Natchnienie

niedziela, 16 lutego 2014

/XV- "Diamentowa Dama"/

Ohayo!
Na początku chciałabym wszystkim podziękować za bardzo miłe komentarze, jesteście super! :)
Niedawno Aki zapytała się mnie czy nie przeszkadza mi, że nie czyta całych rozdziałów a odpowiedź brzmi, oczywiście, że nie ;) Ja sama czasem tak robię :P Zapraszam na następny rozdział! :*


Myślę, że ktoś powinien przy niej być jak odzyska przytomność.
-Tsunade powiedziała, że dostała silne leki, więc obudzi się najwcześniej jutro w południe.- Gaara był jak zwykle poważny. Miał delikatne cienie pod oczami i lekko rozczochrane włosy, co było jedyną oznaką zmęczenia.
-Twoja siostra ma to do siebie, że zazwyczaj nie stosuje się do reguł.- Skwitował Shikamaru a potem skamieniał, przyglądając się kazekage z szeroko otwartymi oczami. Piaskowy wojownik śmiał się jak opętany, trzymając się kurczowo za brzuch. Pierwszy raz widział, żeby najmłodszy brat Temari się śmiał.
-Masz rację Shikamaru, to właśnie cała Tem.- Starał się powstrzymać chichot. Nara był skołowany ale i pozytywnie zaskoczony.  -Chciałbym z tobą porozmawiać, skusisz się na sake? Powinniśmy trochę odreagować.- Stwierdził chłopak i pociągnął shinobi liścia za ramię, prowadząc go w stronę wyjścia. Shikamaru miał mieszane uczucia co do zostawiania blondynki samej w szpitalu. Pragnął być przy niej, czuwać nad jej bezpieczeństwem. Z drugiej strony ufał zdolnościom Tsunade bardziej niż komukolwiek w kwestii medycznej. Skoro hokage powiedziała, że dziewczyna obudzi się dopiero jutro, tak właśnie musiało być, poza tym nie chciał, żeby zielonooka widziała go w takim stanie.
-No to chodźmy.- Powiedział Nara wzruszając nieznacznie przy tym ramionami, nadając głosu charakterystyczne dla niego znudzone brzmienie.



-Jak się czujesz?- Starała się by jej głos brzmiał neutralnie.
-W porządku, trochę mnie mdli.- Odpowiedział, uśmiechając się do niej krzywo, marszcząc przy tym uroczo nos. Sakura cicho westchnęła,  przeglądając wyniki badań ciemnowłosego chłopaka, którego wzrok strasznie ją w tym momencie krępował. Zielonooka miała wciąż w pamięci ich ostatnie spotkanie, kiedy przygwoździł ją do ściany i oznajmił, że nie zrezygnował z planu zagłady Konohy. Dziewczyna nie wiedziała co ma z tym zrobić, czy komukolwiek może o tym powiedzieć. Z myślą, że Sasuke jest bezpieczny w wiosce odczuwała ogromną ulgę i radość, ale to dziwne przeczucie, że coś wisi w powietrzu napełniało ją strachem.
-Rumienisz się.
-Wcale nie!- Trochę za wysoko podniosła głos, co rozśmieszyło tylko chłopaka, upewniając go w jego przypuszczeniach.  -Dlaczego jesteś takim dupkiem? Przez ciebie Temari...
-Tylko ją unieszkodliwiłem. Mogłoby się to skończyć nieciekawie gdybym jej trochę nie zranił.- Czarnooki spoglądał dziewczynie w oczy. obserwując uważnie jej mieszane uczucia.
-Niedługo hokage-sama będzie chciała z tobą porozmawiać. Jest późno więc pewnie dopiero jutro.- Różowowłosa chciała zmienić temat, jej głos nieznacznie drżał, co niestety nie uszło uwadze Uchihy.
-Mogę wrócić do domu?
-Nie. Niektóre urazy mogą się dopiero ukazać, poleżysz tutaj dwa dni i dopiero cię wypiszę.
-No tak, jesteś teraz kimś ważnym. Uczennica samej Tsunade, nieźle.- Sasuke uśmiechnął się kpiąco co strasznie zirytowało dziewczynę, której żyłka na czole niebezpiecznie drgnęła. Nienawidziła kiedy ludzie jej nie doceniali.
-Gdyby nie ja, udusiłbyś się. Więc zamknij się i okaż mi chociaż odrobinę szacunku.- wysyczała mierząc się z nim przez chwilę spojrzeniem. W pewnym momencie dostrzegła w jego oczach zmianę, coś ciepłego i miłego się w nich pojawiło. Niestety równie szybko zniknęło, znowu zamieniając się w groźbę i kpinę.
-Ależ oczywiście pani doktor.- Już po chwili oglądał jej plecy, kiedy bez słowa wyszła z pomieszczenia, zostawiając go samemu sobie.



-No nie wierzę.
Przed nimi rozciągała się ogromna biblioteka, która znajdowała się dokładnie pod dawnym miastem. Była zachowana wręcz idealnie i gdyby nie kurz, pajęczyny i wilgoć a co za tym idzie odór zapleśniałych książek, mogliby stwierdzić, że jeszcze wczoraj korzystali z niej ludzie.
-Już wiem dlaczego uważano wioskę wiru za najmądrzejszą z państw.- szepnęła Hinata podchodząc do pochodni wetkniętej w stalową podstawę w ścianie, aby ją wyjąć i ruszyć przed siebie odganiając przy jej pomocy mrok.
Uzumaki nigdy w życiu nie widział tylu ksiąg i zwoi w jednym miejscu. Stąpał ostrożnie po brudnej podłodze, pozostawiając po sobie odciski butów na piachu, który przykrywał posadzkę. Na ścianach i suficie wymalowane zostały ciepłymi kolorami przeróżne sceny z mitologii i historii. Zauważył ogromne malowidło przedstawiające starca w długim, jasnym płaszczu wyciągającego ręce w stronę otaczających go ogoniastych bestii. Czy wir wiedział o tym wszystkim?
Książki leżały głównie na starych, drewniany półkach, sięgających daleko w górę. Pozostałe walały się po podłodze. Hinata co jakiś czas podnosiła jakąś, aby się jej przyjrzeć, ale widocznie żadna jak na razie jej bardziej nie zainteresowała.
-Chyba tutaj powinniśmy szukać.- błękitnooki wskazał na trzy regały ustawione do siebie pod kątem. Nie wyróżniały się niczym od pozostałych. Hyuga uniosła lekko brwi.
-Skąd wiesz?
Chłopak wskazał palcem na tabliczkę nad ich głowami.
Literatura Shinobi
-Och.- odpowiedziała cicho, modląc się aby pochodnia nie zdołała oświetlić jej zarumienionej twarzy.
Dziewczyna pomknęła do półki oznaczonej etykietą "pieczęcie", dokładnie analizując wszystkie tytuły po kolei. Co jakiś czas dmuchała na stare, zatęchłe książki aby kurz wzbił się w górę co powodowało napady kichania.
-Jak to możliwe, że te wszystkie zwoje nadal tu są?- Naruto drapał się w tył głowy, nie spuszczając wzroku z kunoichi, która właśnie kartkowała jakąś grubszą księgę.
-O ile pamiętam uznano wioskę wiru za ogromny cmentarz. Nikt nie chce niepokoić dusz, które się tu błąkają.
-Co?!- Wrzasnął Naruto a jego głos odbił się równie głośnym echem. Hyuga gwałtownie odwróciła się w jego stronę z pytającym spojrzeniem.
-Co się stało Naruto-kun?
-To z tymi duchami to tylko taka metafora, prawda?- Zapytał pospiesznie, nie patrząc dziewczynie w oczy tylko w punkt daleko za nią. W odpowiedzi usłyszał cichy, stłumiony chichot.
-Zależy w co kto wierzy.- odparła przyglądając się jego zaniepokojonej twarzy.  -Chyba się nie boisz Naruto-kun?- Uśmiechnęła się do niego czule. Namikaze był wyraźnie zawstydzony.
-Emm, to nie tak, że się boję. Ja po prostu ich nie lubię.- odpowiedział trochę za szybko.
-Ja nie lubię zmywać naczyń, czy ty tak samo nie lubisz duchów?- Odłożyła książkę, którą do tej pory uważnie studiowała i zmierzyła się z jego błękitnymi tęczówkami, w tym momencie bardzo niespokojnymi. Zauważyła zamyślenie na jego twarzy, które było widać poprzez delikatne ściągnięcie brwi.
-No ja nienawidzę duchów.- Odparł uśmiechając się triumfalnie, tak jakby włożył cały swój wysiłek w znalezienie tej jakże wspaniałomyślnej odpowiedzi. Dziewczyna nie ustępowała.
-Nienawidzę długo przebywać poza Konohą, to taka sama nienawiść jaką ty darzysz duchy?- Naruto westchnął a jego wyraz twarzy złagodniał. Podszedł bliżej do dziewczyny i delikatnie złapał ją za ręce.
-Do czego zmierzasz?
-Zastanawiam się tylko czy powinniśmy bać się czegoś, co jest nierealne.
-Ostatnia wojna pokazała nam, że to nie jest takie nierealne.
-Coś mi mówi, że przed chwilą miałeś nieco inne wyobrażenie duchów.- Białooka uniosła do góry jedną brew, kiedy Uzumaki zaśmiał się lekko histerycznie.
-A czego ty się boisz?- zapytał, spoglądając w jej jasne oczy, które pod wpływem nikłego światła wydawały się być bardziej fioletowe niż zazwyczaj. Namikaze czuł, że dziewczyna powoli nabiera śmiałości, pewności siebie i strasznie mu się to podobało. Uwielbiał w niej tą wrodzoną delikatność ale nie chciał aby ta cecha, w jej przypadku, wiązała się z brakiem wiary we własne siły.
-Boję się utraty bliskich.- wyszeptała, spuszczając wzrok i z nieszczerym zapałem zaczęła oglądać swoje palce u stóp.
-Wydaje mi się, że to czego się boimy w dużej mierze zależy od sytuacji.- Powiedział unosząc jej podbródek. W jej oczach malowało się zdziwienie i ciekawość. - Na przykład teraz najbardziej na świecie boje się, że nie będziesz chciała mnie pocałować.- wyszeptał muskając jej usta, które na wskutek wypowiedzianych przed chwilą słów zaczęły drżeć.
Uzumaki nie wiedział jaka siła dała mu w tym momencie taką odwagę. Przeniósł dłonie na jej ramiona i zatopił swoje usta w jej, smakując jej całym sobą. Na początku dziewczyna stała, nie wykonując żadnych ruchów, co chyba było spowodowane szokiem ale kiedy ją również zalała fala pewności siebie, objęła blondyna za szyję i z równą pasją zaczęła oddawać pocałunek.
Naruto miał smak, jakby to określić, słodko-ostry. Z jedne strony czuła przyjemne mrowienie, które kojarzyło się jej z krystalicznymi drobinkami cukru a z drugiej strony był męski i pewny siebie, co nieprzyzwoicie ją pociągało. Chwyciła nieśmiało jego kurtkę, przyciągając go jeszcze bliżej na co on zaregował wesołym pomrukiem. Hinata czuła jak serce obija się wewnątrz jej klatki piersiowej, co było niemal bolesne. Bolesne i jednocześnie przyjemne. Pocałunek nie był nachalny czy brutalny. Było w nim coś słodkiego i subtelnego, wyglądał dokładnie tak jak powinien wyglądać pierwszy, wymarzony pocałunek. Lekko zamroczeni oderwali się od siebie po chwili, nie spuszczając z siebie wzroku. Hinata jakby dopiero co oprzytomniała i poczuła przypływ gorąca, który również zabarwił jej policzki na szkarłatny odcień. Uzumaki patrzył na spuhnięte usta dziewczyny, które wyraźnie nosiły ślady jego pocałunku. Poczuł dumę i radość a kiedy spojrzał na niepewne oczy granatowowłosej i jej dziewczęce wypieki, przyjemne dreszcze przeszły przez jego ciało.
Stali tak dłuższą chwilę, żadne nie wiedziało co powinno powiedzieć. Uzumaki oparł się o regał obok, przenosząc na niego jednocześnie cały ciężar ciała, co było definitywnie złym pomysłem. Spróchniałe drewno z którego wykonane były półki nie wytrzymały ciężaru i runęły a wraz z nimi zwoje, które jeden po drugim zasypały zdezorientowaną Hyugę. Ostatni spadł prosto na jej głowę, zanim którekolwiek zdążyło zareagować.
Hinata cicho syknęła, chwytając się za obolałe miejsce i krzywiąc się pod wpływem bólu. Naruto skamieniał, miał ochotę mocno sobie przywalić za swoją nieuwagę i głupotę. Dlaczego w tych najważniejszych momentach jego roztargnienie akurat musiało dawać o sobie znać?
-Ja to wiem jak zepsuć romantyczny nastrój.- powiedział kiedy znalazł się obok dziewczyny. Nakazał jej sie nie ruszać po czym dokładnie przyjrzał się zaczerwienieniu na czole w miejscu gdzie skóra stykała się z włosami.
-Będzie siniak. przepraszam Hina-chan.- powiedział patrząc na nią przepraszająco, dalej trzymając w dłoniach jej twarz co wyraźnie utrudniało jej oddychanie. Granatowowłosa pokręciła lekko głową i uśmiechnęła się do chłopaka,co było znakiem żeby się nie przejmował, po czym schyliła się do krótkiego zwoju, który był powodem jej obecnego bólu głowy. Rozwinęła go i zaczęła przeglądać w ciszy coraz bardziej otwierając oczy.
-Naruto-kun, jesteś genialny!



Nara trzymał palec wskazyjący tuż nad ustami i z zaciekawieniem obserwował Gaarę, który sączył w ciszy najmocniejszy trunek jaki mógł mu zaoferować lokal. Od czasu kiedy tu przybyli nie odezwali się do siebie słowem przez co wytworzyło się między nimi niezdrowe napięcie. Obydwoje siedzieli na wysokich, barowych krzesłach tuż obok barmana, który spoglądał na nich nieufnie a w szczególności na shinobi z obcej wioski.
-Kiedy zamierzacie wrócić do Suny?- Zapytał Nara aby w końcu przełamać ciężką atmosferę.
-Od razu jak tylko porozmawiam z Naruto.- Odpowiedział czerwonowłosy, upijając łyk ciemnego alkoholu. -Kim dla ciebie jest Temari?- Nara zachłysnął się sake i mało brakowało a znowu znalazłoby się w szklance.
-Co masz na myśli?
-Nigdy nie widziałem cię w takim stanie w jakim się przed chwilą znajdowałeś.- Gaara w skupieniu obserwował towarzysza, starając się cokolwiek wyczytać z jego reakcji. Zazwyczaj obojętny i znudzony chłopak był teraz wyraźnie zdenerwowany.
-To moja przyjaciółka, poza tym dostałem misję ochraniania jej i nawaliłem.- ostatnie słowo wypowiedział z goryczą i odrazą. Odrazą do samego siebie.
-Nie da się jej poskromić. Ona robi co chce i kiedy chce. Taka właśnie jest. Ale ty chyba już o tym wiesz.-
Shikamaru zaśmiał się rozumiejąc grotęskę w tym co właśnie powiedział kazekage.
-Często w nocy nie śpię, prawie nigdy.- Gaara zamyślił się, tak jakby się zastanawiał czy może zwierzyć się strategowi. - Pewne wspomnienie wraca do mnie cały czas kiedy widzę Temari, przez co czasem nie jestem w stanie na nią patrzeć.- Nara widocznie się zainteresował.- Wyrzuty sumienia zjadają mnie od środka na to wspomnienie. Uświadamiam sobie, że to przeze mnie Tem tak cierpiała.- Jego głos był zimny i pozbawiony emocji. Jedynie oczy go zdradzały, w tym momencie pokazywały olbrzymi smutek. - Pewnej nocy kiedy kładłem się spać, ktoś wszedł do mojej sypialni. Ojciec złapał mnie za ręke i zaprowadził do pokoju Kankuro, skąd kazał nam pod żadnym pozorem się nie ruszać. Położyliśmy się na jednym łóżku, zupełnie niczego nieświadomi. Po chwili usłyszeliśmy okropne wrzaski i dźwięki wywracanych mebli. Temari płakała i krzyczała. Pamiętam do dziś jak przez moje ciało przeszedł odrażający dreszcz i mało co a bym zwymiotował. Kankuro nie wiedział co się dzieje i chyba płakał z bezsilności. Po chwili usłyszeliśmy poruszenie na korytarzu, podniesione i histeryczne głosy kobiet, chyba gospodyń. Po cichu wyjrzeliśmy z pokoju i na palcach udaliśmy się do sypialni naszej siostry. Niania Kyoto nachylona nad bezwładnym ciałem Temari, za pomocą medic jutsu starała się zatrzymać krwawienie. Krew była wszędzie. Nigdy nie zapomnę tego widoku.- Wyszeptał Gaara, ściskając gwałtownie pięści, przez co szklanka, którą dzierżył w dłoni rozbiła się na miliony drobnych kawałków a alkohol prysnął na jego ubranie. Dopiero drobne, ale liczne, ranki które pozostawiły po sobie ostre odłamki szkła, sprowadziły go na ziemię i nieco uspokoiły. Shikamaru obserwował gwiazdy na niebie, dzisiaj tak liczne. W głowie odbijały mu się słowa jasnookiego przez co czuł jeszcze większe przygnębienie.
W świecie shinobi jest wiele bólu i nieszczęścia ale nie mógł zrozumieć jednego. Dlaczego ci co najmniej na to zasługują, mają rozpacz zapisaną na każdym dniu w cholernie długim kalendarzu? Temari nie zawsze była oschła i wyniosła, niemiła i sarkastyczna. Życie wielokrotnie dało jej powody aby nie ufać ludziom. Poczuł pustkę w sercu i niewyobrażalną chęć aby pójść teraz do blondynki, nie ważne czy jest przytomna czy nie i w jakiś magiczny sposób wziąć na siebie wszystkie złe wspomnienia, który ciążyły na jej barkach.
-Nie odpowiedziałeś do końca na moje pytanie.- Zauważył kazekage, po którym już nie było w ogóle widać żadnych oznak złości czy smutku, które jeszcze minutę temu wręcz z niego emanowały. Do ich stolika podeszła kelnerka i w ciszy zaczęła zbierać potrzaskane szkło z podłogi co jakiś czas zerkając na Narę z rumieńcem. Dziewczyna była niska a jej włosy miały kolor czekolady. Shikamaru nie rozpoznał w niej swojej dawnej przyjaciółki z najmłodszych lat w której dawno temu podkochiwał się Chouji. Brunetka uważnie słuchała ich rozmowy. Już od dawna chciała odwiedzić dawnego przyjaciela ale za każdym razem kiedy się do niego wybierała był zajęty. Dzisiaj jest podobnie. Kiedy w plastikowym koszyku znalazły się już wszystkie fragmenty szklanki, odwróciła się i bez słowa udała się na zaplecze. Jutro z nim porozmawia.
-Nie potrafię dokończyć odpowiedzi.
-Oj daj spokój!- Jasnooki podniósł delikatnie głos. Alkohol widocznie rozplątał mu język.
-Trochę niezręcznie jest rozmawiać o tym z jej bratem.- Gaara prychnął i ruchem dłoni nakazał aby brunet kontynuował.  -Nigdy czegoś takiego nie czułem. Kiedy jest blisko mnie mam wrażenie, że nic więcej od życia nie potrzebuję. Przyszło mi to na myśl w momencie, kiedy byłem pewny, że atak Sasuke ją zabił.- Ostatnie zdanie ledwo przeszło mu przez gardło, co nie uszło uwadze kazekage.
-Nie schrzań tego.- wyszeptał czerwonowłosy po czym złapał kufel z Sake Nary i jednym chaustem go opróżnił.



Gwiazdy kojarzyły mu się dzisiejszej nocy z ciekawskimi spojrzeniami ludzi, którzy chcą przejrzeć go na wylot, naruszyć jego prywatność i przyczepić ją do kamiennych wizerunków hokage, aby każdy mógł ją oglądać. Około pięć minut temu zauważył jak pod jego stopami ułożył się piaskowy napis:
ok
Ogromny kamień spadł z jego obolałego serca. Westchnął głośno i jednym ruchem stopy zniszczył wiadomość od swojego młodszego brata. Usłyszał kroki po drugiej stronie chodnika i nieco się rozchmurzył.
-Cześć złośnico! -Ino odwróciła się w jego stronę z mordem w oczach. Widać było wciąż mokre ścieżki wzdłuż jej policzków.
-Jesteś na samej górze listy osób z którymi nie mam ochoty rozmawiać.- Wycedziła zirytowana za sprawą jego zadziornego uśmieszku.  -Z czego się tak cieszysz?- Podeszła do niego bliżej i podparła sie na biodrach patrząc na brata kazekage z góry.
-Wnioskuję, że zerwałaś z chłopakiem.- Powiedział i przez chwilę rozkoszował się jej zdziwionym spojrzeniem, które zaraz przerodziło się w dziką furię.
-Widzę, że sprawia ci przyjemność cudze nieszczęście! Pff, jasnowidz się znalazł.
-Dla mnie lepiej.- odpowiedział siłując się z nią na spojrzenia.
-słucham? wiesz chociaż dlaczego zerwałam z Sai'em?- Jej głos był przesiąknięty jadem. Mina Kankuro nieco stężała.  -Bo mam na oku kogoś innego i bynajmniej nie chodzi o ciebie- wskazała na niego palcem i po chwili obserwowała jak śmieje się, praktycznie tarzajac się po ławce na której siedział.
-Jedna furiatka w domu w zupełności mi wystarcza, nie potrzebuję kolejnej złośnicy.- Odparł i pokazał jej język, co jeszcze bardziej ją zirytowało.
Ino poczuła coś dziwnego, ukłucie zazdrości. Myślała, że tylko ją chłopak z wioski piasku nazywa złośnicą. W odpowiedzi fuknęła, odwróciła się na pięcie i nie patrząc za siebie, pobiegła w kierunku domu Sakury.

-O wszystkim słyszałam, musisz być wściekła.- Różowowłosa z zatroskaniem patrzyła na spiętą twarz koleżanki, która właśnie pojawiła się w progu jej domu. W słowniku Ino nie było czegoś takiego jak smutek. Była tylko wściekłość, tylko tak Yamanaka reagowała na wszystkie niedogodności losu. Nawet jeśli to ona zakończyła związek z Sai'em.
-Oj przestań, ten kretyn niedługo wraca do swojej wioski i nie będę musiała go już oglądać.- Wycedziała blondynka. W zielonych oczach Haruno pojawiło się zdziwienie.
-Ino, mi chodziło o Sai'a.- Jasnowłosa zrobiła skołowaną minę i zaczęła śmiać się histerycznie. -Co do tego ma...
-Pieprzony Kankuro!- Przerwała jej i zacisnęła mocno pięści i powieki, modląc się aby to wszystko okazało się tylko złym snem.



-Czyli nasza misja zakończona sukcesem?- Naruto miał szeroki, pogodny uśmiech na twarzy, który emanował ciepłem i szczerą, bezinteresowną dobrocią. Tak zawsze Hinata interpretowała uczucia, których zawsze było pełno na twarzy blondyna. Zarumieniła się na wspomnienie pocałunku, którym ją niedawno obdarzył, złączyła ze sobą dwa palce wskazujące.
-H-hai N-naruto-kun- wyszeptała.
-Ale się stęskniłem za ramen!- zawołał, pogłębiając uśmiech o ile było to jeszcze możliwe i powoli zaczął iść w kierunku dziury w suficie, którą sami zrobili. Hyuga ruszyła za swoim towarzyszem, jednak wystarczyła chwila nieuwagi a dziewczyna zderzyła się z podłogą.
-W porządku, Hinata?- Uzumaki był zaraz obok niej, aby pomóc wstać. Miał na twarzy wymalowane zatroskanie na co dziewczyna zalała się jeszcze większym rumieńcem.
-Niezdara ze mnie. Tak, wszystko w porządku.- posłała mu lekki uśmiech po czym spojrzała w dół na powód swojego upadku. Na podłodze leżał zwój w drogocennej, ręcznie malowanej oprawie. Schyliła się i uniosła przedmiot  do góry i z ciekawości rozwinęła. Przeczytała tytuł, ale kiedy zauważyła zniecierpliwioną twarz błękitnookiego schowała go do plecaka i poszła przed siebie pozostawiając bibliotekę i całą wiedzę wioski wiru daleko za sobą.
Nie mogła się doczekać powrotu do domu. Pragnęła załatwić swoje sprawy rodzinne, tęskniła za przyjaciółmi i widokiem miasta. Jednak w tej chwili najbardziej intrygował ją jej nowy nabytek o dumnym tytule: "Diamentowa Dama"



Uchiha siedział na drewnianym krześle naprzeciw Tsunade i Gaary. Po jego prawej stronie na parapecie, siedział Shikamaru, który nawet na chwilę nie spuszczał z niego wzroku. Atmosfera była ciężka, Tsunade była podirytowana a Gaara miał jak zwykle nieodgadniony wyraz twarzy.
-No wiec, słuchamy. Opowiedz co się wydarzyło.- Zaczęła hokage, uderzając przy tym nerwowo swoimi czerwonymi paznokciami o drewniane biurko. Sasuke skrzywił się na ten irytujący dźwięk ale postanowił go zignorować. Nie chce wylądować w jeszcze większym bagnie.
-Spotkaliśmy się przypadkiem na polu treningowym. Wymieniliśmy trochę złośliwości.- Czerwonowłosy prychnął.- Niektóre z nich wzięła za bardzo do siebie i stwierdziła, że powinna mnie aresztować i przywlec pod nogi szanowanemu kazekage.- Powiedział, komicznie salutując w stronę jasnookiego, który teraz wyglądał na zamyślonego.
-Ta technika, którą...
-Nie mam pojęcia hokage-sama co to było, ale wiedz, że gdybym nie zareagował, używając chidori, zmiotłoby mnie.- Blondynka westchnęła przeglądając wyniki badań czarnookiego.
-Jesteś wolny. Jutro będziesz mógł wrócić do domu- Uchiha wstał i lekko się kłaniając w stronę kobiety, opuścił jej gabinet.  -Chyba musimy uznać to jako zwykłą bójkę, nikt poważnie nie ucierpiał. Wina leży po środku.
-Ale Tsunade-sama..
-Nie Shikamaru!- Brązowooka uderzyła pięścią o blat na wzmocnienie swoich słów.  -Nie tylko Sasuke użył niebezpiecznej techniki. Temari użyła wyzwolenia krwi, co jest dużo niebezpieczniejszym jutsu niż chidori. Gdyby dziewczyna była w pełni sprawna mogłaby wyrządzić ogromne szkody.
-Uwolnienie krwi?- Shikamaru pierwszy raz słyszał o czymś takim.   -Czy to jakiś rodzaj kekkei genkai?
-Nie. Każdy jest w stanie się tego nauczyć, ale nie każdy przeżywa edukację.- Powiedziała, obserwując Gaare i zupełnie ignorując Narę, który był wyraźnie zdezorientowany.
-Te rodzaje technik wymagają krwi użytkownika. Jest ona w pewnym sensie katalizatorem.- Do rozmowy dołączył się czerwonowłosy.
-Pozwalasz jej tego używać?-Zapytała jasnowłosa.
-Im więcej krwi, tym technika jest silniejsza, prawda?
-Niestety.- Gaara cicho westchnął patrząc prosto w oczy strategowi, który był wyraźnie przejęty.  -Co do twojego pytania Tsunade-hime, Temari nie da się do niczego zmusić ani niczego zabronić. Poza tym chyba użyła tego pierwszy raz.- Po pomieszczeniu rozległo się pukanie do drzwi.
-Wejść!
Do gabinetu weszła niska kobieta średniego wzrostu w białym, lekarskim kitlu. Miała na sobie staromodne, okrągłe okulary ze złotymi oprawkami a włosy miała związane w koka na czubku głowy. Skinieniem przywitała wszystkich zebranych i podeszła do hokage aby coś powiedzieć jej na ucho. Blondynka co jakiś czas kiwała głową i uważnie słuchała wywodu lekarki.
-Przytoczcie zero.- Brązowooka poinformowała kobietę, która zaraz opuściła pokój.
-Ten styl jest ryzykowny ponieważ podczas walki można się wykrwawić. Poza tym każde spuszczanie krwi z organizmu jest niebezpieczne. Może dojść do zakażenia, anemii albo do wielu innych paskudnych powikłań. Poza tym to boli.
-Temari ma większą tolerancję na ból niż normalny człowiek.- Gaara miał zachrypnięty głos, czuć było, że jest spięty.
-Jak do tego doszło?- dociekała saninka.
-Tak było od zawsze. Ojciec nam opowiadał, że kiedyś miała drobny wypadek na polu treningowym i miała wiele rozcięć na nodze. Zakłądali jej szwy bez znieczulenia a ona ani słowa nie powiedziała, mimo, że była bardzo mała. Dlatego jest tak cennym shinobi. Najdłużej wystoi na nogach.- Gaara zaśmiał się bez krzty wesołości, natomiast Shikamaru drgnął.
-Powinniśmy już iść.- Nara niecierpliwił się. Chciał jak najszybciej sprawdzić stan swojej przyjaciółki.
-Idź już, ja później dołącze.

Dochodziła jedenasta trzydzieści, niedługo blondwłosa kunoichi z Suny powinna wybudzić się z śpiączki i znowu będzie mógł podziwiać jej uśmiech i ogniste iskry w jej oczach. Shikamaru westchnął, schował ręce do kieszeni i powolnym tempem udał się do pokoju w którym leżała jego przyjaciółka. Podszedł do okien i odsunął zasłony aby pomieszczenie zalała chociaż odrobina światła, którego dzisiejszego dnia było na prawdę mało ze względu na ciemne, burzowe chmury- częste zjawisko w trakcie lata. Podszedł do łóżka zielonookiej i stwierdził, że wygląda o niebo lepiej niż wczoraj. Miała znowu lekko zarumienione policzki, cienie pod oczami zniknęły, oddychała miarowo i spokojnie co jakiś czas bełkocząc coś niezrozumiale. Miała potargane włosy, co nadawało jej drapieżnego wyglądu co w tym momencie gryzło się z jej anielskim wizerunkiem, którego nabrała ze względu na sen. Narze przypomniało się jak dziewczyna szeptała jego imię. W jej ustach brzmiało to tak inaczej, jakoś nietypowo i dzięki temu tak cudownie. Dlaczego nawoływała akurat jego?
No Sabaku będzie mogła wrócić w pełni do treningów już niebawem. Stan dziewczyny tylko na początku wyglądał na krytyczny. W rzeczywistości miała płytką ranę nad lewą piersią na którą wystarczyło tylko kilka szwów. Jej kolano też w miarę się trzymało ale przydałoby się przedłużenie rehabilitacji. Reszta to tylko osłabienie, siniaki i zadrapania. Shikamaru spuścił wzrok na podłogę, przygryzając wargę ze złości. Dlaczego reagował w tak dziwny sposób na myśl, że te upierdliwe babsko niedługo wróci do wioski piasku? Gaara niby poprosił Konohę o pomoc co do tej całej popieprzonej afery z pierścieniem mędrca sześciu ścieżek ale czy Tsunade wybierze stratega do tej misji?
-Wygląda lepiej.- powiedział czerwonowłosy, kiedy stanął obok shinobi liścia.
Dziewczyna zaczęła cicho kaszleć i wiercić w łóżku. Po chwili otworzyła swoje ociężałe powieki i sennsie rozejrzała się po sali. Spróbowała podnieść się do pozycji siedzącej, pisnęła z bólu i nieco się skuliła. Zauważyła, że prawie cały tułów ma zabandażowany. Zaklęła pod nosem. Spojrzała na dwójkę swoich gości i uśmiechnęła się kpiąco.
-Wygrałam?
-Jesteś cholernie nieodpowiedzialna.- Warknął Gaara na co ta tylko wywróciła oczami. -Czemu tak się cieszysz?
Rzeczywiście z twarzy kunoichi nie schodził szeroki uśmiech, którym obdarzała na przemian swojego młodszego brata i Shikamaru.
-Dobrze było w końcu komuś skopać tyłek.- Powiedziała śmiejąc się pod nosem i wywołując ponowny napad wściekłości u Gaary.
-I ona jest jouninem.- powiedział mrużąc oczy. Nie zdawał sobie sprawy, że dziewczyna po prostu cieszy się, że ktoś się o nią martwił, chociaż nigdy by tego nie przyznała.

piątek, 14 lutego 2014

Walentynkowy One-shot

Mam nadzieję, że każdy z was miło spędza albo dopiero spędzi dzisiejszy dzień. Życzę wszystkim dużo miłości nie tylko dzisiaj ale zawsze :) Pod wpływem chwilowego natchnienia powstała jednopartówka ShikaTema. Jest ona całkowicie nie związana z opowiadaniem. Oczywiście w weekend pojawi się nowy rozdział :) Zapraszam do czytania a potem do komentowania :*




Słońce grzało słabiej niż zwykle. Ludzie wychodzili na ulicę tylko jeśli było to konieczne, unikając szarej, przygnębiającej pogody, która wpędzała w ponury nastról nawet największego lekkoducha. Było tuż po wojnie, mieszkańcy byli wciąż pogrążeni w smutku i żałobie po utraconych bliskich.
Młody mężczyzna ubrany w strój bojowy, charakterystyczny dla ninja z Konoha-gakure, stał oparty o drewnianą barierkę ganku swojego domu i z papierosem w ustach oglądał brzydkie oblicze wioski. Co jakiś czas wypuszczał z ust chmurkę dymu, która pięła się od razu do góry i znikała z pola widzenia, pozostawiając po sobie duszący zapach. W dniu takim jak ten, nie miał ochoty kompletnie na nic. Zazwyczaj nawet kiedy pogoda dopisuje, on obserwuję powolne ruchy obłoków bądź gra sam ze sobą w shogi, ale dzisiaj mógł zmusić się wyłącznie do obserwacji. Na ulicach nie zauważył nikogo znajomego, głównie starsi ludzie z przyborami do sprzątania udawali się w kierunku cmentarza aby uczcić w jakiś sposób ten wyjątkowy dzień.
Shikamaru prychnął, wypluł z ust pozostałości po papierosie i wdeptał je w ziemie. Zaraz jak wróci będzie musiał posprzątać bo jak jego matka to zobaczy to wpadnie w furię. Upierdliwa kobieta.
Trzymając ręce w kieszeniach ruszył w kierunku miejsca spoczynku dawnych mieszkańców i obrońców wioski liścia. Mimo wczesnej pory większość sklepów i barów była zamknięta chociaż dzisiejszy dzień powinien wręcz emanować życiem i radością. Tsunade-sama na jakiś czas dała wszystkim shinobi wolne aby poukładali myśli i doszli do siebie.
Skręcił w piaskową ścieżkę wyłożoną po bokach białymi kamieniami. Buty skrzypiały na wskutek zetknięcia się z wilgotną glebą. Biała, prosta brama jak zwykle była idealnie czysta i zadbana. Zatrzymał się na chwilę i dotknął dłonią jednego z nieskazitelnych filarów po czym obserwował ciemne smugi- pozostałości po jego dotyku. Uśmiechnął się pod nosem. Nie wszystko musi być idealne.
Wąskie dróżki były wyłożone białymi kamyczkami na których Nara pozostawiał ciemne ślady ze swoich butów, ale nie obchodziło go to. Deszcz niedługo oczyści to miejsce i będzie tak, jakby nigdy go tu nie było.
Przeszedł przez rząd równo ustawionych tabliczek na których wyryte były przeróżne imiona. Niektórych znał osobiście, innych z opowiadań a jeszcze innych nigdy nie spotkał albo przynajmniej tego nie pamiętał. Zatrzymał się obok grobu, takiego samego jak pozostałe, gdzie widniało nazwisko jego dawnego Sensei. Kurenai zawsze przynosiła świeże kwiaty ale widocznie dzisiaj, ze względu na pogodę, sobie darowała. W szklanym wazonie stały kilku dniowe słoneczkniki, które przez brak słońca skurczyły się i zmarniały. W jednej chwili Nara chciał je stąd zabrać ale pomyślał, że nie chce aby ktoś dowiedział się, że tu dzisiaj przyszedł.
Sięgnął do kieszeni zielonej kamizelki i wyjął z niej paczkę papierosów aby po chwili zaciągnąć się uspokajającym dymem. Wyminął grób Asumy i ruszył w kierunku ogromnego, majestatycznego pomnika symbolizującego wolę ognia. Z nieba zaczęły powoli spadać pierwsze krople, które wylądowały na twarzy mężczyzny, przyjemnie go orzeźwiając. Usłyszał szelest obijanych o siebie kamieni a kiedy się odwrócił ujrzał przy jednym z pomników wysoką postać w czarnym płaszczu. Jej twarz i włosy były zasłonięte przez obszerny kaptur ale sylwetka ów postaci mówiła, że jest to kobieta. Shikamaru przyjrzał się jej plecom i po chwili ruszył w jej kierunku. Kiedy zrównał się z nią zauważył, że wpatruje się w nagrobek Rin Nohary, kunoichi z drużyny czwartego hokage.
-To wszystko było dla niej.- Powiedziała kobieta obserwując nazwisko wyryte w marmurowym głazie. Nara rozpoznał ten ostry i stanowczy głos od razu chociaż w tym momecie był dziwnie łagodny i spokojny. Temari odwróciła się do mężczyzny i posłała mu smutny uśmiech, którego on nie odwzajemnił, tylko dalej wpatrywał się w jej twarz. Kosmyki blondwłosów lekko wystawały spod kaptura i opadały na jej zielone oczy w tym momencie przygaszone, bez tej iskry i wyzwania, których zawsze było aż zanadto. Shikamaru poczuł coś dziwnego, coś jakby tęsknote i nostalgię, co było dziwne ponieważ nie tęsknił za swoim domem, bo po co skoro się w nim znajdował?   -To niesamowite do czego jest w stanie się posunąć człowiek w imię miłości.- dodała odwracając spojrzenie od shinobi liścia.
-Co tu robisz?- zapytał udając neutralny i znudzony ton głosu. Dlaczego musiał go udawać?  -Myślałem, że w taki dzień jak dzisiaj...- Blondynka gwałtownie się do niego odwróciła mierząc się z nim wzrokiem. Wyjęła z jego ust papierosa po czym zaciągnęła się nim pożądnie a dym posłała wprost na twarz bruneta.
-W dzień taki jak dzisiaj każda kobieta chciałaby zobaczyć prawdziwą miłość. Więc jestem. Jestem tu i patrzę na najwspanialszy przykład miłości.- Oznajmiła kiedy wyrzuciła fajkę na ziemię i ręką wskazała na uśmiechniętą twarz młodej dziewczyny, która zmarła dawno temu przesądzając los wielu ludzi. Shikamaru zrobił zdziwioną minę ale kryło się w niej też zainteresowanie. Czuł jak woda płynie po jego twarzy niczym łzy, ale zignorował to.    -Widzę, że Konoha obchodzi święto zakochanych tak samo jak Suna.- Powiedziała beznamiętnie, ale w jej oczach pojawił się cień goryczy.
-Co masz na myśli?
-U nas też pustki na ulicach. Ci co są samotni odczuwają to jeszcze bardziej niż zwykle. A myślałam, że nie da się być bardziej samotnym.- Nara wysunął dłoń w kierunku twarzy dziewczyny i starł krople deszczy, a może łzę? z twarzy przyjaciółki.
-Nie chcę abyś była samotna.- wyszeptał, w dalszym ciągu ogrzewając swoją zmarzniętą dłoń o gorący i zarumieniony policzek zielonookiej. Kunoichi delikatnie się uśmiechnęła i złapała drugą rękę chłopaka w swoje dłonie.
-dlaczego?- zapytała wysuwając twarz zza płaszcza przez co zimne krople zaczęły spływać po jej twarzy.
Shikamaru zawahał się. Spojrzał na zdjęcie Nohary a po chwili przeniósł wzrok na zielone oczy w których błyszczała teraz nadzieja. Miała lekko rozwarte usta a mokre włosy przyklejały się do jej twarzy.
Z oka dziewczyny wysunęła się łza, którą Shikamaru starł delikatnym ale stanowczym pocałunkiem. Kobieta zadrżała po wpływem ciepłego dotyku a z jej ust wydobyło się ciche westchnienie wprost do ucha Nary.
-W sumie nie wiem dlaczego. Może po prostu nie potrafię znieść widoku twoich smutnych oczu? Może kiedy ty czujesz się samotna ja odczuwam to równie mocno albo nawet mocniej? Mimo, że teraz spotkaliśmy się przypadkowo czuję, że od dawna na to czekałem.- Temari wstrzymała oddech patrząc na bruneta z niedowierzeniem i zainteresowaniem.
-Ale dlaczego?- zapytała z wyraźnym przejęciem. Jej usta drżały tak samo jak dłonie, co nie było spowodowane deszczem ani temperaturą.
Nara uśmiechnął się lekko a w jego oczach pojawił się błysk. Podrapał się w tył głowy i na krótką chwilę znudzenie powróciło do jego twarzy.
-Bo cię kocham.- powiedział wzruszając ramionami tak jakby mówił coś najbardziej oczywistego. Temari otworzyła szeroko oczy, ciężko oddychała. A on się uśmiechał. Uśmiechał. A jego uśmiech sprawił, że szarość i rozpacz dookoła nich zniknęła nie pozostawiając nic po sobie.
-Myślałam, że nigdy mi tego nie powiesz.- wyszeptała w przejęciu, dalej ściskając jego dłoń w którą teraz wplotła swoje palce.
-Poza tym nie mam z kim grać w shogi.- dodał po czym z czułością obserwował jej dźwięczny śmiech.

piątek, 7 lutego 2014

/XIV- Zapach nocy/

Witam i zapraszam na kolejny rozdział :) Dziękuję oczywiście za wszystkie miłe komentarze, są bardzo motywujące!
Pozdrawiam!

-S-shik-kam-m-mar-ruu..- Cichy szept przepełniony bólem i pragnieniem, wyrwał go z amoku. Nie wiedział skąd blondynka wiedziała o jego obecności. Wołała go, potrzebowała pomocy, żyła...
Ruszył pędem przed siebie, poczuł jak powietrze wyrywa łzy z jego oczu, musiał teraz racjonalnie myśleć, musiał dać z siebie wszystko, musiał ją ocalić. Sasuke leżał nieprzytomny nieopodal Temari ale w tym momencie zupełnie nie miało to dla Nary znaczenia. Padł na kolana obok dziewczyny, która nieobecnym spojrzeniem gorączkowo czegoś bądź kogoś szukała. Cały czas powtarzała bezgłośnie jedno słowo, które Shikamaru bez problemu potrafił zrozumieć, czytając z ruchu jej warg w tym momencie chorobliwie sinych.
-Jestesm tu, jestem przy tobie mała.- Szeptał z czułością, odgarniając z jej twarzy niesforne kosmyki. Ona jednak dalej wydawała się go nie widzieć, mimo, że pozornie jej spojrzenie skierowane było na niego to w jakiś dziwny, niewytłumaczalny sposób go omijało. Jej podkoszulka zaczęła nasiąkać krwią a dziewczyna musiała wkładać coraz więcej wysiłku w to, aby utrzymać otwarte oczy.
-Pomocy!- wrzasnął ciemnooki i delikatnym acz stanowczym ruchem położył dziewczynę na płasko na ziemi. Minęły może dwie sekundy a tuż obok chłopaka klęczała blondwłosa kobieta, jej wzrok był niezwykle skupiony. Przez ułamek sekundy wykonywała jakieś medic jutsu na ciele kunoichi z piasku.
-Bierz ją i do szpitala, migiem!- Krzyknęła Tsunade kiedy z ust No Sabaku zaczęła ślamazarnie wypływać szkarłatna ciecz aby jeszcze bardziej pobrudzić jej bluzkę.
Nara złapał przyjaciółkę jak mógł najdelikatniej, opierając ją na swojej klatce piersiowej, po czym pobiegł w stronę wioski. Poczuł, że dziewczyna majaczy coś niezrozumiale i stara się mocno zacisnąć dłoń na materiale jego koszulki. Jej dotyk go palił, doprowadzał do drżenia i przez to przerażał. Czuł niewyobrażalny strach, co będzie jeśli dziewczyna już nigdy go nie dotknie? Już nigdy nie wypowie jego imienia jak robiła to cały czas przed chwilą, jakby miał by to być ostatni raz? Łza spłynęła mu po policzku. Na samą myśl o tym, czuł ścisk w żołądku, gulę w gardle i słyszał też słabe bicie jej serca tuż obok jego, które wręcz odwrotnie w stosunku do jej, prawie wyskakiwało mu z piersi.
-Jesteś bezpieczna, już dobrze, wszystko będzie dobrze.- Mówił cicho sam nie będąc pewnym czy mówi to jej czy sobie.
Rozsunęły się przed nim szklane drzwi kliniki a on pozostawiając je za sobą pobiegł dalej korytarzem. Kątem oka zauważył, że ciągnie się za nimi mała ścieżka zbudowana z kropel krwi. Zauważyli go lekarze, któzy zaraz przejęli dziewczynę i nakazując chłopakowi czekać pod salą, weszli do środka. Nara osunął się po ścianie aby za chwilę poczuć nieprzyjemny chłód marmurowej podłogi. Schował twarz w dłonie, przed oczami miał roześmianą Temari, taką piękną i niewinną. Jeśli cokolwiek jej się stanie, przysięga, że zabije Uchihe własnymi rękami!
Nie zauważył nawet kiedy Tsunade weszła na salę zabiegową w sterylnym ubraniu, gotowa działać.

Sakura w tym czasie odkryła, że płuca i żołądek Sasuke zapełnione są jakąś substancją nieznanego pochodzenia. Chłopak nie mógł oddychać, więc wyciągnęła z sporej apteczki plastikową, cieniutką rurkę, która miała ostry, metalowy koniec i z dokładnością wbiła ją pomiędzy rzebra chłopaka, wcześniej je oczywiście zabezpieczając techniką medyczną aby opuźnić krwawienie. Na ziemię ze słomki zaczęła spływać szkarłatna substancja. Później to samo zrobiła z żołądkiem, tyle, że było to o wiele trudniejsze. Wymacała ręką miejsce centralnie na środku klatki piersiowej mężczyzny, gdzie znajdowało się ujście żołądka i powtórzyła wcześniejszą czynność. Była zdziwiona, że Temari była w stanie go tak załatwić. Niby nie miał innych obrażeń oprócz paru siniaków i zadrapań, ale ta krew w jego organizmie....
Sasuke nawet kiedy był nieprzytomny miał spokojny i pewny siebie wyraz twarzy. Dziewczyna nie miała pojęcia jak to robi, nie miała pojęcia jakim cudem on tak na nią działa. Poklepała go delikatnie po policzku.
-Sasuke-kun, obudź się.- Powiedziała spokojnie na co on powoli otworzył oczy. Rozejrzał się ślamazarnie po okolicy z miną jakby był zdziwiony, że nie obudził się we własnym łóżku tylko na brudnej ziemi a nad nim stała jego dawna towarzyszka z drużyny. Po chwili wywrócił oczami co miało oznaczać, że przypomnial sobie ostatnie wydarzenia. Następnie skierował spojrzenie na medyczkę i uśmiechnął się do niej łobuzersko.
-Musisz iść na badania i obserwację- powiedziała po czym wzrokiem sprawdzała jak wyraz twarzy zmienia mu się ukazując niezadowolenie. Podała mu dłoń i już po chwili czując jego częściowy ciężar na ramieniu, powoli ruszyła do szpitala.




Naruto podążał za grupą w skupieniu, skoro złapali Hinatę musieli mieć jakiegoś asa w rękawie. W powietrzu unosiła się słodka woń strachu, którą Naruto traktował niczym najdroższy perfum. Nikt się nie odzywał, nawet dowódcta, który jeszcze chwilę wcześniej miał bardzo wojowniczy nastrój. Żwawym tempem weszli do jaskini, która stała ukryta za wodospadem. Na chwilę zrobiło się tak ciemno, że żaden nic nie widział, tylko szum wody odbijał się w ich głowach.
-Tędy.- powiedział mulat cicho, po czym skręcił w jeden z korytarzy. Minęło może pięć minut, kiedy na nowo wszystko zalała światłość.   -No i jesteśmy.- Dodał wskazując Naruto osadę. Chłopak wytrzeszczył oczy, ściągnął brwi na widok opalonych, dziwnie wyglądających ludzi, którzy paradowali przed skórzanymi namiotami i zagrodami dla zwierząt przy okazji rzucając Uzumaki'emu zdziwione i przerażone spojrzenia.
-Zawołał księżniczkę- polecił kapitan do jednego ze swoich ludzi na co ten bez słowa zniknął w tłumie, aby wypełnić rozkaz. Dookoła grupy zbierało się coraz więcej ludzi. Starzy, młodzi, kobiety. Wszyscy chcieli zobaczyć obcokrajowca, modląc się w duchu aby nie zwiastowało to nieszczęścia dla ich plemienia. Wszystkie przedstawicielki płci pięknej były owinięte różnokolorowymi tkaninami, na nogach miały sandały, mężczyźni byli w prowizorycznych strojach bojowych, składających się ze skórzanych spodni i kamizelek oraz malutkich kabur na broń.
-Rokku, co to ma znaczyć? co to za człowiek?- Usłyszał nieco podirytowany głos średniej wysokości blondynki, która wpatrywała się dużymi, jasno-zielonymi oczami w długowłosego faceta na koniu, który na jej widok pośpiesznie z niego zsiadł. Kobieta miała burzę kręconych włosów, które związała w niedbałego koka na czubku głowy z którego odchodziły pojedyncze pasma jej wypalonych przez słońce włosów. Miała na sobie czarną koszulkę i cieliste spodenki i na pewno nie wyglądała jak księżniczka.
-Uzumaki Naruto, shinobi Konoha-gakure- wyrecytował dumnie przyciągając uwagę dziewczyny, którą wyraźnie nie zdziwiły słowa chłopaka.
-Za kogo ty mnie masz?- zapytała unosząc brwi do góry.
Naruto się zawahał. O co jej chodzi?
-No więc..- zaczął ale przerwał mu nieco piskliwy głos zielonookiej.
-Po co mówisz mi rzeczy, które są oczywiste?- Zapytała wskazując kciukiem na swoje czoło. Naruto na początku nie miał pojęcia o co jej chodzi ale po chwili oprzytomniał. Przecież miał na sobię ochraniacz ze znakiem liścia.   -Przyszedłeś po swoją przyjaciółkę?- Zapytała i nie czekając na odpowiedź ruszyła w głąb wioski. Blondyn od razu podążył za nią, czuł na sobie wzrok kilkudziesięciu ludzi, który bardzo go krępował.
-Kim wy jesteście?
-Fushigi Gaijin, słyszałeś o nas?
-Nie.- odparł Naruto patrząc dziewczynie na plecy. -Koczownicy?
-Powiedzmy- odparła krótko po czym zanurzyła się w ogromnym namiocie.  -masz gościa.
-Naruto-kun?- blondyn zauważył przed sobą dziewczynę, ubraną jedynie w biały podkoszulek i czarne  spodenki wykonane z śliskiego materiału, włosy miała lekko wilgotne, jej cera była blada, w wielu miejscach miała krawe pręgi, między innymi na twarzy. Ciemne sińce pod oczami wyglądały jak namalowane czarnym flamastrem a przekrwione oczy mówiły, że musiała dużo płakać ostatnio. Uzumaki spojrzał wściekle na księżniczkę po czym zaczął zbliżać się w jej stronę na co ta drgnęła.
-Nie rób tego Naruto-kun, ona mi pomagała.- powiedziała dziewczyna. Błękitnooki spojrzał na jej wymęczoną twarz na której widać było teraz ulgę, która pojawiła się wraz z jego pojawieniem się. Zapomniał na chwilę o tamtej dziewczynie, złapał łapczywie Hyuge w objęcia.
-Nawet nie masz pojęcia jak się bałem.- wyszeptał w jej włosy chłonąc ich przyjemny, świeży zapach. Poczuł, że wraz z jego dotykiem dziewczyna zastygła w bezruchu, ale po jego słowach zaraz rozpłynęła się w jego ramionach przylepiając policzek do jego klatki piersiowej.
-Uciekajmy stąd.- powiedział z uśmiechem, który zaraz zniknął widząc jej twarz na którą wkradła się histeria.
Hyuga wytłumaczyła swojemu towarzyszowi wszystko od początku, od łosia aż do kąpieli.
-Kiedy odbędzie się ten proces?- Zapytał kierując się do Akary, która w milczeniu wpatrywała się w Hinatę.
-Dzisiaj, niedługo, zaraz.- powiedziała przybliżając się do nich.  -Mój ojciec jest niezwykle surowym sędziom, obawiam się, że nawet gniew Konohy go nie przestraszy.
-Naruto, jest jeszcze coś...- wyszeptała Hyuga ze strachem i niepokojem wymalowanym na twarzy. Uzumaki słuchał o truciźnie, która krąży gdzieś w żyłach jego przyjaciółki a jego wzrok z chwili na chwilę coraz bardziej się zmieniał. Kiedy granatowowłosa skończyła swoją opowieść obrócił się do Akary, która na jego widok zadrżała ze strachu i z szeroko otwartymi oczami zaczęła się cofać.
-Jeśli zrobisz mi coś albo komukolwiek, nie dostaniecie odtrutki.- wyszeptała wywołując jeszcze większą złość u blondyna.
-Uspokój się Naruto-kun, ona chce nam pomóc!- pisnęła cieniutko białooka.
-Kim ty jesteś do cholery?- zapytał Naruto blondynki, która w dalszym ciągu utrzymywała bezpiczny dystans pomiędzy nimi.
-Jestem córką członkini rady wioski kamienia i jednocześnie córką wodza plemienia Fushigi Gaijin, spadkobierczynią. Kiedyś szkoliłam się na shinobi ale mój ojciec był temu przeciwny i teraz mieszkam z nim. Jestem też ćpunką.- wyrecytowała bez mrugnięcia okiem, jakby mówiła to każdemu podróżnemu.
-Panienko?- usłyszeli cichy kobiecy głos dobiegający z zewnątrz.  - Już czas.
-Ubierz to.- powiedziała zielonooka i podała Hyudze ciemne zawiniątko.



Palił już dziesiątego papierosa, czuł pieczenie w płucach, suchość w gardle i nieprzyjemny smak w ustach. Cały czas był w ruchu, nie mógł usiedzieć w miejscu. Korytarzem co chwila przechodzili lekarze, pacjenci, odwiedzający, którzy gapili się na niego z zaciekawieniem. Wszyscy znali Shikamaru Nare- najinteligentniejszego shinobi w całym kraju ognia, dlatego dziwiło ich co tak znakomity ninja robi w szpitalu w takim stanie czekając na kunoichi z Suny, obcej wioski. Wieść o bójce rozeszła się błyskawicznie, powstało już wiele plotek, niektóre śmieszne, inne żałosne i irytujące. Kilka razy zaglądali Gaara i Kankuro aby dowiedzieć się czy już coś wiadomo i strasznie irytował stratega ich spokój. Ich jedyna siostra leży właśnie na stole operacyjnym a oni nic sobie z tego nie robią?
-Kuso..- Jęknął brunet i złapał się dłońmi za głowę, którą zaraz schował pomiędzy nogi. Siedział na bardzo niewygodnych, plastikowych krzesełkach. Cały czas czuł strach a sumienie nie dawało mu spokoju. Obwiniał siebie o to co się stało. Miał nie odstępować jej na krok, miał ją pilnować, opiekować się nią. Poczuł jak łzy swobodnie spływają po jego zmęczonej twarzy kiedy uświadomił sobie, że wcześniej się pokłócił z dziewczyną. Co będzie jak nie zdąży jej przeprosić?
-Shikamaru..- poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu i aby jego ojciec nie zobaczył jego łez dalej trzymał głowę nisko.  -Czy to ta dziewczyna...
-Tak! to ta której miałem pilnować! Jak zwykle wszystko spieprzyłem!- Wrzasnął na cały korytarz, podnosząc się gwałtownie i mierząc się wzrokiem ze swoim ojcem, który obserwował go w skupieniu. Po chwili na  twarzy mężczyzny zagościł delikatny uśmiech.
-Wiedziałem, że coś do niej czujesz.- Powiedział siadając obok syna, nie spuszczając z niego swojego czujnego i wiecznie wszystko analizującego wzroku. Shikamaru nie odpowiadał, zdawał się w ogóle nie słyszeć tego stwierdzenia. Nie było teraz ważne co on czuł. W tym momencie liczyło się tylko życie i zdrowie
Temari, którego za cenę własnego miał pilnować.
Gaara usiadł naprzeciwko ojca i jego syna z pustką w oczach. Wiedział, że jego siostra jest bardzo nerwowa i chwilami bezmyślna ale chyba właśnie to było w niej najpiękniejsze. Taka była. I właśnie to zaprowadziło ją na skraj grobu. Kankuro gdzieś zniknął, nie chciał usłyszeć wyroku a czerwonowłosy wcale mu się nie dziwił. Każdy z nich przeżywał to na swój sposób ale jedno było pewne. Wszyscy cierpieli zarówno fizycznie jak i psychicznie.



Hinata miała skute ręce a na sobie czarny płaszcz sięgający do ziemi. Kaptur na jej głowie rzucał cień na jej  twarz, która przez truciznę, krążącą w jej żyłach wyglądała z każdą minutą coraz gorzej. Naruto stał gdzieś w tłumie obserwując całe zajście i cały czas będąc w gotowości aby w razie potrzeby uratować swoją towarzyszkę. Chcieli załatwić to bez rozlewu krwi ludzi, którzy nawet nie są w stanie się przed nimi obroić.
Hyuga stanęła przed poważnie wyglądającym, ciemnowlosym mężczyzną o oczach, które ukradła mu Akara. Był w średnim wieku ale wyglądał na dużo starszego niż był w rzeczywistości. Również miał na sobie czarny płaszcz a w ręku trzymał drewniany kij na którym się podpierał. Białooka zderzyła się z jego spojrzeniem, które ilustrowało ją od góry do dołu, jakby chciał wydać wyrok ze względu na jej wygląd. Po prawej stronie mężczyzny stała Akara, której wzrok był zdeterminowany i zacięty. Granatowowłosa odniosła wrażenie, że kiedyś będzie wspaniałym przywódcą. Wiedziała, że egzekucja ninjy Konohy przysporzy wiele kłopotów ich plemieniu.
-Czy przyznajesz sie do morderstwa i kłusownicta?- Głos wodza był oschły i cierpki. Na samo jego brzmienie kunoichi sie skrzywiła.
-Nie.- powiedziała nieśmiało w odpowiedzi, do jej uszu dotarły liczne szmery tłumu.
-Konoha nie jest naszym sprzymierzeńcem, wczoraj wraz z radą pomyśleliśmy, że powinniśmy wam pokazać, że nas też powinniście się obawiać.- Oznajmił co spotkało sie z aprobatą ludzi zebranych. Naruto przymrużył oczy.
Jeszcze nie teraz, jeszcze nie.
-Ojcze przecież wiesz...
-Zamilcz!- przerwał jej ostry głos jej ojca i groźne spojrzenie.  - Nie zmienię decyzji. Ona umrze a ja osobiście pozbawię ją życia.- wysyczał wwiercając się swoim wyzywającym spojrzeniem na Hyugę, która w tym momencie była po prostu wściekła.
Dziewczyna uświadomiła sobie, że jeśli zaraz czegoś nie wykombinuje, nie dość, że niewinni zginą to jeszcze ona sama może pożegnać się z życiem. Zauważyła za wodzem dużą, materiałową płachtę ozdobioną kolorowymi malowidłami przedstawiającymi jakąś kobietę.
Poczuła przypływ energii mimo osłabienia, które z każdą chwilą się zwiększało. Policzki zaczęły ją nieznacznie piec, zaczęła nabierać gwałtownie powietrze aby choć trochę ugasić ogień, który palił jej wnętrzności. Zauważyła zdziwienie pomieszane z troską w oczach Akary. Polubiła tą dziewczynę przez ten krótki okres czasu. Czuła do niej też pewnego rodzaju podziw, że mimo ciężkiej polityki jej ojca ona stara się zmienić swoje plemie. Zielonooka otworzyła jej oczy, pokazała, że i ona musi walczyć o dobre imię swojego klanu.
Wiedziała co się zbliża, czuła to każdą, nawet najmniejszą komórką swojego ciała. Tym razem miała wrażenie, że wszystko ma pod kontrolą i chciała aby w końcu natura zaczęła uginać się przed nią. Skoro Fushigi Gaijin czcili bogów natury to powinni odebrać to jako znak bądź przestrogę. Ziemia zaczęła delikatnie drżeć, nie na tyle aby pozostali mogli wyczuć te zmiany. Oprócz Hinaty, która w tym momencie wpatrywała się nienawistnym wzrokiem w wodza tych dzikusów, ale o dziwo nie widziała jego twarzy. Przed nią siedział jej ojciec z tym swoim zimnym, bezbarwnym spojrzeniem z kącikami ust opuszczonymi do dołu. Czy granatowowłosa widziała kiedykolwiek, żeby Hiashi się uśmiechał?
Lekkie i mokre muśnięcie wyrwało dziewczynę z rozmyślań przez co twarz jej taty z powrotem zmieniła się w muskularnego ojca Akary, który miał nutę ciekawości i strachu w oczach. Deszcz z minuty na minutę coraz bardziej się nasilał ale nikt się nie ruszył, wszyscy stali na swoich miejscach oczekując na dalszy rozwój wydarzeń. Naruto czuł, że białooka ma jakiś plan dlatego postanowił przez jakiś czas nie interweniować, wierzył w nią.
Gwałtowny wiatr zdmuchnął kaptur Hinaty z jej głowy a jej ciemne włosy uniósł do góry aby każdy mógł zobaczyć jej rozwścieczoną twarz. Wściekłą ale na swój dziwny i tajemniczy sposób nad wyraz spokojną.
Zagryzła delikatnie wargę przybliżając się o krok do mężczyzny, który siedział teraz bardziej wyprostowany, czujny i spięty, bacznie obserwując jej poczynania.
-Trucizna w twoim organizmie..- zaczął powoli ale przerwał mu zimny, opanowany głos.
-Wasza śmieszna trucizna mnie nie zabije.- wycedziła Hyuga wywołując szmer dookoła. Wódz kilkakrotnie zamrugał oczami, tak jaby chciał obudzić sie z koszmaru. Tajemnicza twarz kunoichi go przerażała, a ona wiedziała jak to wykorzystać.
Ciemnowłosa uniosła powolnym ruchem dłoń do góry, powyżej swoja głowę i zakręciła ślamazarnie nadgarstkiem.
Wtedy jak na zawołanie spłynęła na nią fala elektryzującego uderzenia. Dosłownie. Naruto poczuł jak żołądek podchodzi mu do gardła na ten widok. Zauważył jak piorun wbija się w Hinatę a prąd porusza się po całym jej ciele kończąc dopiero swoją wędrówkę wtedy kiedy stanął mu na drodze izolator w postaci suchej gleby. Zrobiło się tak cicho, że dziewczyna niemal słyszała nierówne oddechy i uderzenia serc zebranych. Odwróciła się do Naruto i posłała mu ciepły, uspokajający uśmiech.
Wiem co robię.
-Pani czy... czy to możliwe?- Zapytał ojciec blondynki wstając gwałtownie i opadając na kolana tuż pod nogami białookiej przez której twarz przez ułamek sekundy przemknął triumfalny uśmiech.  -Rokku przynieś szybko antidotum!- wrzasnął nie odrywając wzroku od kunoichi, której kamień spadł z serca kiedy usłyszała rozkaz. Naruto również odetchnął i promiennie się uśmiechnął.
Opalony osiłek z ogromnym tatuażem na plecach wbiegł do jakiegoś namiotu i po chwili wrócił wręczając swojemu władcy drewnianą szkatułkę.
-Czy ja.. ja...
-Ja to zrobię.- powiedziała Akara, spoglądając w oczy Hyudze, któa od razu pokiwała głową na znak zgody. Zielonooka podeszła do niej wyjmując wcześniej ze skrzyneczki małą fiolkę z cieczą o dziwnym kolorze i konsystencji po czym za pomocą strzykawek ze swojej kabury przytoczyła do krwiobiegu Hinaty antidotum. Ukłucie było bolesne ale białooka dalej pozostała z kamienną twarzą, wiedziała, że pod żadnym pozorem nie może pokazać po sobie słabości. Wszystko by zniszczyła.
-Skończone.- Oznajmiła blondynka, puszczając oczko kunoichi tak aby tylko ona to zauważyła. Minęło może kilkanaście sekund a Hyuga już poczuła różnicę, jej ciało zrobiło się przyjemnie lekkie, ucisk w brzuchu zniknął, supeł w gardle się rozwiązał a pożar został ugaszony.
-Nie jesteś już wodzem.- powiedziała Hinata w chwili kiedy jej pewność siebie gwałtownie wzrosła. Oczy ludu gwałtownie zwróciły się ku dziewczynie z przestrachem a błękitne tęczówki, które kochała z zaciekawieniem.
-Ktoś inny niż ty bardziej dba o dobro wioski i ludzi jej zamieszkiwujących. Wypaliłeś się panie.- powiedziała w stronę mężczyzny, którego zmarszki przy oczach wydawały się pogłębić jeszcze bardziej.   -Twoja córka zasługuje na to. Powinieneś być z niej dumny.- dokończyła gładko i tym razem to ona puściła oczko do skołowanej i kompletnie zszokowanek Akary, którą właśnie otoczyli ludzie z gratulacjami. Hinata na ten widok zaśmiała się pod nosem i po cichu wycofała w kierunku miłości swojego życia, który nie mógł oderwać wzroku od jej zaróżowionych od nadmiernych wrażeń policzków.
-Nie wiem jak to zrobiłaś, ale jestem pod wrażeniem.- Wyszeptał przybliżając się do dziewczyny co jeszcze bardziej pogłębiło czerwień na jej twarzy. Uzumaki cieszył się, że dziewczyna powoli uczy się całkowitej kontrolii nad swoją mocą i idzie jej to coraz lepiej. Dziewczyna spojrzała na niego nieśmiało a kiedy blondyn wyszczerzył się do niej ta szybko opuściła wzrok zawstydzona.
Tak, Hinata nigdy się nie zmieni.
Naruto zachichotał i delikatnie uniósł podbródek granatowowłosej do góry aby spojrzała mu w oczy.
-Naruto-kun...- wyszeptała drżącym głosem, tonąc w błękitnym oceanie jego oczu.
-Uroczo wyglądasz jak się tak rumienisz.- powiedział uśmiechając się szeroko i puszczając jej ukradkiem oczko.



-Stabilna!- zawołała blondynka wychylając głowę zza drzwi pomieszczenia zabiegowego w kierunku trójki czekających na werdykt. Nara przez chwilę nie reagował ale zaraz zerwał się z miejsca i odetchnął pełną piersią czując ogromny przypływ ulgii i radości. Gaara został na swoim miejscu i dla osoby, która go nie znała jego wyraz twarzy był obojętny wręcz pogardliwy, ale tylko bliskie mu osoby wiedziały, że wielki kamień spadł mu z serca i w środku krzyczy z radości. Shikaku uśmiechnął się patrząc na syna, który dalej czując pozostałości po nerwach wyciąga pośpiesznie paczkę papierosów.
Tsunade wyszła zaraz z sali, na jej czole widać było kropelki potu.
-To nie było tak poważne na jakie wyglądało.- Powiedziała sennie zwracając całą uwagę zebranych.  -Uchiha nie chciał jej zrobić krzywdy, ledwo ją drasnął.- dokończyła i zauważyła jak na dźwięk nazwiska Sasuke, Nara drętwieje a w jego oczach pojawiają się groźne iskierki.  -Sasuke jest teraz na badaniach ale od razu po, przesłuchamy go. Wspólnie.- ostatnie słowo skierowała głównie ku Gaarze, który wydawał się zamyślony i nieobecny.
-Możemy ją odwiedzić?- Zapytał nie patrząc na Tsunade, może ze strachu, że brązowooka mogłaby wyczytać emocje z jego jasnych tęczówek.
-Jest nieprzytomna, ale jeśli chcecie możecie wejść na chwilę. Ale potem macie iść od razu do domu odpocząć, przyjdziecie jutro. Jej życiu ani zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo.- Powiedziała nieznoszącym sprzeciwu głosem i po chwili obserwowała jak dwójka młodych shinobi kieruje się do sali w której przed chwilą ratowała blondynkę z Suny. Drzwi za nimi się zatrzasnęły a Tsunade zerknęła na ojca Shikamaru, który opierał się o ścianę uśmiechnięty.
-Co cię tak bawi?- Zapytała hokage podchodząc do mężczyzny.
-Pierwszy raz widzę, żeby Shikamaru na czymś tak zależało. Albo raczej na kimś.
-Myślałam, że łączą ich stosunki czysto zawodowe, a to co stało się przed chwilą to poczucie winy i obowiązku.- Powiedziała kobieta niepewnie, przyglądając się w tym momencie zamyślonemu strategowi.
-Po prostu Tsunade-sama niedokładnie obserwujesz. Znam swojego syna i wiem, że jest największym leniem i obibokiem w kraju ognia, że całymi dniami mógłby leżeć na trawie i obserwować chmury. Nawet do zostania geninem został zmuszony przez swoją matkę.- Shikaku zaśmiał się pod nosem na myśl o swojej żonie z wybuchowym charakterem i sporym pantoflem pod którym był uwięziony.
-Do czego zmierzasz?
-Od czasu kiedy pojawiła się ta dziewczyna, Shikamaru ani razu nie gapił się w niebo. Wcześniej martwili go tylko jego najbliźsi przyjaciele, tylko o nich dbał. A o zupełnie obcej osobie z innej wioski nawet by nie chciał marnować swojego czasu, który mógłby przeznaczyć na nic nie robienie. Aż tu zjawiła się ona.- powiedział i przyglądał się emocjom, które szybko się zmieniały w oczach kobiety. Począwszy na zaskoczeniu a skończywszy na bezinteresownej radości.

Gaara usiadł na stołku tuż przy łóżku na którym spała jego starsza siostra podłączona do dziwnej, medycznej aparatury. Po lewej stronie łóżka stał mały, przestarzały monitorek na którym biegły równomiernie krzywe w rytm uderzeń serca blondynki. Mimo, że okno było otwarte na oścież w pomieszczeniu panował zaduch. Ktoś musiał dosłownie przed chwilą wpuścić świeże powietrze. Temari miała sińce pod oczami a po jej policzku biegła cienka nić skaleczenia na którym zakrzepła już niewielka ilość krwi. Skórę miała trupio bladą co zupełnie nie pasowało do kunoichi, która zawsze była lekko opalona dzięki słońcu, które świeci wysoko nad wioską piasku. Jej jasne włosy, zawsze zaczesane w idealne cztery koki, leżały teraz rozsypane po poduszce, układając się w aureolę dookoła głowy dziewczyny. Co jakiś czas zielonooka zaciskała mocniej powieki, może z bólu a może ze strachu spowodowanego koszmarem.
-Nieźle nas wystraszyłaś.- Szepnął cicho kazekage.
Shikamaru stał z tyłu oparty o ścianę z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Był już dużo spokojniejszy, wiedział, że nic nie zagraża dziewczynie. Bacznie obserwował poczynania czerwonowłosego, którego widok kunoichi widocznie rozczulał i zmartwiał. Temari wyglądała jak siedem nieszczęść, była niewuobrażalnie krucha i ulotna. Nara nie mógłby jej teraz dotknąć, ponieważ bałby się, że mogłaby rozsypać się pomiędzy jego palcami niczym piasek. Na parapecie leżała niedbale rzucona opaska z symbolem wioski piasku. Była już stara, widać było na niej wiele wgnieceń i rys. Shikamaru cicho westchnął.
Ostatnie wydarzenie miało na niego dziwny wpływ. Nie potrafił zapanować nad smutkiem i wściekłością, która opanowała wtedy jego ciało. Poczuł olbrzymią nienawiść do Uchihy, który śmiał podnieść rękę na dziewczynę, która nie była jeszcze do końca zdolna do walki. Mimowolnie Nara zaciskał pięści. Na samą myśl o cicho wołającej jego imię dziewczynie, która ledwie oddychała, łzy napływały mu do oczu i musiał mocno zaciskać powieki aby żadna nie uciekła. Dlaczego tak bardzo martwił się o Temari? Kim dla niego była? Ile dla niego znaczyła i czy on znaczył coś dla niej? Mnóstwo pytań kłębiło się w głowie ciemnowłosego.
Pamiętał noc, któą z nią spędził jak przez mgłę. Przyszła wtedy do niego przerażona i zapłakana, taka jaką jeszcze nikt obcy jej nie widział. Szukała pocieszenia i wsparcia. Shikamaru dał jej ciepło i bliskość, pamiętał, że nie skupiał się wtedy na własnej przyjemności fizycznej i psychicznej tylko na potrzebach No Sabaku. Uważnie obserwował jej twarz szukając jakiegokolwiek znaku, że dziewczyna odczuwa ból, aby w razie czego móc przerwać. Jej ciało dawało mu niesamowitą przyjemność, ale wtedy nie było to najważniejsze.
Nara nie mógł pozbyć się wrażenia, że to co zielonooka potrzebuje najbardziej, to uścisk matki.
Blondynka była dla niego zagadką, tajemnicą. Pragnął ją poznawać, odkrywać i zaskakiwać. Czuł, że tylko przy niej czuje się swobodnie, tylko z nią dobrze mu się rozmawia. Tylko kiedy robi coś z myślą o niej bądź dla niej nie narzeka i nie jest to dla niego upierdliwe.
-Powinniśmy już iść.- usłyszał opanowany głos kazekage, który stał teraz na wprost Nary i świdrował go spojrzeniem. Chłopak tak się zamyślił, że nie zauważył nawet kiedy jego towarzysz wstał od łóżka dziewczyny.
Strateg lekko kiwnął głową i odsunął się od ściany dalej trzymając ręce skrzyżowane na klatce piersiowej. Gaara podszedł do parapetu i złapał opaskę, którą od razu schował do kieszeni swojego czerwonego płaszcza.
-Nie chcę aby zginęła.- Powiedział widząc pytający wzrok shinobi liścia. Czerwonowłosy ruszył w stronę drzwi. Natomiast władca cieni przybliżył się do łóżka obserwując twarz Temari, która skąpana była w blasku księżyca. Przesunął delikatnie palcem po ranie na policzku potem dotknął nim ust.
-Coś ty ze mną zrobiła?- Zapytał cicho i obserwował jak jedna, samotna łza kapnęła na jej bladą twarz.



-Jak na to wpadłaś?
-Mówiłaś mi, że czcicie bogów natury a tak się składa, że żywioły są moimi najlepszymi przyjaciółkami.
Hinata właśnie zakładała ostatni element swojego uniformu, czyli zieloną kamizelkę, charakterystyczną dla wioski liścia. Czuła się już znacznie lepiej, mogła w końcu brać pełne wdechy i nie czuła tego obezwładniającego bólu przy każdym, nawet najmniejszym ruchu.
-A skąd wiedziałaś o legendzie?- Zapytała Akara z ciekawością, obserwując granatowłosą, która w tym momencie wiązała ochraniacz na swoim czole.
-Zauważyłam te dziwaczne malowidła i zaryzykowałam. Nie byłam niczego pewna.
-Nieźle wystraszyłaś mojego starego, jestem pod wrażeniem.- blondynka cicho się zaśmiała.  -Przepraszam za początek naszej znajomości, czy między nami wszystko w porządku?- zapytała z nadzieją spoglądając Hyudze w oczy.
-Jasne, że tak.
-Mam coś dla ciebie.
Zielonooka sięgnęła za siebie i zgarnęła coś ze stolika obok. Po chwili wymachowała kunoichi przed twarzą trzema flakonikami z jasno fioletową cieczą po czym wyjęła ze swojej kabury strzykawkę.
-Co to jest?
-Zależy czego potrzebujesz. W niewielkiej ilości jest to narkotyk, który daje niezłego kopa, w większej to śmiertelna trucizna. Może kiedyś ci się przyda.- powiedziała dziewczyna czekając na reakcję ze strony granatowowłosej, która zaraz wybuchła głośnym śmiechem.

-To czy mogłabyś mi cokolwiek wytłumaczyć?- Zapytał Naruto, kiedy byli już wystarczająco daleko od dziwnej wioski w której jescze niedawno więziona była Hinata.
-Jak udało ci się ich przekonać na tym procesie?
-Akara wcześniej mówiła, że czczą bogów natury i kiedy zauważyłam te malowidła przedstawiające kobietę która ciska w stronę tłumu ludzi na klęczkach błyskawice, pomyślałam, że może to jest jakaś przepowiednia czy coś w tym stylu i postanowiłam się w nią wcielić. Jak mi poszło?- zapytała nieśmiało się uśmiechając, uroczo przy tym mrużąc oczy. Na jej bladej skórze wystąpił jasny rumieniec a włosy, które właśnie rozwiał wiatr zakręciły się dookoła jej twarzy.
-Ja bym chyba na to nie wpadł.- powiedział Naruto odgarniając z jej twarzy ciemne kosmyki na co ta gwałtownie otworzyła oczy i poczerwieniała na twarzy jeszcze bardziej, co wywołało śmiech u blondyna.
Szli jakiś czas w milczeniu ale nie ciążyło im to. Hinata długo rozmyślała na temat swojej nowej znajomej. Była pewna, że jeszcze o niej usłyszą. Zauważyła w tej całej historii pewne podobieństwo między jej rodziną a plemieniem. Tutaj też praktykowali dziwne rytuały, tradycje, które nie były dla nich dobre a to tylko przez ślepotę wodza i rady. Tak samo było w klanie Hyuga. Hiashi, który na pierwszy rzut oka trzymał wszystko w żelaznym uścisku tak na prawdę był zagubiony i tańczył tak, jak zagrała mu starszyzna, której decyzję przynosiły tylko niesławę. Nie podobał się też dziewczynie sposób szkolenia shinobi w jej rodzinie, który znacznie odbiegał od normy. Dzieci z pnia klanu nie uczęszczały do akademii tylko były trenowane przez swoich ojców czy wujów a dopiero kiedy osiągnęły wystarczające umiejętności, zostawały umieszczane w drużynach. Natomiast te z pobocznych gałęzi klanu normalnie, od małego uczęszczały do akademii. Ona była wyjątkiem. Ojciec zawiódł się na jej potencjale i postanowił wysłać ją do szkoły co miało być w pewien sposób dla niej hańbiące. Ale to właśnie w akademii ninja poznała tak wielu wspaniałych ludzi, nauczyła się posługiwać chakrą i ją kontrolować, czego nigdy nie udało się jej ojcu ją nauczyć.
Był wieczór, dookoła panował orzeźwiający zapach drzew.
-To tutaj.- wyszeptał Naruto cicho, nie chcąc zmącić swoim głosem spokoju. Po raz drugi stanął przed drewnianą bramą, która apelowała do wędrowców aby oddali cześć poległym.
-W porządku?
-Tak Hinata, w porządku.- odpowiedział Naruto, unosząc nieznacznie kąciki ust.  -Chodźmy.
Mijali po kolei porośnięte dziką roślinnością gruzy w milczeniu. Wypatrywali czegoś co by się wyróżniało, czegoś co wskazałoby im drogę. Uzumaki zastanawiał się gdzie mieszkała jego matka, jak wyglądała ta wioska, kiedy po niej, jako dziecko chodziła. Wzdrygnął się na samą myśl, że chodzi po ziemi, gdzie pewnie pochowani są jego dziadkowie, kuzynostwo, jego rodzina..
-O czym myślisz Naruto-kun?- Hyuga zauważyła zmartwienie i nostalgię na twarzy swojego towarzysza, który niemrawo obserwował pozostałości po niegdyś pięknej posiadłości.
-Nie powinno się tęsknić za kimś kogo się nawet nie znało. Przecież to zupełnie bez sensu. Więc dlaczego czuję tą dziwną pustkę?- Zapytał stojąc tyłem do dziewczyny, która teraz starała się jak najdokładniej dobrać słowa, aby wytłumaczyć chłopakowi swoje spostrzeżenia na temat kwestii, którą właśnie poruszył.
-Nie znałam swojej matki, nie wiem jak wyglądała. Jej obraz jest zamazany, głos stłumiony. Pomimo to myślę o niej każdego dnia, każdej nocy. Wyobrażam sobie jak żyła i jak wyglądałoby nasze życie, gdyby nie umarła. Tak samo jest z tobą, Naruto-kun. Nie znałeś swoich rodziców ale ich obraz towarzyszy ci ciągle, nieustannie. Wiem, że twoi rodzice cię kochali i mam nadzieję, że ty również jesteś tego świadomy. - Naruto chwilę stał w milczeniu dalej tyłem do dziewczyny, która zaczęła się zastanawiać się czy nie powiedziała czegoś głupiego albo czy nie uraziła blondyna. Miała go już przeprosić, kiedy ten szybkim ruchem odwrócił się do niej i złapał ją w ramiona, opierając się o nią i chłonąc jej przyjemny zapach. Hinata pachniała jak noc. Nie można było jej przypisać żadnego konkretnego zapachu, była to mieszanka mokrej trawy, ognia i drzew, które razem dla Naruto były niczym narkotyk. Diabelnie słodki i odurzający.
-Dziękuję, Hinata-Chan.- Powiedział układając swoją głowę w zagłębieniu jej obojczyka. Nie widział jej twarzy ale czuł, że jest cała czerwona a w głowie ma mętlik. Uśmiechnął się na samą myśl o wypiekach i mimowolnie, całkowicie przypadkiem złapał do ręki kosmyk jej ciemnych włosów, lekko zakręcony na końcu i wciągnął jego zapach. Namikaze cofnął się kilka kroków do tyłu aby objąć spojrzeniem dziewczynę w całości przez co nadepnął na w jednym miejcu dziwnie miękką ziemię i poczuł jak jego noga się zapada.
-kuso.- szepnął, próbując wyrwać swoją kończynę ze szponów gleby,
-W porządku Naruto-kun?- zapytała ciemnowłosa i przybliżyła się do chłopaka, zanim ten zdążył zareagować.
Ziemia osunęła się pod nimi, oboje poczuli jak na przemian suchy i mokry piasek sypie się im na głowę a oni szybko lecą w dół aby po chwili spotkać się bliżej z marmurową posadzką.
-Jesteś cała?- zapytał niebieskooki otrzebując się z pyłu i powoli wstając aby się rozejrzeć.
-Tak- Naruto podał dziewczynie ręke i jednym zgrabnym ruchem postawił ją na ziemi.
-Co to za miejsce?- chłopak podrapał się w tył głowy, kiedy starał dostrzec cokolwiek. Jedynym żródłem światła były blask księżyca, dalej była tylko ciemność. Hinata uniosła rękę i mocno się skupiając wysunęła ją za siebie. Zanim shinobi zdążył zapytać się co robi, rząd pochodni zabłysnął, jasnym światłem, wesoło skwierczącego ognia. Białooka była widocznie zadowolona z siebie, spojrzała na Naruto, który z szeroko otwartymi oczami i ustami patrzył daleko za dziewczyną. Kiedy ta odwróciła się również, zastygła podziwiając ich niesamowite znalezisko.
-Chyba jesteśmy na miejscu.- Wyszeptał blondyn i spojrzał w oczy dziewczynie w którym tańczyły rozbawione iskierki ognia odbijające się od pochodni.