Natchnienie

poniedziałek, 8 września 2014

/XX-lilia (ShikaTema)/

Witam serdecznie i nie przedłużając zapraszam do czytania :) Nie jestem za bardzo zadowolona z tej notki ale mam nadzieję, że nie jest aż tak źle. Dodam, iż jest to SHIKATEMA. :*


Człowiek jest istotą w cudowny sposób wyróżnioną, wywyższaną ponad wszystkie inne. Podobnież tylko ludzie oprócz ciała- miękkiej, ociekającej kłamstwem i słodyczą otoczki, posiadają duszę, dzięki której dane im jest rozpocząć coś nowego. Wszyscy ludzie są równi wobec śmierci, nie liczą się ich bogactwa, wykształcenie. Skąpana w czerni, blada kobieta z kosą w dłoni o lodowato zimnych oczach, którymi przeszywa naszą duszę na wylot. Przed nią nie ma ucieczki. I w tym krótkim momencie, najczęściej jakimś mało znaczącym ułamkiem sekundy, zaczynamy się zastanawiać czy było warto. Zacznamy żałować tego całego zła, którego się dopuściliśmy. Ze strachu. Ponieważ według nas kiedy stajemy twarzą w twarz ze śmiercią tak właśnie należy zrobić. Żałować. Ale to wszystko nie ma znaczenia.
Kyoto umarła we śnie, otoczona starymi fotografiami. Było cicho, błogo, zimno. Tak jakby kobieta doskonale wiedziała, że jej czas dobiega końca. Kiedy we śnie ujrzała czarną, postrzępioną pelerynę nie ugięła się. Ona jako jedyna nie żałowała.

Byli cali przemoczeni i zmarzięci ale nieustępliwie biegli przez las aby jak o najwięcej zmniejszyć odległość, która dzieliła ich od wioski piasku. Słońe już dawno schowało się za ciemnymi chmurami, przez co nawet nie zauważyli, że powoli nastawała noc. Temperatura znacznie spadła, a oni dalej w ciszy biegli i biegli. Dziewczyna odkąd pamięta przekonywała zawsze samą siebie, że jest nieustraszona, że niczego się nie boi, nie cofnie się przed niczym, nigdy nie pokaże słabości. Tylko chwilami, kiedy nagromadzone emocje po długim czasie dawały o sobie znać, pozwalała sobie stać się małą, przerażoną dziewczynką, ale tylko i wyłącznie przy swoich braciach. Byli do tego idealni, nigdy nie wypytywali o powód jej nastroju, nie pocieszali ckliwymi słowami, tylko z kamienną twarzą słuchali jej lamentów po czym po prostu w przyjaznym geście klepali ją po plecach i mówili: "Już dobrze Tem".
Blondynka uważnie stawiała kroki na mokrej powierzchni gałęzi aby przez przypadek nie upaść, gdyż znajdowali się dość wysoko i spotkanie z ziemią raczej nie należało do przyjemności, poza tym jak by to wyglądało, gdyby tak przekoziołkowała na oczach tego znudzonego wszystkim i wszystkimi chłopaka, który jak zwykle musiał jej wszędzie towarzyszyć? Mało się do siebie odzywali, byli skłóceni po ostatnich wydarzeniach. Dziewczyna w dalszym ciągu czuła się niepewnie przy chłopaku, w dalszym ciągu nie wiedziała czy choć trochę mu na niej zależy. To Tsunade poleciła aby to właśnie on udał się z nią na pogrzeb niańki. Kyoto, Temari zawsze widziała ją jako starą, pomarszczoną, ledwo poruszającą się kobietę, która miała ogromny talent do opowiadania bajek, legend i przeróżnych historii. Oprócz tego była genialnym medykiem, który zawsze znajdzie wyjście z nawet najtrudniejszych sytuacji. A raczej znajdował. Bo ona już nie żyje. Temari cicho westchnęła i zagryzła wargi powstrzymując nagły napływ fali żalu i goryczy. Była silnie związana ze swoją nianią, to ona uratowała jej życie, kiedy ojciec podniósł na nią rękę.
Nie byłoby mnie tu gdyby nie ona.

No Sabaku najbardziej żałowała, że nie mogła być przy niej kiedy ulatywało z niej życie. Że nie mogła wysłuchać jej ostatnich słów, obiecać modlitwę za jej duszę i delikatnie pocałować w czoło jak to ona miała zawsze w zwyczaju, kiedy jak była dzieckiem, kołysała ją do snu.
-Nad czym się tak zastanawiasz?- Usłyszała męski głos, przesączony rozbawieniem i ciekawością.
-A co cię to interesuje?- Odwarknęła, nawet nie próbując być miłą. Miała ochotę utrzeć mu nosa. Niech nie myśli, że jest pępkiem świata.
-Już nie bądź taka wredna, nie jesteś pępkiem świata.- Usłyszała w odpowiedzi na co zmarszczyła nos aby powstrzymać wybuch śmiechu.
Cholera, teraz nawet czyta mi w myślach!
Kiedy to do niej mówił, odwrócił lekko w jej stronę głowę aby spojrzeć w jej oczy. Od ścisłej kitki, która zazwyczaj była wręcz w pedantycznym porządku, odstawały teraz niesforne kosmyki, które przez deszcz przyklejały mu sie do czoła, co nadawało mu łobuzerskiego i seksownego wyglądu. Nie uśmiechał się, ale zielonooka zauważyła w jego oczach iskry i niemal poczuła jak przeskakują one z jego tęczówek do jej. To było niesamowite i dziwne, tak jakby przez chwilę mogła poczuć to co on czuje, pomyśleć to co on myśli.
Zorientowała się, że od pewnie dłuższego czasu miał odwrócony wzrok i nieco się zirytowała. Dlaczego on tak dziwnie na nią działa? Nigdy nie czuła niczego podobnego. Owszem miała w przeszłości wielu chłopaków i adoratorów ale nigdy nie brała ich na poważnie, zazwyczaj kończyło się to w bardzo szybki i brutalny sposób z inicjatywy No Sabaku, która z kpiącym uśmieszkiem przyglądała się lamentującym bądź wyklinającym ją mężczyznom. Tym razem, kiedy była w pobliżu Nary czuła przyjemne i jednocześnie nieprzyjemne mrowienie w podbrzuszu, w jej uszach szumiało a w ustach zasychało, serce łomotało w jej piersi tak, jakby chciało się wydostać. Najgorsze było to, że Shikamaru nie był taki jak inni, on był tajemniczy, nie zniechęcały go jej ostre słowa i humorki, wiedział kiedy kłamię. Zawsze. Czasem czuła się przy nim jak jakaś trudna zagadka, którą on usilnie próbuje rozwiązać i coraz bardziej mu to wychodzi. Tylko przy nim czuła się na prawdę swobodnie.
Nagle rozległ się głośny huk, hałas. Nie wiedziała jak to określić, ale poczuła olbrzymią gulę w gardle, która uniemożliwia jej oddychanie, zamknęła gwałtownie oczy, dłonie przyciągnęła do klatki piersiowej w geście obronnym a z jej ust wydostał się cichy pisk. I znowu to samo. Znowu ten dźwięk, który odbijał się z echem w jej głowie, sprawiając niemal ból fizyczny. Tym razem poczuła jak traci równowagę, jak niebezpiecznie chwieje się i ślizga po gałęzi a kora, która się oderwała przy desperackiej próbie utrzymania się na drzewie, rani ją w kostkę. Zaczęła spadać w dół z wymalowanym przerażeniem na twarzy z wciąż szczelnie zamkniętymi oczami. Zrobiło się jej strasznie gorąco i nawet lodowate krople, które teraz strugami spływały po jej twarzy nie były w stanie ugasić ognia, który palił ją od środka.
-Temari?- Usłyszała zdziwienie w jego głosie, potem dźwięk, który przypomina wybicie się i szelest. Jednak wysokość nie była aż taka jak się spodziewała. Uderzyła plecami o chłodną trawę krzywiąc się lekko z bólu, który gwałtownie przeszedł przez całe jej ciało. Dźwignęła się do pozycji siedzącej, potrząsnęła delikatnie głową, kilkakrotnie zamrugała oczami i po chwili była w stanie już wstać aby zrównać się z chłopakiem, który miał na twarzy wymalowane zdziwienie i troskę.
-Co to było?- zapytał ostrożnie przyglądając się jak blondynka nerwowo otrzepuje swoje ubranie z kurzu i drży z zimna. Zachowywała się zupełnie jak nie ona. Zawsze wyniosła, twarda i kpiąca dziewczyna teraz wyglądąła jak siedem nieszczęść. Nie dość, że były całkowicie przemoczona, tak jakby dopiero co wyszła z pod prysznica to jeszcze wyraźnie kuliła się przed czymś ze strachu, szczękając przy tym zębami. Nara poczuł dziwne ukłucie w okolicy serca na ten widok. Miał ochotę ją zagarnąć do siebie, ogrzać, odgonić strach, ale jednocześnie wiedział, że dziewczyna potem będzie się cholernie wstydzić swojej porażki a on nie chciał aby Temari otwierała się przed nim przypadkowo. Pragnął aby wszystko sama mu opowiedziała, pokazała. Aby to z własnej inicjatywy zdjęła maskę, przestała grać. Nagle nieopodal coś trzasnęło, niosąc za sobą groźne warczenie od którego prawie zatrzęsła się ziemia. Nara przyglądał się swojej towarzyszce z zainteresowaniem, kiedy cofnęła się krok do tyłu słysząc grzmot. Zamknęła zaraz oczy i zacisnęła mocno pięści.
-Czyżby najtwardsza kunoichi na świecie bała się piorunów?- Zapytał lekko rozbawionym głosem. Chciał wszystko zamienić w żart. Wolał widzieć wściekłość na jej twarzy niż trwogę i przerażenie. Wlepiła w niego swoje zielone tęczówki i z trudem pokręciła przecząco głową.
-No to szybko ruszamy dalej, powinniśmy zrobić postój już na terenie Suny, tak będzie bezpieczniej.- Powiedział po czym odwrócił się na pięcie i powoli ruszył przed siebie, chowając ręce do kieszeni. Równocześnie nasłuchiwał czy blondynka za nim podąża.
-Shikamaru...- Usłyszał szept, niemal bezgłośny. Nara w tej chwili odniósł dziwnie wrażenie, że gdyby ktoś inny skierował do niego te słowa na pewno by ich nie usłyszał.
Odwrócił się przez bark, spoglądając na jej bladą i mokrą twarz. Cała dygotała i kurczowo trzymała się drzewa obok.
-Co jest?- Zapytał ostrożnie, odwracając się do niej całkowicie.
-Rozbijmy tu namiot. To nie jest przelotna ulewa.. proszę.- Ostatnie słowo znowu powiedziała tym cichym głosem, który zdawał się być słyszalny tylko dla ucha stratega. Przynajmniej znowu tak pomyślał.
Kiwnął lekko głową w odpowiedzi po czym sięgnął do swojego plecaka i wyjął idealnie złożony namiot dwuosobowy, który w bardzo szybkim tempie zaczął rozkładać. Był przy tym bardzo ostrożny, nie chciał aby wnętrze namiotu się zamoczyło.
Dziewczyna bacznie obserwowała wszystkie jego ruchy. Na chwilę zapomniała, że dookoła nich szaleje tajfun, patrzyła na jego znudzony wyraz twarzy i zmęczone oczy. Obserwowała jego dłonie, które właśnie przywiązywały namiot do śledzia, którego zaraz umieścił w mokrej ziemi. Nie wiedziała dlaczego ten brunet tak ją fascynuję. Miała ochotę na niego patrzeć, śledzić jego poczynania, domyślać się o czym myśli, jaki ma plan. Nawet nie musiała z nim rozmawiać. Zerwał się silny wiatr, który prawie powalił dziewczynę na ziemię.
-Wchodź, już gotowe.- powiedział i delikatnie rozchylił poły aby zielonooka mogła wejść do środka.
Namiot był ciemny i pachniało w środku trawą. Był bardzo prostym modelem, który miał tylko jedną średniej wielkości kabinę. Zaraz za nią wszedł Nara, który od razu zaczął wyciągać potrzebne rzeczy z plecaka. Był to jego śpiwór, koszulka na zmianę i spodnie dresowe. Zdjął z siebie kamizelkę i oczom blondynki ukazała się jego klatka piersiowa do której ścisło przylegał czarny podkoszulek przez co było widać każdy, nawet najdrobniejszy mięsień. Temari zdziwiła się, że ten widok ją aż tak zachwycił. Przecież nie widziała jego klatki pierwszy raz.
Ale wtedy to było co innego, była zaryczana i potrzebowała pocieszenia. nie zwracała uwagi na takie powierzchowne sprawy.
-Gapisz się na mnie.- Stwierdził, uśmiechając się łobuzerko i w pewien sposób błogo. Na jego słowa No Sabaku prawie podskoczyła i zaczęła prychać, aby pokazać Shikamaru, że prędzej spodobałby się jej osioł, ale on nic sobie z tego nie robił, ponieważ po prostu jej nie wierzył.
Nara rozpiął swój śpiwór, robiąc sobie z niego kołdrę, po czym już suchy i przebrany leżał z rękoma za głową i obserwował uważnie Temari ze znudzeniem wymalowanym na twarzy.
-Zdejmij ubranie.- Rozległ się głos przez który poczuła, że się rumieni.
-Ty głupi zboczeńcu! Wszyscy faceni są tacy sami!- jęknęła patrząc na niego z wyrzutem i modląc się jednocześnie aby nie zauważył szkarłatu na jej policzkach.
-Dlaczego ty musisz być taka upierdliwa? Chodziło mi tylko o to, że możesz się przeziębić..- Odparł przewracając oczami, co jeszcze bardziej zirytowało Temari. Pewnie dlatego, że jak zwykle miał racje.
-Odwróć się.- Wysyczała wściekle a w odpowiedzi dostała jego łobuzerski uśmieszek. Zaraz jednak podniósł ręce nad głowę w geście kapitulacyjnym i potulnie odwrócił się do niej tyłem.
Mimo iż jej nie widział, dokładnie wiedział co robi. Słyszał odgłos rozwiązywanego gorsetu bojowego, następnie mokry odgłos, który wydała jej koszulka przez gwałtowne odklejenie od ciała kunoichi.Potem suwanie po ziemi, kiedy dziewczyna ściągała spodnie, następnie zakolanówki. Usłyszał szelest jej śpiworu, którym właśnie się nakryła.
-Kuso, nawet majtki mam całe mokre.- warknęła pod nosem co spowodowało niekontrolowany wybuch śmiechu ze strony ciemnookiego.
-To fajnie.- mruknął chłopak.
-Zboczniec!- Wrzasnęła w odpowiedzi na co on ponownie przewrócił oczami w dalszym ciągu cicho się śmiejąc.
Po chwili leżeli już w milczeniu odwróceni do siebie plecami. Słyszał jej nieregularny oddech, który od czasu do czasu kompletnie ustawał, głównie wtedy kiedy rozbrzmiewały odgłosy burzy lub cały namiot błyskał od światła błyskawic. Był pewien, że dziewczyna strasznie się męczy.
-Może zagramy w szczerość?- Zapytał, odwracając się w jej stronę na drugi bark, co ta również zrobiła słysząc jego pytanie. Uniosła do góry jedną brew sprawiając wrażnie, jakby zastanawiała się czy chłopak nie postradał zmysłów.
-Co?- Zapytała, podnosząc sie na łokcie co nie było zbyt dobrym pomysłem. Spiwór nieznacznie zsunął się, ukazując kawałek gołego ramienia i fragment czarnego ramiączka od stanika, przez co strateg poczuł nagły przypływ gorąca.
-No nie udawaj, że nie interesuje cię moje życie osobiste.- Prychnęła w odpowiedzi i uśmiechnęła się tym swoim uśmiechem, którego zadaniem było mówić, że ona to jest ponad wszystkich.
-Wcale mnie to nie ciekawi.- Odparła hardo.
-No to nie.- Shikamaru gwałtownie się odwrócił, czekając na jej reakcję. Ona również wróciła do wcześniejszej pozycji. Nie musieli długo czekać aż znowu burza dała o sobie znać, co Temari zasygnalizowała głośnym jękiem.
-Grajmy.- szepnęła, podnosząc się do pozycji siedzącej, wcześniej naciągając na siebie szczelnie swoją prowizoryczną kołdrę. Nara uśmiechnął się zwycięsko.
-Powiedziałbym, że damy mają pierwszeństwo, ale nie wiem czy znajdziemy tu jakieś.- powiedział kąśliwie w jej stronę.
-W sumie to ty nadajesz się na damę, w końcu tak wszystko przeżywasz emocjonalnie, o na przykład ostatnio w szpitalu, pamiętasz?- Zapytała, przybierając minę niewiniątka na której widok chłopak już kolejny raz przewrócił oczami. Chyba weszło mu to w nawyk.
-Upierdliwa jesteś.- Odpowiedział jej ze znudzeniem, unosząc do góry brwi na co ta zareagowała tylko chichotem.
-Najgorszy dzień w całym twoim życiu?- Zapytała Temari, otwierając na chwilę szeroko oczy kiedy kolejny piorun rozbłysł gdzieś w oddali co Shikamaru skwitował tylko zadziornym uśmiechem.
-To proste pytanie. Misja na której zginął Asuma.- powiedział, patrząc chwilowo tak jakby w dal z zadumą. Zaraz się jednak otrząsnął i w jego oku ponownie pojawił się błysk, którego za żadne skarby blondynka nie potrafiła zinterpretować.
-Ja zadaje to samo pytanie.- odparł patrząc jej w oczy z wyczekiwaniem. Zielonooka zrobiła na chwilę zamyśloną minę, zdając się szukać jakiegoś wspomnienia, któremu pasowałoby określenie najgorszego ze wszystkich.
-Śmierć mamy.- odparła po chwili namysłu po czym opatuliła się jeszcze szczelniej kołdrą.   -czy t-tu n-na pewn-n-no jest b-bezpiecznie?- zapytała gdy rozległ się huk gdzieś nieopodal. Jej skóra na nowo zbladła a sińce pod oczami się uwydatniły.
-Oczywiście, że tak. Podłoga jest gumowa, poza tym znajdujemy się w lesie, gdzie wszystko dookoła jest wyższym punktem niż my. Nie dotykamy też żadnego drzewa. Bez obaw.-Odpowiedział jej pokrzepiająco, posyłając przyjazny uśmiech na którego widok dziewczyna się wyraźnie rozluźniła. Zawsze była podejrzliwa i nieufna. Nie wierzyła nawet czasem swoim własnym braciom a tu proszę, całkowicie się poddała pod pieczę Nary, ufała mu.
-Twoja kolej- wyszeptała Temari, zrywając elektryzujący kontakt wzrokowy w który od dłuższego czasu się zagłębiali.
Shikamaru podrapał się po głowie, ziewnął po czym skierował znudzone słowa do dziewczyny:
-Dlaczego się boisz?- Kunoichi zesztywniała, słysząc pytanie i wwiercała się morderczym wzrokiem w bruneta, który starał się udawać obojętność. Po chwili Temari wzięła kilka głębszych wdechów, przeczesała swoje mokre włosy, które zaraz rozpuściła aby szybciej wyschły. Zaniemówił, wyglądała niczym jakaś starożytna bogini, która wabiła mężczyzn swoim pięknem a potem wykorzystywała ich miłość przeciwko nim,. Tak, No Sabaku idealnie pasowała do tego opisu. Blondynka nawet nie podjęła walki o to, że wcale się niczego nie boi bo wiedziała, że w tej kwestii Shikamaru przejrzał ją całkowicie. Poza tym nie musiał. Sama mu pokazała swój strach.
-Kiedy byłam mała zgubiłam się w lesie i zanim  mnie znaleźli rozpętała się burza. To po prostu taka trauma z dzieciństwa. Nic tak na mnie nie działa jak te paskudne grzmoty.- Ostatnie zdanie powiedziała z obrzydzeniem, jednak w bardzo komiczny sposób, wywołując szczery uśmiech na twarzy swojego towarzysza.
-No nie wierzę, Temari i fobia.. no kto by pomyślał.- Powiedział zaczepmnie na co w odpowiedzi zaraz w oczach No Sabaku ponownie pojawiły się wojownicze iskry.
-Co cię łączyło z Ino?-Wyparowała bezmyślnie przez co zaraz zalała się rumieńcem, co nieudolnie próbowała ukryć. Zauważyła, że Nara szczerzy się do niej tak jakby triumfalnie, co jeszcze bardziej spotęgowąło jej zażenowanie.
-Na prawdę chcesz wiedzieć?- zapytał półszeptem mrużąc delikatnie oczy i dalej uśmiechając się tajemniczo. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, więc Nara po prostu w imię gry zaczął kontynuować:
-Jesteśmy przyjaciółmi od małego, może się w niej kiedyś zauroczyłem ale szybko mi przeszło bo strasznie nie odpowiada mi jej charakter. Rozdziewiczyłem ją.- Na ostatnie słowo Temari się zakrztusiła patrząc z mieszaniną obrzydzenia i niechęci na chłopaka, który w tej chwily z kamienną twarzą analizował jej reakcje.
-A ty z kim miałaś swój pierwszy raz?- Zapytał, ignorując jej szeroko otwarte oczy i usta. Musiał wyznać przed nią swoje brudy z przeszłości, to niech i ona wyzna przed nim swoje. Tak przynajmniej sobie wmawiał, a w głębi wiedział, że kiedy się przekonał, że blondynka już nie jest dziewicą zżerała go zazdrość, ciekawość i wściekłość. Temari się skrzywiła, chciała na niego nawrzeszczeć, że wypytuje ją o tak intymne sprawy ale wiedziała, że zachowałaby się jak mała rozwydrzona dziewczynka. Przecież przed chwilą zapytała go praktycznie o to samo. Może nie wprost ale głównie o to jej chodziło.
-Nie pamiętam.- odparła rozbawiona, wzruszając ramionami. Bawiła ją skołowana mina Nary, który teraz wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami.
-Jak to?- zapytał po chwili podejrzliwie.
-Byłam kompletnie pijana. Po prostu nie pamiętam.- powiedziała, udając niewiniątko. Na twarzy ciemnookiego na nowo pojawiło się delikatne rozbawienie i coś co chyba było ulgą. Chłopak cieszył się, że dziewczyna nie była związana emocjonalnie z tamtym kolesiem. Z drugiej jednak strony, ten pierwszy raz kobiety powinien być magiczny, niezapomniany, trochę niebezpieczny i jednocześnie delikatny.A ona na wspomnienie tamtego razu miała pustkę przed oczami.
-Pamiętam tylko, że przez cały miesiąc po tym zdarzeniu każde osłabienie, złe samopoczucie i tak dalej doprowadzało mnie na skraj przerażenia i rozpaczy. Nie wiedziałam kim był ten facet i dlatego miałam prawo podejrzewać, że był na tyle głupi i się nie zabezpieczył. Nie chciałam aby pozostawił po sobie pamiątkę. Nawet nie wiesz jak się cieszyłam kiedy dostałam okres.- Wyszczerzyła się, ukazując równy rząd białych jak śnieg zębów, zamykając przy tym oczy. Ta historia teraz ją bawiła ale wtedy czuła się brudna i upokorzona. Nara zareagował cichym prychnięciem na jej śmiech ale już po chwili również się z nią śmiał.
Dziewczyna chichotała coraz bardziej, zasłaniając przy tym usta aby choć trochę się opanować.. Zapomniała, że przez cały czas trzymała śpiwór, który teraz kompletnie się z niej zsunął, ukazując ją w pełnej okazałości od pasa w górę. Miała czarny, koronkowy stanik, który ledwo zasłaniał jej duże jędrne piersi pomiędzy którymi widniała kusząca linia. W jednej chwili obydwoje opanowali się i zastygli z bezruchu. Ona spoglądała na jego oczy w których teraz dojrzała delikatny, brązowy przebłysk. Były one ciemniejsze niż zwykle.Nara latał roztargnionym wzrokiem po całym jej ciele przez co dostał pokaźnych rumieńców. Przełknął ślinę, starał się odwrócić wzrok.
-Upierdlwie.- wyszeptał, patrząc na szyję dziewczyny. Jej skóra była gładka, opalona a włosy, które opadały jej na ramiona były naturalnie rozjaśnione przez słońce, które nigdy nie opuszcza Suny.
-Powtarzasz się.- odpowiedziała dziewczyna, będąc w dziwnym transie. Oczy stratega pochłonęły ją bez reszty a jej się to podobało. Kiedy zauważyła jak na jego twarz wkrada się pożądanie delikatnie się zarumieniła i zasłoniła swoje prawie obnażone piersi rękoma. Cały czas utrzymywała z nim kontakt wzrokowy. Nagle spostrzegła łobuzerski uśmiech, który jej posłał, zanim powolnie wygramolił się ze śpiwora i ruszył na kolanach w jej stronę. Poczuła przyjemne mrowienie w brzuchu, zrobiło jej się niewyobrażalnie gorąco. Nie wiedziała dlaczego tak dziwnie reaguje. Przecież już to z nim robiła, nie powinna tak sie zachowywać. Jednak nie ważne ile razy widziała go bez koszulki, zawsze robiło to na niej tak samo ogromne wrażenie. No Sabaku popchnięta dziwnym impulsem również wydostała resztę swojego ciała z objęć śpiwora. Na widok długich nóg, bioder i ud dziewczyny Shikamaru cicho jęknął, tak jakby samo patrzenie na nią sprawiało mu niewyobrażalną przyjemność. Znajdowali się blisko siebie po środku małego namiotu wpatrzeni w siebie nawzajem. Nagle nieopodal rozległ się grom, przez co Temari mimowolnie zadrżała i zamknęła gwałtownie oczy powstrzymując łzy, które w niesamowicie krótkim czasie nagromadziły się w jej oczach.
-Jestem przy tobie, jesteś bezpieczna.- wyszeptał chłopak, gładząc ją delikatnie po policzku, jakby był to kruchy kwiat, który pod wpływem jego dotyku mógł zamienić się w proch. Zauważył jak cicho wzdycha przez tą niepozorną pieszczotę i poczuł, że jej pragnie. Ją całą. Tu i teraz i na zawsze. Oczy pociemniały mu a  spodenki zrobiły się ciasne. Ręce zaczęły drżeć.
-Temari No Sabaku tchórzy?- zapytał zadziornie, posyłając jej wyzywający uśmiech w którym było coś intymnego i erotycznego. Osiągnął swój cel, dziewczyna ściągnęła brwi i przez chwilę wpatrywała się w towarzysza bijąc się z myślami. Przekrzywiła delikatnie głowę i nieznacznie rozszerzyła wargi, nie spuszczając oczu z chłopaka, który wwiercał w nią w swój niemal brutalny wzrok. Przygryzła delikatnie wargę, miała co do chłopaka większy plan. Chciała aby pamiętał tę noc do końca życia. Powolnym ruchem zdjęła jedno ramiączo, potem drugie, przez co stanik lekko się zsunął z jej piersi ukazując trochę większą ich częśc, ale jeszcze nie na tyle, aby w pełni zadowolić Narę. Patrzył na nią jak zaczarowany, każdy jej ruch i gest był dla niego seksowny i podniecający a jej wojownicza mina, zachęcała go do ataku. W jednej chwili rzucił się w jej stronę, aby zamknąć jej drobne ciało w swoich ramionach, ale ta mu na to nie pozwoliła. Z cienkim, dziewczęcym chichotem cofnęła się do tyłu i podniosła stopę na wysokość jego twarzy. Czuła jego ciepły oddech, który strasznię ją łaskotał, przez co przyłożyła dłoń do ust powstrzymując śmiech.
-Dlaczego tak na mnie patrzysz Shikamaru-kun?- Zapytała przeciągle i aby nadać swojej wypowiedzi kąśliwego brzmienia dodała grzecznościowy przyrostek do jego imienia. -zawstydzasz mnie.- aby nadać sobie niewinny wygląd. Zauważyła jak mięśnie chłopaka pod wpływem jej głosu się napinają i oczy ciemnieją jeszcze bardziej, o ile to w ogóle było możliwe. Temari zupełnie zaskakując chłopaka, rzuciła się na niego przez co stracił równowagę i walnął plecami o ziemię. Blondynka zwinnym ruchem usiadła na nim okrakiem, starając się aby nie dotknąć najbardziej strategicznego w tym momencie miejsca na jego ciele. Złapała jego ręce w nadgarstkach i przyciskąjąc je swoimi do podłogi pochyliła się nad jego twarzą, tak, że wymieniali się powietrzem. Poczuła jego męski zapach, składający się z aromatycznego dymu tytoniowego i wody kolońskiej oraz ten charakterystyczny zapach drewna i kory. Przybliżyła swój tułów do jego aby delikatnie musnąć jego ciało swoimi piersiami. Nara jęknął i zaczął wiercić się niespokojnie w próbie uwolnienia rąk z jej uścisku.
-Nie, nie, nie- wyszeptała i jeszcze mocniej złapała jego nadgarstki. Musiał przyznać, że jak na kobietę była cholernie silna. Był na tyle blisko niej, że zauważył małą bliznę nad jej lewą piersią, która była pamiątką po jej bójce z Sasuke. Na ten widok stanął mu przed oczami widok zakrwawionej Temari, która pogrążona w ciemności wołała jego imię. Jego imię. Nikogo innego, tylko właśnie jego. Poczuł dumę a na jego twarzy rozkwitł błogi uśmiech.
-Wołałaś mnie wtedy.- Powiedział szczerząc się do niej i obserwując jej zdziwienie.
-Hę?- Zapytała, nieco rozluźniając uścisk na jego dłoniach. I to był błąd. Nara błyskawicznie wyrwał się i gwałtownym ruchem przewrócił ją na plecy, siadając na niej okrakiem tak samo, jak ona przed chwilą siedziała na nim. Zauważył wściekłość w jej oczach i mimowolnie zaśmiał się. Spojrzał na jej twarz, która teraz ciskała takimi samymi gromami jak burza na zewnątrz i mocno się rozczulił. Podobały mu się jej ostre, smukłe rysy, malutki nos, którego tak uroczo marszczyła, kiedy nad czymś myślała albo się wściekała. Jej ogromne, ciemno-zielone oczy, które niczego się nie bały i nigdy nie patrzyły w dół. Różowe usta, które zawsze, mimowolnie rozwierała co było niewuobrażalnie seksowne i podniecające.
-Po walce z Uchihą, cały czas wołałaś moje imię.- Powiedział, odgarniając grzywkę z jej oczu i czekając na jej reakcję.
-Zdawało ci sie.- syknęła i ponownie spróbowała wyrwać się spod jego uścisku.
Shikamaru zmrużył oczy i powoli zaczął masować prawą nogę dziewczyny, co jakiś czas lekko ją podszczypując. Spostrzegł, że przez jego dotyk dziewczyna zaczęła drżeć. Powędrował dłonią w górę i zaczął bawić się bokiem majtek dziewczyny.
Z ust zielonookiej wyrwało się ciche westchenie ale zaraz na nowo wybuchła, nie chcąc aby brunet pomyślał, że sprawia to jej przyjemność.
-Puszczaj!
-Nigdy- wyszeptał do jej ust po czym zaczął delikatnie je rozwierać swoimi. Na początku No Sabaku się opierała, starała się przekręcić głowę w drugą stronę ale kiedy poczuła na swoich wargach jego ciepły język całkowicie poddała się jego woli. Otworzyła szerzej usta i z pasją zaczęła oddawać mu pocałunek. Ich języki wiły się wokół siebie walcząc o dominację coraz brutalniej. W pewnym momencie kunoichi poczuła jak palce chłopaka drażnią jej kobiecość przez cienki materiał majtek. Cicho jęknęła do jego ust i lekko wypchnęła biodra w jego stronę aby choć trochę pogłębić pieszczotę, która teraz doprowadzała ją do szaleństwa. Nara zjechał pocałunkami do jej szyi, pozostawiając za sobą mokre ślady, które parzyły dziewczynę nie tylko na zewnątrz ale i w środku. Zaczął całować lekkie wybrzuszenie, które pozostawiło po sobie chidori. Nagle dziewczyna oprzytomniała.
O nie, nie, nie. Nie pójdzie ci tak łatwo.
Nara dalej całował jej szyję, a blondynka jak mogła najdelikatniej zgięła nogę w kolanie, napierając nim na krocze chłopaka, który spojrzał na nią ze zdziwieniem a z jego ust wydobył się jęk niezadowolenia przez lekki ból, który w tym momencie czuł. Kunoichi zerwała się na równe nogi i ponownie wylądowała na nim wtulając się w jego tors. Zdjęła z niego koszulkę i zaczęła błądzić po całym jego ciele według lini twardych mięśni. Znowu usiadła na niego okrakiem i zaczęła kreślić mokre szlaki językiem tam gdzie wcześniej robiła to dłońmi. Poczuła jak drży z podniecenia co wywołało u niej niewyobrażalną rozkosz. Złapał ją dłońmi w tali i zaczął jeździć nimi w górę i w dół, sprawdzając gładkość jej skóry.
-Kim dla ciebie jestem?- Zapytała, przerywając na chwilę pieszczotę i wbijając w niego swoje spojrzenie, które w tej chwili było nadwyraz łagodne. Przyłożył swoją ciepłą dłoń do jej policzka, gładząc go przy tym kciukiem.
-Pierwszy raz jak cię zobaczyłem od razu wiedziałem, że jesteś taka sama jak moja matka a nawet gorsza. Pamiętam, że obiecałem sobie, że dziewczyna z którą się zwiążę nigdy nie będzie przypominała mojej matki, bo nie wytrzymałbym długo z takim babskiem.- Blondynka chciała już coś powiedzieć, ale Nara przyłożył palec wskazujący do jej  na wpół otwartych ust. -Jeszcze nic nie mów.- poprosił, nie mogąc oderwać wzroku od jej oczu w których miał wrażenie, że widzi cały świat. -Oglądając chmury, tworzyłem ideał kobiety w której chciałbym się zakochać.
-I jaki jest ten twój ideał?- Zapytała niepewnie co było zupełnie do niej nie podobne. Czyżby dziewczyna bała się co zaraz powie jej Nara?
-Jest twoim zupełnym przeciwieństwem- Brunet cicho zaśmiał się a kiedy poczuł, że dziewczyna zamierza zejść z niego przytrzymał ją siłą na co ta gniewnie syknęła.
-Za każdym razem kiedy cię spotykałem mój tajny plan szlag trafiał. Niedawno przekonałem się, że nigdy nie pokochałbym tej kobiety, którą sobie wymyśliłem.- Temari na chwilę przestała oddychać i w osłupieniu wpatrywała się w Shikamaru.  -Nie jesteś moim ideałem. Jesteś kłopotliwa, cały czas byś tylko wszystkich ustawiała i rozkazywała. Masz ogromny tupet i niewyparzony język. Udajesz twardą i nieczułą. Jesteś cholernie tajemnicza, nie potrafię cię za Chiny rozgryźć. Nienawidzę każdego mężczyzny, który podąża za tobą wzrokiem. Nawet wtedy kiedy wmawiałem sobie, że nic dla mnie nie znaczysz coś się we mnie gotowało, kiedy jacyś obcy faceci wodzili za tobą swoimi chciwymi spojrzeniami. Każdy twój ruch, każdy gest, wszystko co mówisz jest przesączone seksapilem. Nigdy nikogo tak bardzo nie pragnąłem. I nie mówię tylko o fizycznym pożądaniu, to coś o wiele silniejszego. Chcę widzieć codziennie twoją uśmiechniętą twarz i twoje oczy w które mógłbym wpatrywać się godzinami. Toczyć z tobą słowne batalie, bo nigdy nie spotkałem kogoś równie inteligentnego jak ty. Chcę każdego dnia odkrywać twoje sekrety i przyglądać się twojemu niezadowolonemu spojrzeniu, które jest skutkiem faktu, że wiem o tobie więcej niż inni. Myślisz, że po tym co powiedziałem pozwolę ci odejść?-  Temari chwilę wydawała się nieobecna a z jej oka poleciała samotna łza, co bardzo zaskoczyło Narę. Dziewczyna zatopiła w nim swoje wargi. Przylgnęła do niego całym ciałem i całowała czule. Mężczyzna objął ją w pasie jedną ręką a drugą głaskał  pieszczotliwie po głowie.
-To są najmilsze słowa jakie kiedykolwiek usłyszałam.- Wyszeptała kiedy się w końcu oderwała od Nary, uśmiechając się do niego.
-Tylko mi się tu nie rozpłacz.- Powiedział z dzikim błyskiem w oku po czym zwinnym ruchem pozbawił ją stanika na co ta pisnęła zdziwiona i starała się zasłonić swoje spore, jędrne piersi. Shikamaru obserwował ją pociemniałym i zamroczonym spojrzeniem z lekko otwartymi ustami. Poczuł ucisk w spodniach i olbrzymie pożądanie na widok zarumienionej Temari, która nieudolnie próbowała ukryć przed nim swoje wdzięki. Przybliżył się i odsunął od niej jej ręce, po czym zaczął pieścić językiem jej nabrzmiałe sutki. Dziewczyna cicho westchnęła, oparła się o ramiona Nary i oddała się całkowicie temu dziwnemu ale cholernie przyjemnemu uczuciu, które opanowało całe jej ciało. Nara okrążał językiem jej sutki co jakiś czas delikatnie ssał jej skórę pozostawiając po sobie fioletowe ślady, jego osobisty podpis. Popchnął zielonooką na podłogę, całując jej brzuch i łaskocząc ją swoim gorącym oddechem.   -Jesteś moja.- Powiedział twardo i obserwował jak jej ciało drży. Kochał to uczucie, to cholernie przyjemne, piękne uczucie, kiedy ta niewiarygodnie silna, brutalna i niezależna kobieta łamała się, uginała się w jego ramionach zdana na niego, bezgranicznie mu ufająca.   -Nikt nigdy nie powiedział ci żadnego komplementu?- Zapytał nie przerywając składania mokrych pocałunków na jej brzuchu.
-Mówili bardzo dużo ale na koniec zawsze nazywali mnie dziwkś, szmatą, wywłoką, do wyboru do koloru, więc jak miałam wierzyć w szczerość ich wcześniejszych słów?
-Auć, pewnie zasłużyłaś.- Wymruczał zanurzając w jej pępku swój wygłodniały język.
-Pewnie tak.- szepnęła. Całe jej ciało było sztywne i napięte. Przepełnione słodkim i jednocześnie bolesnym wyczekiwaniem. - Strasznie się bałam, że znienawidziłeś mnie po tej walce z Sasuke, byłeś taki... taki zimny...- w końcu blondynce udało się wyrzucić to co od dawna nie dawało jej spokoju. Nara przestał pieścić jej podbrzusze językiem, uniósł się aby móc spojrzeć na dziewczynę z góry i zaczął gładzić dłonią jej słodko czerwony policzek.
-Byłem na ciebie wściekły. Byłem wściekły, że zachowałaś się tak nieodpowiedzialnie, że tak się naraziłaś. Mogłaś zginąć.- Temari zauważyła, że chłopak drugą rękę zaciska w pięść.   -Jak już zaczęłaś wracać do formy po prostu te wszystkie emocje zaczęły mnie odrobinę przerastać. Musiałem pomyśleć, wszystko sobie ułożyć.
-Obmyślić strategię?- Zapytała, uśmiechając się na co on zareagował tym samym.
-Można tak powiedzieć. A tak właściwie to kim ja jestem dla ciebie, Temari No Sabaku?- zapytał ciekawy jej odpowiedzi. Oderwał dłoń od jej twarzy i położył ją na podłodze w taki sposób, że teraz zwisał nad nią, opierając się na rękach po obu stronach jej głowy. Blondynka przełknęła ślinę i widać było po jej nieobecnej minie, że zbiera myśli i w głowie układa je w jakiś w miare zrozumiały monolog.
-Jesteś najbardziej irytującym, wkurwiającym, leniwym, zboczonym, nieprzyzwoicie seksownym dupkiem jakiego znam.
-Jeszcze jakieś epitety?- Zapytał unosząc brwi do góry.
-Nigdy na nikim mi tak nie zależało jak na tobie.- szepnęła nieśmiało. Shikamaru poczuł w sobie radość i śmiech, poczuł się lekko, poczuł się wolny. To uczucie było dla niego nowe, nieznane ale cudowne i uzależniające.
-Czy właśnie wyznałaś mi miłość?- zapytał, uśmiechając się błogo i leniwie, co zirytowało zielonooką.
-Zamierzasz mnie dzisiaj przelecieć czy nie?- warknęła.
-Patrzcie jaka nienasycona i przepełniona pożądaniem. Jasne że zamierzam, nawet sobie nie wyobrażasz co planuje zaraz z tobą zrobić.- Temari poczuła wilgoć między nogami i ścisk mięśni w podbrzuszu. Z jej ust wydobył się słodki, stłumiony jęk.
W roztargnieniu zaczęła zsuwać z Nary dresy, pozostawiając go zupełnie nagiego. Pochyliła się i rozkoszując się jego okrzykiem zaskoczenia wzięła jego członka do ust. I wtedy to ona przejęła nad nim kontrolę, miała niewyobrażalną władzę ale jedyne o czym mogła myśleć to sprawienie mu jak największej przyjemności. Patrzył na nią pożądliwie a ona chcąc go jeszcze bardziej rozpalić zaczęła pocierać swoją kobiecość.  Po niedługim czasie Shikamaru nie wytrzymał i chwycił dziewczynę  aby móc następnie wbić się w nią z impetem tak, że pisnęła z lekkiego ale dziwnie przyjemnego bólu. Poruszał się w niej gwałtownie, wygłodniałe. Ale  w tym wszystkim była też niewyobrażalna czułość, która pozwoliła im zaznać przyjemność niemal równocześnie.
A burza na zewnątrz szalała, próbując ponownie zwrócić na siebie uwagę i strach Temari. Ale ona była zajęta.



-Żegnaj.- szepnęła dziewczyna, kładąc białą lilię na skromnym nagrobku na cywilnym cmentarzu. Na pogrzebie zjawiło się tylko kilka najbliższych osób, nie było tłoku. Żadnych lamentów, zero łez. Jego ciepła ręka dodawała jej otuchy. A jego uśmiech jeszcze bardziej rozjaśniał dzień.
-Czemu nie założyliśmy czarnych ubrań? Wyróżniamy się.- Stwierdził bardziej zaciekawiony niż zły, wskazując na swój codzienny uniform shinobi.
-Nie dziwi cię to, że ludzie aby kogoś pożegnać chcą upodobnić się do śmierci? Gdybym to ja była na miejscu Kyoto chciałabym widzieć swoich bliskich tak jak zazwyczaj wyglądali, abym mogła ich jak najlepiej zapamiętać.  Myślę, że Kyoto czuła to samo. -Nara uśmiechnął się i jeszcze mocniej ścisnął jej dłoń. Czuł, że niedługo przyjdzie mu jak i Temari walczyć i nie wiadomo jak to się skończy. Ale teraz nie chciał o tym myśleć. Jej oczy były jedynym co teraz pragnął mieć w głowie.

piątek, 4 lipca 2014

/XIX- Widmo (NaruHIna)/

Witam :)
No więc dzisiaj będzie notka przeznaczona wyłącznie dla miłośników NaruHina. Ostrzegam, że jest to HENTAI.
Zapraszam do czytania i komentowania!
Ps. Następna notka będzie ShikaTema :*

-Ojcze?- dom wydawał się być wymarły. Niepewne słowa dziewczyny, rozniosły się po pomieszczeniu. Weszła głębiej do salonu i nie spotkawszy nikogo, ruszyła na dalsze poszukiwania. Słońce już chowało się za horyzontem, zalewając wszystko ciepłym, pomarańczowym kolorem ale nawet to, nie było w stanie rozproszyć mroku i grozy, który czuła granatowowłosa dziewczyna pośród ciszy, która zewsząd ją otaczała. Kuchnia była w idealnym stanie, jak zwykle wysprzątana. Tak jakby nikt nigdy z niej nie korzystał. Mimowolnie przejechała palcami po zimnym, marmurowym blacie, czując jego gładkość. W tym domu zawsze było niewyobrażalnie cicho, ale teraz... Czuła się jak w grobowcu. Coś dziwnego unosiło się w powietrzu, z jednej strony kusząco słodkiego a z drugiej niebezpiecznego. Przygryzła mocno dolną wargę w nadziei, że może ból ją nieco orzeźwi, po czym ruszyła dalej przez korytarz, do gabinetu Hiashi'ego. Tak jak została nauczona, najpierw delikatnie zapukała, ale tym razem nie czekała na zaproszenie. Instynkt jej mówił, że dzisiaj go nie dostanie. Otworzyła drzwi i ujrzała w niezmienionym stanie małe pomieszczenie, które tak jak reszta mieszkania wydawało się być puste i opuszczone, bardziej niż zwykle. Miała ochotę zakląć, ale bała się wypowiedzieć choćby jedno słowo aby nie zmącić tej chorobliwej ciszy.
-Hanabi?- Zapytała w końcu niemal szeptem, przesiąkniętym rozpaczą i błaganiem.
Odpowiedział jej huk, głuche uderzenie, jakby ktoś rzucił worek ziemniaków o drewnianą podłogę. Zastygła w bezruchu nasłuchując. I znowu to samo, ale już  ciut głośniejsze. Po chwili uświadomiła sobie, że strasznie głośno oddycha, wręcz dyszy, jakby przed chwilą przebiegła spory dystans w szybkim tempie. W żyłach odezwały się spore pokłady adrenaliny i nie wiedzieć czemu zachciało jej się śmiać. Złapała się za twarz, próbując przypomnieć sobie gdzie właściwie jest i wtedy doszło do niej, że powinna sprawdzić co wywołało hałas. Zaczęła biec, mijając po kolei różne pomieszczenia aby w końcu dotrzeć do sali treningowej.
W tym miejscu słodko-metaliczny odór nie był tylko wyobrażeniem, był czymś namacalnym, jak najbardziej prawdziwym. Czerwień dookoła jej stóp raziła ją w oczy a zapach palił nozdrza. Do oczu napłynęły łzy, kolana ugięły się pod nogami a z gardła wydobył się żałosny szloch. Trzy metry przed nią w kałużach własnej krwi leżeli martwi jej ojciec i siostra z twarzami wciąż powykręcanymi od trwogi i smutku. Ojciec wyciągał bezwładne ręce w kierunku Hanabi, chyba próbował zasłonić ją własnym ciałem. Nad zwłokami stała smukła, drobna kobieta cała w szkarłatnej cieczy. Powoli odwracała się aby jej białe niczym śnieg oczy wyszły na spotkanie drugim białym, ale przerażonym oczom. I wtedy Hinata zdała sobie sprawę, że to nie ona dyszała, że to nie ona jest zmęczona i to nie ona się cieszy. To ta kobieta. To ona jest tą kobietą. W tej chwili kiedy Hyuga uświadomiła sobie gorzką prawdę jej cień najwyraźniej również ją przyswoił, ponieważ uśmiechnął się chytrze i drapieżnie. Miała rumieńce na twarzy a oczy błyszczały się, jakby była w jakimś transie. Wyciągnęła ku leżącej dziewczynie zakrwawioną dłoń.
-Chcesz tego- Jej głos był zachrypnięty, znajomy i podniecony.
I w tej chwili cały świat przekręcił się o sto osiemdziesiąt stopni i już nie było żadnej leżącej i stojącej Hinaty. Nie było yin, ani yang. Hyuga stała w pozycji jaką jeszcze niedawno obierał jej sobowtór z równie mocno zakrwawioną, wyciągniętą do przodu ręką. Ale kierowała ją w nicość. I teraz wszystko zrozumiała. To ona tam była, to ona czuła radość i podniecenie, widząc bezwładne ciała swojej rodziny. I już nie było nic. Tylko ciemność i jej histeryczny, nieco złowieszczy śmiech, który przedzierał się przez mrok.

Strach wybudził ją z koszmaru i automatycznie postawił na nogi. Minęła chwila zanim przypomniała sobie gdzie jest i co się stało, a raczej co się nie stało. Pobiegła do łazienki i w błyskawicznym tempie zrzuciła z siebie ubrania aby zaraz wejść pod prysznic, nie zważając na temperaturę wody. Złapała mydło i energicznie pocierała całe ciało, czując jak oddech jej przyspiesza. Czuła się brudna, winna. Chciała zmyć z siebie ich krew. Szorowała zawzięcie przez co skóra ją piekła i paliła. Drżącymi rękoma zakręciła kurek i wyszła z kabiny, zakładając na siebie skąpą pidżamę w postaci króciutkich, czarnych spodenek i białej koszulki na krótki rękaw w sprane już granatowe pasy. Nie mogła złapać oddechu, czuła, że się dusi. Wiedziała, że w mieszkaniu nikogo nie ma, Temari coś jej wczesniej mówiła, że na jakiś czas wyjeżdża. Ale mimo to Hinata czuła w domu czyjąś obecność. Obrazy ze snu mieszały się z rzeczywistością, niemal doprowadzając białooką do obłędu. Wybiegła z domu, nie zastanawiając się nad niczym, nawet nad butami, które powinna mieć na sobie. Biegła ile sił w nogach, zupełnie przy tym nie myśląc. Jej umysł i serce wiedziało gdzie zazna ukojenia.



Było już dawno po północy ale blondyn w dalszym ciągu czytał zwój, który ostatnio zainteresował Hinatę. Poprosiła go o to, aby pomógł jej w treningu. Ale przede wszystkim chciał sprawdzić czy jest to dla niej bezpieczne. Było tam pełno terminów, których nie rozumiał. Wydawały się być napisane w jakimś obcym, starodawnym języku. Odczytał, że diament, który ma powstać z połączenia wszystkich podstawowych elementów natury, na stałe połączy się  układem kostnym użytkownika. Jutro zapowiadał się ciężki dzień. Najpierw raport z misji i pierwsze próby uwolnienia Hinaty spod władzy tego paskudnego jutsu, następnie konfrontacja z jej rodziną. W dodatku Sasuke wrócił do wioski...
Te zdanie: "Sasuke wrócił do wioski" zdawało się być czymś nierealnym, jakimś żartem, kłamstwem. Uzumaki nie potrafił zrozumieć jego postępowania. Co chciał w ten sposób osiągnąć? Fala złego przeczucia zalała cały organizm blondyna. Z jednej strony powinien się cieszyć, że jego przyjaciel jest z powrotem w domu, ale te nieznajome coś, co Namikaze zobaczył w oczach Uchihy.. To nie dawało mu spokoju. Był inny, to na pewno.
W pewnym momencie Naruto poczuł ogromne zmęczenie. Możliwe, że po prostu jego ciało zaczęło odmawiać posłuszeństwa po trudach ostatniej misji, albo po prostu jego umysł znacznie się przeciążył przez te wszystkie popaprane sprawy związane z Hinatą i z Sasuke. Wstał od biurka i ruszył do kuchni aby zaparzyć sobie kawę, gdy usłyszał chaotyczne łomotanie o drzwi. Ze zdziwieniem ruszył w tamtym kierunku.
U jego progu stała zmarznięta, bosa, prawie goła Hinata, trzęsąca się z zimna. Jednak to oczy przykuły uwagę Uzumaki'ego. Były przerażone, nerwowo rozglądała się dookoła a jej cera była coraz to bledsza.
-Hinata?- Blondyn zapytał cicho, aby nie przestraszyć dziewczyny i powoli z uniesionymi wysoko dłońmi, ruszył w jej kierunku, na co ona zareagowała błyskawicznie, cofając się. Ona również podniosła ręce, ale po to aby się im przyjrzeć, co chyba wywołało w niej jeszcze większe przerażenie bo zaraz wyciągnęła je w stronę chłopaka i histerycznie się rozpłakała, niezrozumiale coś bełkocząc. Naruto podszedł do niej z boku i przytulił jej drobne ciało do swojej piersi, energicznie masując jej plecy aby ją rozgrzać i uspokoić. Granatowowłosa w dalszym ciągu mówiła coś niewyraźnie, patrząc się w swoje dłonie.
-Zabierz to ode mnie!- Wrzasnęła i zaczęła się nerwowo rzucać w jego ramionach, niemal wywalając ich obydwoje na ziemię.
-Hej mała, uspokój się.- szeptał, trzymając ją coraz mocniej.- co się stało?
-Nie widzisz?! Jestem mordercą!
-Nie, nie, nie, mała.. czemu tak mówisz?
-Nie widzisz?!
-Czego nie widzę?
-Krew! wszędzie jest krew!- Głos jej się załamał a ciało wdało w jeszcze większe spazmy. Naruto poczuł jak chakra zaczyna się gromadzić naokoło Hyugi i wiedział, że jeśli teraz jej nie powstrzyma, może być za późno. Odwrócił ją gwałtownie do siebie i używając prawie całej swojej siły uderzył ją w twarz, co na moment zatrzymało czas. Białooka zamarła i tępo patrzyła się na Naruto co wywołało w nim niepokój. Każdą komórką swojego ciała nienawidził tej chwili kiedy musiał sprawić jej ból i równie mocno nienawidził tego co wprowadziło ją w ten stan załamania. Obserwował uważnie jak powoli podnosi lewą dłoń do zaczerwienionego policzka i patrzy na niego tymi swoimi ogromnymi oczami.
-Naruto?- Szepnęła cicho a w jej oczach pojawiło się w końcu coś znajomego. Obłęd zniknął z jej spojrzenia, ale widać było, że jest niepewna, nieufna.
-Przepraszam, że cię skrzywdziłem.- szepnął, czując na języku gorzki smak goryczy. Na bladym policzku Hyugi zaczęły wyodrębniać się czerwone palce jego dłoni, przez co poczuł w sercu ukłucie bólu.
-Chodź do środka.- złapał ją pewnie za rękę i pociągnął za sobą w głąb małego mieszkania, zamykając za sobą drzwi na klucz. Stanęła teraz przed nim w pełnym świetle, pokazując mu swoje zbolałe spojrzenie, nogi i stopy wybrudzone piachem i błotem, pot spływający z czoła i potargane od koszmaru włosy.
-Zimno ci?- Pokiwała powoli głową a blondyn ponownie ją prowadził. Tym razem jednak do swojej łazienki. Posadził ją na drewnianym stołku a sam zaczął szukać czystego ręcznika i kosmetyków. Hinata wpatrywała się w swoje bose stopy i czarne ślady, które zostawiła na lśniącej, łazienkowej podłodze Uzumaki'ego. Kiedy blondyn wręczył jej wszystkie rzeczy, które są niezbędne do kąpieli, białooka uświadomiła sobie, że zaraz Naruto wyjdzie z pomieszczenia i zostawi ją samą. Nie dochodziło do niej, że będzie w pokoju obok. Panika zaczęła w niej narastać a na dłoniach ponownie pojawiła się szkarłatna posoka. Złapała błękitnookiego za koszulkę i z błaganiem szepnęła.
-Zostań.- Namikaze niepewnie przytaknął i kiedy zauważył na jej twarzy niewinny rumienieć odwrócił się w stronę drzwi i dał jej chwilę na rozebranie się, wejście pod natrysk i zasunięcie zasłonki.
-Powiedz mi kiedy będę mógł się odwrócić.- Dziewczyna nic nie powiedziała ale Naruto wiedział, że go zrozumiała. Powoli zaczęła się rozbierać a te ciche szuranie ubrań, które zsuwały się z jej ciała na podłogę były dla niego sto razy głośniejsze niż w rzeczywistości. Najpierw zsunęła z siebie spodenki i tak jak Uzumaki się domyślił, razem z majtkami bo już nie wykonywała tego ruchu, tylko rozpinała zamek bluzy a następnie zciągnęła z siebie  koszulkę. Przez chwilę składała, przekręcała swoje ubrania na drugą stroną, po czym rozsunęła zasłonkę, weszła do środka i z powrotem ją zasłoniła. Blondyn wiedział, że już może się odwrócić, ale postanowił czekać aż białooka mu na to pozwoli. Zrobiło mu się gorąco a wyobraźnia zaczęła działać na najwyższych obrotach. Mrowiły go palce, tak jakby miały się rozpaść jeśli zaraz nie dotkną tej jej nieskalanej, gładkiej skóry, jej błyszczących, w tym momencie potarganych włosów. Tych jej ogromnych, różowych ust, które wręcz błagały go o uwagę. O reszcie jej ciała nie wspominając. Miał ochotę przekląć z frustracji ale wiedział, że Hyuga odczytałaby jego uczucia, a w tym momencie okropnie tego nie chciał. Była widocznie podłamana i czymś bardzo przejęta. Potrzebuje zrozumienia, pocieszenia i czułości... a nie gorącego pożądania, które paliło teraz Uzumakiego od środka.
-Możesz już się odwrócić Naruto-kun.- Chłopak nieco się rozluźnił i udając przed samym sobą swobodę, zaczął chodzić od drzwi do umywalki w jedną i drugą stronę, chyba z dziesięć razy.
Woda zaczęła lecieć z początku wolno ale już po kilku sekundach dużo większy strumień zaczął uderzać w nagie, mlecznoblade plecy Hinaty...
-Cholera- Powiedział samym ruchem warg kiedy w jego głowie pojawił się mocno erotyczny, na pewnoo zmysłowy obraz granatowowłosej kunoichi, stojącej tyłem, po której ciele toczyły się krople wody, rozgrzewając jej skórę do czerwoności. Usłyszał specyficzny odgłos mydła i wcieranej piany w skórę i zrobiło mu się jeszcze bardziej niezręczne. Wyobrażał sobie jak białooka wodzi po całym swoim ciele dłońmi, nie omijając żadnego miejsca. Bierze w dłonie swoje duże piersi i zaczyna je powoli masować, przez co sutki stają się coraz bardziej sztywne. Następnie jedna z jej rąk powoli dociera na dół, w kierunku...
-Naruto?- Jej zaniepokojony głos wybudził go ze zbereźnej fantazji za którą miał ochotę zapaść się pod ziemię.   -Jesteś tu?
-T-tak- musiał odchrząknąć aby pozbyć się napięcia z głosu ale i to nie wiele mu pomogło.
-Podasz mi ręczknik?- Złapał biały, puchaty ręcznik, który wcześniej dla niej przygotował i delikatnie wsadził rękę pod prysznic. Dziewczyna szybko go wzięła ale po drodze, niby niechcący ale może właśnie specjalnie, otarła kciukiem wnętrze jego dłoni. Ten dotyk wywołał istną burzę w całym ciele Naruto. W błyskawicznym tempie zabrał rękę i przez chwilę się w nią wpatrywał zdziwiony. Nigdy na nikogo tak nie reagował. Jak to możliwe, że sam jej lekki dotyk doprowadza go do takiego stanu?
-Naruto?- Namikaze tak się zamyślił, że nie zauważył jak Hyuga wyszła spod prysznica i teraz stałą przed nim nieśmiało w samym ręczniku z uroczo mokrymi włosami i rumieńcami na policzkach. Z trudem ukrywała swoje duże piersi, na których trzymała obydwie dłonie. Naruto zaniemówił, przyglądając się jej cały czas. Wyglądała niczym jakaś starożytna bogini, która zstąpiła z nieba tylko dla niego. Która jest tak idealna i piękna, że aż niemożliwe aby w ogóle istniała.
-Jesteś prawdziwa?- Blondyn w tym momencie nie kontrolował żadnych reakcji swojego ciała. Mimowolnie wyciągnął rękę w kierunku dziewczyny i w powietrzu, tuż nad jej policzkiem, wykonał ruch jakby go pieścił. Jej białe oczy rozszerzyły się. Ale nie był to strach. W jej spojrzeniu było zdziwienie i fascynacja. I nagle jej białe tęczówki zjechały w dół, natrafiając na spore wybrzuszenie w luźnych spodniach chłopaka, którego nie był w stanie ukryć. Momentalnie otrzeźwiał, odwrócił się tyłem i schował twarz w dłonie cały czas krztusząc się przeprosinami i błaganiami o wybaczenie. Co jakiś czas pojawiało się jakieś wyzwisko pod jego adresem. Ale dziewczyna milczała. Czuł palący wstyd, chciał uciec ale jakaś wyższa siła zabraniała zrobić mu choćby jeden krok i przez chwilę się nawet zastanawiał czy może Shikamaru Nara nie złapał go w swoją pułapkę cienia. I wtedy to usłyszał. Zastygł w bezruchu a spodnie zaczęły uwierać go jeszcze bardziej. Przełknął ślinę i zaczął dyszeć. Był to ledwo słyszalny dźwięk, cichy szelest, opadającego ręcznika.
-Naruto-kun,  Odwróć się.- Jej głos był teraz zupełnie inny niż zwykle. Zabrakło  w nim dziewczęcej niepewności i cnotliwości. W tym momencie przemawiała do niego seksowna kobieta, uwodzicielka.
-Jesteś pewna? Jak się odwrócę, nię będę potrafił nad sobą zapanować. Nie będzie odwrotu.- Jego głos był zachrypnięty i błagający ją, tym razem jednak nie o wybaczenie.
-Mam już dosyć odwracania się i uciekania.- Naruto obkręcił się i zatrzymał swoje spojrzenie na białych, księżycowych tęczówkach dziewczyny, która od zawsze była dla niego bliską osobą. Jej oczy aż iskrzyły się od pewności siebie i determinacji. Ale to nie to roztopiło chłopakowi serce. Tam gdzieś, tliło się ciepło, miłość i pożądanie. Jego i tylko jego. Wzrok spadł mu powoli w kierunku jej klatki piersiowej, której już nawet nie próbowała ukryć, następnie na płaski i subtelnie umięśniony brzuch. Dłońmi zakrywała swoją kobiecość co nadawało jej bardzo niewinnego a przez to jeszcze bardziej seksownego wyglądu. Jej włosy delikatnie kręciły się na końcach od wilgoci a na porcelanowej skórze widniały jeszcze gdzieniegdzie czerwone plamy po gorącym prysznicu. Ślad po uderzeniu na jej policzku przestał się wyróżniać na tle jej ciała, ale Uzumaki w dalszym ciągu czuł przez to ogromne wyrzuty sumienia.
-O czym myślisz?- Jej niepewny głos odbijał się echem w jego głowie. Jej ponętne, pełne usta o coś go pytały ale on nie rozumiał słów. Istniała tylko mowa jej i jego ciała. - Naruto-kun?- Jego imię, powiedziała jego imię. Czuł zaszczyt, że ktoś tak nieskazitelny, idealny, piękny, dobry i silny zna jego imię, stoi przed nim gotów oddać mu wszystko.
-Zastanawiam się jak to możliwe, jakim cudem, ktoś taki jak ty... Jesteś zbyt idealna, dobra dla tego świata.- Dziewczynę wyraźnie zaskoczyły słowa Namikaze, który dotknął delikatnie jej policzka, zmieniającego kolor na purpurowy. Nie wiedziała co powinna powiedzieć, słowa ugrzęzły jej w gardle. Naruto wpatrywał się w nią z taką tęsknotą, błaganiem i takim zmysłowym, gorącym pożądaniem, że czuła się przytłoczona ale podobało się jej to. Błękitne oczy chłopaka biegały po całym jej nagim ciele, nie wiedząc gdzie się zatrzymać, co niewyobrażalnie podniecało granatowowłosą. Jej sutki zaczęły twardnieć przez co z gardła chłopaka wyrwał się dziki pomruk. I już dłużej nie potrafił się powstrzymywać. Ruszył w kirunku Hinaty i zamknął ją w żelaznym uścisku , czując pod sobą ciepło jej miękkiej skóry. Zaczął powoli całować, ssać i podgryzać jej szyję, pozostawiając za sobą mokre ślady. Hyuga cicho westchnęła i przekrzywiła głowę na bok, dając blondynowi więcej miejsca na swoją pieszczotę. Dłonie Naruto zaczęły wodzić po jej plecach co jakiś czas lekko je drapiąc. W jednej chwili wziął dziewczynę na ręce i nie przestając  całować jej szyi i karku, zaczął ją nieść w kierunku swojej sypialni. Ułożył ją na łóżku i przez chwilę sycił się samym jej widokiem. Taka naga, niecierpliwa, bezbronna i otwarta cała dla niego.
-Jesteś taka piękna.- Szepnął przejeżdżając wzrokiem od jej pełnych, sterczących już piersi aż do odkrytej kobiecości. Delikatne i krótkie włoski okalały wstęp do jej słodkiego wnętrza i przez chwilę chłopak musiał się powstrzymywać, żeby nie wziąć jej teraz, od razu. Przejechał dłonią po jej twarzy, palcem dotykając ust, następnie zjechał niżej i delikatnym niczym piórko dotykiem musnął jedną brodawkę, następnie drugą co wywołało jęk i wzdrygnięcie się całego jej ciała. Oczy chłopaka rozbłysły. Jej reakcje są tak żywe, tak cudowne. Pchnięty przez pożądanie skierował dłoń jeszcze niżej w kierunku jej łona, które również ledwo dotknął, coraz bardziej rozpalając jej zmysły. Jej oddech przyspieszył a oczy były przymrużone.
-Pragnę cię Hinata.- Powiedział pewnie a jego słowa niczym kolejna pieszczota wywołały zmysłowy jęk. Naruto zdjął koszulkę pokazując swój opalony i idealnie umięśniony tors. Teraz to granatowowłosa pożerała go wzrokiem. Miał na sobie tylko luźne spodnie dresowe, które zwisały na jego biodrach. Poniżej pępka biegła ledwo widoczna ścieżka. I Hinata nagle pomyślała, że strasznie chciałaby przejechać po niej językiem, poczuć smak jego skóry. Od razu się zarumieniła i skarciła w duchu za takie myśli, co nie uszło uwadze Namikaze.
-O czym pomyślałaś?- Chłopak rozsunął delikatnie nogi dziewczyny przy okazji rozwierając płatki jej kobiecości i ukląkł pomiędzy jej nogami, cały czas obserwując jej twarz na której widniało skrępowanie przez jej obecne położenie. Uzumaki cały czas uśmiechał się łobuzersko i masował łydki dziewczyny.
-To nic takiego..
-To dlaczego się tak zarumieniłaś?- Dziewczyna nic nie odpowiedziała a blondyn pokręcił głową z udawaną dezaprobatą.  -Jeszcze to dzisiaj z ciebie wyciągnę.
Nachyl się nad dziewczyną i złożył na jej ustach pocałunek. Na początku cmokał jej wargi ale po chwili rozchylił jej usta i wsunął język do środka. Zaczął wić się dookoła jej języka, który jak na razie wykonywał zbyt nieśmiałe ruchy jak na jego gust. Aby zachęcić białooką, dłońmi zaczął masować jej piersi i delikatnie je ugniatać. Hinata po chwili oddawała już pocałunek z równą pasją co jej kochanek, a nawet wsunęła dłonie w jego włosy i co jakiś czas pociągała nimi. Naruto oderwał się od dziwczyny a rękami oparł się po obu stronach jej głowy.
-Chcę tylko żebyś wiedziała, że nie chcę tego tylko ze względu na cholerne pożądania,które mnie teraz wręcz pochłania.- Dziewczyna chciała coś powiedzieć ale blondyn zakrył jej usta ręką i dał przez to znak, że chcę dokończyć.   -Pragnę nie tylko twojego idealnego ciała, pragnę twojej duszy, twojej przeszłości i przyszłości. Kocham cię, Hinata.- I nagle jej nagość przestała mieć znaczenie, koszmar i wizja morderstwa również. Jeśli wcześniej miała jakieś obawy, to teraz zupełnie zniknęły. Uzumaki patrzył na nią wyczekująco, w jego oczach czaił się strach. A ona... a ona zaczęła się śmiać jak nigdy dotąd, kompletnie go zaskakując. Łzy toczyły się po jej policzkach a ona wyła i chichotała na zmianę.
-Och Naruto-kun, jak ja cię kocham.- Szepnęła kiedy w końcu udało jej się  opanować atak szczęścia i wesołości. Blondyn na chwilę zastygł a potem obdarował ją najcieplejszym, przepełnionym miłością uśmiechem i znowu zatopił w niej swoje usta. W Hinacie obudziła się pewność siebie i żądza, gdyż zaczęła zsuwać spodnie z bioder chłopaka na co on zareagował błyskawicznie, łapiąc ją za nadgarstki.
-HInata, nie chcę żebyś myślała, że...- Granatowowłosa zamknęła mu usta pocałunkiem.
-Potrzebuję cię- szepnęła mu w usta. -I chyba ty również potrzebujesz mnie.- Dodała dotykając delikatnie kolanem jego krocza, przez co chłopak drgnął i zamknął oczy.
-Czy ty...
-Nie, to mój pierwszy raz.- Uzumaki poczuł jeszcze większą miłość i potrzebę dania tej dziewczynie wszystkiego co najlepsze i najcenniejsze. Blondyn sięgnął do swojej szafki nocnej i wyjął z szuflady paczuszkę, którą otworzył zębami. Granatowowłosa dokończyła to co wcześniej zaczęła, zsuwając z niego dresy wraz z bokserkami i uwalniając na wolność jego pokaźną i gotową męskość. Pisnęła na ten widok, zastanawiając się czy jej organizm będzie w stanie go przyjąć, ale on pogładził ją uspokajająco po głowie i wszystkie obawy zniknęły. Naruto założył prezerwatywę i w tym samym czasie zaczął pieścić palcami jej kobiecość.
-Trzeba cię przygotować.- wymruczał, mając twarz na poziomie jej piersi. Złapał w usta jeden z jej sutków i najpierw delikatnie go lizał ale z czasem stał się bardziej natarczywy, ssał go i podgryzał, robiąc to samo z drugim sutkiem, tyle, że palcami. Białooka jęknęła przeciągle i zaczęła poruszać biodrami aby nasilić cudowne uczucie przyjemności, które dawały jej palce kochanka.
-Jesteś taka cudownie wilgotna, taka już na mnie gotowa.- szepnął kiedy zrównał swoją twarz z jej. Podziwiał jej seksownie rozchylone usta z których co chwila słychać było jęki rozkoszy, jej rumieńce, jej piękne oczy.
-Będziesz delikatny?- Wyszeptała ale chyba tylko dlatego, żeby nie milczeć. Ufała mu bezgranicznie.
-Będę.- obiecał i powoli zaczął się w niej zagłębiać. Na początku w jej cipce, podbrzuszu wybuchł gwałtowny, ostry ból, przez co w oczach stanęły jej łzy a z gardła wydarł się szloch. Uzumaki gładził ją po twarzy szepcząc słowa przeprosin. Co jakiś czas pytał czy ma przestać ale dziewczyna kręciła przecząco głową. Czuła się taka dziwnie pełna. Było to zupełnie nowe uczucie, takie inne niż wszystkie. Ból powoli zaczynał ustępować a na jego miejscu pojawiło się takie dzikie uczucie błogości. Hyuga jęknęła co było znakiem dla Naruto, że może wejść głębiej.
-Jesteś taka ciasna.- szepnął i zaczął się w niej poruszać.  Wszystkie odczucia eksplodowały w głowie i ciele Hinaty, tworząc niepowtarzalną mieszankę doznań. Naruto był delikatny, czuły i jednocześnie stanowczy, a to jego dzikie i rozpalone spojrzenie, które ją wręcz pożerało. Wygięła ciało w łuk aby poczuć go w sobie jeszcze, jeszcze głębiej.
-Szybciej- sapnęła, zapominając o wstydzie. Czuła się pewna, piękna, kobieca i pierwszy raz w życiu kochana. Dosłownie i w przenośni. Czuła, że zaraz dojdzie, że już dłużej nie jest w stanie przeciągać końca, który się zbliżał, który powoli obejmował całe jej ciało, zaczęła się wić i jęczeć, oczekując na spełnienie, kiedy nagle Naruto zwolnił tempo i powoli zaczął się z niej wysuwać, zabierając ze sobą to błogie uczucie wypełnienia i tą dziką przyjemność.
-Mam przestać?- Zapytał z trudem.
-Nie, proszę.- Krzyknęła i spróbowała przyciągnąć go do siebie, ale on był nieustępliwy.
-Powiesz mi teraz o czym wtedy pomyślałaś?-Oczy mu rozbłysły od pożądania, a ona poczuła, że się rumieni.
-Pomyslałam, że kiedyś chciałabym posmakować cię... moimi ustami...- Wyjąkała a oczy Uzumaki'ego pociemniały jeszcze bardziej.
-Kiedyś będziesz miała ku temu okazję.- Powiedział i wbił się w nią z całej siły, powodując przyjemny ból, który doprowadził Hinate na sam szczyt. Namikaze doszedł w prawie tym samym momencie, wykrzykując jej imię i wyznanie, które już od dawna w sobie tłumił. Opadł na jej mokre od potu ciało, pachnące słodką, intymną bliskością. Zasnęli wykończeni, spleceni ze sobą nie tylko ciałami, ale wszystkimi zmysłami i nadziejami.
Nad Hinatą w dalszym ciągu unosiło się mroczne widmo śmierci, które tylko czyhało aby zebrać swe krwawe żniwo. Ale dziewczyna czuła się gotowa stawić mu czoło i śmiać się mu prosto w twarz. Wszystko inne bledło przy strachu o dobro i szczęście ukochanej osoby, która była właśnie pogrążona w głębokim śnie tuż obok.



-Powiesz mi co się wczoraj wydarzyło?-Był słoneczny aczkolwiek deszczowy poranek. Naruto z Hinatą jedli właśnie śniadanie, składające się z ryżowych kulek i aromatycznej herbaty. Mało rozmawiali, w dalszym ciągu przejęci wydarzeniami ostatniej nocy. Dziewczyna rumieniła się za każdym razem, kiedy blondyn posyłał jej uśmiech lub choćby przypadkowe spojrzenie. Naruto wiedział, że musi porozmawiać z Hinatą, chciał dać jej oparcie.
-Przyśnił mi się koszmar.- zaczęła, obserwując swoje splecione dłonie na kolanach. Namikaze pokiwał głową, prosząc ją aby kontynuowała. -Śniło mi się, że straciłam nad sobą kontrolę i zamordowałam własną rodzinę. Boję się, że to może wydarzyć się na prawdę.- Poczuła ciepło dłoni swojego ukochanego na ramieniu.
-Nie wydarzy się, bo cały czas będę przy tobie.- szepnął i złożył na jej ustach delikatny, niczym kruchy płatek śniegu, pocałunek, którym przekazał jej całą miłość i obietnicę, jaką w sobie miał.

niedziela, 15 czerwca 2014

/XVIII-Obnażona/


Ohayo!
Najmocniej przepraszam za tak długą nieobecność, ale tym razem myślę, że mam całkiem niezłe usprawiedliwienie.
A więc, miałam złamaną rękę. Co baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo utrudniało mi wszystkie czynności a wręcz je uniemożliwiało. Przepraszam najmocniej wszystkich, którym kazałam czekać na nowy rozdział i tym, którym nie komentowałam nowych notek. Mogę tylko powiedzieć, że czytałam wasze wszystkie notki i jestem serio pod wrażeniem! Mówię tutaj w szczególności o opowiadaniu "Uniwersytet Konoha" którego autorem jest Przemysław Dembowski i gratulując pięćdziesiątego rozdziału i ogólnie całokształtowi jego twórzczości, która mnie inspiruje, dedykuję mu dzisiejszy rozdział :)
Może notka nie jest zbyt długa ani szczególnie dobra (mało NaruHina) ale po prostu nie chciałam kazać wam dłużej czekać. Obecuję, że następny rozdział pojawi się niedługo i cały będzie o NaruHina ;)
(fani ShikaTema niech się nie martwią ma również w planach rozdział tylko dla nich ;) )




Czuła się niczym szmaciana lalka zupełnie pozbawiona władzy nad własnym ciałem. Jej nogi na zmianę się uginały i podnosiły, ciało zmieniało pozycję, jednak to nie ona sterowała tymi odruchami, jakaś wyższa siła miała nad nią władzę a ona mimo, że straciła świadomość czuła, że coś nie pozwala jej w pełni zasnąć. Gdzieś w oddali słyszała jakieś przytłumione głosy, które z biegiem czasu zaczęły zamieniać się w bardziej nerwowe i niecierpliwe. Była ciekawa gdzie jest, co się stało, ale jej mózg zupełnie odciął się od reszty jej ciała, uniemożliwiając wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Mimo, że śniła, czuła wewnętrzny niepokój i gniew, że utraciła kontrolę nad sytuacją, co nigdy nie powinno się wydarzyć, było zbyt ryzykowne i niebezpieczne.
Po jej ciele rozeszło się przyjemne ciepło i słodkie odrętwienie, że aż miała ochotę jęknąć z rozkoszy. Tym razem utraciła całkowity kontakt z rzeczywistością, kiedy ogarnęła ją kuszący mrok.

To była najgorsza pobudka wszech czasów. Z krainy morfeusza wyrwał ją uciążliwy, pulsujący ból głowy i głód, jednak na samą myśl o jakimkolwiek jedzeniu czuła, że żołądek podchodzi jej do gardła. Co się stało? Nie miała zielonego pojęcia. Pamiętała tylko, że jak idiotka postanowiła odnaleźć Shikamaru a co się działo potem, było jedną wielką tajemnicą. Z przerażeniem stwierdziła, że znajduje się w jakimś obcym miejscu, leżąc na miękkim posłaniu w samej bieliźnie i luźnej koszulce, która z całą pewnością nie należała do niej. W pokoju było jasno przez co dziewczyna czuła się jeszcze gorzej. Cała była przesiąknięta smrodem zmieszanych trunków i w tej chwili jedyne o czym marzyła to prysznic.
Nagle wyprostowała się przerażona i wściekła jednocześnie. Przed oczami zamajaczył jej niewyraźny obraz grupki ninja na których się natknęła. Przełknęła z trudem ślinę, tak jakby miało to jej pomóc rozwiązać supeł w gardle. Co jeśli z którymś się przespała? Temari nie należała do tej grupy dziewczyn, które po pijaku stawały się boginiami seksu i miały ochotę zerżnąć wszystko co się rusza. Stawała się raczej szczera do bólu i o ile to w ogóle możliwe, jeszcze bardziej wredna. Jednocześnie miała ochotę wrzeszczeć i tańczyć, wielbić świat, nienawidząc go. A co jeśli przez jej kłopot z Narą poczuła silną potrzebę bliskości?Ogarnęły ją nieprzyjemne zawroty głowy na myśl, że już kiedyś w przeszłości wydarzyła się podobna sytuacja. W pokoju nie było lustra ani żadnej innej rzeczy, która mówiłaby, że znalazła się w sypialni jakiejś kobiety, więc nadzieja, że znalazła ją Sakura gwałtownie zgasła. W zasadzie w tym pomieszczeniu nie było prawie nic. Po drugiej stronie stała spora skrzynia a po jej lewej stronie były drzwi do szafy. Rozejrzała się po pokoju i jej uwagę przykuły jej ładnie złożone spodnie i bluza. Przynajmniej to. Usłyszała jakieś rozmowy i krzątaninę za drzwiami. Musiała się stąd jak najszybciej ulotnić.
Przeczesała swoje rozczochrane włosy i pospiesznie związała je w jednego koka z tyłu głowy. Ostatni raz tak się czesała jak miała pięć lat. Narzuciła na siebie bluzę i spodnie i ignorując irytujący ból, po drodze łapiąc kilka głębokich wdechów, ruszyła w stronę drzwi. Delikatnie je otworzyła i z przymkniętymi oczami weszła do przestronnego salonu z niewielką ilością, zadbanych, drewnianych mebli i wesołą rodzinką zajadającą się śniadaniem. Kiedy No Sabaku poczuła zapach jedzenia, gwałtownie złapały ją mdłości i instynktownie położyła dłoń na brzuchu, tak jakby chciała przytrzymać w miejscu jego niewielką zawartość. Nagle z przerażeniem stwierdziła, że zakłóciła spokój wspólnego posiłku rodzinie Nara. Obok Shikamaru, który bacznie ją obserwował, siedziała nieznajoma dziewczyna, zapewne w wieku brązowookiego, która spoglądała na nią z niesmakiem. Tak samo pani Nara posyłała jej wyzywające spojrzenia pełne dezaprobaty, natomiast tata Shikamaru wydawał się być rozbawiony. Nieznajoma miała długie, lśniące włosy w kolorze mlecznej czekolady i ogromne niebieskie oczy. Miała mleczną cerę a na nosie liczne piegi, które wyglądały niczym złoty brokat rozsypany na jej skórze. Cholera była piękna, jej dłonie nie były skalane trudami shinobi przez co dziewczyna wręcz emanowała niewinnością i naiwną dobrocią. Siedziała bardzo blisko  stratega, ich ramiona się stykały. W tym momencie No Sabaku uświadomiła sobie, że nie jest to zwykłe śniadanie. Utwierdziło ją w tym spostrzeżeniu groźnie przymknięte powieki długowłosej i jej dzika zaborczość, która z niej kipiała, mimo, że prawie nie dotykała Shikamaru. Temari przybrała obojętny wyraz twarzy, a opadnięte kąciki ust tłumaczyła sobie bólem głowy, który jak na złość w tej sytuacji wydał się doskwierać jej najmniej. Zaklęła w myślach na kompromitująca sytuację w której się właśnie znalazła i chyba nawet wyobraziła sobie, że dużo lepiej by było gdyby to któryś z nieznajomych, których spotkała wczorajszej nocy się nią zaopiekował. Poczuła jak ogromny wstyd zalewa całe jej ciało, barwiąc jej skórę na czerwony kolor. Stała właśnie przed chłopakiem, którego najwyraźniej kochała i do którego kleiła się idealna piękność, przed jego rodzicami i nieubłaganym, przepełnionym pogardą spojrzeniu jego matki, skacowana jak nigdy dotąd, wyglądając jak chodzący trup w dodatku na kilometr czuć było od niej duszący zapach alkoholu.
-Przepraszam za kłopot.- powiedziała Temari, zachowując resztki godności po czym szybkim krokiem, ignorując przy tym uporczywy ból w każdym organie, wyszła z domu. Była wściekła na siebie, na Shikamaru, na jego matkę, na słabość jaką okazała topiąc smutki w kieliszku. Jak Nara śmiał spędzać czas z dziewczyną, chociaż wiedział, że ona śpi obok? Podniecało go to?  Teraz była już stu procentowo pewna, że wtedy kiedy ona kochała się z tym leniwym shinobi on najzwyczajniej ją pieprzył, wykorzystał ją. Poczuła piekące łzy, które zaczęły zbierać się w jej oczach z trudem powstrzymała wybuch, który by ja tylko dodatkowo poniżył.
-Temari! Musimy poważnie porozmawiać.- usłyszała zmysłowy aczkolwiek stanowczy baryton, który był w stanie wprowadzić ją w trans. Uświadomiła sobie jednak jakie zajście miało miejsce kilka chwil temu i przypomniała swojemu sercu i mózgowi, że na jego widok powinna ciskać piorunami a nie zbierać kwiatki na łące. Przybrała zaraz zacięty wyraz twarzy i gwałtownie stanęła z nim twarzą w twarz. Był wyraźnie zły i zirytowany, jeszcze czego!
-Nie mamy o czym- syknęła jak umiała najostrzej ale on zdawał się tego nie zauważać.
-Owszem mamy. Nigdy więcej nie zachowuj się w ten sposób.- warknął, co zupełnie zbiło ją z tropu. O co mu kurwa chodzi? - zalałaś się w trupa i sama wyszłaś w środku nocy na ulicę. - Całe jego umięśnione ciało było wyraźnie spięte, w jego głosie czaiła się groźba ale i troska.
-Myślę, że mogę robić co mi się żywnie podoba a tobie nic do tego- powiedziała, ale jej słowa straciły przekonanie.
-wiesz co mogło ci się stać gdybym się nie pojawił?- jego słowa nasycone były udręka, czego blondynka w żaden sposób nie potrafiła zrozumieć. Martwił się? Ale dlaczego?
-Daruj sobie te gadki rycerza na białym koniu, to ty byłeś wszystkiemu winny!- Shikamaru wyglądał na wyraźnie zdziwionego, natomiast z każdym słowem głos Temari coraz bardziej się podnosił.- w dodatku ośmieszyłeś mnie przed swoimi rodzicami i swoją śliczniusią dziewczyną!- Ostatnie słowo wypluła z siebie niczym obelgę, ciskając nią prosto w niego.
-Sama siebie ośmieszyłaś. Myślałem, że shinobi z Suny przynajmniej potrafiła okazać odrobinę wdzięczności.- powiedział z przekąsem, ale zielonooką najbardziej dotknął brak zaprzeczenia, że kobieta z którą się rano zetknęła jest jego dziewczyną. Nara jakby widząc wszystkie uczucia na jej zmęczonej twarzy pospiesznie zapewnił:
-Lilian jest tylko koleżanką z dzieciństwa. Moja matka spotkała ją rano i zaprosiła na śniadanie. Nie jestem pewien ale możliwe, że chciała mi zrobić na złość. Albo tobie.- No Sabaku zachłysnęła się powietrzem.
-Że co proszę?- Shikamaru zaśmiał się, widząc jej zgłupiałą minę i nieznacznie wzruszył ramionami.
- Taka jest właśnie moja matka.- Blondynka prychnęła z irytacją i przybrała obojętną maskę, która miała ją ochraniać przed jej własnymi uczuciami i pragnieniami.
-Nic mnie nie obchodzi twoja relacja z tamtą dziewuchą.- Skrzyżowała ręce na piersi, nie patrząc Narze w oczy. Ta rozmowa zaczęła już jej ciążyć, miała ochotę wrócić do domu, położyć się na łóżku i spać. Bolała ją głowa, a jej kończyny były ociężałe. Shinobi z Konohy gwałtownym ruchem złapał ją za ramię i przyciągnął ku sobie. Temari nie zdążyła zareagować, albo wcale nie chciała. Przybliżył swoją twarz do jej, tak blisko, że wdychał wydychane przez nią powietrze, które miało jej słodki smak.
-Spójrz mi w oczy i powiedz, że cię to nie obchodzi.- Jego zmysłowy głos nasycony był napięciem i pachniał obietnicą, przez co poczuła jak miękną jej kolana a serce przyspiesza.
-Wcale mnie nie obchodzi.- szepnęła, jednak jej spojrzenie uciekało w bok, szukając ratunku. Nara zrobił głęboką rysę na jej kamiennej masce, która w każdej chwili mogła doprowadzić do jej zupełnego roztrzaskania, zupełnie ją obnażając.
-Spójrz mi w oczy.- jego rozkaz był stanowczy i nieznoszący sprzeciwu. - I powtórz to.- ustami dotknął jej szyi, wypowiadając te słowa co doprowadziło do ogromnej fali gorąca, która przeszła przez jej całe ciało, zatrzymując się w strategicznym punkcie pomiędzy jej nogami. Musiała użyć swojej całej siły woli aby powstrzymać jęk, który cisnął się jej na usta. Nara odsunął się nieznacznie, łapiąc ją za podbródek i podnosząc ku sobie, jednocześnie zmuszając ją aby objęła go spojrzeniem. Byli bardzo blisko siebie, piersi dziewczyny delikatnie ocierały się o klatkę piersiową Shikamaru, co wywoływało zawroty głowy u obojga.
-Powiedz to.- Wyszeptał przybliżając się do niej jeszcze bliżej, nie spuszczając wzroku z zieleni jej tęczówek, następnie zatopił w niej swoje usta. Z początku delikatny pocałunek przerodził się w bardziej brutalny, zachłanny, ociekający potrzebą i pożądaniem. Nara objął Temri i gorączkowo błądził dłońmi po całym jej ciele, aby w jakiś sposób być jeszcze bliżej niej. Ich języki walczyły ze sobą o dominację, smakując siebie nawzajem. Temari jęknęła w usta chłopaka a on uświadomił sobie, że nigdy wcześniej nie słyszał nic bardziej erotycznego, co potwierdziła coraz większa erekcja, krępująca jego ruchy.
Co on sobie myślał? Bydlak! Nienawidzę go! Boże proszę, niech on nie przestaje!
Tysiące myśli krążyły po głowie blondynki. W jednej chwili miała ochotę pożreć go, pochłonąć. Tu i teraz. plotła palce w jego włosy i przyciągnęła go jeszcze bliżej siebie tak, że ich biodra otarły się o siebie.
Nara podgryzał jej nabrzmiałe usta, badał każdy fragment wnętrza jej ust, chciał ją całą.
Nagle Temari oderwała się od niego i odepchnęła. Oboje ciężko oddychali w ich pociemniałych oczach było coś dzikiego, nieokiełznanego. No Sabaku wystraszyła się czegoś co poczuła, czegoś niebezpiecznego i gorącego, tej ogromnej tęsknoty i niemego błagania aby ten mężczyzna ją poznał i pokochał równie mocno jak ona kocha jego. Chciała być kimś wyjątkowym, kimś jedynym. Chciała i jednocześnie nie chciała. Ten chłopak zbyt wiele o niej wiedział. O niej, o jej bolesnej przeszłości i niepewnej przyszłości. W jednej chwili przypomniała sobie wszystkie swoje paskudne cechy, które zabraniały ludziom poczuć do niej coś głębszego, trwalszego i czystszego niż bezwstydne pożądanie. "Zimna suka! Jesteś taka sama jak twój ojciec!"
Skrzywiła się na to wspomnienie, posłała Shikamaru przepraszające spojrzenie, po czym odwróciła się na pięcie i zniknęła mu z oczu.
A on stał na środku ulicy, mijali go przechodnie ale on ich nie zauważał. Czuł miękkość jej ciepłych ust na sobie a przed oczami miał jej smutne spojrzenie, którym go przed chwilą obdarzyła.



Od dłuższego czasu nie odzywali się do siebie, byli pogrążeni we własnych myślach. Do domu został im już niewielki kawałek drogi na co byli wyraźnie zadowoleni. Naruto zastanawiał się gdzie zmierzał tajemniczy wysłannik z wioski piasku. Postanowił skontaktować się jak najszybciej z Gaarą czy wszystko w porządku i czy nie potrzebują pomocy. Naruto był osobą, która pomaga swoim przyjaciołom bez względu na wszystko, był w stanie poświęcić na prawdę wiele w obronie bliskich mu osób.
-Naruto-kun! Ktoś się zbliża!- pisnęła Hinata, łapiąc go za ramię. Chłopak poczuł gwałtowny przypływ ciepła w miejscu gdzie jej dłoń dotykała jego ciała i zapomniawszy o czym dziewczyna mówiła, błogo się uśmiechnął. - Naruto-kun!- powtórzyła, potrząsając nim aby sprowadzić go na Ziemię.
Hinata ułożyła szybko kilka pieczęci aby uaktywnić swoją rodzimą technikę wzrokową. Wpatrywała się przez chwilę w dal w ogromnym skupieniu. Naruto zachwycał się nią przez cały czas, była taka urocza i jednocześnie silna. Coś niesamowitego. Granatowowłosa dezaktywowała byakugan'a i od razu odetchnęła z lekkim uśmiechem od którego zrobiły jej się słodkie dołeczki na policzkach.
-Co się dzieje?- zapytał Uzumaki, nie odrywając od białookiej wzroku.
-To Neji-neesan.
Ruszyli naprzeciw kuzynowi Hyugi z milionem pytań na temat wioski, czuli dziką ekscytację na myśl, że niedługo zobaczą przyjaciół i będą mogli porządnie odespać.
-Ohayo!- zawołał brunet i po kolei uścisnął Hinatę i Naruto.
-Jesteś na misji?
-Owszem. Miałem złapać was przed wioską aby ostrzec cię, Hinata.- Jego mina spochmurniała, natomiast Uzumaki i jego towarzyszka starali się ukryć niepokój, który coraz mocniej dawał o sobie znać.  -Hiashi zezwolił całemu klanowi na używanie pieczęci ptaka, bez rozkazu.- Granatowowłosa zamarła, usta zaczęły drżeć.
-Co?!- Ryknął błękitnooki, który poczuł wściekłą falę, która go zalała.
-Proszę powiedzcie, że znaleźliście to czego szukaliście.
-Myślę, że tak ale Tsunade-sama powiedziała, że istnieje duża szansa, że nie zadziała.- Mleczna cera Hyugi zmieniła się na bardziej chorowitą a oczy były zmęczone, zbyt duże brzemię spadło na jej drobne ramiona. Chciała uratować swój klan, swoich towarzyszy, przyjaciół. rodzinę, siebie... Nie wiedziała co czeka ją po powrocie do wioski, czy będzie musiała walczyć o życie.
-Jest jeszcze coś.- Naruto skupił wzrok na Nejim, który widocznie się zmieszał i unikał błękitnych tęczówek przyjaciela.
-Co się dzieje?- Hinata nie wytrzymywała napięcia, które jeszcze bardziej wzrosło.
-Sasuke wrócił do wioski.
W tej jednej krótkiej chwili cały świat się zatrzymał, nie było nic słychać. Ani szumu drzew, śpiewu ptaków czy ich oddechów. Został tylko Naruto i słowa Neji'ego, które obijały się boleśnie w jego głowie.
"Sasuke wrócił do wioski"




Leżała wściekła na swoim łóżku ciągle wspominając ostatnie, bardzo żenujące wydarzenia. Miała ochotę powalczyć, ale na pewno nie chciała pić. Nigdy więcej. Była strasznie głodna ale w dalszym ciągu sam widok jedzenia powodował podchodzenie wnętrzności do gardła. W dodatku to dziwne spotkanie z Narą. Martwił się o nią, to na pewno. Ale czy nie zaliczało się to po prostu do jego obowiązków? Przecież miał ją chronić a ona sama ostatnio naraziła się na niebezpieczeństwo. Może nie tak groźne jak ostatnio ale na pewno bardziej upokarzające. I w dodatku będzie musiała jakoś wyjaśnić Hinacie co się stało z oknem.
Westchnęła i przeturlała się na brzuch w dalszym ciąg rozmyślając. Shikamaru ma bardzo dziwną rodzinę. W szczególności matkę. Jak jego ojciec z nią wytrzymuje? W dodatku ta anielska panienka u boku długowłosego, która ciskała w Temari piorunami. Irytacja zalała twarz blondynki na to wspomnienie, wywołując małą bruzdę pomiędzy brwiami. I wtedy usłyszała pukanie do drzwi. Stoczyła się z łóżka i ślamazarnie wychyliła głowę przez zdewastowane okno, zasłaniając jednocześnie oczy przed upierdliwym światłem, które mogłoby wywołać jeszcze większy ból głowy.
-O co chodzi?- Zapytała zachrypniętym głosem, zwracając na siebie uwagę nastolatka z jeszcze słabo rozwiniętymi męskimi cechami, który widocznie nie spodziewał się zobaczyć ją w oknie.
-Temari-sama z piasku?- Zapytał nieco piskliwym głosem i dumnie poprawił odznakę ninja na czole.
-To ja.
-Dlaczego okno jest rozbite?- Temari westchnęła.
-Ne zdarzyło ci się nigdy zgubić klucza, chłoptasiu? A poza tym to raczej nie jest cel twojej wizyty u mnie. O co więc chodzi?
-Tsunade- sama pilnie prosi do siebie.



-Naruto! Uspokój się!- Wrzasnęła wściekła Sakura odgradzając Uzumaki'ego od Sasuke, którego chyba rozbawiła wściekłość błękitnookiego.
-Jak mogłeś uciec bez słowa?!
-Nie muszę odpowiadać na żadne z twoich pytań.
-Naruto-kun!- Hinata złapała Namikaze w pasie aby ten nie rzucił się na Uchihę.
-Widzę, że teraz prowadzasz się z wyrzutkiem Hyuga.- prychnął Czarnooki. -Kurwa!- syknął, kiedy poczuł palący ból na policzku. Spojrzał zdezorientowany na Sakurę, która obserwowała go wściekłym i jednocześnie zdeterminowanym wzrokiem.
Hyuga spuściła nisko głowę, przetwarzając słowa chłopaka. Były prawdziwe. Jest wyrzutkiem.
Poczuła silne ręce, które oplatają ją w talii i przyciągają do siebie i niemal zachłysnęła się powietrzem gdy ujrzała przed sobą skupiony wzrok o kolorze letniego, bezchmurnego nieba. Odgarnął włosy z jej czoła i zdjął opaskę po czym delikatnie pocałował pieczęć.
-Ty jedyna, w całej tej rodzinie nie jesteś wyrzutkiem.- Szepnął i zaczął całować łzy, które toczyły się po jej policzkach. Kiedy skończył, odsunął od siebie dziewczynę po czym gwałtownie się odwrócił i zasunął Sasuke, niespodziewanego prostego, który powalił go na ziemię.
-Oszalałeś?!- pisnęła różowowłosa po czym padła obok chłopaka i powoli pomagała mu się podnieść.
-To nie tylko za to, że dopiero teraz pokazujesz się w wiosce. Nikt nie będzie obrażał Hinaty.
A ona nagle poczuła się jakby leciała daleko w przestworzach wolna od całego zła tego świata.



Zapukała trzy razy do drzwi i nie czekając na pozwolenie wtargnęła do środka, krzywiąc się przy tym ponieważ zawiasy głośno zaskrzypiały, potęgując ból.
-Cholera by to.- szepnęła i zaraz się wyprostowała widząc Gaare i Kankuro, którzy wglądali na przygnębionych. Hokage nie było w gabinecie a wokół nich unosił się dławiący zapach śmierci. Od razu wiedziała.
-Kto umarł?- szepnęła ledwo słyszalnie.
-Kyoto.

wtorek, 8 kwietnia 2014

/XVII- Śmierć jest kobietą/

Ohayo!
Nawet nie macie pojęcia jak bardzo jest mi głupio, że przez tak długi czas nie dawałam znaku życia :( Mogę jedynie was pocieszyć tym, że nie chodzi tu o brak weny czy niechęć do kontunuacji tej opowieści, bo pomysłów i ochoty mam serio sporo :) miała ostatnio masę na głowie jeśli chodzi o szkołę, o moje życie osobiste, które niestety nie jest za bardzo usłane różami, ale więcej już nie będę się na ten temat rozwodzić i obiecuję, że już więcj nie będzie takiej długiej przerwy :) Tymczasem zapraszam do czytania.


Oparta o stół wpatrywała się w piękny aczkolwiek bardzo skromny bukiet różowych kwiatów, który od wczoraj spoczywał w dzbanku. Nie dostała go osobiście, znalazła na parapecie swojego pokoju. Do cienkiego rzemyka, który wiązał wszystkie sześć gerberów, był doczepiony bilecik na którym pochyłym pismem z lekka zamazane było naskrobane "dziękuję i przepraszam". Różowowłosa znała to pismo bardzo dobrze. W bukiecie rozpoznała też perfekcyjną robotę swojej przyjaciółki Ino. Rozmasowała dłońmi obolałe skronie, starając się pozbyć tego natłoku myśli i pytań na które nie znała odpowiedzi.
Sasuke wrócił do wioski. Sasuke wrócił, jest bezpieczny, jest blisko. Sasuke wrócił. Sasuke chce zniszczyć Konohę, mój dom. Jest mścicielem.
-Co się dzieje Sakura?- do kuchni weszła wysoka blondynka o ostrych rysach twarzy i zamyślonych oczach. Mebuki Haruno zawsze była kobietą, której córka już jako małe dziecko, nadała miano z głową w chmurach. Matka uwielbiała rozmyślać, fantazjować. Nigdy nikomu nie chciała zdradzić co sobie wyobraża, jakie wspomnienia nią targają. Jednak Sakura zawsze wiedziała. Jej rodzicielka na wieść o misji, sukcesie, treningu, egzaminie swojej córki wykrzywiała swoje pełne usta w niemrawy uśmiech, którego nie obejmowały oczy. Z początku zielonooka obawiała się, że jej matka nie daży ją miłością, ale potem zrozumiała oglądając stare, czarnobiałe zdjęcia na których mała Mebuki w podartym stroju treningowym stoi cała zalana łzami. Od zawsze chciała być shinobi, chciała być kimś wielkim. Kiedy matka przyłapała dziewczynę na myszkowaniu w rodzinnych pamiątkach rzuciła krótko "Nie sprawdziłam się jako ninja" Sakura wtedy zrozumiała, jej matka jest po prostu zazdrosna i przepełniona żalem do siebie i swojej pierworodnej, że jej się nie udało.
-Wszystko w porządku mamo.
-Piękne kwiaty. Czy to jakiś chłopak?- Mina mamy ani na chwilę nie wydała się być zainteresowana słowami Sakury przez co ta w odpowiedzi jedynie westchnęła. Tak to było odkąd kunoichi pamiętała. Jej rodzicielka była wścibska, o wszystko wypytywała ale w głębi duszy miała to, co mówi różowowłosa w głębokim poważaniu. Mebuki była bardzo podobna do swojego dziecka, ona również zasłaniała siebie agresją. Kiedy tylko ktoś zakłócił jej spokój, ktoś wytknął jej błąd albo po prostu się napatoczył, była bezlitosna. Mało kto ją lubił, nie miała przyjaciół ale nie dbała o to. W szczególnoście nienawidziła się z rodzicami Ino Yamanaki dlatego na wieść, że znów pałają do siebie sympatią nie była w niebowzięta.
-Powiedzmy.
-Nigdy nie widziałam cię na żadnej randce, czy to od Naruto?
-Nie mamo, dlaczego pomyślałaś, że to od niego?
-Bo to jedyny chłopiec, który może się do ciebie zbliżyć i który na prawdę cię zna.- Sakurę zdziwiły słowa matki.
-Jest moim najlepszym przyjacielem, to wszystko.- Twarz Mebuki momentalnie zbladła, oczy poszerzyły się i ze strachem wpatrywały się w zdezorientowaną córkę.
-Nie mów mi tylko, że to on niego?- Zapytała cicho, w oczach mając błaganie. Sakura poczuła gulę w gardle. Jej matka w tym momencie ją przerażała.
-Nie wiem o kim mówisz.
-o zdrajcy!- syknęła blondynka tym razem w oczach mając czystą wściekłość.
-Ten zdrajca pomógł zakończyć wojnę.- warknęła Sakura nakręcana negatywnymi emocjami, które emanowały z jej matki.
-A jednak! Masz zakaz kontaktów z nim, ten chłopak zwiastuje nieszczęście!
-Nie będziesz mi mówić z kim mogę się spotykać a z kim nie!
-Nie po to wychowywałam cię abyś teraz zaprzepaściła wszystko z tym nic nie wartym...
-Bardzo cię przepraszam, że się urodziłam!- wrzasnęła Sakura, mierząc się ze swoją matką spojrzeniem. Bardzo często się kłóciły a te kłótnie najczęściej kończyły się właśnie przeprosinami Sakury, że się urodziła, potem obie rozchodziły się do swoich pokoi i przez dwa dni nie odzywały się do siebie.
-A powinnaś.- Kunoichi zatrzymała się na chwilę osłupiała. Jej matka oparła się o białe drzwi lodówki i obserwowała ją uważnie.
-Co?- zapytała z niedowierzeniem.
-Jako dziecko byłam kiepskim kandydatem na shinobi ale z biegiem lat zaczęło się to zmieniać. Trzeci pozwolił mi uczyć się i trenować we własnym tempie i kiedy będę gotowa mogłam pod jego okiem zdać egzamin na genina i włączyć się do społeczności ninja. Dostałam czas do osiemnastego roku życia. Szło mi na prawdę dobrze, opanowałam kilka wspaniałych technik, podszkoliłam się w taijutsu. Twój ojciec bardzo mi pomagał. Aż za bardzo.- Kobieta prychnęła.- miałam siedemnaście lat kiedy badania wykazały, że jestem w ciąży. Dostałam zakaz trenowania. Niestety trzeci nie był wyrozumiały. Powiedział mi, że miałam wybór i go dokonałam. Sakura zrozum, ja po prostu chcę zachować cię od złych decyzji.- Różowowłosa patrzyła na swoją matkę pustym wzrokiem.
-Czyli jestem tylko niewłaściwą decyzją.- Oznajmiła dziewczyna i nie patrząc w oczy swojej rodzicielce wyszła z kuchni a następnie z domu. Zeszła po białych schodach, już miała wyjść na chodnik, kiedy poczuła stanowczy uścisk na ramieniu.
-Nie traktuj wszystkiego co mama powie w złości w stu procentach poważnie, okej?- ojciec Sakury patrzył na nią przepraszającym wzrokiem, jego zaokrąglone rysy twarzy teraz szczególnie przypominały te dziecięce. W jego oczach widać było zmęczenie i rezygnacje a zmarszczki na czole były wyjątkowo bardzo widoczne.
-Słyszałeś naszą rozmowę?
-O ile można to nazwać rozmową.- pokiwał głową i położył drugą dłoń na ramieniu córki i spojrzał głęboko w jej zielone oczy w których teraz malował się ogromny smutek.  -Mama cię bardzo kocha, może nie przyczyniłaś się do rozkwitu jej kariery ale byłaś najlepszym co mogło jej się przytrafić. Kiedy się urodziłaś nie widziałem nigdy szczęśliwszej kobiety. A ja byłem najszczęśliwszym mężczyzną.- Posłał jej ciepły uśmiech na widok, którego mimowolnie się zarumieniła.  -Martwi się o ciebie. Oczywiście to co powiedziała było okropne ale mam do ciebie prośbę, daj jej jeszcze jedną szansę.- Sakura westchnęła a w głowie zobaczyła obrazy kłótni z przed kilku chwil.
-Oczywiście tato, wybaczę mamie kiedy będę na to gotowa. Teraz muszę pobyć trochę sama i nie wiem kiedy wrócę. Najwyżej spędze noc u Ino, powiedz mamie żeby się nie martwiła.- Mężczyzna pokiwał głową a kilka sekund później machał swojej jedynej córce, która pobiegła gdzieś w głąb wioski. Przeczesał palcami z lekka przydługie włosy i kiedy odliczył do dziesięciu wszedł do domu a następnie do kuchni gdzie zastał cicho łkającą żonę na kuchennym stołku.
-Tym razem przesadziłaś.- szepnął, łapiąc krzesło aby na nim usiąść obok swojej kobiety i pocieszająco głaskać ją po plecach. A na stole w dalszym ciągu stał mały i winny tej całej rodzinnej afery bukiet, który kierując swoje kolorowe płatki w stronę słońca, osładzał zapach powietrza dookoła.



Obudził ją nieprzyjemny dotyk szorstkiej tkaniny na nagiej skórze. Dookoła pachniało starością i wilgocią ale dopiero teraz smród wydał się dziewczynie nie do zniesienia. Przetarła zaspane oczy i zaczęła wyciągać nogi aby choć trochę je rozruszać. Coś jej nie pasowało. Cały pokój wyglądał jakoś inaczej niż to zapamiętała. Niby wszystko jest: dwa łóżka, balkon, brzydkie i kiczowate obrazy.
-Dzień dobry.- usłyszała przepełniony szczerą dobrocią głos, dobiegający z krzesła po drugiej stronie łóżka.
Nagle na młodą Hyugę spadły wszystkie wspomnienia minionej nocy niczym grom. Momentalnie poczerwieniała na twarzy i podciągnęła kołdrę wysoko po szyję.
-Naruto-kun!- pisnęła cicho przez co on zaśmiał się pogodnie i jak to on miał w zwyczaju podrapał się w tył głowy. To chyba był taki jego tik, kiedy był zakłopotany czy niepewny.
-Dobrze ci się spało Hinata?- zapytał a z twarzy dało się wyczytać, że jest zmieszany i jednocześnie rozbawiony. Białooka przełknęła głośno ślinę i o ile było to możliwe oblała się jeszcze większym rumieńcem.   -Bo mi fantastycznie. A nawet, tak między nami, nie pamiętam kiedy ostatnio tak dobrze spałem.- pochylił się delikatnie w jej stronę i kiedy mówił te zdanie, zasłaniał usta dłonią, udając konspiracyjny szept.
-Dł-ługo s-spał-łam?- udało się jej w końcu z siebie cokolwiek wyrzucić.
-Obudziłem się jakąś godzinę temu, zdążyłem się umyć i ubrać ale ty dalej spałaś. A ja nie miałem serca cię budzić.
-Przepraszam Naruto-kun
-Oj nie przepraszaj, to była czysta przyjemność.
Przeszła jej ciało przyjemna i rozbrajająca fala ciepła i pożądania, nigdy nie czuła się tak jak teraz.

Znowu byli w drodze a wydarzenia, które jeszcze nie tak dawno wisiały nad ich głowami, powodując obfite rumieńce cicho się ulotniły, zastapione przez profesjonalizm. Do wioski pozostał im jeszcze kawał drogi ale na ich skupionych twarzach nie było widać ani odrobiny zmęczenia.
-Myślisz, że ten zwój zadziała, Naruto-kun?- Hinata miała ogromne wątpliwości i obawy. Czuła się przytłoczona i zagrożona co było bardzo przygnębiające. Niedawno obiecała sobie, że będzie walczyć o swój klan i jej miejsce w nim. Niestety przeklęta pieczęć na jej czole, którą Hinata szczelnie zasłaniała swoją opaską z symbolem wioski liścia, znacznie utrudni jej zadanie. Będzie bez szans jeśli się go nie pozbędzie.
-Tsunade zrobi wszystko aby ci pomóc.- odpowiedział ale w jego głosie słychać było wahanie. On również musiał się nad tym wiele zastanawiać.
-Chciałabym aby ten znak zniknął ze wszystkich Hyuga. Zamerzam walczyć o to z moim ojcem.
-A ja ci w tym pomogę.- Uzumaki posłał dziewczynie szczery uśmiech.



Już od dłuższego czasu chodziła po całej wiosce zupełnie bez celu. Unikała znajomych, nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Z nikim oprócz nim. Nie przyznawała tego sama przed sobą ale w głębi wiedziała, że ogląda się dokładnie za wszystkimi mężczyznami, szukając w nich jakiegokolwiek podobieństwa. Mimo, że chłopak był oschły i niemiły czuła się przy nim dobrze i zupełnie nie wiedziała dlaczego. Coś głęboko w nim krzyczało do niej aby uciekała, aby porzuciła wszystkie swoje myśli z nim związane. Aby ratowała wioskę. Jednak czy byłaby w stanie nazwać domem Konohę w której dla niego nie będzie miejsca?
Nagle zauważyła coś co zmieniło cały jej tok myślenia, nastawienie o sto osiemdziesiąt stopni. Otworzyła szeroko oczy i raz po raz wodziła nimi, czytając czarny napis na murze starej księgarni.
"Im więcej jest w człowieku zła, tym bardziej musimy go kochać".
Przełknęła głośno ślinę, czując, że traci równowagę. Osunęła się po ścianie i spojrzała pustym wzrokiem na napis, który w niektórych miejscach pod wpływem czasu zdążył już wyblaknąć. To, że kocha Sasuke, dziewczyna doskonale wiedziała. Próbowała szukać w nim jakiejkolwiek oznaki dobra, nawet najniklejszego światła. Kiedy myślała, że Uchiha jest już stracony, niemożliwym jest nawrócić go na właściwą drogę ona po prostu uciekła. Poczuła gorące łzy, które spływały po jej bladych policzkach. Była wściekła na siebie, że tak szybko dała za wygranę, że w ogóle zaczęła myśleć o wydaniu zamiarów chłopaka, nie próbując wcześniej mu pomóc, otoczyć miłością, która wręcz z niej emanowała a skierowana była tylko i wyłącznie do niego.
Jeśli to co jest tam napisane jest prawdą, to nie da się nikogo kochać tak bardzo jak ja kocham ciebie.
Otarła łzy i ruszyła w kierunku bloku w którym mieszkał jej dawny towarzysz z drużyny. Sakura miała plan, wpadło jej to do głowy dosłownie przed chwilą, postanowiła spróbować, nie poddawać się.
Drogę znała bardzo dobrze, często odwiedzała tam znajomych czy wzywała kogoś z polecenia swojej mentorki.
Otworzyła ciężkie drzwi i już po chwili stała w holu w którym było tak zimno, że  czuła nieprzyjemne ciarki na plecach. Podeszła do grubego dozorcy, którego dobrze znała z widzenia i grzecznie skinęła mu głową na co on odpowiedział jej tym samym.
-Przepraszam, chciałabym odwiedzić Sasuke Uchiha, czy mógłby mi pan powiedzieć gdzie go znajdę?- Mężczyzna w kwiecie wieku widocznie wyglądał na zadowolonego słowami dziewczyny. Nie często spotykał się z kimś równie miłym i uprzejmym. Dozorca przeniósł wzrok na średni monitor po drugiej stronie biurka i coś zaczął wstukiwać w klawiaturę.
-Pokój trzydziesty pierwszy, drugie piętro.- powiedział przyjaźnie i ruchem ręki wskazał dziewczynie schody.
-Dziękuję!- zawołała w pośpiechu i już po chwili gnała w górę, robiąc duże kroki po dwa stopnie.
Dookoła było nieprzyjemnie cicho, tak jak zawsze. Mieszkańcami tutaj byli głównie shinobi z anbu, więc w powietrzu czuć było wręcz ten zimny profesjonalizm.
Drzwi pokoju trzydziestego pierwszego nie różniły się niczym. Były drewniane i ciężkie a w górnej ich partii przyczepiony był numer. Haruno wzięła kilka głębokich wdechów, powoli wypuszczając powietrze aby uspokoić swój umysł i ciało, które pod wpływem natłoku emocji zaczęło drżeć i nadmiernie się pocić.
Teraz albo nigdy.
W jej uszach odbijał się głuchy dźwięk pukania. W jego rytm biło jej serce prawie sprawiając jej ból fizyczny.
Usłyszała poruszenie po drugiej stronie pokoju, kroki i po chwili szelest przesuwanej zasuwy z drugiej strony.
Teraz już nie ma odwrotu.
Drzwi otworzyły się, ukazując zdezorientowanego, ciemnowłosego chłopaka, który spoglądał na Sakurę z wyczekiwaniem. Dziewczyna wyglądała jakby walczyła sama ze sobą, podejmowała jakąś trudną decyzję.
Po chwili stanowczo przekroczyła próg mieszkania chłopaka, tym samym przesuwając go w bok. Był zaciekawiony, Sakura była osobą, której najmniej się spodziewał.
-Chcę żebyś poszedł ze mną.- Powiedziała, patrząc głęboko w jego ciemne oczy. Na jego ustach błąkał się cień uśmiechu, którego za wszelką cenę starał się nie pokazać.
-Płakałaś?- Zapytał, marszcząc przy tym brwi, jego spojrzenie było badawcze, dziewczyna miała wrażenie, że przewierca ją na wylot.
-Nie. Załóż buty. Mówię poważnie, żebyś ze mną poszedł.
-Czemu udajesz, że nie płakałaś?- Zignorował to co przed chwilą oznajmiła, wywołując fale irytacji, ktrórą jednak jakimś cudem udało się dziewczynie opanować.
-Powiem ci jak ze mną pójdziesz i wysłuchasz tego co mam ci do powiedzenia.- Wyszeptała z rezygnając, mając nadzieję, że pomoże jej to go przekonać. Sasuke jej nie odpowiedział, po prostu zaczął szybko zakładać buty po czym wyszedł ze swojego ciasnego przedpokoju na korytarz.
-Idziesz?- Usłyszała dziewczyna i po chwili wraz z Uchihą skierowała swe kroki w stronę wyjścia z budynku.




-Naruto-kun?- zapytała po dłuższej chwili milczenia. Nie mogła wymazać z pamięci zbolałej miny blondyna kiedy w amoku błagał ją żeby nie odchodziła. Była pewna, że Uzumaki miał jakiś koszmar, coś go dręczyło, zajmowało wszystkie jego myśli.
-Hmm?
Hyuga przełknęła ślinę, siląc się na jak najbardziej spokojny ton głosu.
-Bo wiesz... Po prostu zastanawiam się czy wszystko u ciebie w porzadku. Wiesz o czym mówię, prawda?- Uzumaki w tej chwili wyglądał na zamyślonego i zasmuconego. Pokiwał wolno głową w odpowiedzi, unikając zatroskanych, białych oczu.
-Tak Hinata, wszystko w porzadku. Czasem tylko atakuje mnie natłok wspomnień, których normalnie nie pamiętam. We śnie widzę ciągle te same sceny ale pokazane na różne sposoby. Mam nadzieję, że rozumiesz, nie potrafię tego inaczej wyjaśnić.
-Rozumiem, Naruto-kun. Czy mogę ci w jakikolwiek sposób pomóc?- Naruto wyraźnie się rozpogodził a w jego oczach pojawił się błysk.
-Nikt nigdy nie pomógł mi tak, jak ty ostatnio.- Na bladych policzkach pojawił się obfity rumieniec. Hyuga miała już coś odpowiedzieć, kiedy zatrzymał ja silny uścisk towarzysza, który patrząc gdzieś daleko za nimi, przypierał ją do drzewa.
-Mamy towarzystwo.- szepnął, w dalszym ciagu badając teren dookoła. Hinata wyswobodziła się z objęć blondyna i przybrała pozycję charakterystyczna dla klanu Hyuga.
-Byakugan!- Pisnęła cicho, składając ręce w pieczęć aby po chwili dookoła jej białych oczu uwydatniły się liczne żyłki, które wręcz pulsowały przepełnione chakrą. Tak jak zawsze kiedy używała rodowej techniki, wszystkie zmysły nie licząc wzroku, prawie że zanikały. Przestawała słyszeć i czuć, dotyk nie miał żadnego znaczenia. Zauważyła w oddali błękitna poświatę, która stopniowa stawała się coraz większa i wyraźniejsza. Hyuga przełknęła ślinę. Starała się rozpoznać chakrę przybysza ale na próżno. -Jest blisko- szepnęła na tyle głośno aby blondyn ją usłyszał. Poczuła jak gorąca kropla potu spływa z jej czoła pozostawiając za sobą mokry ślad.
-Wróg czy przyjaciel?
-Nie wiem, Naruto- kun.- Przymrużyła oczy w jeszcze większym skupieniu.
-Widzi nas?
-Nie. Jestem pewna, że nie.
Odczekali chwilę, ukrywając się za drzewem. Ninja, który się zbliżał nie dysponował żadnymi wybitnymi umiejętnościami, mimo, że by coraz bliżej shinobi z Konohy, nie zauważył ich.
-Suna- szepnął Uzumaki do granatowowłosej i rozluźnił uścisk. Zagrożenie minęło.



Shikamaru siedział na drewnianym ganku swojego domu, który zewsząd otoczony był soczystą zielenią drzew, które symbolizowały teren ich ich rodowego zagajnika, który skrywał wiele mrocznych sekretów. Przed sobą miał rozłożoną przenośną planszę do gry w shogi ale mimo, iż siedział tak już dłuższy czas nawet nie zaczął grać. Lekki, letni wiatr przyjemnie wplatał delikatne palce w jego włosy a słońce dawało przyjemne uczucie ciepła na twarzy. Chłopak westchnął i z niechęcią spojrzał na swój dom a potem na las. Był rozbity, nie wiedział co ma począć z blond-irytującą twardzielką, która ostatnimi czasy cały czas zapełniała jego myśli. Był na nią niewyobrażalnie wściekły, że się tak naraziła. Za każdym razem kiedy wracał wspomnieniami do momentu, kiedy dziewczyna bezwładnie padała na ziemię, miał ciarki i zbierało mu się na wymioty. W ciągu tej krótkiej sekundy Nara był pewy, że dziewczyna nie żyje, że jej już nie ma. I nic nie da się z tym zrobić. Poczuł wtedy pustkę, która bolała bardziej niż głęboko wbity kunaj, bardziej niż nieudana misja, bardziej... bardziej...
Tak, teraz chłopak jej unikał. Oczywiście nie dlatego, że był na nią zły albo nie chciał przebywać w jej towarzystwie. Potrzebował po prostu chwili wytchnienia, musiał się zatrzymać i pomyśleć, ułożyć strategię. Według Shikamaru życie było jedną wielką grą w shogi. Najważniejsza jest obrona króla, to jest główne zadanie, które może zapewnić zwycięstwo. Nawet atak nie jest tak istotny. Bo co się dzieje kiedy przeciwnik unicestwi króla? Gra się kończy.
Podczas bójki Temari i Sasuke Nara również walczył. Prowadził pojedynek w shogi z bladą kobietą w stanie rozkładu odzianą w czarny, poszarpany płaszcz w ręku dzierżącą kosę. O mały włos a przegrałby, o mały włos a utraciłby króla, utraciłby Temari...
Nigdy więcej nie pozwoli aby wydarzyło się coś podobnego. Może i uczucia, które wobec niej żywił przerażały go ze względu na ich intensywność ale teraz już wiedział, że nigdy się nie podda i nigdy nie odpuści.



-Dlaczego mnie tu przyprowadziłaś?
Słońce znajdowało się już bardzo nisko, barwiąc niebo na ciepłe kolory pomarańczu i różu. Stali przy metalowej barierce na szczycie zbocza a pod nimi rozpościerał się duży plac zabaw, gdzie najmniejsze dzieci, nie zważając na coraz późniejszą porę bawiły się w najlepsze. Dwóch chłopców bujało się na drewnianych huśtawkach głośno przy tym krzycząc i zagłuszając błagania dziewczynki z dwoma wysokimi kucykami, że teraz jej kolej. Dalej stała niewielka piaskownica w której dwie kobiety bawiły się ze swoimi pociechami, ustawiając piaskowe budowle.
-Chciałam ci pokazać prawdziwą Konohę.- szepnęła niepewnie, czując jak przyjemnie chłodny wiatr smaga jej twarz i unosi kosmyki różowych włosów. Sasuke zmarszczył brwi i obserwował zamyślone oczy Sakury, którymi obserwowała dwie małe dziewczynki, trzymające się za ręce i podążające w kierunku zjeżdżalni.
-Nie rozumiem.- Powiedział równie cicho jak ona, tak jakby ich rozmowa nie powinna mieć miejsca.
-Cały czas uważasz, że wioska liścia to starszyzna, rada, hokage, korzeń, anbu... Mogłabym wymieniać w nieskończoność.- W dalszym ciągu nie spojrzała na Uchihę. Bała się, że w jego czarnych oczach ujrzy drwinę, wolała nie ryzykować.- Konoha nie jest instytucją, która cały czas wymyśla nowe intrygi aby osiągnąć cel, bez względu na niewinnych ludzi.
-Więc czym jest?- zapytał oschle przez co zielonooka nieznacznie drgnęła.
-Istotą Konohy jak i każdej innej wioski są dzieci i światło, które ze sobą przynoszą.
Sasuke otworzył szeroko oczy w osłupieniu. Haruno unikała jego spojrzenia, obserwowała słońce, które z każdą chwilą coraz to bardziej znikało, pokazując się po drugiej stronie planety.
-Spójrz na mnie.- Powiedział jak mógł najłagodniej ale nie zrezygnował ze swojej wrodzonej stanowczości. Zauważył, że przez moment się zawahała ale zaraz wbiła w niego swoje niepewne spojrzenie.
-To one kiedyś będą rządzić światem a będą w stanie to robić dobrze tylko wtedy, kiedy damy im kogoś godnego naśladowania.- Sasuke prychnął.
-Uważasz, że ktokolwiek z Konohy jest wart tego aby być autorytetem dla kogokolwiek?- W jego słowach wyczuwało się lód z ostrymi krawędziami, który ranił Sakurę, pozostawiając krwawe ślady. Postanowiła jednak, że się nie podda, że przekona go, że mu pomoże.
-Danzo nie żyje, trzeci hokage nie żyje, starszyzna wioski jest już praktycznie jedną nogą po tamtej stronie. Ci ludzie są przeszłością, bardzo cenną przyszłością, ponieważ nawet jeśli kiedyś wyrządzili wiele zła to dzisiaj ich pomyłki są przestrogą dla nas abyśmy nigdy nie powtórzyli ich błędów. - Sasuke z zainteresowaniem przetwarzał słowa dziewczyny, ciągle odtwarzał jej w swojej głowie na nowo i na nowo, starając się załapać jej tok myślenia. Pierwszy raz mu się zdarza aby spróbować spojrzeć na cokolwiek z perspektywy kogoś innego.
-Mój brat...
-Twój brat był bohaterem i wcale nie mówię tego ze względu na misję, którą dawno temu został obarczony. Mówię o jego wojennych zasługach, bardzo nam wszystkim pomógł. -Sakura w nagłej przypływie śmiałości chwyciła dłoń Uchihy i przyłożyła ją do swojego walącego serca. Chłopak na początku wyglądał na przerażonego i zirytowanego ale później różowowłosa poczuła, że jego mięśnie się rozluźniają, powieki się opuściły a on spokojnie wsłuchiwał się w szybki rytm jej serca, tak jakby nic innego go w tym momencie nie obchodziło. Sakura marzyła, żeby tak było.
-Nic sie nie zmieniłaś W dalszym ciągu jesteś niesamowicie irytująca i zbyt łatwo pozwalasz zawładnąć nad sobą swoimi emocjami.- Powiedział spokojnie w dalszym ciągu z zamkniętymi oczami i dłonią na jej piersi. Haruno spochmurniała i poczuła jak schodzi z niej całe powietrze.
-Ja..- nie wiedziała co chce powiedzieć, co powinna powiedzieć. Przeprosić go? Pożegnać się? Wszystko wydawało się nie na miejscu ale to on przerwał jej wypowiedź słowami, które wyryją się w jej pamięci do końca życia.
-Nigdy nie powiedziałem, że to mi się w tobie nie podoba.- Oznajmił spoglądając w jej oczy z lekkim aczkolwiek złowieszczo seksownym uśmiechem i niebezpiecznym błyskiem w oku.



Siedziała na środku niedużego salonu, opierając głowę na prawej dłoni. Przed sobą miała kilka opróżnionych butelek różnegorodzaju trunków a w lewej ręce dalej dzierżyła wódkę, której przed chwilą napiła się pierwszy łyk. W głowie jej szumiało a obraz był jednocześnie ostry i zamazany. Miała ochotę wrzeszczeć na cały głos, kazać światu i ludziom się pieprzyć ale tak samo chciała wypłakać cały potok łez. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, przez nadmiar alkoholu czuła wszechogarniający ją niepokój i ciągłe uczucie beznadzieji i bezsilności. Postanowiła przestać się załamywać więc niewiele myśląc wstała gwałtownie z podłogi i równocześnie chciała zrobić krok przez co stracił kontrolę nad własnym ciałem, zahwiała się niebezpiecznie. Próbowała oprzeć się o ścianę ale nadmiar etanolu we krwi sprawił, że nie była w stanie prawidłowo ocenić odległości, którą dzielił ją od najbliższej ściany więc zatoczyła się i upadła na podłogę, puszczając przy tym długą wiązkę przekleństw. Rozmasowała obolałe skronie i spróbowała jeszcze raz ale znacznie wolniej. Podniosła się najpierw na klęczki a następnie wstała mając przy tym szeroko rozwarte ramiona, żeby nie stracić równowagi. Przez cały swój pijacki wieczór myślała tylko i wyłącznie o wysokim, znudzonym życiem brunecie, który najpierw ją przeleciał a następnie kiedy wylądowała w szpitalu, zupełnie lodowaciał na sam jej widok. Miała ochotę skopać mu tyłek, wykrzyczeć mu w twarz jakim jest gnojkiem i egoistą. Nienawidziła w tym momencie siebie i jego, że tak bardzo go kochała i mimo, że bardzo ją zranił dalej jej na nim zależało.
-Kurwa.- syknęła kiedy uświadomiła sobie, że właśnie powiedziała, że kocha Narę. Może i było to w jej umyślę ale i tak jej to nie usprawiedliwiało. - Kurwa, kurwa, kurwa! Zakochałaś się w kimś kto ma cię w dupie!- Krzyczała, czując narastającą w niej złość.  Jak tylko go spotka wszystko mu wygarnie, zrówna go z błotem tak jak on to zrobił z nią... Zaraz zaraz... a dlaczego nie miałaby pójść i nie powiedzieć  mu tego wszystkiego teraz? Uśmiechnęła się na samą myśl o jego zaskoczonej minie. Złapała z podłogi ledwo zaczętą, szklaną butelkę z przezroczystym płynem i nieświadomie robiąc ogromny slalom wyszła z domu, nie zapomniawszy aby zamknąć za sobą drzwi na klucz. Wzięła z butelki potężny łyk, który prawie zwalił ją z nóg i zaczęła zmierzać w kierunku miasta do siedziby przemądrzałego klanu Nara. To nic, że nie miała pojęcia gdzie się ona znajduje.
Wydawało jej się, że błądziła już całe wieki. Słońce dawno już zaszło, zostawiając tylko nikłe oświetlenie bladego księżyca. Na ulicach nie było żywej duszy, nie licząc kilku dziewczyn, które wpatrywały się w nią z obrzydzeniem i pogardą pewnie ze względu na jej stan. Nie obchodziło jej to, szła uparcie do przodu przytrzymując się co jakiś czas słupa, ławki czy ścian jakiegoś budynku.
Shikamaru, tak bardzo go nienawidziła. Miała ochotę wydrapać mu dziurę w brzuchu, w tym jego seksownym, umięśnionym brzuchu z którego chciałaby zlizywać pot. Usłyszała swój histeryczny i jednocześnie pijacki rechot, tak jakby nie należał do niej. Piekły ją policzki, czuła się coraz bardziej zmęczona ale mimo to, dalej szła. Chociaż nawet nie wiedziała gdzie jest. Była pogrążona we własnych głupich myślach, przez co zapomniała zawracać sobie głowę czymś tak mało znaczącym jak jej położenie.
Szkoda, że Nara nigdy nie chodzi w rozpuszczonych włosach, mogłaby wtedy zaplątać w jego włosy swoje palce aby... aby oczywiście mu je wszystkie wyrwać.
-No kogo my tu mamy!- usłyszała radosny okrzyk jakiegoś nieznajomego ze swojej prawej strony. Z trudem przekręciła swoją ociężałą głowę w tamtym kierunku a jej oczom ukazała się grupka shinobi, którzy z zaciekawieniem się w nią wpatrywali. Wyprostowała się poprawiła swoją opaskę na czole i hardo, a przynajmniej tak jej się wydawało, podeszła do mężczyzn mierząc ich odważnym spojrzeniem.
Było ich siedmiu ale Temari nie wiedziała czy aby nie widzi, któregoś z nich podwójnie.
Na przemian wpatrywali się w butelkę, już prawie pustą, którą w dalszym ciągu trzymała w ręku, na symbol na jej opasce i na jej spory dekold, który prowokacyjnie podkreślał jej sporej wielkości piersi.
-Ktoś taki jak ty nie powinien w środku nocy wałęsać się samotnie po wiosce.- Powiedział najwyższy z ninja. Temari nie mogła pozbyć się wrażenia, że w tym co powiedział kryła sie jakaś dwuznaczność.
-Wy też nie powinniście się tutaj sami wałęsać.- Powiedziała unosząc wysoko brwi. Nie miała pojęcia co miała na myśli ale te słowa bez jej zgody wyszły z jej ust, wywołując niekontrolowany napad śmiechu ze strony jej towarzyszy.
-To ty jesteś tą, która niedawno walczyła ze zdrajcą?- No Sabaku zmrużyła oczy, próbując sobie przypomnieć o co im może chodzić ale w głowie miała zupełną pustę.
-No z Uchihą.- Podsunął ninja średniej wielkości z dziecinnymi, blond loczkami na głowie. Ach chodziło im o jej jakże spektakularną potyczkę z Sasuke.
-Tak, to ja.- powiedziała, wypinając dumnie pierś do przodu, nie zdając sobie sprawy jak bardzo ucieszył ten gest jej rozmówców.
- Może odprowadzę cię do domu, tak jak już mówiłem, nie powinnaś wałęsać się sama po mieście.- Szepnął shinobi z czarnymi niczym smoła włosami i ładną opalenizną wprost do jej ucha, tak bardzo w tym momencie czułego na dotyk. Nie zauważyła kiedy się przysunął ale definitywnie naruszał jej przestrzeń osobistą i to w dodatku nie tylko swoim chciwym spojrzeniem. A ona go nie odpędzała. Normalnie to od razu użyłaby swojej pięści aby wbić mu do głowy trochę szacunku ale tym razem stała z zamkniętymi oczami i wyobrażała sobie, że to Shikamaru stoi obok niej i szepcze jej do ucha. Poczuła jak jej sutki twardnieją a w majtkach zbiera się gorąca wilgoć jej podniecenia.
-Widzę, że chcesz iść ze mną.- Wymruczał ponownie z zadowoleniem i triumfem, przez co blondynka wypuściła z ręki butelkę, która potoczyła się po chodniku.
-Przykro mi ale ona jest ze mną. Albo nie, wcale nie jest mi przykro.- Usłyszała męski, ociekający przyjemnością baryton, który doprowadził ją do drżenia. Odwróciła się powoli w jego stronę aby napotkać jego pełne irytacji spojrzenie. Facet, który wcześniej stał obok niej dyskretnie się odsunął i zrobił nadąsaną minę.
-Shikamaru..- szepnęła prawie bezgłośnie, tak jakby samo wymawianie jego imienia mogło doprowadzić ją do orgazmu.
Podszedł do niej bliżej z pogardą patrząc na wszystkich zebranych płci męskiej. Temari zachichotała, gdyż Nara skojarzył jej się z pewnym siebie wilkiem alfa, który bronił swojego terytorium. Chłopak posłał jej pytające spojrzenie i chwycił ją za łokieć i stanowczo zaczął ją ciągnąć za sobą.
Nagle w kunoichi uderzyła orzeźwiająca fala rzeczywistości i jej uczuć względem Nary. Przypomniało jej się jak ją potraktował, jak mroził ją z każdym spojrzeniem. Zaczęła mu się wyrywać i kierować swe kroki w inną stronę, rzucając w niego najgorszymi przekleństwami w nadziei, że go to zniechęci. Ale on zamiast tego przerzucił ją sobie przez ramię i nie zważając na jej protesty i jej pięści, uderzające w jego plecy, zaczął ją nieść w kierunku jej mieszkania. Z każdym krokiem jej zajadłość zaczęła słabąć a cała jej uwaga została nakierowana na stukot kroków statega i na jego nierównym oddechu. Czyżby zmączył się dźwiganiem jej? Miała przez chwilę wrażnie, że coś do niej mówi ale zrobiła się taka śpiąca, że nie była pewna czy jej się to aby przypadkiem nie śni. Ale czuła ten wspaniały zapach, jego zapach...
Nagle poczuła, że ktoś nią potrząsa i o coś pyta więc z trudem zmusiła się do otwarcia oczu i skupieniu się. Widziała przed sobą wkurzonego Narę, który wyczekująca na nią spoglądał.
-Co?- Zapytała zachrypniętym głosem.
-Gdzie są klucze od twojego mieszkania?
Klucze, klucze, klucz, klucz, do czego klucz? do mojego mieszkania? Przecież mieszkam w ogromnym domu w Sunie i nigdy nie mam ze sobą kluczy, poza tym czemu Nara Shikamaru pyta się jej tym diabelnie seksownym głosem gdze one są?
-Nie odlatuj.- warknął, przez co dziewczyna drgnęła i zmusiła się do rozejrzenia się dookoła. To nie była Suna. Cholera, jak można zapomnieć, że od tygodni mieszka się gdzie indziej?
-W kieszeni?- zapytała niemrawo na co chłopak w odpowiedzi pokręcił głową.
-Nie ma ich tam.
-Kurwa.- szepnęła, starając się przypomnieć sobie co zrobiła z kluczem jak zamknęła nim drzwi. -Nie mam pojęcia, zostaw mnie tu, poradzę sobie.- Powiedziała sennie a jedyno co zapamiętała to pełne dezaprobaty prychnięcie, zanim otoczyła ją błoga nieświadomość.