Natchnienie

piątek, 20 grudnia 2013

/X-przy Tobie jest inaczej/

Witam wszystkich! :) w dzisiejszej notce mała niespodzianka dla miłośników Shikatema :) Dodam, że to mój pierwszy hentai i liczę na komentarze, czy się podobało, co powinnam zmienić i takie tam, bo sama siebie nie potrafię ocenić :P
Zapraszam do czytania!

-Kakashi, raportuj!- Zawołała głośno mimo, że mężczyzna stał tuż obok niej. Chciała dodać otuchy swoim ninja jak i tym cywilnym mieszkańcom, którzy jeszcze nie zdążyli ukryć się w schronach.
-Kilka pojedynczych ataków, kilkudziesięciu rannych, kilku zabitych. Ci shinobi nie są nastawieni na walkę z nami. Tak jak już wcześniej mówiłem, zdają się czegoś szukać. Zaważyłem, że specjalizują się w ucieczce.
-Jak to?- zapytała Sakura, która właśnie stawiła się obok swojej mistrzyni. Miała szkarłatną plamę, nieswojej krwi na kimonie i mocne, zdecydowane spojrzenie.
-Istnieją tacy ninja, którzy nie szkolą się głównie w walce ale w ucieczce. Większość ich technik jest nachylona pod tym kątem i gdyby nie byli tacy szybcy i przebiegli łatwo można byłoby z nimi wygrać. Są najemnikami, dezerterami. Nawet gdyby jeden z nich stanął ze mną do walki w ręcz, dałby radę dać nogę. Ktoś musiał ich po coś wysłać.
-Są chytrzy jak lisy, wiedzieli, że nasi shinobi nie będą dzisiejszego dnia w pełni zdolni do skutecznej obrony, natomiast pakt, który dawno temu został zawarty pomiędzy wielkimi nacjami ich nie dotyczy. gdyż nie reprezentują żadnej wioski. Skurczybyki!- Zdenerwowana Tsunade zacisnęła pięści i spojrzała w kierunku oddziału anbu, który transportował już ostatnich bezbronnych do schronów.

                                                                              ***

-Widzieliście Temari?- dopytywał się Shikamaru już kolejny raz. Nie widział jej odkąd wyszła z baru. Oczywiście ruszył wtedy za nią, ale tłum bawiących się a później lamentujących ludzi zasłonił mu wszystko dookoła. Potem nastąpił ten dziwny atak. Jeden może dwóch mężczyzn z zamaskowanymi twarzami przedzierało sobie drogę wśród zdezorientowanych ludzi technikami katon czy suiton. Przyglądali się każdej dziewczynie, każdemu chłopakowi po czym gwałtownie odpychali. Nara szybko zainterweniował i złapał osiłków w swoją technikę, ale jakie było jego zdziwienie, kiedy zorientował się, że zamiast tej dwójki schwytał latarnie. Nikt go jeszcze nigdy tak nie wykiwał.
Potem jak całe zamieszanie chociaż na chwilę się uspokoiło ruszył na zbiórkę na główny plac, po drodze pomagając kilkorgu dzieci odnaleźć swoich opiekunów.
Miał nadzieję, że po drodze spotka Temari, przecież nie wyparowała. Miał złe przeczucia ale z całych sił starał się je odgonić myślą, że jest to utalentowana i niezwykle silna kunoichi. No tak, kontuzjowana. Czy gdyby ktoś ją zaatakował byłaby zdolna się obronić?

                                                                                 ***

Naruto biegł ulicą na obrzeżach miasta. W jego głowie widniała twarz białookiej dziewczyny.  Miał wrażenie, że wpadła w kłopoty. Nagle usłyszał świst kunai'a, który przeciął powietrze i szybko zbliżał się do jego głowy. Uzumaki zwinnie uchylił się od ataku, stanął w stabilnej pozycji do walki i zaczął powoli rozglądać się dookoła. Na dachu jednego z domów, stała ubrana na czarno kobieta z maską zasłaniającą jej nos,usta a na głowę miała nałożony kaptur, którego cień zasłaniał pozostałą połowę twarzy. Dziewczyna zeskoczyła z budynku i powoli podeszła bliżej chłopaka. Jej krok był stanowczy acz spokojny. Nie był w stanie stwierdzić jej wieku, gdyż ciężki strój wojownika przytłaczał całe jej ciało, a włosy były schowane.
-Kim jesteście?- zapytał się, kiedy kobieta była na tyle blisko, żeby nie musiał krzyczeć.
-Jesteśmy nocą- Odparła zadziornie. Blondyn dostrzegł jej szkarłatny kolor tęczówek. Nigdy nie widział nikogo o takiej barwie oczu, z wyjątkiem sensei Kurenai-sensei.
-Skoro tak, to czego chcecie?- Dopytywał. Nie widział jej ust, ale odniósł wrażenie, że się do niego uśmiecha.
-Szukamy naszych trzech księżyców.- Odparła gorzko się śmiejąc. Chłopak nie zrozumiał o co jej chodzi, pierwsze słyszał o określeniu "trzy księżyce".
-Nic stąd nie wyniesiecie- Powiedział powoli obserwując dokładnie przeciwniczkę.- Zasługujecie na śmierć za naruszenie paktu.- Wycedził przez zęby z nienawiścią.
-Spróbuj mnie złapać- wyszeptała i puściła mu oczko. Uzumaki wiedział, że teraz zacznie się walka. Wiedział również, że najlepszą obroną jest atak, dlatego z zawrotną prędkością ruszył na kobietę. Miał zamiar wybadać jej zdolność do pojedynku zwykłym taijutsu i kiedy wymierzył w jej stronę potężnego kopniaka, który miał ją odepchnąć aby stworzyć dogodny dla blondyna dystans, zauważył, że tylko powietrze drgnęło pod jego naporem.
-Ktoś stoi za tobą- usłyszał rozbawiony szept z tyłu. Poczuł gorący oddech na karku, przez co przeszły go nieprzyjemne ciarki. Kiedy gwałtownie obrócił się trzymając cały czas gardę, nikogo tam nie było.
W oddali ktoś zaśmiał się dźwięcznie irytując chłopaka.
-Koniec zabawy!- krzyknął i wykonał kilka skomplikowanych pieczęci, które zmieniły jego źrenice w poziome kreski a tęczówkę zabarwiły na złoty kolor. Tryb mędrca był jedną z jego ulubionych technik. Czuł się wtedy związany ze swoim zmarłym sensei. Jego zwinność, szybkość i siła zwiększyły się dziesięcio- krotnie a możliwości jakie dawało mu to jutsu były prawie nieograniczone. Puścił się biegiem w stronę dziewczyny bacznie się jej przyglądając w poszukiwaniu jakiegokolwiek ruchu zwiastującego unik bądź ucieczkę.
-*Bingo*- pomyślał kiedy przeciwniczka nieznacznie drgnęła w lewą stronę, czego normalnie nie mógłby zauważyć. Przesunął się zwinnie w tamtą stronę i zacisnął rękę na jej gardle. Złapał za kaptur i bez zbędnej delikatności zerwał go z jej głowy. Zauważył krótkie, pokręcone o kolorze platyny włosy. Jej szkarłatne oczy patrzyły się na niego ze strachem i niedowierzeniem, a usta lekko drżały.
-Ze mną się nie zadziera- Wysyczał i dezaktywował swoją technikę. Uzumaki rozpracował już ją, wiedział, że w bezpośrednim starciu ona nie ma z nim szans, ale jest szybsza niż ktokolwiek i to w dodatku bez użycia chakry. Naruto uderzył dziewczynę w skroń pozbawiając ją przytomności, po czym zaczął nieść w kierunku siedziby hokage.

                                                                            ***

Hinata wyjęła kunai'a z kabury i w ostrzegawczym geście rzuciła nim w jednego z nieznajomych. Ten z łatwością sparował atak i szeroko się uśmiechnął. Nie doceniali jej. Widziała to po ich minach i gestach przesiąkniętych nieukrywaną wyższością. Jakim prawem osoba, która śmie zwać się ninja nie docenia kogoś kogo widzi pierwszy raz w życiu? Ciało granatowowłosej oplotła wściekłość i chęć udowodnienia tej dwójce na co ją stać.
Jeden z nich, rzucił się na nią i wymierzył jej okrężne kopnięcie na wątrobę, które mogłoby się dla niej źle skończyć, gdyby Hinata nie zrobiła uniku. Mężczyzna postanowił się poprawić i już, jego ręka gnała w kierunku jej twarzy. gdy Hyuga ją zwinnym ruchem złapała. Poczuła przypływ siły i mocy i skęciła jego dłoń, zachwycając się symfonią chrupnięć. Usłyszała przeraźliwy krzyk, po czym poczuła jak drugi napastnik odpycha ją i przewraca na ziemię przygniatając własnym ciałem.
-Ta suka złamała mi rękę!- wrzasnął z żalem po czym podbiegł do swojego kompana i przystawił kunai'a, którym wcześniej w niego cisnęła Hyuga do jej szyi.
Dziewczynie dziwnie pociemniały oczy, kiedy zalała ją fala nienawiści. Wyobrażała sobie jak ich torturuje, po czym patrzy z lubością jak się wykrwawiają a ona śmieję im się w twarz, kiedy błagają ją o zakończenie męki.
Biały lampion nad ich głowami zaczął płonąć gorącym płomieniem a wiatr zaczął kaleczyć ich twarze. Wykorzystując chwilę ich roztargnienia, Hinata uwolniła swoje nogi i wymierzyła silnego kopniaka w twarz oprawcy po czym wstała i oddaliła się od nich nieznacznie aby zyskać trochę cennych sekund.
Miała już użyć mocy, nad którymi ostatnio uczyła się panować. kiedy usłyszała roześmiany okrzyk.
-Udławcie się!- Wrzasnęła blondynka i za pomocą swojego wachlarza zamknęła tą dwójkę w ogromnym wirze ostrego powietrza. Wiedziała, że nie są w stanie oddychać i że mogą być przydatni przy przesłuchaniu, dlatego postanowiła zakończyć technikę. Zanim wykonała znak uwolnienia tornado samo się rozpadło. Temari wytrzeszczyła oczy ze zdumienia i zaklęła.
-Jakim cudem?- Zapytała Hinata z której emocje już opadły a na twarzy palił się ogromny rumieniec, jakby było jej wstyd za swoje niedawne myśli.
-Nie mam pojęcia, ale później się tym zajmiemy. Teraz musimy iść.- Powiedziała No Sabaku i złapała koleżankę za rękę po czym obie pobiegły w kierunku centrum wioski.

                                                                              ***

-Wszyscy napastnicy zniknęli, wyczuwam ich chakrę jak w niewiarygodnie szybkim tempie się oddala. Jesteśmy już bezpieczni.- Powiedział Gai, tak jakby wcześniej nauczył się tego na pamięć.
W gabinecie wnuczki pierwszego hokage, zebrały się tłumy shinobi. Każdy z nich miał wiele pytań, ale nikt nie był w stanie udzielić żadnych odpowiedzi.
-Mam jedną z nich- oznajmił Naruto przekraczając próg pomieszczenia i zwracając na siebie uwagę. Położył dziewczynę na ziemi i zrobił miejsce dla Tsunade, która wyjęła z szuflady biórka dziwnie wyglądający, podłużny, biały kamień. Przyłożyła to jasnowłosej do nosa i chwilę poczekała aż ta, zacznie się budzić. Nie trwało to długo, kiedy wszyscy ujrzeli złowrogą czerwień jej tęczówek. Kiedy dziewczyna zorientowała gdzie się znajduje, zaczęła gwałtownymi ruchami odsuwać się w stronę ściany, ale Naruto jej na to nie pozwolił. Złapał ją mocno za nadgarstki i poczekał aż Sai przyniesie linę, którą ją następnie związał.
-Kim jesteś?- Zapytała blondynka o brązowych oczach. Kiedy nie usłyszała żadnej odpowiedzi szybkim ruchem wbiła w udo jeńca kunai'a.
-Mów bo pozwolę ci się wykrwawić!- wrzasnęła przyprawiając o gęsią skórkę każdego w pomieszczeniu.
Czerwonooka wydała z siebie zduszony okrzyk i z nienawiścią spojrzała w oczy swojej oprawczyni.
-Nazywam się Kotori Tokugawa.- wysyczała przez zęby.
-z jakiej wioski?
-z żadnej. Wygnano mnie.
- to zatem z jakiej wioski cię wygnano?- dopytywała Tsunade.
- Amegakure, ale nic ci do tego!- krzyknęła czego po chwili gorzko pożałowała. Tsunade, niby niechcący, oparła się całym ciężarem ciała o jej zranioną nogę. Kotori krzyknęła cicho a na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
-Należysz do jakiejś organizacji?
-Kagayaku- powiedziała z zamkniętymi oczami.
-Czyli jesteś najemnikiem?
-hai
-kto zlecił wam tą misję?
-Nie powiem ci.- odpowiedziała pokazując Tsunade swoje białe zęby.
Hokage była pewna, że dziewczyna nie wyjawi takiej informacji i jest gotowa zginąć, żeby dotrzymać tajemnicy więc postanowił zadać inne pytanie.
-Co jest waszym celem?
-Już to jemu powiedziałam- odparła skinieniem wskazując na Uzumaki'ego.
-Powiedziała mi, że "trzy księżyce"- odparł.
-O co chodzi z tymi księżycami?- zapytała blondynka.
-Chodzi nam o dziecko księżyca, o osobę, której techniki są wspomagane siłami księżyca. A są one potężne.- Powiedziała beznamiętnie.
-Że co?!- po sali rozniósł się krzyk w którym wymieszany były chyba wszystkie możliwe uczucia. Począwszy od gniewu, przez zdziwienie i skończywszy na pogardzie.
-Temari?- zapytał Nara, w duchu ciesząc się, że nic jej nie jest.
-Wiesz Temari o kogo chodzi?- skierowała się do dopiero co przybyłej władczyni Konohy. Ta w odpowiedzi sięgnęła za siebie po swój wachlarz po czym całego go rozwinęła, ukazując wszystkim trzy, fioletowe koła.
-To są trzy księżyce.- powiedziała zaniepokojona badając zmieniające się spojrzenie fanki hazardu.
Naruto sięgnął wzrokiem za kunoichi z piasku i tak jak się spodziewał zauważył tam drobną, granatowowłosą kunoichi. Odetchnął z ulgą po czym zdziwiło go, jej puste i nieobecne spojrzenie.
-Szykuj się na śmierć suko, on nie odpuści.- powiedziała Kotori śmiejąc się przy tym.
No Sabaku zbladła, a jej zaciśnięte pięści się rozluźniły. Pierwszy raz nie wiedziała co powiedzieć.
-on, czyli kto?!- warknęła księżniczka odwracając się w kierunku przetrzymywanej. Ta z kolei wlepiła w nią spojrzenie przesiąknięte trucizną, złowieszczo się uśmiechnęła, a jej głos rozbrzmiewał w głowach wszystkich zebranych niczym wojenne bębny.
-Nawet we własnej wiosce nie możecie czuć się bezpieczni.
-Odpowiedz na moje pytanie!- Powtórzyła rozzłoszczona Tsunade. Nagle wszystko zaczęło dziać się jak we śnie. Krzyk hokage, pobladła twarz Sakury i te śmiejące się czerwone oczy... Krew spływała, wręcz tryskała, strumieniami po brodzie jasnowłosej a ona uważnie wpatrywała się w Naruto. Może chciała wzbudzić w nim poczucie winy?
-Co się dzieje?- Zawołała Shizune z drugiego końca sali.
-O nie, nie, nie. Tak łatwo nie będzie!- wrzasnęła Tsunade po czym rzuciła się w stronę siedzącej kunoichi z wioski deszczu. Zaczęła siłować się z mięśniami żuchwy dziewczyny, z których lało się coraz więcej gorącej cieczy.
-Myśli, że jak odgryzie sobie język to nie wyciągniemy z niej nic więcej!- Naruto naszła ochota na wymioty. Zakręciło mu się w głowie, temperatura ciała gwałtownie podskoczyła. Nie mógł pozbyć się jej natarczywego spojrzenia.
-Jak tylko uratuję twój języczek, to uwierz, znam wiele metod, dzięki którym wszystko nam wyśpiewasz.- warknęła blondynka.
Minęło pięć minut zanim Tsunade udało się opanować sytuację. Wysłała Kotori do szpitala, pod ścisłą eskortą najznamienitszego oddziału anbu. Nakazała wszystkim drużynom wypuszczenie ludzi z bunkrów a na prywatną rozmowę zaprosiła Naruto, Shikamaru, Temari i Hinatę.

Niebo powoli przybierało pomarańczowo-błękitnego koloru, na trawie pojawiały się pierwsze krople rosy, które mieszały się ze szkarłatną krwią ofiar i rannych. Rozdarte lampiony w kształcie serca walały się po brudnych ulicach a z nieba zaczęły toczyć się leniwie pierwsze krople deszczu. Coś złego się niedługo wydarzy, coś potwornego.

-Wasza misja odbędzie się mimo wszystko- wskazała na Hyugę i Uzumaki'ego. Przed zachodem słońca wyruszycie. Jeśli o was chodzi to wszystko, możecie iść odpocząć.- Dodała i chwilę odczekała aż ich kroki przestaną być słyszalne.
-Temari- zaczęła hokage.- Nie mam zielonego pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Mogłabyś mnie oświecić?- Zapytała grzecznie.
-Bardzo chętnie, ale ja mam taką samą wiedzę w tej sprawie jak pani- powiedziała smutnym tonem.
-wierzę ci, ale nie zmienia to faktu, że...
-wiem, wiem. Jestem zagrożeniem dla Konohy, jak tylko wrócę do mieszkania, spakuję się i udam z powrotem do wioski piasku.- Przerwała jej i beznamiętnym tonem wyrecytowała.
-Wykluczone!- wrzasnęła brązowooka.- Jesteś w cholernym niebezpieczeństwie, a ja jako, że przyjęłam cię pod mój dach to muszę zapewnić ci bezpieczeństwo. Będziesz kontynuowała rehabilitację, ale ktoś cały czas będzie miał na ciebie oko.- spojrzała znacząco na Shikamaru.- i tutaj będzie twoja rola. Masz być dla niej jak cień. Spokojnie, tylko na czas aż Hinata wróci z misji. Potem będziecie chronić siebie nawzajem.- dodała szybko.
-Arigatou Tsunade-sama, to na prawdę wiele dla mnie znaczy.
-Lećcie już- powiedziała i puściła wciąż zszokowanemu Narze oczko.

                                                                           ***

-Dlaczego się do mnie nie odzywasz?
-Przecież wszystko wiemy co do misji- powiedziała nieśmiało a mimo to, zabolało go niczym potężny, prosty cios w nerki.
-Przecież misje to nie jedyny temat na jaki można rozmawiać.
-jedyny istotny- sprostowała kompletnie go zaskakując.
Resztę drogi spędzili w milczeniu a kiedy stanęli przed domem ciemnowłosej, ta jedynie rzuciła krótkie "do zobaczenia" i nawet się nie odwracając zniknęła w drzwiach.
Naruto poczuł się jakby dostał siarczysty policzek. Niby Hinata nic nadzwyczajnego nie powiedziała, ale poczuł bijący od niej chłód, który go przerażał. Wcześniej miał wrażenie, kiedy z nią rozmawiał, że chce ocieplić jego serce. Łudził się, że to nie jest prawdziwa Hinata, tylko ta druga, mroczna wersja jej i że da się sprowadzić ją z powrotem.
Wracając do domu rozmyślał nie tylko o ciemnowłosej ale także o zielonookiej przyjaciółce z drużyny, która go ogromnie dzisiaj zaskoczyła.
~*~
-Naruto?- usłyszał pytanie z tłumu śmierdzących alkoholem ludzi.
-Sakura?- odwrócił się i stanął twarzą w twarz z dziewczyną z którą w tym momencie nie miał ochoty mieć nic do czynienia.
-Chciałam cię przeprosić za to co zrobiłam ostatnio- wyszeptała zawstydzona i zarumieniona. Blondynowi nawet przez myśl przeszło, że jest piękna ale szybko odgonił to spostrzeżenie.
-Nie no, nie ma sprawy. Tylko nie rób tego więcej.- Powiedział niezbyt przekonany do własnych słów.
-Chciałam ci też powiedzieć, że to nie był żaden zakład ani żart. Tylko akt desperacji.- Powiedziała zatapiając w niego spojrzenie.
-Nie za bardzo rozumiem.- uniósł do góry jedną brew, irytując tym różowowłosą.
-Byłam zdesperowana bo nie wiedziałam jak mam ci wyznać prawdę, żebyś to mnie wybrał. Zakochałam się w tobie, Naruto..- powiedziała nie spuszczając z niego oczu. Uzumaki'ego najzwyklej w świecie zamurowało. Otworzył szeroko usta i gorączkowo się zastanawiał czy aby na pewno się nie przesłyszał.
Dziewczyna cicho odchrząknęła wyrywając go z rozmyślań. Uświadomił sobie, że wszystko co się dzieje jest prawdą, więc przełknął ślinę, nabrał powoli powietrza i ze świstem je wypuścił.
-Jesteś dla mnie bardzo ważna, Sakura-chan... ale to nie jest to..- powiedział z nutką wstydu, tak jakby obwiniał się, że jej nie kocha w ten sposób jaki ona by tego chciała. Medyczka smutno się uśmiechnęła i położyła mu dłoń na ramieniu.
-Nie przejmuj się Naruto, jestem dorosła.- Powiedziała delikatnie.- mam tylko jedną, małą prośbę. Czy mogę ten pierwszy i ostatni raz cię pocałować?- Naruto zrobiło się żal dziewczyny, wyglądała dzisiejszego wieczora bardzo uroczo, swoją przysadzistą kobiecość ukryła za zwiewną niebieską sukienką z wyszytymi malutkimi, złotymi kwiatkami. Dziewczyna przysunęła się do niego bliżej i spojrzała na niego pustymi oczami a lewą dłonią pogładziła jego policzek. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić, czy odwzajemnić pieszczotę czy pozwolić Sakurze zrobić to co chce i szybko odejść. Przystanął jednak na to drugie, ponieważ wiele nasłuchał się wykładów Sai'a, który czerpał swoją wiedzę z tanich poradników, że złudna nadzieja boli najbardziej. Jej usta były twarde i w pewien sposób stanowcze. Był to subtelny i krótki pocałunek, który miał powiedzieć wszystko co różowowłosa nie była w stanie.
Ciężko jej było powiedzieć "żegnaj", ponieważ "Ci, którzy odchodzą na prawdę, odchodzą bez pożegnania."

                                                                          ***

Od razu kiedy otworzyła drzwi wejściowe zauważyła blond czuprynę z jednej strony przylegającą do ściany bloku. Siedział na starej ławce tyłem, dlatego jego lekko przekrzywiona głowa sprawiała wrażenie, że jest pogrążony we śnie. Jej serce radośnie zatrzepotało, jednak zaraz piękny widok jej ukochanego został przysłonięty przez burzę różowych włosów. W jednej chwili uleciało z niej całe życie i zapał. Miała ochotę schować się gdzieś, gdzie nikt ją nie znajdzie i gdzie nikt nie będzie mógł się nad nią rozczulać. Z niechęcią podeszła w stronę przyjaciela a jej kroki od razu postawiły go na równe nogi. Wpatrywał się w nią z nadzieją, że jej dawny nastrój już minął. Jednak kiedy wyminęła jego spojrzenie i jego samego, po czym ruszyła schodkami na dół w stronę ulicy bez słowa, wiedział. Wiedział, że coś jest nie tak.
Słońce jeszcze nie zachodziło ale była to kwestia godziny. Temperatura się obniżyła a wiatr się wzmógł. Większość zniszczeń z ataku już została zabezpieczona, a nawet usunięta. Ludzie chodzili po mieście z posępnymi minami, przypominając zombie. Zbezczeszczenie Tanabaty było najgorszą zbrodnią, ale i zwiastunem klęski i nieszczęścia dla wioski. Ptaki cicho śpiewały ostatnie kołysanki a świerszcze dopiero zaczynały swój nocny koncert czekając, aż świetliki raczą oświetlić im nuty.
Piękna i spokojna noc.
Większość czasu Naruto spędził na spaniu, rozmyślaniu. Możnaby rzec, że kiedy spał to rozmyślał i kiedy rozmyślał to spał. Był bardzo zmęczony i mimo, że nie wyszli jeszcze nawet z wioski marzył o postoju i ciepłym śpiworze. Martwiła go bardzo Hinata, chciał jej w jakiś sposób pomóc, ulżyć. Był święcie przekonany, że jej drugie ja, zaczęło się odzywać co jest powodem jej zachowania. Nie dopuszczał do siebie innej możliwości, nawet jeśli logicznie myśląc Hinata podczas manifestacji stawała się brutalna, agresywna i zawistna a nie cicha, przygnębiona tak jakby obok niego szło samo jej ciało.

                                                                          ***

Ustalili z Shikamaru, że będzie on spał w jej pokoju na jej łóżku a ona przeniesie się do pokoju Hinaty. Nie była zachwycona myślą, że  jakiś mężczyzna spędzi całą noc w jej najbardziej intymnym terytorium ale to ją ścigają i to przez nią Nara był w ogóle do tego zmuszony. Najistotniejsze jest to, że Temari była wielce wściekła i naburmuszona, że musi mieć ochroniarza. Mimo, że od rozpoczęcia jej rehabilitacji minęło kilka tygodni i czuła się już znacznie lepiej, Tsunade stwierdziła, że może nie być w stanie się obronić. Oczywiście całą swoją irytację przelała na niewinnego chłopaka i chyba nawet się na niego obraziła.
Była ubrana w zwykłą czarną koszulkę i szare króciutkie spodenki, odsłaniające pośladki- jej pidżamę.
Chwilę leżała na kołdrze i czytała książkę, którą kiedyś, dawno temu, dostała od Gaary. Chociaż lubiła czytać, rzadko to robiła ze względu na ograniczoną ilość czasu. Gustowała w kryminałach i horrorach a teraz w dłoniach miała typowe romansidło. Jej brat chyba chciał jej zrobić na złość. Historia Noah i Allie w ogóle jej nie zaciekawiała a wręcz doprowadzała do mdłości, ale uparcie śledziła literę po literze, zdanie po zdaniu. Kiedy w końcu doszła do wniosku, że nie wie w ogóle o co chodzi w fabule po przeczytaniu dwudziestu stron, zwątpiła w sens tej czynności i zamknęła książkę.
Zgasiła lampkę nocną i zaciskając z całych sił powieki starała się myśleć o miłych rzeczach o których powinno się myśleć przed snem. Rozpaczliwie próbowała przegonić lęk przed nieznaną jej osobą, która jej nie odpuści i prędzej czy później ją zabije. Nie wiedziała ile minęło czasu ale sen nie przychodził a obawy tylko się nasilały. Poczuła wszechogarniającą ją gorączkę i dreszcze. Bała się, że sprowadza na Konohę nieszczęście, że jej obecność tutaj jest zagrożeniem dla tej wioski. Zresztą gdzie nie pójdzie to będzie za sobą ciągnęła smród śmierci, którego nie da się zmyć, jedynie zamaskować. Pomyślała o swojej mamie, która mówiła jej, że jeśli będzie się kiedykolwiek w nocy bała to niech zamknie oczy, policzy do dziesięciu a wszystko co złe odejdzie. Tak też zrobiła i ku jej zdziwieniu udała się w objęcia Morfeusza.
Niestety nawet we śnie nie miała chwili wytchnienia. Cały czas widziała okropne obrazy z przeszłości, krew i łzy, których tyle wtedy wylała. Widziała twarz swojego ojca, jak zwykle surową, nieczułą. Mówił coś do niej oschle po czym wziął na barana i zaczął nieść do spowitej w czerni groty. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że nie jest dorosłą kobietą a czteroletnią dziewczynką, która była najbardziej ciekawskim dzieckiem ze wszystkich. Szli ciemnym korytarzem a z obu stron z cienia dobiegały jęki i krzyki umęczonych dusz. Bała się jak nigdy w życiu a obecność taty jej nie pomagała. Mało tego, odnosiła wrażenie, że on też jest jednym z tych demonów z mroku.
Nagle wszystko zniknęło, pozostawiając tylko ogromne oczy byłego kazekage. Wwiercały się w jej duszę na wylot raniąc niemiłosiernie. Usłyszała wyraźny głos, który znienawidziła przez swoje trudne dzieciństwo: "Cieszę się, że jednak przeżyłaś".
Jęknęła cicho i gorączkowo rozejrzała się po pokoju. Z nerwów miała mdłości a po policzkach spływały słone łzy strachu. W Temari uderzyła panika. Powstrzymywała się aby nie krzyknąć. Miała wrażenie, że zaraz ktoś wejdzie przez okno, porwie ją i zabije w okrutny sposób. Pierwszy raz w życiu zapomniała, że jest silną kunoichi a nie zwyczajną córką lorda feudalnego, która wiecznie boi się, że ktoś ją uprowadzi dla okupu bądź reform.
-Zwariowałam- wysyczała po czym zerwała się na równe nogi i niezdarnie wyszła z sypialni Hyugi.

Brunet z kitką leżał na łóżku i czytał książkę. Cała ta sytuacja  z pilnowaniem Temari na początku go nieźle zirytowała ale teraz kiedy tak leżał na jej łóżku a każdy przedmiot miał jej zapach, złość z niego wyparowała. Odłożył lekturę na półkę i złapał za poduszkę aby po chwili wciągnąć łapczywie ten seksowny zapach słońca.
Nagle nieskazitelna cisza została zmącona przez delikatne pukanie.
-Otwarte!- zawołał a do pokoju weszła jego blondwłosa koleżanka. Policzki miała zarumienione, mokre od łez. Jej włosy były rozpuszczone w niektórych miejscach pojedyncze loki przyklejały się od potu do czoła. Na jej gołych nogach widział dokładnie każdy mięsień. Coś musiało być z dziewczyną nie tak. Wyglądała jakby zobaczyła ducha.
-Chyba tracę rozum- wyszeptała zanim Nara zdążył powiedzieć choćby słowo. Mężczyzna wstał z łóżka i zaprowadził do niego roztrzęsioną dziewczynę po czym usiadł obok niej w ciszy. Nie miał pojęcia jak ma się zachować, nigdy nie był w podobnej sytuacji.
-Coś się stało?- Zapytał sztywno, obserwując jej nerwowe ruchy.
-Nie wiem co się dzieje, mam wrażenie, że wariuję.- Wycedziła przez mocno zaciśnięte zęby to samo robiąc z powiekami.
-To już mówiłaś, powiedz czym to jest spowodowane.- Brunet wiedział, że coś konkretnego wywołało u niej ten stan. Wiedział też, że zalicza się do takiego grona osób, które potrzebują rozmowy o swoich problemach i wsparcia. Inaczej by tutaj nie przyszła.
-Zazwyczaj nie jestem wylewna, ale miałam sen.- Powiedziała ostrożnie.- Mam dziwne wrażenie, że mój tata jest w jakiś sposób powiązany w tą całą sprawę.
-Mów dalej.- powiedział z zaciekawieniem i zachęcił ją do kontynuowania przemowy.
-Kiedy byłam młodsza tata regularnie mówił mi pewne zdanie. Dzisiaj śniło mi się jak mówił dokładne jego zaprzeczenie.- Powiedziała i spojrzała w oczy chłopakowi upewniając się czy ją zrozumiał, co oczywiście nie było konieczne ze względu, że rzadko się zdarza, żeby Shikamaru czegoś nie zrozumiał.
-Mój ojciec mawiał, że ból jest tymczasowy a chwała jest wieczna. To tak jakby mi się przyśniło, że mówi, że ból jest wieczny a chwała tymczasowa?
-W pewnym sensie tak.- odparła uśmiechając się smutno.
-Jak to w pewnym sensie?- nie dawał za wygraną.
-Mój raczej nie cytował mi słów potężnych wojowników.- po jej policzku poleciała samotna łza, która skapnęła na czarne dresy shinobi. - Mogę ci zaufać?- zapytała, badawczo obserwując jego tęczówki.
-Oczywiście- powiedział zachęcająco.
-Kiedy mój ojciec żył a na świat przyszedł Gaara, postanowił zamienić życie mojego brata w piekło. Dawał mu na każdym kroku do zrozumienia, że jest nikim i nikim już na zawsze pozostanie. Że nie jest godzien być jego synem, że nie jest godzien być człowiekiem. To między innymi on ukształtował jego późniejszy charakter. Traktował go jak broń, która jeśli kiedykolwiek przestanie być użyteczna to bez najmniejszych oporów ją wyrzuci. A ja, jako, że kocham swojego brata sprzeciwiałam się ojcu. Na początku po prostu się z nim kłóciłam, ale kiedy zauważyłam, że kazekage ma gdzieś moje protesty zaczęłam uciekać z domu. Ale to też nie przynosiło rezultatów bo już za drugim razem mój ojciec był spokojny, gdyż wiedział, że wrócę. Zresztą miał rację. Po jakimś czasie nie uciekałam już aby pomóc Gaarze, tylko po to aby nie musieć patrzeć na to jak on traktuje swojego najmłodszego syna. Ale wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju więc zaczęłam pić a moje nieobecności przedłużały się do tygodnia. Do domu wracałam brudna, często poobijana, skacowana albo wciąż pijana co bardzo mu się nie spodobało. Zaczął mi wymierzać kary z których nie było już odwrotu.- Powiedziała a łzy zaczęły płynąć strumieniami po jej policzkach.
-Co masz na myśli, że nie było już odwrotu?
-To, że nawet jeśli przestałabym chlać on i tak by mnie karał.
-W jaki sposób...- Shikamaru nie zdążył dokończyć kiedy Temari ściągnęła z siebie bluzkę pokazując chłopakowi swojej sporej wielkości piersi ukryte w czarnym, koronkowym staniku. Narę kompletnie oszołomił ten widok, ale starał się tego nie okazywać, gdyż nastrój kunoichi z Suny był wręcz opłakany i nie chciał jej urazić.
-Widzisz to?- zapytała wskazując na bliznę pod lewą piersią. Była długa i widać było, że rana była głęboka.- Mam takich więcej w różnych miejscach- zaśmiała się bez krzty wesołości.
Mistrz strategii poczuł dreszcze na plecach, wściekł się i jednocześnie zasmucił. Miał ochotę objąć dziewczynę i jakoś pocieszyć ale postanowił czekać aż kontynuuje swoją opowieść.
-Wieczorami kazał iść Gaarze do pokoju Kankuro i pod żadnym pozorem nie wychodzić. On w tym czasie szedł do mnie. Nigdy nie zdobyłam się na to, żeby się obronić. To wszystko działo się jak we śnie, tłukł mnie jak oszalały, chwilami myślałam, że zwariował i już na pewno mnie zabije. Na początku było w miarę spokojnie- pięści, ewentualnie jakieś kopniaki. Potem kiedy zaczynał się nakręcać łapał za różne przedmioty, np. za mój wachlarz albo za szkło, które wcześniej potłukł. Pamiętam, że za każdym razem nie słyszałam jego wyzwisk i krzyków, myślałam, że ogłuchłam. Leżałam na łóżku kiedy mnie okładał i obserwowałam rodzinną fotografię, gdzie ja i moi dwaj bracia bawimy się na placu zabaw. Czułam jak krew spływa mi po ciele, gorąca i lepka. A ja się nią krztuszę i po chwili tracę świadomość.
Budziłam się zawsze w świeżo pościelonym łóżku. Wszystko co wskazywałoby na to, że ktokolwiek mi zrobił jakąkolwiek krzywdę znikało. No może poza ranami, przez które czasami miałam zakaz wychodzenia z domu. Ale potem znowu mnie bił i znowu rany się otwierały. Raz nawet wdało się zakażenie i prawie a bym umarła. W przerwach od tych tortur, katowałam się intensywnymi ćwiczeniami wyobrażając sobie, że te drzewa które po kolei obalam są osobą, która powołała mnie do życia. A podczas jego pogrzebu płakałam ze wszystkich najbardziej. Słyszałam szepty: "Jak ona bardzo kochała swojego tatę", ale ci ludzie nie mieli pojęcia, że to były łzy szczęścia. To był mój najszczęśliwszy dzień w całym życiu. Ojej, zapomniałam ci powiedzieć najważniejszego, za każdym razem kiedy ze mną kończył powtarzał: "szkoda, że cię ostatnio nie zabiłem". A dzisiaj mi się przyśniło jak mówił, że dobrze, że jednak przeżyłam.- Powiedziała ani razu się nie jąkając. Te wydarzenia działały na nią jak zimny prysznic. Shikamaru obserwował ją bacznie smutnym i jednocześnie wściekłym spojrzeniem.
-Gdyby, żył... zabiłbym go- powiedział czekając na jej reakcję.
-To jest nas dwóch, ale ja nie wiem czy byłabym w stanie.- powiedziała i schowała twarz w dłonie.- Czy ja mogę tutaj zostać?- zapytała dalej będąc schowaną za swoimi palcami.
-Oczywiście, przeniosę się na kanapę.- Odparł od razu i wstał z łóżka.
-Zostań ze mną.- wyszeptała cicho, kiedy chłopak już zmierzał do wyjścia. Na te słowa zatrzymał się gwałtownie i odwrócił się do dziewczyny już szczelnie opatulonej.
-jesteś pewna?- zapytał obojętnie, ale w środku wszystko krzyczało, błagało aby się zgodziła. A ona w odpowiedzi przesunęła się i poklepała miejsce obok siebie.
Na początku nieśmiało usiadł po czym położył się obok blondynki. Nigdy nie czuł się bardziej onieśmielony i jednocześnie szczęśliwy. Historia, którą wcześniej mu opowiedziała przyprawiała go o wymioty. Nie wiedział jak ktokolwiek byłby w stanie skrzywdzić kogoś takiego jak Temari.
-Chyba nie będziesz w tym spał?- Zapytała, pociągając nosem i jednocześnie ciągnąc go za rękaw golfu. Wtedy dopiero uświadomił sobie, że No Sabaku dalej jest w samym staniku.

HENTAI

Pośpiesznie zdjął z siebie górną część odzieży i odkręcił się od jasnowłosej plecami. Minęła może minuta a poczuł jak kunoichi przyległa do niego, muskając jego gołe ciało swoim. Prąd przeszedł po całym jego organizmie, kończąc swoją wędrówkę w punkcie kulminacyjnym.
-Temari, co ty?- zapytał, kiedy się odwrócił a jego twarz była dokładnie na wysokości jej twarzy. Po policzkach toczyły się ciężkie łzy a usta drgały. Ona się po prostu panicznie bała.
-Nikt cię już nie skrzywdzi, obiecuję.- powiedział i złapał ją w swoje ramiona. Nigdy by się nie spodziewał, że będzie w stanie zrobić coś tak odważnego. Poczuł, że jego ramię robi się powoli mokre, a blondynka wcale się nie uspokaja. Zaczął delikatnie całować ją po głowie a pomiędzy pocałunkami szeptał jej, że wszystko będzie dobrze, że on nie pozwoli aby ktokolwiek ją skrzywdził. Po pewnym czasie dziewczyna podniosła na niego swój wzrok i przysunęła swoją twarz do jego tak, że ich nosy się stykały.
-Czy ty też uważasz mnie za zimną sukę bez uczuć?- Wyszeptała.
-Nigdy- odpowiedział delikatnie się uśmiechając.- Chcesz wiedzieć co o tobie myślę? Myślę, że jesteś najodważniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek w życiu spotkałem. Jesteś utalentowana i inteligenta. Różnisz się od wszystkich dziewczyn, masz w sobie coś co mnie do ciebie przyciąga. A kiedy się pojawiasz robi się gorąco.- Wyszeptał z uśmiechem obserwując jak w jej oczach przemykają różne uczucia. Najpierw zdziwienie, potem niedowierzanie a na koniec coś, czego nie był w stanie opisać. Nadzieja?
Nagły impuls pchnął chłopaka w jej stronę i złączył ich usta w delikatnym pocałunku. Dziewczyna zamknęła oczy a jej oddech przyspieszył. Nara zaczął rozwierać jej wargi swoimi, po czym zaczął drażnić ją językiem, który zaraz połączył się z jej w dzikim tańcu. Smakowali siebie nawzajem zachłannie, wręcz się pożerali. Dłoń chłopaka ślamazarnie gładziła jej płaski brzuch, natomiast jej dłonie były wczepione w jego włosy. Przysunęła się do niego jeszcze bliżej tak, że ich ciała stykały się nie pozostawiając ani milimetra wolnej przestrzeni pomiędzy nimi. Shikamaru pocałunkami starł łzy z jej twarzy, spojrzał w jej piękne, ciemno-zielone oczy szukając w nich przyzwolenia na dalsze działania. Ona w odpowiedzi ścisnęła jego dłoń.
Chunin pocałował jej żuchwę potem kilka miejsc na szyi i obojczyk. Temari gładziła jego plecy i podziwiała idealnie wyrzeźbioną klatkę piersiową i brzuch, kto by pomyślał, że taki leń ukrywa coś tak pięknego. No Sabaku czuła niewyjaśnioną potrzebę ciągłego kontaktu z nim. Czuła się bezpiecznie kiedy ją dotykał, pieścił, całował. Nie chciała aby przestawał. Chciała, żeby ukrył ją w swoich ramionach przed złem, które chce jej wyrządzić świat. Nigdy jeszcze nie czuła nic podobnego.
Nara dotarł w końcu do obfitego biustu kunoichi. Na początku złożył pocałunek, najpierw na lewej piersi, potem na prawej. Temari podniosła się na łokcie i błyskawicznie pozbawiła siebie ostatniej górnej partii odzieży. Chłopak patrzył na nią oniemiały. Pełne piersi z dużymi, ciemnymi brodawkami, na których widok poczuł ścisk w okolicach rozporka. Niepewnie zaczął całować te idealne punkciki aby potem coraz intensywniej je masować i podgryzać, obserwując przy tym jak szybko robią się twarde i sterczące.
-Jesteś piękna.- wyszeptał a odpowiedział mu cichy chichot.
Złapał za jej krótkie spodenki i jednym zwinnym ruchem zdjął je z niej wraz z majtkami i rzucił na drugą stronę pokoju. Zaczął jedną ręką masować jej uda i pośladki, natomiast drugą nie przestawał pieśćić biust. Temari była raczej pasywna. Gładziła jego tors, a oprócz tego pozostawiała wszystko jemu. Był w stu procentach pewien, że to ze względu na jej wcześniejszy nastrój i że w innej sytuacji by się bardzo rządziła i walczyła z nim o dominację. Jednak jej obecna postawa też mu się podobała. Poczuł, że mu się poddała, że nikogo nie udaje, że chce aby ktoś inny przejął kontrolę- ktoś komu ufa. A tym kimś był właśnie on- Shikamaru z klanu Nara.
-Nie wytrzymam- wyszeptała błagalnie i wtedy chłopak zdał sobie sprawę, że przez dłuższy czas z premedytacją omijał jej intymne miejsca, chcąc ją nieco rozpalić, co mu się definitywnie udało. W jej głosie słychać było nienaturalny pisk, nie wspominając o tym, że jakakolwiek komunikacja była znacznie utrudniona przez jej nierówny oddech.
Położył palec na jej idealnie wygolonym łonie i na początku powoli poruszał w górę i w dół. Jej cichutkie jęki rozchodziły się po całym pokoju. Wtargnął dwoma palcami do jej rozgrzanego wnętrza przygotowując ją. Zaciskała dłonie na jego włosach boleśnie, co tylko jeszcze bardziej doprowadzało go do szaleństwa.
Powędrował ustami do jej ust i znowu je ze sobą złączył w słodkim pocałunku, natomiast ruchy palcami znacznie przyspieszył.
-Bądź ze mną jeszcze bliżej- Wyszeptała do jego ust, powodując, że poczuł przyjemnie rozlewające się ciepło w sercu.
Temari niezdarnie zaczęła rozpinać guziki rozporka i zsuwać z niego spodnie. Potem bokserki.
Dziewczyna wpatrywała się w jego członka z podziwem i ze strachem, złapała go ręką i zaczęła gładzić główkę. Shikamaru jęknął co zmobilizowało blondynkę do działania. Energicznie poruszała dłonią cały czas patrząc mu w oczy.
-Bliżej- powiedziała a Nara zaraz znalazł się na górze i jak umiał najdelikatniej wszedł w nią z mokrym odgłosem. Zdziwił się, że na swojej drodze nie poczuł żadnego oporu. Poczuł złość i zazdrość ale szybko wynagrodził mu to widok jej cudownie falujących piersi w rytm jaki on nadawał. Temari miała zamknięte oczy, ręce uniesione w górze, policzki zarumienione a z jej ust dochodziły cudowne jęki. Była ciasna i wilgotna co doprowadzało chłopaka do białej gorączki. Poruszał się w niej coraz szybciej, czuł jak jego jądra obijają się lekko o jej pośladki, był w niebie. I chciał i ją tam zabrać.
Nagle otworzyła oczy i przysunęła się do niego jeszcze bliżej powodując, że był w niej cały. Przytuliła się do jego ciała, co go z jednej strony rozczuliło z drugiej podnieciło jeszcze bardziej.
-Shika-a-maru-u!- Wyjąkała jego imię z taką pasją, że poczuł się wręcz dumny.-Dochodzę!- krzyknęła i wygięła się w łuk aby po chwili zacząć wić się w gwałtownych spazmach przyjemności, spowodowanych potężnym orgazmem. On doszedł zaraz po niej wypełniając całe jej wnętrze swoim ciepłem. Kiedy z niej wyszedł złapał ją i położył na sobie. Ta z kolei wtuliła się w jego tors i wsłuchiwała się w bicie jego serca, które biło w tym samym rytmie co jej. On gładził jej policzek a szeroki, błogi uśmiech nie schodził mu z twarzy. Usnęli wtuleni w siebie w dalszym ciągu studząc swoje rozgrzane ciała.
Temari wiedziała, że nigdy nie czuła się bardziej bezpieczna.
"Miłość jest piek­na tyl­ko wte­dy, gdy obie stro­ny mają do siebie zaufa­nie i są w sta­nie dać so­bie nawza­jem poczu­cie bezpieczeństwa. "

poniedziałek, 9 grudnia 2013

/IX-umrzeć/

W następnej części akcja bardziej się rozkręci i atak na Konohę będzie, mam nadzieję, lepiej opisany. Obiecuję, że słodkości pojawią się niebawem ;)
Co myślicie o małym hentai w następnej części? :D
Miłego czytania!

Ludzie byli dzisiejszego dnia nadzwyczaj pobudzeni.
Mężczyźni dokańczali konstrukcje kolorowych platform w przeróżnych kształtach, takich jak smoki, motyle czy gwiazdy. Płeć piękna dbała tego dnia przede wszystkim o swój wygląd, aby być główną ozdobą tegorocznego festiwalu. Ich celem była zachęta swoich wybranków do wykonania pierwszego kroku.
Słońce jasno świeciło zapowiadając nadzwyczaj piękną pogodę. Jedna ze starych japońskich legend głosiła, iż jeśli w dniu Tanabaty na ziemię spadnie deszcz, będzie to zwiastować nieszczęście a wręcz katastrofę.
Nikt jeszcze nie mógł się przekonać o prawdziwości tego przypuszczenia z tego względu, że już od wieków dzisiejsza data była sucha. Nawet w wiosce deszczu.

                                                                              ***

Hinata trzymała w dłoniach zwiewne, beżowe kimono. Jej jedyną sukienkę.
Była w niektórych miejscach wyblakła i ponaciągana ale to nie przeszkadzało Hyudze. Była to jedyna pamiątka po matce, którą udało jej się zdobyć. Pamiętała, że Hiashi nie wiedział, że ją ma, dlatego zawsze kiedy ją zakładała musiała być czujna aby jej nie zauważył.
Wypuściła ze świstem powietrze z płuc.
-Chyba żartujesz....- usłyszała głos dochodzący z progu jej pokoju. Odwróciła się w tamtą stronę i spojrzała na lekko poirytowaną Temari.
-Nie pozwolę ci założyć czegoś tak zwyczajnego w tak niezwyczajnym dniu- powiedziała, zanim białooka zdążyła pomyśleć o co chodzi jej koleżance.
Hinata wpadła w zadumę. Wiele razy Ten-ten mówiła jej, że to kimono nie dodaje jej uroku a wręcz przeciwnie. Wygląda blado a połysk jej granatowych włosów powoduje, że jej skóra wydaje się być sina.
Ale należała do jej mamy, czasami nawet wyobrażała sobie, że zakłada ją krótko po tym  jak ona ją miała na sobie i może poczuć jeszcze jej ciepło i zapach. Zapach bezpieczeństwa, nieba i słodkiego ciasta.
Kunoichi z Suny chyba wyczytała z wyrazu twarzy Hinaty, że beżowe kimono ma dla niej ogromne znaczenie sentymentalne, dlatego zaraz przemówiła przyjaznym tonem:
-Jest ładna, ale to tylko sukienka. Chodź znajdziemy sobie nowe.- powiedziała i chwyciła współlokatorkę za rękę i wyprowadziła z mieszkania.

Granatowowłosa kierowała się do jednego z ulubionych butików wszystkich kunoichi. Prowadziła go projektantka, która specjalizowała się w szyciu uniformów bojowych dla kobiet a w wolnych chwilach zarywała noce nad zwykłą odzieżą. Salon znajdował się na małej uliczce odchodzącej od głównego placu.
Przekroczyły próg co spowodowała irytujące dzwonienie nad ich głowami. Powinien być to sygnał dla sprzedawczyni, że zbliżają się klienci. Hinata nienawidziła kiedy natarczywe ekspedientki krok w krok za nią chodzą, cały czas dopytując się czy mogą jej w czymś pomóc. Temari natomiast, wręcz odwrotnie. Uwielbiała kiedy sprzedawczynie się za nią uganiały i starały się wcisnąć swój towar nawet jeśli muszą naopowiadać przy tym niestworzone historie.
Blondynka rozejrzała się po pomieszczeniu z osłupieniem.
-Hinata...- powiedziała po czym uniosła jedną brew w geście pomieszanej irytacji i gniewu. Dookoła było pusto, nikogo nie było w sklepie a na półkach znajdował się tylko ekwipunek ninja.
Chciała rzucić już jakąś nieprzyjemną uwagę w stronę swojej współlokatorki ale nie mogła z tego względu, że nigdzie jej nie widziała.
-Idziesz czy nie?- Zapytała Hyuga wyraźnie rozbawiona sytuacją w której znalazła się Temari.
Białooka stała na trzecim stopniu schodów z tyłu sklepu, które ukryte była za filarem, dlatego na pierwszy rzut oka były niewidoczne. Bez słowa ruszyła w stronę koleżanki z posępną miną, tak jakby była zła, że przegrała jakąś słowną potyczkę. Jej twarz od razu się rozpromieniła, kiedy jej oczom ukazało się drugie pomieszczenie tętniące życiem. Pełno starszych pań, kobiet w kwiecie wieku, nastolatek i małych dziewczynek latało jak szalone przebierając wszystkie półki, niczym wygłodniałe sępy, którym w końcu udało się dorwać padlinę na środku pustyni. Najbardziej zabiegana była właścicielka, która starała się doradzić jak najlepiej każdemu a było to nie łatwe zadanie, szczególnie jeśli natrafi się na Temari.
-Zazwyczaj dział dla kunoichi jest bardziej oblegany- wyjaśniła Hinata.- Ale w ten jeden dzień w roku wszystko jest na opak- skwitowała i razem ze swoją koleżanką ruszyły w wir zakupów.

                                                                            ***

Słońce powoli obniżało swoje loty, niebo przybrało różowo-pomarańczowego koloru barwiąc chmury, które teraz wydawały się być lampionami rozświetlonymi od środka ogniem. W powietrzu czuć było zapach cukru, lata i wiśni. Festiwal rozpocząć się miał po zachodzie słońca, kiedy to księżyc będzie oświetlał planetę, pewnie ze względu, że to w nocy zakochane gwiazdy mogą się ze sobą połączyć. Coraz więcej ludzi pojawiało się na ulicach rządni wrażeń oraz ludzie, którzy tylko wyglądali ze swoich mieszkań aby podziwiać wszystko z dystansu, może po prostu ze strachu przed odrzuceniem. Kobiety wspaniale i fantazyjnie umalowane szły w wymyślnych kreacjach, będąc kolejną ozdobą dzisiejszego wieczoru.

Naruto ubrany w zwykłe czarne spodnie i granatową, niedopiętą koszulę przemierzał wioskę Liścia aby w końcu dotrzeć na plac przed siedzibę hokage, gdzie całe przedsięwzięcie miało się rozpocząć aby potem móc rozejść się na wszystkie strony niosąc zabawę we wszystkie kąty i zaułki. Uzumaki był zdenerwowany i to wcale nie ze względu na jego sercowe rozterki. On czuł, że coś wisi w powietrzu. Obawiał się czegoś, czego nie potrafił zrozumieć. To tak jakby bać się syren, które po pierwsze wcale nie były straszne, a po drugie wcale nie istniały.
-Naruto!- usłyszał i skierował wzrok na grupę swoich przyjaciół którzy stali dookoła ławki i rozmawiali z siedzącymi na niej dziewczynami. To Shikamaru go wołał i machał w jego stronę. Blondyn od razu się tam udał mając nadzieję, że supeł w żołądku się rozwiąże, gula w gardle się rozpuści a niedające mu spokoju uczucie niepokoju zniknie kiedy znajdzie się w towarzystwie wesołych osób.
Shikamaru był taki jak zwykle. Tak samo ubrany i takie samo było jego nastawienie. Uzumaki skinął głową ogólnie do całego towarzystwa i spojrzał na chichoczące dziewczyny, które były chyba w centrum zainteresowania. Osobiście ich nie znał ale kilka razy minął się z nimi. Jedna była chuninem, druga szkoliła się na speca od szyfrów. Obie były młodsze od wszystkich zebranych płci męskiej o rok, dwa lata. Były ubrane charakterystycznie na tą okazję. Ozdobne i miejscami skąpe sukienki przyciągały liczne spojrzenia, ale im wcale to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
-Poznaj Naruto, to jest Fujiko- Shikamaru wskazał na czarnowłosą drobną dziewczynę z bardzo pewnym siebie spojrzeniem.- A to Harumi- Powiedział beznamiętnie i przeniósł wzrok na dużo wyższą od koleżanki rudowłosą, w której oczach czaiło się coś dzikiego, dostojnego i przesadnie władczego.
-Cześć- zdołał ledwo wydusić z siebie, gdyż gula, która zdawała się powiększać skutecznie utrudniała mu komunikowanie się.
Harumi badawczo wpatrywała się w Uzumaki'ego, nie przejmując się, że takie gapienie się na kogoś jest bardzo niegrzeczne.
-To zaszczyt.- Powiedziała mocno akcentując ostatnie słowo, niebieskooki nie mógł pozbyć się wrażenia, że te słowa przesączone były trucizną.
Jakby spojrzeć na dwie dziewczyny, bez wcześniejszego ich poznania można by stwierdzić, która z nich trudzi się fachem shinobi a która trzyma się od niego jak najdalej. Fujiko jest wątłej budowy i tylko jej oczy odcinają się od reszty swoim aroganckim blaskiem. Wielu ninja jest niepozornego wyglądu, dlatego trzeba się bardziej przyjrzeć, żeby stwierdzić, że spojrzenie ciemnowłosej jest zbyt wyzywające. Chociaż Sakura nie stosuje się do tej zasady...
Harumi natomiast w każdym wypowiedzianym słowie, wykonanym geście wydaje się być pełna wdzięku, dostojna i zabójcza. Jej oczy są przenikliwe i bystre, aż przesadnie.
Naruto zwrócił uwagę, że jego przyjaciel z klanu Nara bardzo dobre ma z obiema kontakty. Mimo, że z zewnątrz wygląda na znudzonego to cały czas zagaduje, rozśmiesza i... czaruje? ciężko to nazwać.
Po prawej stronie blondyna stał Chouji, który z ogromnymi rumieńcami wpatrywał się w rudowłosą, za nim Sai, który całą sytuację starał się na swój dziwny sposób zinterpretować a kawałek dalej opierał się jak zwykle nadąsany Kiba, który najwyraźniej zazdrościł władcy cienia.
Nagle cała wioska usłyszała odgłos donośnego gongu, który zwiastował rozpoczęcie święta. Shikamaru wyciągnął ręce do dziewczyn i zwinnym ruchem pomógł im wstać po czym wraz z przyjaciółmi powoli ruszyli w stronę podestu z którego hokage mieli zwyczaj wygłaszać przemówienia.
Tsunade stała jeszcze chwilę i czekała aż szmery ucichną i zaczęła, jak co roku, życzyć wszystkim wszystkiego najlepszego i takie tam bzdety. Naruto nie słuchał jej za bardzo, gdyż starał się upatrzyć w tłumie swoją przyjaciółkę. Miał dziwne przeczucie, że to przez nią nie może się pozbyć uczucia lęku. Bał się o nią jak diabli.

                                                                            ***

Ludzie zaczęli się rozchodzić na wszystkie strony, zapełniając bary, kluby a niektórzy zdecydowali się świętować na zewnątrz. O północy znowu się wszyscy zbierali i na najstarszym drzewie wieszali karteczki z życzeniami, powrzucali do rzeki i palili. Trochę to barbarzyńskie ale jednak tradycja to tradycja. Do tego czasu mieli chwilę na nacieszenie się miłym towarzystwem. Naruto wciąż w tej samej grupie udał się do knajpy z grillowanym mięsem. Chłopak zazwyczaj najgłośniej wrzeszczał, żeby iść do ichiraku, jednak teraz bez słowa podążał za kompanami, dziwnie patrząc na flirtującego Shikamaru.
Zajęli ostatni wolny stolik i zaczęli jak co roku, grać w coś na pozór butelki. Polegała ona na tym, że osobą na którą wypadnie musi odpowiedzieć na pytanie, po czym napić się sake.
-Kiba, nie wiem czy wiesz, ale będziesz musiał odpowiedzieć na moje pytanie.- Złowieszczo uśmiechnął się Lee, nie zważając na irytację kolegi.
-To nie fair, jesteśmy trzeźwi, odpowiedzi teraz będą trudniejsze..
-Nie chrzań tylko odpowiadaj... Która z dziewczyn jest według ciebie najładniejsza.- zapytał chłopak i widocznie zadowolony z siebie klasnął w dłonie.
- nie wierzę... ile ty masz lat Lee..- zażenowany Inuzuka spojrzał na siedzące naprzeciwko Harumi i Fujiko.
-Bez urazy- te na te słowa tylko lekko pokiwały głową w geście zrozumienia.- chyba Hinata.- Naruto drgnął. Nikt tego nie zauważył, ponieważ postarał się przybrać maskę obojętności na całą tą grę, ale kiedy usłyszał jej imię, coś w jego wnętrzu zaczęło krzyczeć. Czyżby serce?
-a dlaczego?- zaciekawił się Sai, który wciąż wydawał się zbierać informacje.
Kiba zamyślił się i zaczął jąkać
-E..e-e-eeee no nie wiem w sumie- odpowiedział wzruszając ramionami, po czym złapał za butelkę trunku.
Uzumaki musiał zacisnąć mocno pięści aby nie wybuchnąć.
Jak on mógł nie wiedzieć dlaczego Hinata jest ładna. Pffff, ładna to dużo za małe słowo. Jej delikatne malinowe usta, drobne dłonie, gładka nieskazitelna cera w kolorze księżyca, lśniące włosy upodabniające się do nocy i te oczy... o nich mógłby napisać cały referat na dwieście stron. Pełne głębi i uczuć. Oczy, które nie potrafią nienawidzić.

Minęła godzina  w ciągu której całe towarzystwo zdołało opowiedzieć reszcie swoje największe sekrety i zdołało wprowadzić się w stan najwyższej wesołości. Wszyscy z wyjątkiem Naruto, który usprawiedliwiał swoją słabą ochotę na picie misją. Jego myśli cały czas krążyły wokół Hinaty. Nie widział jej dłuższy czas a złe przeczucia w dalszym ciągu go nie opuszczały. Męczyło go już ciągłe wykręcanie się od picia sake, ewentualnie brania minimalnych łyków.
-Umówiłem się, niedługo wrócę.- Rzucił znajomym na odchodne i zatopił się w tłumie świętujących ludzi.
-Jakoś dziwnie się zachowuje- Stwierdził Sai, ale zaraz odrzucił tą myśl i powrócił do pałaszowania grillowanej wołowiny.

                                                                              ***

Zapuściła się ostatnimi czasy okropnie. W każdym zakamarku jej domu walały się zużyte chusteczki, ubrania stosami zasłaniały wszystkie meble. Potłuczone szkło odbijało blask księżyca a smród z wypalonych papierosów każdego kto ją odwiedzał, przyprawiał o ból głowy.
Tenten nie wyglądała lepiej od swojego lokum. Przez kilka dni chodziła w tym samych ubraniach, cuchnęła potem, kurzem, alkoholem i dymem. Zazwyczaj wraz z przyjaciółkami spędzała ten dzień cudownie się bawiąc, wariując i marząc o przyszłej Tanabacie. Aby mogła ją spędzić z Nejim. Niestety te marzenia zostały zdeptane, zmiażdżone właśnie przez Hyugę. Sakura ją kilka razy odwiedzała i za każdym razem wygłaszała jej swoją lekarską opinię, że brązowowłosa wpadła w poważną depresję.
Dlaczego miała przez niego płakać? Dlaczego dalej go kocha?
Mimo, że zranił ją bardziej niż jakikolwiek przeciwnik na polu bitwy?
To chyba nazywa się miłość.
Delikatne pukanie obudziło ją z zamyślenia i z wiązką przekleństw ruszyła w stronę drzwi aby odstraszyć przybysza.

                                                                               ***

-Łohoho
Ktoś w oddali zawołał kiedy u drzwi baru pojawiły się dwie dziewczyny, zazwyczaj pod każdym względem kontrastujące. Jednak dzisiaj łączył je ogromny seksapil, który wręcz z nich kipiał. Temari stała odważnie rozprostowana obserwując Shikamaru, który chyba jej nie zauważył, gdyż w ciąż pogrążony był w rozmowie z dwiema koleżankami. Hinata stała kawałek za nią z ogromnym rumieńcem, oczy miała opuszczone a palce złączone. Ale to wszystko dodawało jej tylko uroku.
Blondynka ubrana była w czarne, gładkie kimono, sięgające do kostek. Jednak miały kuszące rozcięcie z jednej strony i przy każdym kroku, dziewczyna odsłaniała znaczną część swojego uda. Dekolt też bardzo różnił się od tych z tradycyjnych kimon, był ogromny i połowa jej piersi była na wolności. Tak, kunoichi z Suny uwielbiała szokować. Czerwony paseczek przeplatał ją powyżej talii, nie pozwalając aby ktokolwiek zobaczył za dużą część jej biustu niż powinien.
Hinata również miała kimono sięgające do kostek, które również było zaopatrzone w seksowne nacięcie z boku. Tyle, że nie było ono tak odkrywające jak w przypadku jej koleżanki. Strój był koloru granatowego z przeplatającym się czerwonym, co idealnie komponowało się z jej urodą. Czerwień na ciemnym tle wyglądała niczym płomienie na tle nieba. Wyglądała tajemniczo i kusząco niczym najsłodszy zakazany owoc.
Temari dostrzegła kitkę przyjaciela, skinęła głową na Hyugę i zaraz ruszyła w tamtą stronę. Liczne spojrzenia cały czas dręczyły białooką, która  nie lubiła być w centrum zainteresowania.
-Ohayo- Wyszeptała czekając aż Nara w końcu zwróci na nią uwagę.
Chłopak obejrzał się gwałtownie do tyłu i zastygł. Otworzył szeroko oczy, ni to z przerażenia, ni to ze zdziwienia a raczej z oczarowania. Nagle z jego głowy wyparowały wszystkie inne dziewczyny, którymi się dzisiaj zachwycał. Blakły przy niej niczym farba potraktowana rozpuszczalnikiem. Lee gwałtownie przysunął się do Kiby, przyciskając go mocno do ściany aby zrobić dla dziewczyn miejsce.
-To nazywanie piciem?- Zapytała z nutą politowania i nabrała złapała pełną butelkę sake, która zaraz po starciu z jej ustami zmalała do płowy.
Hinata przez chwilę zastanawiała się gdzie jest Uzumaki, może w łazience?
-Nie ma go tutaj.- Powiedział Sai, jakby czytając w jej myślach. Chciała zaprzeczyć, ale postanowiła, że nic złego nie zrobiła, poza tym taka była prawda.
-Ale kogo?- zapytał Shikamaru odrywając wzrok od czarnookiej.
-Naruto. Mówił, że się z kimś umówił.- Dokończył nie przestając się wpatrywać w Hyugę. Wyglądało to tak, jakby chciał dokładnie zapamiętać jej reakcję na jego słowa. Dziewczyna spuściła wzrok na swoje splecione dłonie i zaczęła panikować.
Z kim blondyn się umówił? Z kim? z  kim? no z kim, pytam?!
-Pójdę go poszukać powiedziała zadziwiając samą siebie i szybko wyszła z pomieszczenia, nie dając Temari czasu na zatrzymanie jej.

Przepychała się przez tłum, mimo, że nie miała pojęcia gdzie jest chłopak. Co mu właściwie powie, kiedy go znajdzie? Czy kiedykolwiek znajdzie w sobie tyle odwagi aby mu wyznać co czuje? Można by rzec, że przecież już kiedyś mu to powiedziała, ale dla niej to się nie liczyło. Była wtedy pewna, że umrze i był to nagły impuls. Jak się zachowa kiedy stanie z nim twarzą w twarz?

                                                                               ***

-Kim właściwie jesteście?- Zapytała kunoichi z Suny dwóch dziewczyn siedzących na przeciwko.
Rudowłosa spojrzała na nią ostro i uniosła brwi.
-Harumi a to Fujiko- odezwała się oschle i w dziwnym geście zarzuciła swoimi ognistymi włosami.- Zdaje się, że nie jesteś stąd.- Nie spuszczała z Temari swoich zielonych tęczówek.
-Po czym poznałaś, po moim akcencie, czy gorącym orientalnym temperamencie?- Zapytała zatracając się całkowicie w pojedynku słownym.
-Wydaje mi się, że wcześniej bym cię widziała, nie da się cię nie zauważyć. Shikamaru nigdy wcześniej o tobie nie wspominał, a spędzaliśmy ze sobą dużo czasu i mówił mi o wszystkim o czym warto było mówić.- Trafiła w czuły punkt.
-Harumi- Nara nerwowo spoglądał to na siostrę kazekage, to na tutejszą kunoichi.
-Ludzie mówili prawdę, mówiąc, że rude to wredne... a ja nigdy nie chciałam oceniać ludzi po kolorze włosów..- odpowiedziała Temari. Wyglądała na znudzoną zaistniałą sytuacją, natomiast w środku  parzył ją ogień.
-Czyżby fajerwerki? Na razie!- Temari usłyszała huk dochodzący z zewnątrz, po czym kąśliwie posłała nowo poznanym koleżankom całusa i zupełnie pomijając Shikamaru, chwiejnym krokiem wyszła z knajpy.

                                                                       ***

Mimo, że Tanabata jest wspaniałym świętem, miewa też ciemną stronę. Połowa ludzi dzisiejszego dnia doznała miłosny zawód co próbuje odreagować wodospadem przeróżnych trunków. Mnóstwo mężczyzn po drodze zaczepiało Hinatę. Jedni starali się nieudolnie zaprosić na drinka inni bez skrupułów próbowali ją wymacać. Szkoda, że zapomnieli, iż kunoichi potrafi przyłożyć.
Dziewczyna zaczynała się niecierpliwić. Szła tą samą alejką już drugi raz ale nigdzie nie mogła dostrzec blond czupryny.
-Patrzcie, myśli, że skoro ma takie śliczne kimono to znaczy, że jest od nas lepsza.- usłyszała złowrogi szept dochodzące ze schodów do jednej z posiadłości. Znajdowała się na ulicy gdzie sama mieszkała. Nienawidziła sama tamtędy chodzić, zwłaszcza po ciemku. To miejsce, mimo iż w tej chwili było tu więcej ludzi niż zazwyczaj i tak było otoczoną złowieszczą aurą. Przyspieszyła kroku nie zważając na nikogo, po czym przedarła się do większej ulicy. Uśmiechnęła się promiennie i szybko ruszyła w stronę chłopaka, którego dostrzegła w tłumie. Ta ulica była jedną z tych najpiękniej urządzonych. Czerwone lampiony oświetlały wspaniale całe niebo a życzliwi ludzie wprowadzali bardzo przyjazny nastrój.
Hyuga zatrzymała się gwałtownie, po czym zaczęła nerwowo badać zaistniałą sytuację. Uzumaki nie był sam, obok niego stała różowowłosa dziewczyną, którą Hinata poznała od razu.
No tak, miał się z kimś spotkać- pomyślała smutno i dalej obserwowała.
Sakura coś nerwowo mu tłumaczyła, żywo przy tym gestykulując.
Nagle nogi ugięły się pod dziewczyną, świat zawirował kiedy zobaczyła jak jej koleżanka obejmuje blondyna, szybko przysuwa swoją twarz do jego i namiętnie całuje.
Bez słowa odwróciła się i pomaszerowała powolnym krokiem w drugą stronę. Nie czuła smutku, złości, nie miała ochoty krzyczeć ani płakać. Czuła, że powoli umiera w ciszy i osamotnieniu mimo, że otaczali ją ludzie. Cząstka jej duszy zniknęła pozostawiając po sobie puste miejsce. Nic nie istniało. Ona przestała istnieć.

                                                                          ***

-Co tutaj robisz?- Nie chciała pokazać jak bardzo ją zranił. Nie chciała dać mu tej satysfakcji, że płakała za nim jak szalona.
-Przyszedłem chyba błagać o drugą szansę.- Powiedział nieśmiało patrząc głęboko w jej smutne oczy.
Tenten odsunęła się delikatnie robiąc mu miejsce aby mógł przejść.
-Widzę, że robiłaś ostatnio porządki- próbował zażartować, ale żadnemu nie było do śmiechu.
Usiadł na kanapie a ona obok. Przez dłuższą chwilę żadne się nie odzywało, być może bali się, że znowu zepsują tą chwilę.
-Nie wiem co we mnie wtedy wstąpiło.- Zaczął nie patrząc dziewczynie w oczy, ta nie odpowiadała. Czekała aż kontynuuję swoje tłumaczenie się.- Przez wiele lat ja i cała reszta najbliższej rodziny Hinaty traktowaliśmy ją gorzej niż śmiecia. Raniłem ją na każdym kroku i sprawiało mi to przyjemność. Uwielbiałem widzieć w jej oczach przerażenie, smutek i to chore przekonanie, że wszystko co jej mówiliśmy jest prawdą. Po pewnym czasie zacząłem się zastanawiać za co ja ją właściwie nienawidzę. Przecież to nie ona kazała mojemu ojcu się poświęcić, tylko on sam tak chciał. Potem jeszcze ta walka z Naruto, która uświadomiła mi jakim jestem potworem. Zacząłem jej unikać, obserwowałem z daleka i widziałem, że wszystko co jej robiliśmy ją zniszczyło. Dlatego postanowiłem to naprawić. Proszę, zrozum mnie..- Ostatnie zdanie wyszeptał błagalnie.
Tenten zamierzała mu już odpowiedzieć gdy z usłyszeli potężny wybuch, dochodzący z zewnątrz. Oboje skoczyli na równe nogi, musieli to jak najszybciej sprawdzić.

                                                                             ***

-Zamknij się i zacznij od początku, baka!- Wrzeszczała blondynka w kierunku jednego z przerażonych chuninów, który próbował jej coś ważnego powiedzieć ale słowa plątały mu się i wszystko było jednym wielkim masłem maślanym.
-Atak!- Krzyknął z przerażeniem a jakby na potwierdzenie jego słów Tsunade usłyszała zbiorowy lament i dźwięk wybuchu. Zerwała się na równe nogi, nałożyła na siebie swój cienki płaszcz i wyszła na balkon, gdzie stała już Shizune.
-Przecież pakt zabrania ataków w czasie Tanabaty- wyszeptała zdezorientowana zbyt mocno ściskając świnkę w rękach.
-Najwidoczniej nie stoi za tym żadna z wielkich nacji. Shizune, ruszamy!- Zawołała i od razu wyskoczyła z balkonu wgłąb panikującego tłumu.
Wielu było rannych, dużo krwi przelanej. Widziała płaczące dzieci, które nigdzie nie mogły znaleźć swoich rodziców. Do jej uszu dochodziły odgłosy walki, zgrzyt broni.
-Jak wygląda sytuacja, Kakashi?- zapytała kiedy u jej boku zjawił się jak zwykle spokojny jounin.
-Kiepsko, Tsunade-sama.. większość naszych shinobi nie jest w stanie walczyć, no może z wyjątkiem Lee.
Napastnicy zachowują się jakby czegoś bądź kogoś szukali.- powiedział spoglądając na kobietę.
-Naruto?- zapytała.
-Walczy i zdaje się, że to nie o niego chodzi.

                                                                              ***

Naruto właśnie obezwładnił kolejnego z zamaskowanych ninja, którzy zmącili święty spokój najwspanialszego święta. Wielu shinobi z wioski liścia walczyło zaciekle co pomagało im odeprzeć wszystkie ataki.
-Co teraz?- Zapytał Sai spoglądając na towarzysza w milczeniu. Konoha nagle wydała się być opuszczona.
-Zniknęli?- dopytywał się.
-Ruszamy na główny plac.- zadecydował i rzucił się biegiem poprzez małe uliczki. Znajdowało się tam większość z jego przyjaciół, znajomych czy też innych obywateli. Ale jej brakowało.
Sakura opatrywała rany, Lee leżał nieprzytomny a Kiba łaził nerwowo w tą i z powrotem. Kątem oka zauważył Neji'ego, który cały czas był czujny i gotowy na kolejny atak.
-Gdzie jest Hinata?- zapytał kiedy do niego podszedł.
-Cały dzień jej dzisiaj nie widziałem.- odpowiedział przerażony po czym wraz z blondynem zaczęli nawoływać dziewczynę.
Naruto odłączył się  od niego i znów zanurzył się wgłąb wioski. Biegł opustoszałymi uliczkami nasłuchując choćby najdrobniejszych odgłosów walki, rozmowy, czegokolwiek.
To nie może się dziać.
 
                                                                             ***

-Taka ślicznotka nie powinna chodzić sama.
-A niby dlaczego?- zapytała wpatrując się gniewnie w dwójkę mężczyzn z zasłoniętymi twarzami. Byli barczyści a ich głosy ociekały zepsuciem.
-Bo może spotkać ją jakieś nieszczęście.- Odparł drugi podchodząc  do Hyugi o krok bliżej. Ta w geście ostrzegawczym wynurzyła swoją nogę zza kimona, żeby pokazać im kaburę na broń.
-No, no, no. Kunoichi.
-Zabawmy się- oznajmił i z dziwnym spojrzeniem zilustrował Hinatę.
-Tak, zabawmy się- wyszeptała bardziej do siebie niźli do nich.
Czuła, że nie miało dla niej znaczenia czy umrze.
Bo jak może umrzeć ktoś, kto już jest martwy?