pewnie zareagowałaby tak samo jak on.
-Jak sobie życzysz.- powiedział z uśmiechem. Był strasznie uprzejmy co blondynka wyraźnie przyjęła ze zdziwieniem.
-Dorosłem Tsunade-sama.- Powiedział spokojnie.
-Mogę spytać, dlaczego zmieniłeś zdanie?
-Chyba po prostu się stęskniłem.- Jego ton był dziwnie pogodny. Brzmiał zupełnie jak nie on, jakby grał w przedstawieniu. Tsunade wyczuła, że musi chodzić mu o coś więcej, ale bała się tego powiedzieć na głos. Miała nadzieję, że to tylko złe przeczucie, które zawsze ją ogarniało na myśl o ostatnim z Uchiha. Obiecała Naruto, że kiedy jego przyjaciel wróci do wioski, ta przywita go z rozłożonymi rękoma, jak bohatera. Chyba, że przybędzie aby ją zniszczyć.
-Czy moje mieszkanie..
-Zostało zniszczone podczas ataku Pein'a- kobieta skrzywiła się- Teraz stoi tam blok mieszkaniowy dla anbu. Pójdź do dozorcy tej kamienicy i wręcz mu to.- powiedziała i szybko coś nabazgrała na kawałku pożółkłego papieru.
-Jak złożysz tą cholerną przysięgę, skreślimy cię z księgi bingo i znów będziesz shinobi Konoha-gakure.- Ostatnie pięć słów powiedziała w pustkę, gdyż chłopaka już nie było. Tsunade nigdy nie lubiła tego klanu. Może ze względu na swojego dziadka a może po prostu ich lodowate spojrzenie i żądza władzy tak na nią działały.

Pod osłoną ciemnego materiału przemierzał ulice wioski. Mimo, iż praktycznie cała uległa zniszczeniu i większość budynków, które wyryły się w jego pamięci już nie istniały, wszystko było dla niego dziwnie znajome. Zawsze pachniało tu świeżymi owocami, zielonymi drzewami i latem. Natomiast kiedy przychodził deszcz, zapach wilgotnej gleby przyćmiewał wszystkie inne. I to się nie zmieniło.
Ogromny blok, który teraz stał na miejscu dawnego luksusowego apartamentowca może i był nowoczesny i zadbany ale za to bardzo ponury. Ściany były szare, lekko chropowate. Ramy okien wykonane były z ciemnego, prawie czarnego drewna, jakby ich wykonawca miał na myśli kompletne zatrzymanie słońca.
Jakaś nieznajoma mu dziewczyna siedziała na ławce przy jednym z drzwi do budynku i w zamyśleniu śledziła tekst książki, której tytułu Sasuke nie dostrzegł.
Często się przyłapywał na tym, że oceniał ludzi po tym co czytali. Jego ojciec zazwyczaj przeglądał stare zwoje różnych klanów, zgłębiając przy tym różne techniki i bojowe strategie. Potwierdzało to jego twardy i oschły charakter, siłę z jaką niegdyś utrzymywał klan Uchiha. Matka była łagodna i miła, zawsze potrafiła wszystko mu wyjaśnić i sprawić, że troski znikały. Często wczytywała się w książki psychologiczno-filozoficzne w których zapewne brała swoją wiedzę na te wszystkie trudne pytania związane z ludzką egzystencją i co najważniejsze- z jej sensem.
Babcia wiecznie przeglądała książki kucharskie i różne kulinarne poradniki i chyba tylko o tym potrafiła rozmawiać. Wiecznie tylko pytała czy nie jest głodny i czy smakuje mu zupa.
 Dziadek, kiedy Sasuke był jeszcze mały, chodził z nim do lasu i razem tropili różne zwierzęta. Kochał lekturę detektywistyczną, czyżby był to kolejny zbieg okoliczności?
Nawet na Sakurze się poznał poprzez jej gust literacki. Rzadko widział ją przy książce, ale jeśli już tak się zdarzyło były to przewidywalne i nudne romanse. Różowowłosa często zachowywała się jakby była jedną z bohaterek tych opowieści, albo starała się nią być. Wiecznie zapłakana i skrzywdzona. Krucha, mimo że wszystkim próbuje okazać swoją siłę.
Tylko Itachi nie pasował do przypuszczeń czarnookiego. Lubił książki fantastyczne, przygodowe. Walka dobra ze złem. Wszystko w nich było bujdą a niestworzone opowieści nadawały się dla dzieci. Dlaczego jego starszy brat je czytał? Przecież był niewzruszonym realistom. Wierzył tylko w to co stało przed nim. Wierzył w Konohę, która go zdradziła i zmieszała z błotem. Dlaczego dalej pokładał w niej nadzieję?
-Czemu tak się gapisz?- usłyszał kobiecy głos, który wyprowadził go z głębokiego zamyślenia. Była to dziewczyna, którą wcześniej zauważył. Pokręcone rude włosy, zielone oczy i piegi na nosie. Ubrana była w szare legginsy, zieloną koszulkę na grubych ramiączkach a na siebie miała niedbale narzuconą bluzę w odcieniu bordo.
-Co czytasz?- wypalił szybko udając niewzruszonego. Dziewczyna zamknęła książkę, którą miała na kolanach ukazując mu okładkę. "Czerwony smok".
-Kryminał.- stwierdził chłopak z zaciekawieniem i lekkim uśmiechem.
-czytałeś?
-Nie. Kolega opowiedział mi wszystko więc to nie miało już sensu.- powiedział opierając się o ścianę.
-Uchiha.- wyszeptała, badawczo go obserwując. Sasuke nie przypominał sobie żeby kiedykolwiek ją spotkał. Być może kiedy jeszcze mieszkał w wiosce nie zawracał sobie głowy niczym innym jak treningami i planowaniem zemsty.
-Wolałbym Sasuke.- Odpowiedział uśmiechając się łobuzersko.
-Jesteś wysoko w książce bingo.- powiedziała unosząc brwi i również się uśmiechając.
-Spróbuj mnie złapać.- powiedział zamykając na chwilę oczy i unosząc ręce lekko do góry. Ta w odpowiedzi cicho prychnęła i dumnie uniosła głowę nie spuszczając wzroku z chłopaka. - Należysz do anbu?- zapytał po chwili.
-Jeszcze nie, ale już niedługo.- odparła z dumą.
-Pokażesz mi gdzie znajdę dozorcę?
-Jestem Harumi.- powiedziała, co chyba miało być potwierdzeniem, po czym razem zniknęli w budynku.

                                                                               ***

Hinata uwielbiała orzeźwiający zapach drzew i wiatru. Pobudzał ją i wypełniał pozytywną energią, która w tym momencie z niej wręcz emanowała. Cały czas podążali szlakiem na którym co jakiś czas mijali przydrożne gospody, podobne do tej w której ostatnio odpoczywali. Nastrój Uzumaki'ego również był nadzwyczaj wesoły. Opowiadał dziewczynie o przygodach, które go spotkały podczas treningu z Jirayą, może niektóre trochę podkoloryzował ale czego się nie robi aby zaimponować dziewczynie...
Co kilkanaście kilometrów na drodze stały drewniane tabliczki, które informowały podróżnych ile im jeszcze zostało. Naruto z każdym krokiem czuł coraz większe zdenerwowanie. Przed oczami widział bolesne wspomnienia z dzieciństwa, twarz ojca i matki, kiedy go obejmowali. Nigdy nie był tam wcześniej, chociaż bardzo namawiał Ero-sanina aby go tam zabrał. "W swoim czasie"- usłyszał w odpowiedzi, ale niestety ten czas nigdy nie nadszedł. Aż do teraz.
Znał Wir tylko z opowieści. Podobno kiedyś była to piękna i potężna wioska zatopiona w soczystej zieleni, która miała tam nadzwyczaj dogodne miejsce do rozwijania się ze względu na najlepszą glebę, wiele wodospadów i cały czas świecące słońce w górze. Ludzie podobno byli bardzo uprzejmi i weseli, kochali swój kraj a pokój był jedną z najważniejszych wartości.
Potem przyszła zagłada i kataklizm. Tysiące zamaskowanych, czarnych shinobi ruszyło na tą oazę spokoju i zrównało ją z ziemią. Siali spustoszenie, nie brali jeńców. Mordowali wszystkich: kobiety i dzieci, starców i mężczyzn. Budynki oplątane przez długie zielone pnącza najstarszych drzew, stanęły w płomieniach. Kage wioski błagał przybyszy aby oszczędzili bezbronnych, wykazał się odwagą, chciał oddać swoje życie za podwładnych. Ale oni i tak je zabrali, jego życie i innych. Wszyscy polegli. Oprócz jego matki.
-Naruto?- Usłyszał szept, który z powrotem przywrócił go na ziemię. Zauważył, że dziewczyna patrzy na już ostatnią na tym szlaku tawernę. Obok wisiał znak, że na nawiedzone pola zostało już tylko godzina drogi.   -To już niedaleko.- powiedziała delikatnie się uśmiechając. Wiedziała, że to może być dla niego ciężkie przeżycie. Chciała mu jakoś pomóc, ulżyć.
-Idź już powoli, ja szybko pójdę kupić coś do jedzenia.-powiedział odwzajemniając jej przyjazny gest, po czym skierował swoje kroki do kamiennej chaty w której chciał nabyć prowiant. Hyuga lekko kiwnęła głową i powolnym krokiem zanurzyła się w szlak.
Usłyszała trzaśnięcie drewnianych drzwi a potem już tylko śpiew ptaków i szelest liści, którymi pieszczotliwie manipulował wiatr.
Nagle przez dziczę przedarł się przeraźliwy skowyt. Hinata stanęła dęba, czując nieprzyjemne ciarki.
*Jakieś zwierzę*- pomyślała i bez zastanowienia ruszyła w przeciwnym kierunku aby sprawdzić co się stało.
Za chatą zauważyła wydeptaną ścieżkę, która prowadziła do większej drogi. Dźwięki lasu nagle zaczęły jej strasznie przeszkadzać. Pisk wróbla wwiercał się w jej mózg a mdły zapach kwiatów przyprawiał ją o mdłości. Poczuła bardzo silne pragnienie. W ustach miała nieprzyjemny, cierpki smak. Kropla słonego potu spłynęła po jej czole wędrując ku ziemi. Szła dalej, do zwierzęcia, które tak płaczliwie ją wołało.
Nagle na środku drogi jakby znikąd, pojawił się skulony łoś, który od razu kiedy zobaczył białooką na nowo rozpoczął śpiewać swoją pieśń przepełnioną bólem. Jego zakrwawiona noga utknęła w prymitywnych, metalowych sidłach a kiedy próbował ją wydostać skaleczył się tylko w nos.
-Biedny- powiedziała ciemnowłosa z czułością i zaraz znalazła się obok rannego i używając kunai'a zaczęła grzebać w zapięciu sideł. Kiedy zardzewiałe zawiasy w końcu odpuściły a zwierze było teoretycznie wolne, dziewczyna zabrała się za uleczanie jego ran swoim skromnym ninjutsu. Łoś strasznie śmierdział łajnem i brudną sierścią, przez co kunoichi prawie zwymiotowała. Zauważyła, że zwierzę wpatruje się w nią swoimi ogromnymi, czarnymi oczyskami, tak jakby chciał jej coś powiedzieć.
-No i gotowe.- Powiedziała na głos dumna z siebie. Rany nie były głębokie, więc nie sprawiło jej to większych trudności. Łoś poderwał się gwałtownie pozostawiając dziewczynę samą na ziemi. Zrobiło jej się dziwnie nieswojo.Z trudem wstała i spoglądając ku uciekającemu zwierzęciu powoli ruszyła w drogę powrotną.
Świat zaczął jej się rozmazywać i już żadne dźwięki do niej nie dochodziły. Szła i szła dalej modląc się aby na pewno była to dobra strona.
Nawet nie poczuła tego brutalnego szarpnięcia za kostkę i gwałtownego poderwania do góry. Nie czuła nic, nie myślała o niczym.

                                                                             ***

-Zastąpię cię, powinnaś się rozerwać. Ostatnio tylko siedzisz w kwiaciarni.- powiedziała kobieta zgarniając niesforny kosmyk z czoła swojej jedynej córki.
-Dobrze mamo- odparła niepewnie co tylko utwierdziło jej rodzicielkę, że coś jest z nią dzisiaj nie tak. Jednak nie skomentowała tego, tylko z milczeniem przyglądała się, jak Ino wiesza na wieszaku swój fartuch roboczy, chwilę przegląda się w lustrze po czym machając dłonią wychodzi ze sklepu a towarzyszy temu wesoły dzwonek.
Nie zbyt wiedziała gdzie ma się udać. Ostatnio czuła, że nikt jej nie rozumie. Miała ochotę bawić się, upijać do nieprzytomności, plotkować, być komplementowaną a na końcu uprawiać dobry seks. Sakura ostatnio cały czas ją pouczała, że powinna w końcu dorosnąć i takie tam. Shikamaru łaził za tą cizią z Suny zupełnie zapominając o swojej pierwszej miłości. A ona nie zamierzała oddać go jej tak łatwo. Na pewno mu przypomni komu dawno temu, kiedy mieli po pięć lat wyznał miłość w domku na drzewie. Na samą myśl o tym słodkim wspomnieniu Yamanaka cicho się zaśmiała. Sai, którego jeszcze nie dawno kochała ponad wszystko, a przynajmniej jej się tak wydawało, cały czas jej tylko przytakiwał chociaż czasem specjalnie gadała same głupoty. Nigdy nie chciała się do tego przyznać, ale tęskniła za Narą. Mimo, że nigdy nie byli oficjalnie razem to pragnęła znów poczuć się jak wtedy, kiedy ją tak nieśmiało adorował. Pamiętała ten dzień kiedy postanowiła mu się oddać. W jednej chwili zrobiło jej się strasznie wstyd. Przypomniało jej się, że od razu po tym co się wtedy wydarzyło, zaczęła unikać chłopaka. Czuła ogromne wyrzuty sumienia, nocami nie mogła spać. Zbyt wcześnie chciała stać się dorosła.
Jedak teraz kiedy powinna być już odpowiedzialna, mimo próśb Shikamaru o rozmowę ona związała się z Sai'em i udawała przed samą sobą, że to jest ten jedyny. Nara natomiast dawno już odpuścił, co na początku było dla blondynki wybawieniem teraz niestety oddałaby wszystko żeby te czasy wróciły.
Przechodziła obok małej kawiarni i kątem oka zauważyła krótką czuprynę swojego chłopaka. Siedział tyłem do okna i nie poruszając się ani o milimetr słuchał Rock'a Lee, który zawzięcie gestykulując o czymś mu opowiadał.
Ino na początku nie miała ochoty się z nim widzieć, jednak kiedy go ujrzała zmieniła zdanie. Ruszyła do lokalu po czym stanęła nad swoim partnerem.
-Pójdziemy do ciebie?- zapytała ignorując zupełnie ucznia Gai'a, który próbował się z nią przywitać.
-teraz?- twarz Sai'a nie miała żadnego wyrazu, pozostawała kamienna a jasnowłosa pomyślała nawet, że zimna.
-teraz- opowiedziała dotykając dłonią jego ramienia.
-nie mogę, może później.- Yamanakę kompletnie zamurowało kiedy usłyszała jego odpowiedź. Sai nigdy jej jeszcze niczego nie odmówił. Cała poczerwieniała na twarzy i unikając wścibskich spojrzeń bez słowa wyszła wściekła z kawiarni. Stanęła na rogu ulicy i zacisnęła mocno pięści.
-Kuso- wyszeptała. Nie potrafiła zapanować nad narastającym niezadowoleniem i irytacją.
-Zachowujesz się jak pieprzona księżniczka.- usłyszała za sobą a kiedy się odwróciła, ku swojemu zdziwieniu, zauważyła wysokiego bruneta, tym razem bez fioletowych znaków na twarzy. Poczuła, że rumieni się jeszcze  bardziej. Zacisnęła mocno zęby a oczy niebezpiecznie przymrużyła. Nie chciała, żeby ją taką widział.   -Nie jesteś nią.- dodał uśmiechając się ironicznie. Bardzo bawiła go ta sytuacja.
-Chrzań się.- wycedziła szorstko, powstrzymując się od płaczu.
-Nie wiesz co powiedzieć więc mnie wyzywasz a zaraz uciekniesz z płaczem, zgadłem?- Podszedł bliżej niej i złożył ręce na piersi. Był ubrany w czarny dres i kremową koszulkę na krótki rękaw z dużym symbolem wioski piasku na plecach.
-Ty mnie w ogóle nie znasz!- wrzasnęła gniewnie i spiorunowała go spojrzeniem. Irytował ją jego uśmiech. Miała ochotę zetrzeć mu go z twarzy.
-Nie muszę cię znać, żeby zauważyć kim jesteś. Albo kogo udajesz.- Chłopak uniósł jedną brew do góry i bacznie obserwował zdziwienie na twarzy blondynki, która szukała znaczenia jego słów.
-A idź do diabła. Ty i twoje rodzeństwo!- krzyknęła po czym szybko się odwróciła i oddaliła.
-Do zobaczenie złośnico!- zawołał za nią na co ta tylko warknęła sobie coś niezrozumiałego pod nosem i zostawiając śmiejącego się Kankuro, ruszyła w kierunku swojego domu.

                                                                            ***

Na początku nie widziała i nie czuła nic. Wszystko było tylko jedną, ogromną i czarną nicością w której ona była jedynym punktem. Po jakimś czasie, którego nie była w stanie dokładnie określić, zaczęła słyszeć różne szepty i szmery. Rozmowę, dziwną, dudniącą muzykę i trzask ogniska. Ale dalej nic nie widziała. Miała wrażenie, że znajduje się daleko w swojej podświadomości. Siedziała z nogami podciągniętymi pod brodę i lekko kołysała się w przód i w tył. Strasznie bolały ją ręce, chwilami nawet traciła w nich czucie. Była głodna i spragniona, chciała uciec, obudzić się, cokolwiek. Ale nie wiedziała jak.
W końcu obraz z czasem zaczął jej się powoli wyostrzać. Na początku cały świat był tylko jedną, zbitą plamą o różnych kolorach, jednak później zaczął przeobrażać się w odpowiednie kształty.
Otworzyła swoje ciężkie oczy. Była przywiązana do drewnianego słupa, rękoma do góry. Grube więzy wbijały się w jej skórę mocno ją kalecząc. Dookoła było ciemno i duszno, śmierdziało stęchlizną. Nie minęła minuta a wzrok Hyugi się dostosował do panujących w tym miejscu warunków. Zdała sobie sprawę, że ktoś uwięził ją w namiocie, wykonanym z bardzo grubego materiału, dlatego prawie w ogóle nie przepuszczał słonecznego światła. Nie była jedynym więźniem. W kilku innych miejscach również byli przywiązani ludzie. Wydawało się, że spędzili tu bardzo długi czas, gdyż nie wydawali z siebie żadnego dźwięku a zaschnięta krew na ich ubraniu nadawała im makabryczny wygląd. Dwie kobiety i trzech mężczyzn, naliczyła dziewczyna.
Ona sama została pozbawiona swojego ekwipunku. Na sobie miała jedynie krótki, czarny, sportowy top i równie czarne spodenki, które kiedy wyruszała, wsadziła do plecaka.
-Kuso.- zaklęła cicho. Zaczęła poruszać dłońmi aby znaleźć jakiś słaby punkt więzów. Niestety one tak jakby wbijały się w nią coraz bardziej i wręcz paliły jej delikatną skórę.
-Są nasączone trucizną.- Usłyszała, kiedy poły namiotu się uchyliły wpuszczając odrobinę światła.
Dziewczyna była mniej więcej w wieku Hinaty. Miała jasno-zielone oczy i jasne, pokręcone włosy, które splecione w gruby warkocz sięgały jej do końca kręgosłupa. W uszach miała mnóstwo kolczyków w kształcie kulek i obręczy. Ubrana była w cielistą, skórzaną kamizelkę oraz tego samego koloru spódnicę a na nogach miała lekkie sandały. W wielu miejscach miała różne tatuaże, które nadawały jej nieco groźnego ale i ciekawego wyglądu.
-Kim jesteś?- Zapytała granatowowłosa słabo.
-Nazywam się Akara, księżniczka plemienia Fushigi Gaijin.- Białooka przekrzywiła delikatnie głowę i ze zdziwieniem patrzyła na stojącą przed nią dziewczynę. Dopiero teraz zauważyła wplątane w jej włosy małe piórka i rzemyki. Na dekolcie miała wytatuowane bądź namalowane, czarne oko, które zdawało się wpatrywać w posiadaczkę byakugan'a równie nieufnie jak sama Akara. Pod skórzaną kamizelką miała osiatkowaną koszulkę- charakterystyczną dla shinobi. Na udzie miała malutką kaburę, tyle że była ona dużo mniejsza niż ta standardowa. Widocznie nie była przeznaczona na zwykłą broń.
-Kunoichi?- wyszeptała Hyuga ze zdziwieniem. Kiedyś na szkoleniu opowiadali im o plemionach, które ku czci naturze, żyły wśród niej porzucając cywilizację. Ale były to tylko plotki.
-Po części.- odpowiedziała krótko po czym odwiązała dłonie Hinaty z pala. Opadły bezwładnie na uda dziewczyny i po chwili poczuła jakby setki ostrych igieł wbijały się głęboko w jej skórę.  - Zawdzięczasz mi życie.- powiedziała przykucając aby zrównać się ze swoim więźniem.
-Hmm?
-Moje ukochane plemię co miesiąc składa ludzką ofiarę bogom żywiołów i gwiazd. Pomyśleli, że skoro napatoczyła się kłusowniczka to po co mają poświęcać swoich ludzi.- W pierwszym zdaniu Hinata wyczuła coś jakby ironię.
-Nie jestem kłusownikiem. Czemu mówisz tak, jakbyś nie była jedną z nich?
-Bo brzydzę się tradycji, która karze zabijać ludzi w imię bożków, którzy pewnie nie istnieją. A nawet jeśli to mają w dupie to, ile krwi dla nich przelewamy.- Zmrużyła oczy. Hyuga domyśliła się, że jest to dla niej drażliwy temat.
-Po co mi pomagasz?- Zapytała szeptem, tak jakby bała się, że ktoś może je usłyszeć.
-Nie jestem głupia. Konoha-gakure wypowiedziałaby nam wojnę gdybyśmy złożyli w ofierze jedną z ich kunoichi, a w walce z wami nie mielibyśmy szans. Jesteśmy dobrymi wojownikami ale nie potrafimy używać chakry.
-Co zamierzasz ze mną zrobić?
-Jeszcze nie wiem. Dopóki się nie dowiem zostaniesz tutaj i nie próbuj uciekać. Nic ci to nie da.- Akara zauważyła nieme pytanie na ustach białookiej.   -W twoim krwiobiegu jest trucizna, która, mniej więcej, w ciągu trzech dni cię zabije. Tylko my znamy antidotum.- dokończyła i szybkim krokiem wyszła z namiotu pozostawiając Hyugę samą.
-Przepraszam Naruto-kun... kuso- wycedziła przez zaciśnięte zęby i gardło, dławiąc się słonymi łzami, które obficie kapały na siano, którym wyłożona była podłoga.

                                                                            ***

Już drugą godzinę leżał na łóżku i gapił się w biały sufit. Był głodny ale nie odważył się jeszcze wyjść na ulicę. Rozstał się z Harumi przy drzwiach do jego mieszkania. Jak przystało na dżentelmena zaproponował jej aby została ale, ona wykręciła się jakimś spotkaniem u Tsunade. Mieszkanie było małe ale nie przeszkadzało mu to. Wszystkie ściany były białe a meble dębowe o prostym kroju. Z całej kawalerki najlepsze było chyba ogromne okno w salonie z którego widać było polanę i las- idealne miejsce na trening.
 Wiele razy zastanawiał się co on właściwie tu robi. Czuł, że wszyscy, którzy kiedyś nazywali go przyjacielem, nie chcą mieć z nim już nic do czynienia. I wcale im się nie dziwił. W sumie nie obchodziło go to co o nim myśleli. Miał pewien plan, który chciał zrealizować. Nigdy nie zazna spokoju jeśli nie poczuje w końcu zapachu sprawiedliwości.

                                                                                ***

Naruto szedł już prawie czterdzieści minut a jego towarzyszki dalej nie było widać. Widział jak dziewczyna ruszyła tą drogą, był pewien, że gdzieś tu jest. Nie mógł odgonić od siebie przypuszczeń, które powodowały, że pociły mu się dłonie a serce biło jak oszalałe. Poczuł drżenie i w końcu panikę, która spowodowała, że rzucił się biegiem przed siebie. W głowie miał tylko jej białe oczy i perlisty uśmiech. Wyobrażał sobie, że widzi jej spokojną, całą i zdrową sylwetkę. Rozglądał się na wszystkie strony  szukając jakiegokolwiek śladu, który wskazywałby na jej obecność. Próbował zlokalizować ją za pomocą chakry ale wywoływało to tylko krótki ale silny ból głowy. Tak jakby wyparowała. Albo była bardzo daleko. Przypomniał sobie słowa Tsunade, która poważnym tonem mówiła mu, że przez cały czas ma czuwać nad bezpieczeństwem Hinaty.
-Kuso, kuso, kuso!- Wrzasnął i jeszcze bardziej przyspieszył tempo.  -Hinata!- Jego ryk wystraszył kilka ptaków, które szukając ratunku wzbiły się wysoko w górę.
Nagle stanął jak wryty i na sekundę zapomniał o wszystkim.
Przed blondynem rozciągnięte było ogromne pole spowite w soczystej zieleni. Tak głęboki odcień tego koloru nawet nie barwi uniformu Lee. W wielu miejscach stało bagno z którego unosiła się para.
Gdzieniegdzie stały ruiny, które bardzo zarosły dzikimi krzewami. Niebieskooki zerknął na bramę w której stał.
                           "Okaż szacunek, ziemie na których stoisz są poświęcone krwią niewinnych."

Napis ten widniał wykuty w żelaznej tabliczce, która w niektórych miejscach zardzewiała.
Fala gorąca i zimna równocześnie zalała chłopaka.
Zaczął kręcić się dookoła chaotycznie i rozpaczliwie nawoływać. Już drugi raz przemieszczał się po zgliszczach, które kiedyś było miastem i rwał sobie włosy z głowy, gorzko przy tym przeklinając. Był na siebie potwornie wściekły, że spuścił dziewczynę z oczu. Przecież właśnie dlatego tu był- aby była bezpieczna. A on musiał wszystko schrzanić. Przez myśli przechodziły mu różne opcje. Począwszy, że dziewczyna zboczyła nieumyślnie z trasy a zakończywszy na tym, że ktoś ją porwał albo zamordował. Stanął w pewnym momencie i starał się uspokoić. Wsłuchiwał się w swój nierówny oddech i bicie serca. Po chwili otoczyła go płonąca aura a ogień zaczął zajmować trawę na której stał. Uniósł oczy ku niebu i wyobraził sobie, że Hinata jest bezpieczna. Tutaj z nim. W jego objęciach.
Zaczął powoli sobie przypominać jej zapach, wygląd sposób bycia a przede wszystkim zachowanie jej chakry. Jej dziwną, kolorową barwę. Poczuł delikatny powiew wiatru z zachodu. Była to słaba poszlaka, ale jedyną jaką miał. Bez dłuższego zastanawiania się, ruszył w tamtym kierunku najszybciej jak potrafił.

                                                                             ***

-Czy zamierzałeś mnie w ogóle w jakikolwiek sposób powiadomić o tym, że wróciłeś?- Usłyszał przepełniony bólem i żalem głos za sobą. Był chłodny wieczór a on w końcu wyszedł na ulicę aby załatwić kilka podstawowych spraw. Leniwie się odwrócił i jak zwykle z kpiną w oczach spojrzał na dziewczynę.
Znajdowali się na środku małej ulicy na której ruch był raczej minimalny.
Różowowłosa miała na sobie swój zwykły strój kunoichi ale włosy miała związane w luźnego koka i dodatkowa miała na sobie biały fartuch szpitalny ubrudzony ciemną, krwią. Musiała wybiec ze szpitala nawet nie pamiętając, że dalej ma go na sobie.
-Uznałem, że dowiesz się i tak.- wzruszył ramionami i wyzywająco się uśmiechnął. Zmieniło się w nim to, że teraz był bardziej skory do rozmowy tyle, że stał się bardzo arogancki i pewny siebie.
Oczy Sakury niebezpiecznie rozbłysły a pięści nerwowo się zaciskały i rozluźniały.
-dlaczego wróciłeś?- zapytała cicho spuszczając wzrok na jego czarną koszulę którą miał na sobie. Starte dżinsy i czarne lekkie buty.
-wszyscy się mnie o to pytają a ja każdemu odpowiadam inaczej. Jednym mówię, że się stęskniłem. Innym, że tylko w Konoha-gakure czuję się dobrze. - Mówiąc to przybrał bardzo tajemniczy, wręcz złowrogi wyraz twarzy. Jego czarne oczy pociemniały a uśmiech wyostrzył się. Przybliżał się do Haruno, która w reakcji cofała się, aż w końcu poczuła zimny beton.- Niektórzy myślą, że nie chcę zbezcześcić wartości za które zginął mój brat. Słyszałem nawet plotki, że wróciłem dla ukochanej.- zaśmiał się bez krzty wesołości patrząc w przestraszone, zielone oczy. Z chłopaka biła dziwna aura, która niemal wycisnęła łzy na jej powieki. Wydawał się zły, niebezpieczny... i cholernie przez to pociągający. Instynkt mówił jej, że powinna uderzyć go z całej siły w czułe miejsce i biec ile sił w nogach. Ale tego nie robiła. Kompletnie nic nie robiła.  -Tobie powiem prawdę, wróciłem aby w końcu spełnić obietnicę.- Sakura przełknęła nerwowo ślinę. - a ty nikomu nie powiesz.- dokończył i stanowczo acz delikatnie złapał ją za nadgarstki.
-No nie wiem..- nie dokończyła gdyż Sasuke przybliżył twarz do jej szyi i wciągając odurzający zapach jej włosów i zmysłowo wyszeptał.        - Bo mnie nadal kochasz i nie pozwolisz abym znowu zniknął.- uśmiechnął się łobuzersko a serce dziewczyny wykonało fikołka. Była przerażona, ponieważ Uchiha planował coś potwornego i też dlatego, że miał stu procentową rację w tym co powiedział.

                                                                              ***

Shikamaru siedział przez dłuższy czas na kanapie w salonie wpatrzony w świstek papieru na którym błyszczała się czerwona pieczęć hokage. Dała mu go niedawno Shizune.
Był zamyślony i trochę zły, że Tsunade tak po prostu pozwoliła mu na nowo przybrać barwy wioski liścia. Tłumaczyła się obietnicą, którą złożyła Naruto i tym, że Uchiha pomógł w pokonaniu Obito w ostatecznej walce podczas wojny. Usłyszał dźwięk spływającej wody i cichego podśpiewywania. Mimowolnie się uśmiechnął i zaczął nasłuchiwać. Podczas tej pamiętnej nocy, kiedy odwiedziła go Temari chciał jak najdokładniej zapamiętać jej ciało co niestety słabo mu wyszło. Zahipnotyzowały go jej oczy, który w tym momencie pokazywały całą paletę uczuć. Pierwszy raz ją wtedy widział w rozpuszczonych włosach i ten widok bardzo mu się spodobał. Ale i tak najlepszy był rumieniec, który doprowadził go wtedy do szaleństwa.
-Co tak siedziesz?- Wzrok wbiła w zmiętą kartkę na stoliku. Nara poczuł, że robi mu się bardzo gorąco. Temari miała na sobie tylko krótkie, materiałowe spodenki o barwie swoich oczu i czarną podkoszulkę a na domiar złego jej mokre włosy opadały na jej nagie ramiona gdzieniegdzie przyklejając się do skóry. Nie miała na sobie ani grama zbędnego makijażu i chłopak przyznał, że nigdy nie widział nikogo równie seksownego.
-Dostałem wiadomość od Tsunade. Sasuke wrócił do wioski.- Temari wyglądała na zaskoczoną, podeszła do chłopaka i usadowiła się obok niego na kanapie.
-Myślałam, że wszyscy czekali na jego powrót.
-Jest naszym przyjacielem i normalnie bym się cieszył ale..
-Masz złe przeczucia.- dokończyła za niego.
-Skąd wiesz?- Był zdziwiony, że blondynka wiedziała o jego obawach.
-Zawsze kiedy masz taką myślącą i nieco zbolałą minę masz jakieś złe przeczucia.- Odparła i przeczesała palcami swoje ciężkie od wody włosy.   -Będziemy go mieli na oku.- dodała i uśmiechnęła się do niego pokazując mu równy rząd białych zębów.
-My?- zapytał tym swoim znudzonym tonem i miną po czym ziewnął. No Sabaku zrobiła naburmuszoną minę, wydęła usta i już miała wstawać kiedy poczuła szarpnięcie a po chwili ciepłe dotyk jego ust na swoich. Na początku starała się go odepchnąć i wyrwać swoje usta spod jego nacisku, ale kiedy usłyszała:
-Przestań głupia. - rozluźniła się i powoli odwzajemniła ten pocałunek. Czuła jego miły dla jej nozdrzy zapach. Nigdy nie sądziła, że polubi odór tytoniu zmieszanego z mydłem. Wplotła palce w jego czuprynę i przyciągnęła go bliżej siebie pogłębiając pocałunek. Cały świat wirował w jej głowie a serce przekrzyczało rozum i kompletnie przejęło panowanie nad jej ciałem. Motyle fruwały z zawrotną prędkością w jej brzuchu a w miejscach gdzie ją dotykał czuła przyjemne ciepło, które promieniowało na całe ciało. Nigdy nie czuła się lepiej. Po chwili zaczęła rozwierać jego usta swoimi i powoli posmakowała go językiem zachęcając go do dalszego ruchu. Cicho zachichotał do jej warg i również zaczął dokładnie badać jej język swoim. Poczuł jej słodki zapach, który kojarzył mu się z rozgrzanym piaskiem i gorącym, pustynnym podmuchem wiatru. Woda z jej włosów kapała mu na szyję co było bardzo przyjemnym doznaniem. Usłyszał pomruk zadowolenia a następnie ciche westchnięcie.
-Nie wiem dlaczego..- próbował powiedzieć między pocałunkami.- Wszyscy mają cię za kogoś pozbawionego uczuć. Tak na prawdę jest zupełnie odwrotnie.- Temari jak oparzona zerwała się na nogi wciąż ciężko dysząc, wwiercała swój żądny mordu wzrok w zdezorientowanego chłopaka.
-Nic o mnie nie wiesz! nie masz pojęcia jaka jestem!- wrzasnęła na co Nara podniósł się z lekko zirytowanym wzrokiem, który potwierdzał to, w jak upierdliwej sytuacji się znalazł. Zdziwiła go nagła zmiana w jej nastroju. Zapomniał już, jak zmienne są kobiety a w szczególności Temari.
-Tyle przeszłaś..- zaczął spokojnie, ale przerwała mu coraz bardziej podnosząc głos:
-Myślisz, że mój ojciec mnie złamał? Pierdolę to co mi robił, pierdolę jego plan w który mnie wplątał, pierdolę jego. Gdybym go teraz spotkała, śmiejąc mu się w twarz zabiłabym go. - Wysyczała oschle. Miała mocno ściągnięte usta i niebezpiecznie przymrużone oczy, którymi świdrowała go na wylot.
-Tem, nie o to mi chodziło..
-Nie mów tak do mnie! Chcesz znać prawdę? Nie potrafię wykrzesać z siebie ani jednej iskry jakiegokolwiek uczucia.
-Widziałem co innego.- powiedział z rozżaleniem.
-Gówno wiesz!
-Co jest ze mną nie tak, czemu zawsze pakuję się w takie upierdliwe bagno? Kiedy byłem z Ino wszystko było prostsze.- Dziewczyna stanęła jak wryta i z szeroko otwartymi oczami patrzyła na Shikamaru, który jak nigdy nic sobie ziewał. Mimo, że nie zadał jej ciosu coś ją zapiekło, tak jakby dostała siarczystego policzka.
-Wypierdalaj.- powiedziała szeptem spuszczając nisko wzrok aby nie zauważył łez w jej oczach.
-co powiedziałaś?- zapytał z drobnym uśmiechem mimo, że doskonale słyszał.
-Powiedziałam, żebyś wynosił się stąd, z mojego życia. Nie chcę cię więcej widzieć.- powiedziała dziwnie spokojnie i po chwili patrzyła jak znika w drzwiach jej domu. Odczekała dwie minuty i jak na komendę się rozpłakała tak, jak jeszcze nigdy w życiu. Chciała tylko aby znowu ją objął i odpędził wszystko co chce ją skrzywdzić. Zawsze kiedy dziewczyna zapewnia, że chce zostać sama i nie potrzebuje niczyjej pomocy jest dokładnie na odwrót. Jest to rozpaczliwe wołanie o współczucie i zrozumienie.

A on stał pod drzwiami i z smutną miną wsłuchiwał się w jej histeryczne łkanie. Poczuł obrzydzenie do samego siebie, miał ochotę wejść do niej z powrotem i przytulić, odwołać wszystko co powiedział. Może i było to prawdą, że związek z Yamanaką był łatwiejszy, ale Nara nie należał do tych co lubią iść na łatwiznę, chociaż zdawać się mogło, że jest odwrotnie. Wszystko w kunoichi z Suny go pociągało i zaciekawiało. Chciał ją poznawać, każdy element jej duszy. Chciał aby wreszcie zrozumiała, że tak jak każdy potrzebuję bliskości i wsparcia. Chciał aby złamała się w jego ramionach i w końcu stanęła prawdzie w oczy. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów po czym wyuczonym ruchem szybko zapalił jednego i mocno się zaciągnął.
-Upierdliwość tej sytuacji i moja głupota nie zna granic.- wyszeptał zrezygnowany.

piątek, 3 stycznia 2014

/XI- Przelotny Deszcz/

Ohayo!
A oto nowy rozdział :) coś mam wrażenie, że za mało w nim NaruHina, jednak obiecuję, że w następnej notce będzie ich znacznie więcej. Mam nadzieję, że ta historia nie wyda wam się zbyt banalna :D
Miłego czytania!


Kiedy usłyszał zaproszenie otworzył potężne, drewniane drzwi i wszedł do niedużego ale załadowanego mnóstwem przedmiotów gabinetu. Hiashi siedział przy swoim długim, dębowym biurku, obitym w niektórych miejscach zabarwioną na czerwono skórą i przeglądał jakieś dokumenty. Do nozdrzy chłopaka doszedł zapach starych książek i atramentu.
-Chciałeś mnie widzieć wuju- zaczął ostrożnie Neji.
-Niepokoi mnie twoje zachowanie.- powiedział nie patrząc na swojego bratanka.- Hanabi opowiedziała mi co się pomiędzy wami wydarzyło.
-Zapewniam cię wuju, że ja chcę po prostu jak najlepiej dla niej, dla jej formy.- Powiedział dobierając starannie słowa. Był pewny, że ta mała smarkula nagadała mu jakieś niestworzone historie a on we wszystko uwierzył.
-Nie broń się Neji, zawiodłem się na tobie. Chciałeś przeciążyć moją córkę zbyt częstymi treningami a kiedy ona się tobie sprzeciwiła użyłeś siły.- Stwierdził podczas składania swojego podpisu na jakimś dokumencie.
-Po pierwsze to chciała mnie uderzyć...
-Zamilcz!- Krzyknął Hiashi, zerwał się na równe nogi i opierając się dłońmi o biurko patrzył wściekłym spojrzeniem na chłopaka. Neji nerwowo przełknął ślinę. Znał ojca Hinaty dobrze i wiedział, że jest zdolny do wielu rzeczy i kiedy się go doprowadzi do takiego stanu jak teraz, trzeba się koniecznie poddać.-Musisz pamiętać kto tutaj jest w głównej części klanu i komu jesteś winien posłuszeństwo.
-Hai- odparł złamany ale mimo to uniósł głowę wysoko.
-Może cię to zaskoczy ale postanowiłem nauczyć Hanabi pewnej techniki, która w razie potrzeby przypomni ci kim jesteś.
-Słucham?- Zapytał skołowany. Nie spodziewał się, że jego wuj znowu będzie kontynuował stare zwyczaje klanu Hyuga. Znowu wprowadzi terror. Jak widać tacy jak on nigdy nie uczą się na błędach. Był czas kiedy Hiashi i rada odpuścili, ale kiedy wybuchła cała ta afera z Hinatą, znowu powrócili do dawnych nawyków.
-Chcę zostać sam. Wyjdź.- powiedział Hiashi i znowu zasiadł na swoim fotelu, natomiast Neji bez pożegnania, wybiegł z pokoju i po chwili z rezydencji, aby ochłonąć i nad wszystkim się dokładnie zastanowić.



Było już nad ranem, a oni całą noc biegli w wyznaczone miejsce. Nastrój Hinaty był taki sam jak na początku ich wyprawy. Nie odzywała się ani słowem, kąciki jej ust  były zapadnięte a oczy podkrążone. Naruto wiele razy próbował dowiedzieć się co jest przyczyną, jednak ta zbywała go, tłumacząc się zmęczeniem.
Wioska wiru znajdowała się jeszcze około dwóch dni drogi o ile by szybko biegli nie zatrzymując się ani razu. Ale jako, że nawet shinobi muszą spać postanowili, że zatrzymają się aby odpocząć w małej przydrożnej gospodzie dla podróżników.
W środku wystrój był wręcz identyczny jaki panował za czasów kiedy na ogromnych tronach zasiadali królowie ubrani w drogocenne szaty, natomiast przyrodą rządziły ziejące ogniem smoki.
Gruby barman stał za drewnianą ladą i co chwila podawał różne trunki roześmianym gościom, którzy wyglądali na wędrowców, ninja lub łowców głów. Było tam bardzo mało dziewcząt a jeśli jakieś się już znalazły, były to przeważnie panie do towarzystwa. W jednej z drewnianych ścian wesoło paliło się ognisko a iskry wędrowały wysoko aż do ogromnych rogów, które kiedyś dumnie na głowie nosił okazały łoś.
Roześmiani goście prowadzili między sobą dyskusję co raz zanosząc się głośnym śmiechem. Niektórzy, mimo wczesnej pory już byli mocno wstawieni, przez co w pomieszczeniu unosił się słodkawy zapach alkoholu pomieszanego z gęstym syropem malinowym i miodem.
-Poproszę jeden pokój z dwoma osobnymi łóżkami.- Powiedział blondyn do mężczyzny, który właśnie wycierał kufel po sake. Ze szkolenia wiedzieli, że w takich miejscach może być pełno zagrożeń, dlatego nie należy się rozdzielać. Poza tym dla Naruto każda minuta więcej z Hinatą mogła w końcu pomóc mu w odkryciu przyczyny jej zachowania.
Barman rzucił coś niewyraźnie, ze skrzynki wyjął w połowie zardzewiały klucz i wskazał palcem zakręcone schody.
Wielu gości patrzyło się na nich zaciekawionym wzrokiem. Niektórzy shinobi rozpoznawali Naruto po ubiegłej wojnie, natomiast ci, którzy go nie znali głównie podążali wzrokiem za Hinatą.
Uzumaki przepuścił dziewczynę przodem i już znajdowali się w malutkim pokoiku. Był bardzo surowo urządzony, z niewielką ilością mebli i tylko jednym, małym oknem.

Naruto rzadko sypiał w dzień, ciężko mu to przychodziło, ale tym razem zmęczenie wzięło górę.
Wiercił się na łóżku wsłuchując się w krzątającą się Hinatę, która cały czas szukała czegoś w swoim plecaku.
-Naruto-kun, śpisz?- usłyszał pytanie w które wpleciona była nitka irytacji. -Zapomniałam koszulki do spania, jak na złość, a te z uniformu shinobi się nie nadają. Pomyślałam, że mógłbyś mi coś pożyczyć.- powiedziała nieśmiało, bardzo się rumieniąc.
Naruto chwilę się w nią wpatrywał tak jakby jej pytanie do niego nie dotarło, ale zaraz rozwiewając jej wątpliwości, zaczął grzebać w plecaku i podał jej luźną czarną koszulkę z małym symbolem wioski liścia na ramieniu.
-Arigatou- wyszeptała i pośpiesznie zniknęła za drzwiami łazienki.
Błękitnooki podszedł do okna sby zakryć skąpymi firankami jak najwięcej słonecznego światła.
Dwójka ninja zadecydowała, że prześpią się około cztery godziny, chociaż trochę nadrabiając noc a potem ruszą w dalszą drogę.
Przykrył się cienką kołdrą i na nowo zaczął wiercić się po twardym łóżku w poszukiwaniu odpowiedniej pozycji.
W międzyczasie, wciąż zarumieniona Hyuga przedarła się przez pokój i również położyła.
Słyszała jak blondyn rzuca się niespokojnie i cicho klnie pod nosem na niewygodne łóżko. Słyszała jak w ten swój charakterystyczny sposób drapie się po głowie a po chwili zaczyna raz ciszej a raz głośniej pochrapywać. Mimowolnie się uśmiechnęła, nie mogła dłużej gniewać się na chłopaka. Nawet jeśli coś łączy go z jej różowowłosą koleżanką to przecież nie ma to z nią nic wspólnego i to jest tylko i wyłącznie jej wina, że jeszcze nie powiedziała Namikaze wprost co do niego czuje. Gdyby tak jeszcze raz przyjrzeć się tej sytuacji, która ostatnio miała miejsce podczas Tanabaty, to może Naruto wcale nie oddawał tego pocałunku? W drobnym i zmęczonym ciele granatowowłosej zrodziła się znowu nadzieja a w jej sercu ponownie zapłonął ogień. A wszystko to spowodowała możliwość wsłuchiwania się w śpiącego chłopaka, tak spokojnego, tak niewinnego.



-Myślisz, że ktoś wyruszył za nimi?
-Nie mam pojęcia, ale Hinata jest z Naruto i wydaje mi się, że z nikim innym nie mogłaby być bardziej bezpieczna.- Odparła kobieta dla odmiany nabierając już letnią herbatę do ust.- Martwię się Shizune tym ostatnim atakiem.- odparła ze stukotem odstawiając filiżankę na stolik.
-Nie uważasz, że należałoby wysłać Temari z powrotem do Suny?- Zapytała i usiadła obok swojej przełożonej.
-Uważam, że ci którzy chcą ją porwać mają w tym jakiś większy interes. Kto normalny wysyłałby najemników aby zaatakowali ogromną wioskę tylko dla jednej kunoichi? W dodatku takiej, która jest tutaj tylko tymczasowo.- Tsunade zaczęła rozmasowywać obolałe skronie.- Obawiam się, że ten ktoś jest zdolny do wszystkiego, aby tylko ją dostać i może to grozić katastrofą nie tylko dla wioski piasku ale też dla Konohy. Dopóki nie dowiemy się o co dokładnie chodzi, Temari tutaj zostanie.
-A właśnie Tsunade-hime, przed chwilą przyszedł posłaniec z Suny do pani.- Powiedziała krótkowłosa i podała zawinięty w rulon list.
Blondynka szybko zapoznała się z jego niezbyt obszerną treścią.
-Przygotuj trzy pokoje gościnne. Gaara zaraz przybędzie ze swoim bratem i z kimś kto ponoć ma jakieś informacje.- powiedziała z nadzieją w oczach.



Było koło południa a młody chłopak dalej kotłował się w łóżku, walcząc resztką sił z poczuciem obowiązku. Otworzył zaspane oczy i po rozejrzeniu się po pomieszczeniu stwierdził, że nie znajduje się w swojej sypialni, mało tego, nie ma na sobie żadnych ubrań. Kiedy dźwignął się do pozycji siedzącej wspomnienia niczym deszcz zaczęły masowo spływać na niego z nieba wywołując szkarłatny rumieniec. Leniwie się uśmiechnął po części czując przyjemność, której ostatnio tyle doświadczył. Zdenerwowało go, że kiedy się obudził nie było obok Temari, ale widział, że czasem potrafi tyle spać, że tylko osoba w śpiączce mogłaby go przebić.
Wstał, ubrał się i odświeżył po czym zaczął szukać blondynki po całym mieszkaniu. Z przerażeniem stwierdził, że musiała gdzieś wyjść a on powinien być z nią. Nie oglądając się za siebie wybiegł z domu.
Wielu znajomych spotkał po drodze ale nikt nie był w stanie wskazać mu miejsce pobytu kunoichi z Suny.

-Szukasz Temari?- Usłyszał zachrypnięty głos, któremu towarzyszyło znajome chrupanie czipsów.
-Skąd wiesz?- zapytał udając znudzonego.
-Zgaduję- odparł i zaczął grzebać na dnie paczki w poszukiwaniu choćby okruszka. Od czasu ataku straże graniczne zostały podwojone a większość shinobi została wysłana na misję zwiadowcze. Chouji jako jeden z nielicznych grzał ławę rezerwowych i miał całkowity spokój.
-Widziałeś ją?- Zapytał Nara i zaplótł dłonie za głową, spoglądając w niebo. Nie wiedzieć czemu ukrywał przed kolegą swoje zainteresowanie ów dziewczyną. Chciał aby jego przyjaciel pomyślał, że pyta o nią tylko ze względu na zadanie, które mu przydzielono.
-Rano była u Tsunade, minąłem się z nią.
-To mi nie pomoże zbyt wiele, jeśli hokage się dowie, że ją zgubiłem ukręci mi głowę.- powiedział z trwogą  i teatralnie schował twarz w dłonie.
-Cześć chłopaki!- krzyknęła Ino machając do nich w oddali. Nara przewrócił oczami i nałożył maskę serdeczności na siebie. Nie miał teraz ochoty na spotkania towarzyskie, nie kiedy Temari po prostu zniknęła po tym co się wczoraj wydarzyło.
-Ohayo Ino-chan- powiedział Chouji i wyciągnął w jej stronę świeżo-otworzoną paczkę paluszków.
-Nie dziękuję- odparła kiedy stanęła obok swoich kolegów z drużyny. Włosy miała związane w wysokiego koka przypominającego precelek. Ubrana była w obcisłą czarną spódniczkę i miętową koszulę, która podkreślała kolor jej oczu.
-Może ty widziałaś Temari?- Zapytał Akimichi mając w ustach kawałek słonego paluszka.
-Nie bardzo, ale nie rozumiem po co jej szukacie.- odparła dziewczyna.
-Chyba za nią nie przepadasz.- Stwierdził długowłosy.
-A kto za nią przepada? Kawał z niej suki- powiedziała mrużąc niebezpiecznie oczy.
-Przestań Ino- głos zabrał Nara widocznie poruszony słowami koleżanki.
-Kto znowu nazywa moją siostrę suką?- usłyszeli dziwnie znajomy głos za plecami. Kiedy się odwrócili ich oczom ukazali się bracia z Suny i starszy mężczyzna ubrany w biały płaszcz lorda, który podtrzymywał swój ciężar na drenianej, nieregularnej lasce.
Yamanaka oblała się rumieńcem i delikatnie odsunęła się za swoich towarzyszy z drużyny. Starała się zgubić wzrok Kankuro, który przewiercał ją na wylot.
-Co tutaj robicie?- Zaciekawił się Nara po podaniu ręki każdemu z przybyłych.
-Idziemy teraz do hokage, ponoć ma tam być nasza siostra.- Powiedział Gaara i zaczął podążać w kierunku głównego punktu Konohy zbierając za sobą wszystkich pozostałych. Nie trzeba było nic więcej mówić.



W gabinecie wnuczki pierwszego z kage siedziała już wojowniczka z Suny. Czekała na sowich braci, była bardzo zdenerwowana.Chciała się z nimi jak najszybciej podzielić swoimi przypuszczeniami.
 W głowie cały czas miała obrazy z zeszłej nocy, kiedy oddała się całkowicie królowi leniów. Z jednej strony było jej wstyd, że nie pokazała swojego temperamentu, że pozwoliła mu kontrolować całą sytuację. Z drugiej strony natomiast uważała, że to była najlepsza decyzja jaką do tej pory podjęła. Jego bliskość uspokoiła jej nerwy i lęki, zapewniła bezpieczeństwo. Ale nie zmienia to faktu, że dzisiaj się przed nim ukrywała. Bała się spojrzeć mu w oczy, bała się, że zauważy w nich kpinę i poczucie zwycięstwa. Nie chciała być tylko zdobyczą, kolejną, którą zaliczył.
Jej myśli zostały przerwane przez nadzwyczaj delikatne pukanie do drzwi. No Sabaku rozpoznałaby ten dźwięk nawet gdyby ogłuchła. Tylko Gaara jest w stanie pukać w ten sposób.
-Wejść- powiedziała Tsunade.
Do pomieszczenia wszedł jej młodszy brat z jak zwykle nieodgadniętym wyrazem twarzy, roześmiany Kankuro, dawny doradca jej ojca, którego za nic by się nie spodziewała. Do pokoju zaraz weszła drużyna dziesiąta w pełnym składzie. Zielonooka spuściła wzrok, chciała ukryć się przed swoim nocnym kochankiem, co on od razu zauważył.
-Chciałabym żeby zostali tylko nasi goście- Oznajmiła brązowooka nie podnosząc wzroku ze swoich czerwonych paznokci. Dawni podopieczni Asumy na te polecenie ruszyli w stronę drzwi, kiedy..
-Ty zostań Shikamaru, jako ochroniarz powinieneś znać szczegóły.- Chłopak w duchu odetchnął z ulgą, pragnął wiedzieć o Temari wszystko, chciał poznać ją z każdej strony. Również z tej, której nikomu nigdy nie pokazuje.
Tsunade gestem pokazała pozostałym kanapę, gdzie zaraz się wygodnie rozsiedli. Jedyną osobą, która stała był Takashiro- członek starszyzny wioski, doradca ojca trójki rodzeństwa.
-Bałem się, że ten dzień w końcu nastąpi. Codziennie modliłem się, żeby to wszystko okazało się jedną wielką, okropną plotką ale jak widzę nic z tego. Nie jestem w stanie wam wyjaśnić dokładnie wszystkiego, ale przynajmniej spróbuję.- zaczął niepewnie. Temari zauważyła, że jego wygląd i zdrowie znacznie się pogorszyły od ostatniego razu kiedy się z nim widziała. Długa siwa broda nie była już taka gęsta jak kiedyś, jego oczy były bardzo zapadnięte a usta wykrzywione w ciągły grymas niezadowolenia. Miał bardzo małą głowę na której pozostało już niewiele siwych włosów. Przygarbiona i skulona sylwetka wciąż się trzęsła z zimna a może strachu przed śmiercią.   - Kiedy wasz tata żył a ja byłem jego prawą ręką, pewnej nocy wbiegł do mnie do domu cały potargany i podniecony, zaczął mi nieskładnie coś opowiadać. Zdania, które tworzył nie miały sensu, więc zaprowadziłem go do kanapy i kazałem się uspokoić. W oczach miał obłęd, który szczerze mnie wystraszył, gdyż nie znałem nikogo bardziej opanowanego od czwartego. Nie muszę mówić jak bardzo kochał wioskę piasku, tylko jej dobro się dla niego liczyło po śmierci waszej matki. Zaczął opowiadać o legendzie, która głosiła, że Mędrzec Sześciu Ścieżek, przed śmiercią ukrył pierścień na który przelał dużą część swojej chakry i ukrył go w najniebezpieczniejszym miejscu na świecie.- Starzec pomknął wzrokiem po wszystkich zebranych i się ciepło uśmiechnął.- moja mina była identyczna jak wasza, kiedy mi to opowiedział.-Małym dzieciom się opowiada na dobranoc, że w prastarych górach Chiba jest ukryty ten wspaniały pierścień i że da on moc Mędrca temu, kto go założy.Nie miałem pojęcia o co mu chodzi, po co mi to opowiada, przecież również znałem dobrze tę historię. "Znalazłem!" - wrzeszczał i śmiał się tak głośno, że w niektórych sąsiednich domach zapaliło się światło. Powiedział wtedy, że znalazł grotę położoną wysoko w górach, która przy wejściu nosiła najstarszą z pieczęci, dotyk twórcy świata ninja.
Kazekage przez całe życie szukał czegoś co mogłoby jeszcze bardziej wybić wioskę piasku nad wszystko inne. Chciał zdobyć tę moc, aby Suna na zawsze stała się największym mocarstwem. Uznał, że jednoogoniasty nie wystarczy.- Gaara zadrżał na te słowa. Bolesne wspomnienia powróciły     -Istniało również ryzyko, że jeśli by zyskał tę moc utraciłby władzę nad złotym pyłem co mogłoby przestraszyć podwładnych, dlatego wybrał ciebie.- powiedział i wskazał ruchem dłoni na Temari.  - Kiedy miałaś cztery lata zaprowadził cię tam aby wyryć w twoich wspomnieniach ścieżkę, która zaprowadzi cię do groty w przyszłości. Zapieczętował również jej wejście używając bardzo silnego zwoju, który zostanie dezaktywowany tylko tym z czego powstał. Mam na myśli twoją krew, dziecko. Dlatego ci najemnicy cię szukali. Również mają chętkę na pierścień, który równie dobrze może wcale nie istnieć.
-Nie bardzo rozumiem- wydukała z pustym spojrzeniem.   -w przyszłości?
-Byłaś bardzo mała. Nie wiadomo czy udałoby ci się kontrolować tak wielką moc, czy byś w ogóle to przeżyła. Chciał poczekać jak dorośniesz, jednak jako, że domyślał się, że może nie dożyć tej chwili, postanowił umieścić w twojej ślicznej główce mapę.
-To nie ma sensu, przecież sam powiedziałeś, że Temari była mała, skąd może pamiętać?- głos zabrał Kankuro, którego cała ta sytuacja przestała już śmieszyć, za to bardzo przerażać.
-Istnieją tacy mędrcy, którzy potrafią wyciągnąć z naszych umysłów bardzo cenne i znaczące informacje, których nie pamiętamy. Na przykład jak droga do jakiegoś miejsca, gdzie byliśmy jako małe dzieci.
-Ale skąd Temari miałaby wiedzieć, że musi z czymś iść do takiego znachora?- trafnie zapytał Shikamaru tworząc kolejne pytania w głowach wszystkich zebranych.
-Wiedział, że jesteś taką osobą, która pamięta tylko rzeczy, które mają na ciebie jakiś wpływ.- zwrócił się bezpośrednio do zielonookiej.- Kiedy trochę dorosłaś bił cię, prawda?- zapytał. Usta dziewczyny zadrżały.
-Jaki to ma z tym związek?!- Wrzasnął Gaara zadziwiając wszystkich swoją gwałtownością.
-A bardzo duży kazekage-sama... Niech zgadnę Temari pamiętasz każdy raz kiedy cię katował, każde uderzenie, każde słowo, które powiedział, prawda?- Dziewczyna nieznacznie kiwnęła głową.
-Co ci mówił?
-że żałuję, że nie zabił mnie ostatnim razem.- Wyszeptała. Jej cera upodobniła się do kredy a usta zsiniały.
-I to wszystko?- dopytywał.
-Nie.. ostatnio miałam koszmar i doszłam do wniosku, że to nie tylko sen a zapomniane wspomnienie. Ostatni raz powiedział mi, że cieszy się, że jednak przeżyłam.- Kiedy to powiedziała usłyszała w swojej głowie głos ojca, jak zwykle zimny i pozbawiony uczuć.
-Wiedział, że jesteś mądra i że jeśli umrę i nikt nie będzie mógł ci o tym wszystkim opowiedzieć, to jego słowa dadzą ci wiele do myślenia i nie dadzą ci spokoju. Cały czas będziesz je słyszała, aż w końcu sama znajdziesz kogoś kto pogrzebie w twoich wspomnieniach, aby ci je wyjaśnić. Opowie ci legendę i wyślę w góry z mapą, którą narysował przyglądając się obrazom z twojej przeszłości.
-Wiedziałeś co mi robił i nic z tym nie zrobiłeś. Traktowałam cię jak dziadka, którego nigdy nie poznałam, a ty..- po policzkach dziewczyny spłynęły gorzkie łzy, które czułym gestem Shikamaru starł palcem z jej twarzy. Po jej ciele przeszedł znajomy dreszcz. Mimo zaistniałej sytuacji nie potrafiła się nie uśmiechnąć.
-Byłem tylko jego podwładnym. Zabiłby mnie gdybym się sprzeciwił. Tak jak wcześniej powiedziałem, ktoś potrzebuje twojej krwi, dlatego jak najszybciej powinniśmy udać się do mędrca, który wskaże nam drogę wtedy ktoś zaufany weźmie ten przeklęty kawałek złota.
-Wiemy, że jaskinia leży w górach Chiba, nie ma potrzeby aby ktokolwiek grzebał w twojej głowie Tem.- Powiedział czule Gaara, zdrabniając imię siostry jak zwykle to robił kiedy byli dziećmi.
-Grotę odnajdzie tylko ktoś kto wie gdzie leży.- wyrecytował z zimnym spokojem starzec ścierając przy tym pot z czoła.
-Sam mówiłeś, że Temari wie ona gdzie leży!- krzyknął Kankuro i wstał zrównując się z mężczyzną.
-Tak, ale co nam po informacjach, których ona nie pamięta.- odparł niewzruszony zachowaniem bruneta.
-Skąd wiesz, że nie da się jej odnaleźć?- zapytała podejrzliwie Tsunade.
-Wiele razy próbowałem. Przeczesałem całe pasmo tych gór. Każdy zakamarek, podobno wejście jest ukryte jakąś zagadką.- odpowiedział z westchnieniem. Ciężko było mu odpowiadać na jakiekolwiek ich pytania. Wszystko było niepewne i niejasne nawet dla niego. To był po prostu kolejny chaotyczny wymysł czwartego, który nigdy mu nie zdradził jak jemu udało się odnaleźć tą cholerną górę. Był po prostu szaleńcem, który znęcał się nad swoją jedyną córką aby wyryć w jej pamięci jedno zdanie.. Tak jakby nie mógł zostawić jej listu. Czasem nawet miał wrażenie, że to wszystko go bawiło.
-Nie ktoś a Temari.- wyszeptała hokage powracając do kwestii, kto przejmie tą moc.- to twoje brzemie.- powiedziała bezpośrednio do dziewczyny ze szczerym współczuciem.



-Obudź się Naruto-kun, już pora.- Wyszeptała, łudząc się, że cokolwiek wskóra w ten sposób. Blondyn tylko wymamrotał coś przez sen i przewrócił się  na drugi bok. Hinata delikatnie się uśmiechnęła, szkoda jej było go zrywać z łóżka, ale mieli do wykonania misję. Zaczęła nim potrząsać coraz to brutalniej ale i to go nie ruszało. Granatowowłosa podeszła z chytrym uśmiechem do łazienki i już po chwili obserwowała jak Uzumaki zrywa się z posłania pod wpływem szoku wywołanego przez lodowatą wodę na karku. Zasłoniła usta próbując się powstrzymać przed chichotem. Namikaze patrzył na nią ogromnymi oczami w których świeciły się ogromne znaki zapytania, które zaraz zamieniły się w roześmiane iskry.
-Powinienem cię ostrzec, że ciężko jest mnie obudzić, ale jak widzę nieźle sobie poradziłaś.- Widząc jej delikatny rumieniec rozpogodził się a wciąż spływająca woda po jego plecach przestała mu przeszkadzać. Czuł, że nie ważne co by ta dziewczyna zrobiła, zawsze by jej wybaczył.
-Już pora, Naruto-kun. I tak pozwoliłam ci spać odrobinę dłużej.- Powiedziała dźwięcznie.- Wsadziłam koszulkę do plecaka.
Słońce wisiało wysoko na niebie, będąc jedyną jego ozdobą. Żadnych chmur, które mogłyby zwiastować ulewę. Idealnie na podróż.
Niedługo znów znaleźli się na leśnym szlaku. Tym razem obojgu było lżej. Nie przeprowadzili żadnej rozmowy ale mimo to, obydwoje nabrali nadziei i śmiałości. Uzumaki co chwila wesoło pogwizdywał albo opowiadał kawały aby zachwycać się jej śmiechem.
Niebo zaczęło zmieniać kolor najpierw na różowo-pomarańczowy a potem na ciemnoniebieski, kiedy zaczęło kropić. Żadne z nich nie zwracało wcześniej uwagi na chmury, które niespostrzeżenie pojawiły się nad nimi.
-Cholera- wyszeptał Namikaze kiedy mżawka zamieniła się w pokaźny już deszcz cały czas zwiększając swoją częstotliwość.
-To przejściowe, chmury przemieszczają się na zachód, zaraz powinno ustać. Przeczekajmy to tam!- Zawołała Hyuga wskazując palcem na grotę wydrążoną w skale. Było tam mało miejsca, ale wystarczająco dla dwóch osób, które siedziały bardzo blisko siebie stykając się ramionami.
-Nie mogłabyś sprawić, że przestanie padać?- zapytał Uzumaki wpatrując się w dziewczynę z czułością. Wilgoć spowodowała, że końcówki jej włosów zaczęły się kręcić i gdzieniegdzie przyklejać uroczo do jej twarzy czy szyi.
-W księgach, które dostałam od hokage przeczytałam, że nie powinno się wpływać na zachcianki matki natury bez potrzeby.
-My mamy potrzebę.- powiedział chłopak w ogóle nie myśląc nad tym co mówi. Dalej prowadził wędrówkę wzrokiem po jej twarzy.
-Czemu mi się tak przyglądasz?- zapytała rumieniąc się i łącząc dwa palce wskazujące ze sobą.
-Nie wiem. Po prostu nie mogę przestać.- powiedział podnosząc powoli dłoń ku jej twarzy aby jej dotknąć.
-Przestań Naruto-kun.- wyszeptała z trudem. Jej serce mówiło co innego ale tym razem rozum okazał się silniejszy. Ten słysząc jej słowa gwałtownie zabrał rękę i spuścił wzrok. Przeraził się, że czymś ją uraził, że był zbyt nachalny.
-Przepraszam.- wymamrotał nie patrząc w jej oczy.
-Boję się, że nie na mnie jedyną tak patrzysz.- Wyszeptała nerwowo, czując gulę w gardle. Ręce zaczęły drżeć tak samo jak usta.- Widziałam podczas Tanabaty ciebie i Sakurę.- kontynuowała z trudem i wstydem.
Mimo, że wzrok wbijała w kostki wiedziała, że Uzumaki na początku się spiął a potem rozluźnił a nawet uśmiechnął.
-Wiesz co jej wtedy powiedziałem?- zapytał się, unosząc do góry jej podbródek tym samym zmuszając ją aby na niego spojrzała. Znał już przyczynę jej zachowania. Poczuł rozlewające się po ciele ciepło. Była o niego zazdrosna.- Powiedziałem, że nie czuję do niej tego co ona by chciała żebym czuł.
Hinata przełknęła ślinę. Spoglądała w te jego błękitne oczy, kompletnie się w nich zatapiając.
-Miałaś rację. Przestało padać.- powiedział po czym wstał i podał jej dłoń z powrotem prowadząc na szlak.



-Neji?- usłyszał za sobą a kiedy się obejrzał, zauważył wysoką brunetkę ubraną w kompletny strój bojowy.
Nie spodziewał się, że ktokolwiek go tutaj znajdzie. Rzadko przychodził na cmentarz i wszyscy jego przyjaciele wiedzieli, że tutaj poszukiwania go na pewno skończyłyby się fiaskiem. Ale nie tym razem.
-Wiedziałam, że w głębi duszy bardzo cię tu ciągnie. Potrzebujesz tylko odpowiedniego powodu.- wyszeptała i usiadła obok niego na ławce. Podążyła wzrokiem za jego oczami na skromną płytę nagrobka ojca jej kolegi z drużyny.
-Hiashi jest coraz gorszy.- powiedział czując nagłą potrzebę wyżalenia się komuś.
-Mów dalej.- dziewczyna poklepała go po dłoni na której się opierał.
-Słyszałaś, że jestem od jakiegoś czasu trenerem Hanabi?- kiedy zauważył energiczne kiwanie głową z jej strony zaczął kontynuować.- Nie spodobało jej się, że postawiłem jej ultimatum. Albo zacznie biegać albo będzie musiała znaleźć kogoś innego. Ma po prostu słabą kondycję. Poleciała do ojca.- Tenten się skrzywiła. Domyślała się jak ta historia się zakończy. - Hiashi powiedział mi, że nauczy Hanabi jak mnie kontrolować poprzez to.- wskazał palcem na swoje czoło, które jak zawsze było zasłonięte ochraniaczem z symbolem wioski liścia. Brunetka doskonale wiedziała, że chłopakowi nie chodzi o opaskę a o pieczęć, która została na niego nałożona niczym klątwa przed laty.
-Tak mi przykro, Tsunade-sama na pewno coś na to poradzi.- wyszeptała smutno.
-Coraz większy tyran z niego. Najgorsze jest to, że kiedy wydziedziczył Hinatę ona nie protestowała. A jedyną szansą na zmianę naszego klanu jest to, żeby ktoś taki jak ona przejęła nad nim pieczę. Hanabi będzie pod zupełną kontrolą ojca a potem stanie się taka sama jak on.
-O ile mi wiadomo może wyzwać ja na pojedynek.- powiedziała brązowooka obserwując jego mieszane uczucia.
-Niby tak, ale jest to walka na śmierć i życie. Jedna musiałaby umrzeć. Poza tym Hinata może ubiegać się o swoje tylko wtedy kiedy usunie ptaka w klatce. Dzisiaj nie wracam do domu, pójdę do Lee się przespać.
- Wyruszam na patrol. Nie wiem kiedy wrócę, więc przyszłam się pożegnać.- Powiedziała zaciskając palce na jego nadgarstku.
-Przecież misję zwiadowcze nie trwają długo.- powiedział ściągając brwi.
-Niby tak, ale moja polega na przeszukaniu gór Chiba. To ponoć jest związane z ostatnim atakiem. Tsunade-sama powiedziała nam, że mamy znaleźć coś co jest chronione jakąś pieczęcią. Nic więcej nie wiem.



-Chowałaś się przede mną.- usłyszała za sobą. Miała nadzieję, że po tym całym spotkaniu uda jej się wymknąć do swojego domu. Odwróciła się powoli i wbiła wzrok w Shikamaru, który właśnie wypuszczał chmurkę dymu z ust. Ręce miał jak zwykle w kieszeniach a spojrzeniem przedzierał się aż do jej duszy.
-Wydawało ci się.- powiedziała stanowczo udając irytację. Była dobrą aktorką.
-Nie wydaje mi się.- odpowiedział po czym przydeptał wypalonego papierosa. Ruszył w jej kierunku. Mierzyli się wrogimi spojrzeniami, żadne nie miało zamiar odpuścić.
-Dlaczego tak się zachowujesz?- zapytał.
-Niby jak?- odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Tak jakby nic się nie wydarzyło.- odparł cały czas tym samym wojowniczym tonem.
-Staram się zapomnieć, że mój ojciec dokładnie zaplanował moją przyszłość.- powiedziała pogardliwie.
-Nie o tym mówię. Chodzi o to co się wydarzyło pomiędzy nami.- Temari jak na zawołanie oblała się rumieńcem i gwałtownie spuściła wzrok.
-Miało to dla ciebie jakiekolwiek znaczenie?- zapytała dalej obserwując swoje buty.
-A dla ciebie?
-A co jeśli powiem, że nie?- wyszeptała. Czuła jak jej gardło się zaciska a podbrzusze delikatnie łaskocze na wspomnienie ostatniej nocy.
-Nie uwierzę ci, nie zachowywałabyś się tak jak teraz jeśli by to nie miało znaczenia.- rzekł z delikatnym uśmiechem. Temari podniosła na niego swój wzrok. Również się uśmiechała.
-Chyba oszalałam.- wyszeptała ledwo słyszalnie.
-Wtedy też tak mówiłaś.- odparł całkowicie się rozpromieniając.
-Z czego się tak cieszysz Nara?!- warknęła, przypominając sobie o swoim temperamencie.
-Chodźmy już spać Tem. Musisz odpocząć.- powiedział ignorując jej pytanie i otwierając przed nią drzwi. Temari nienawidziła tego przezwiska ale z jego ust wydało jej się mniej straszne.
Shikamaru stanął w progu pokoju blondynki, ona natomiast w Hinaty. No Sabaku pierwsza się odwróciła, ale zanim zamknęła za sobą drzwi usłyszała słowa przez które potem długo nie mogła zasnąć.
"Dla mnie to też nie było bez znaczenia"