Natchnienie

niedziela, 29 września 2013

/V-kontrola/

Witam wszystkich :)
Powiem wam szczerze, że nie umiem pisać opisów walk :D mam nadzieję, że zbytnio was to nie zrazi ;)
Zapraszam do czytania! :*

Nie śniła o niczym. Dookoła niej była pustka, a ona po prostu w niej zatopiona, siedziała z podkulonymi nogami.
Chociaż może to też jest jakiś sen?
Cisza była tak nieskazitelna, że aż bolała i doprowadzała do szału.
Nie potrafiła sobie przypomnieć ostatnich wydarzeń... ale zaraz, zaraz.. Ona nic nie mogła sobie przypomnieć. W głowie miała nicość.
Tak bardzo tęskniła, chociaż nie umiała powiedzieć za czym.
Nie wiedziała co ma czuć, co myśleć. 
W pewnym momencie jej umysł zasłoniły ciemne chmury.
Dlaczego świat jej nie chce i próbuje wymazać jej istnienie? Zacisnęła pięści, zagryzła wargi. Nikt nie ma prawa zabrać jej imienia i podeptać wszystkie ważne dla niej wartości.
Krzyknęła starając się jakoś pokazać wszystkim, że nie jest słaba. Zrobiło jej się gorąco a po policzkach spłynęły gorzkie łzy.
-Pomocy- wyszeptała, kiedy na krótką chwilę z powrotem stała się sobą.

-Hinata, wszystko w porządku?- Zapytał nie do końca obudzony blondyn, którego lekki sen został zmącony krzykami, dobiegającymi z jego łóżka.
Przetarł zaspane oczy.
Dziewczyna znowu krzyknęła, tym razem dużo głośniej, powodując, że Uzumaki jak oparzony, podbiegł do niej.
Hyuga leżała niespokojnie, zaciskając pięści tak mocno, że aż paznokcie kaleczyły jej delikatną skórę.
Chłopak złapał ją za ramiona i zaczął potrząsać. Cały czas patrzył na jej twarz nie rozpoznając w niej prawdziwej Hinaty. Mimo, że nie widział jej oczu, emanowała z niej wściekłość i nienawiść tak gorąca, że aż paliła.
Przeniósł swój uścisk na jej nadgarstki, gdyż dziewczyna zaczęła się rzucać po pościeli jak opętana.
-Csiii. już wszystko dobrze to tylko sen- szeptał próbując ją jakoś uspokoić.
Nie wiedział co się dzieje.
Granatowowłosa zrobiła się cała czerwona na twarzy, tak jakby w jej wnętrzu płonął żywy ogień. Obrazek z drużyną siódmą, pękł na milion drobnych kawałeczków a w całym pomieszczeniu zrobiło się strasznie duszno, a temperatura gwałtownie wzrosła.
Naruto puścił białooką i pobiegł pędem do kuchni modląc się, aby jego przyjaciółce się nic nie stało i aby zdążył na czas.
Nie minęła minuta kiedy Namikaze wylał całą zawartość dużego wiadra z lodowatą wodą na użytkowniczkę byakugana. Nie było to dobrym pomysłem jeśli chodzi o jej chorobę ale było to jedyne wyjście, które przyszło mu w tej chwili do głowy.
Kobieta otworzyła szeroko oczy po części ze zdumienia, po części z zimna. Nerwowo dotykała łóżka rękami, tak jakby próbując wyczuć nimi co się stało.
W jednej chwili z wściekłego byka stała się przerażonym królikiem, który starał się uciec przed kłusownikami.
Zimna woda spływała po jej twarzy łącząc się z  łzami.
-Wszystko dobrze, jestem tu.- powiedział powoli blondyn, tak jakby bał się, że może go nie zrozumieć albo się wystraszyć.
Hinata spojrzała na niego z niedowierzaniem i ulgą.
-Zimno mi- wyszeptała tak cicho, że chłopak nic nie usłyszał, ale udało mu się  wyczytać o co jej chodzi z ruchu warg.
Podszedł do niej i zarzucił swoją bluzę dresową na ramiona, po czym zaczął ją podnosić do pionu.
-Chodź, weźmiesz gorący prysznic, to na pewno ci pomoże.
Granatowowłosa pozwoliła się prowadzić, czuła się jak szmaciana lalka.
Chłopak posadził ją na zamkniętej muszli klozetowej i zaczął w pośpiechu przygotowywać wszystko co Hyudze mogłoby się przydać.
-Jeśli coś by się działo, zawołaj mnie- powiedział.
Dziewczyna nadal jeszcze oszołomiona, zdawała się być głucha na jego słowa
-Hinata?
-Hai- powiedziała przenosząc swój zimny wzrok na jego zatroskane oczy.


Szli już jakiś czas w całkowitym milczeniu. Chłopak starał się skupić na nic nieznaczących drzewach aby tylko nie wypaść na kogoś nachalnego.
Ona natomiast nie spuszczała oczu z drogi, którą podążali.
-Opowiedz mi coś więcej o sobie.- przerwała w końcu tą ciszę pierwszym lepszym pytaniem, które jej przyszło na myśl.
-Hmm, chłopak wzbił swój wzrok na chmury, tak jakby szukając w nich odpowiedzi.
-Mieszkam z ojcem i bardzo upierdliwą matką.- dziewczyna lekko zachichotała na te słowa.
I znowu przestali się odzywać, ale ta cisza nie była jakaś męcząca. Oboje czuli się dobrze w swoim towarzystwie.
Zmierzali do Konoha-gakure, gdzie Temari planowała przejść na kolejny poziom jeśli chodzi o jej umiejętności.
Będzie ciężko, ciężej niż dotychczas.




-Wychodzę tato.
-Mogę wiedzieć gdzie?
-Mam ważną sprawę do Tsunade-sama.- Powiedziała Hanabi mając w oczach determinację, Hiashi widocznie się zdziwił.
-no więc słucham.- zachęcił ją.
-Pomyślałam, że skoro mam w przyszłości być głową klanu Hyuga, muszę stać się silniejsza. Zamierzam poprosić Hokage aby została moją mentorką!- Ostatnie zdanie wręcz wykrzyczała z uniesionymi piąstkami w górze. Jej ojciec uśmiechnął się i pogładził ją po głowie, dając tym samym znak, że ma jego zgodę.

Była gotowa błagać Tsunade na kolanach. W głowie układała przebieg tej rozmowy, była pewna, że ta kobieta jej nie odmówi.
Nie zastanawiała się nad Hinatą od ich ostatniego spotkania. Była jej siostrą ale mimo to jakoś zbytnio nie obchodziło ją gdzie jest, jak się czuje i że to jej należy się trzymanie wszystkich Hyuga w jedności.
Może to dlatego, że jej rodzina nigdy nie wpajała w niej miłości do rodzeństwa. Uczyli ją wręcz tego aby gardzić Hinatą, wmawiano jej, że ta, zasługuje co najwyżej na śmierć.
A ona wszystkim wierzyła.
Stanęła przed drzwiami do gabinetu potężnej blondynki, która wzbudzała w niej podziw ale i strach.
Wzięła głęboki wdech i zapukała stanowczo.
-Wejść!- rozległo się groźne przyzwolenie, które odstraszało wszystkich przybyłych.
Hanabi pewnie przekroczyła próg, który ukazał jej brązowooką kobietę, wręcz tonącą w stercie papierów.
-O co chodzi?- zapytała nawet nie podnosząc wzroku na młodszą siostrę Hinaty, co nieco ją zirytowało.
Nauczona ona była, że jest najważniejsza i praktycznie zawsze dostaje to czego chce. Nikt nigdy nie potraktował ją tak jak Tsunade. Tak obojętnie..
Przez chwilę nie odpowiadała zatopiona we własnych myślach co mocno zdenerwowało wnuczkę pierwszego hokage.
-Mam mnóstwo pracy!- krzyknęła gniewnie patrząc na dziewczynkę.
-Ja chciałabym abyś została, wielmożna hokage moją sensei!- krzyknęła, zadziwiając miłośniczkę hazardu.
-Dlaczego miałabym zostać, twoją sensei? -zapytała w dziwny sposób akcentując dwa ostatnie słowa.
-Teraz ja jestem dziedziczką klanu Hyuga i muszę stać się silniejsza!
Tsunade zamurowało.. Hiashi posunął się do takiego kroku tak szybko.. tylko czyhał aby zdegradować Hinatę.
-Nie- odparła z uśmiechem, umyślnie robiąc na złość Hanabi.
-Ale..jak to?- zapytała załamującym się głosem.
-Tak jak już mówiłam, mam dużo pracy.
-A-ale
-Wyjdź!- krzyknęła skutecznie wypędzając dziewczynę z gabinetu.
Wstała od biurka i podeszła do małej szafeczki w rogu. Wyjęła kieliszek.
-*Biedna*- pomyślała i zaczęła powoli sączyć trunek.



-Hinata nie wróciła na noc, czy coś się stało?- zapytał Neji swojego wuja, który był właśnie w trakcie czytania gazety.
-Była u hokage, pewnie dostała jakieś zadanie.
Neji uwierzył HIashi'emu, nie wyczuł w tym podstępu. W końcu to, że Tsunade chciała porozmawiać z jego kuzynką albo polecić jej coś, było bardzo prawdopodobne.
Długowłosy skierował się do klanowej biblioteki, chciał się dowiedzieć czegoś więcej o świątyni w której znaleźli Hinatę. Nie mógł pozwolić aby ktokolwiek ją skrzywdził.
Po ogromnym pomieszczeniu roznosił się odurzający zapach starych książek.
Bardzo często tu zaglądał, bardzo wielu przydatnych rzeczy nauczył się w tym miejscu.
Tak jak miał to w zwyczaju wyciszył się i zaczął przebierać po kolei wszystkie zwoje w poszukiwaniu odpowiedzi.
Nagel zauważył tekst, który głosił że dawno, dawno temu, pierwsza starszyzna klanu Hyuga w wielu miejscach wybudowała świątynie.
Dawnymi czasy, większość mieszkańców Konoha-gakure było bardzo religijnych, dlatego wierzono, że jeśli będą składać zwierzęta a nawet ludzi w ofierze, technika byakugan, znacznie się polepszy. A oni będą najsilniejszym mocarstwem na świecie.
Mordowali dla mocy.
Mijało wiele lat a technika klanowa białookich, prawie w ogóle nie ruszyła na przód.
Po jakimś czasie władze wioski liścia zakazały zabijania ze względu na liczne protesty mieszkańców.
Neji zaczął szukać teraz pod hasłem "szlak".
Hyuga naznaczali różne przedmioty jeśli chcieli przekazać swoim towarzyszom jakieś informacje albo wskazać im drogę, kierunek. Kanji były widoczne tylko dla użytkowników byakugan'a i nie było możliwości aby wróg je wykrył.
-Ciekawe.- wymruczał i ponownie zatopił się w lekturze.



Gorące strugi wody spływały po jej nagim wychłodzonym ciele doprowadzając jej zmysły do szaleństwa. W końcu zaczęła racjonalnie myśleć.
Nie rozumiała wielu rzeczy, coś dziwnego się z nią dzieje.
-Kładę ubrania pod drzwiami!- usłyszała głos, przez który poczuła w brzuchu motyle. Jest dla niej taki dobry. Chciałaby się jakoś odwdzięczyć ale nie potrafi. Za każdym razem kiedy na niego patrzy, czuje niewyobrażalny ból. Ból odrzucenia.
Cicho i w tajemnicy przed światem załkała.

-"Naruto, kocham cię..."
w głowie cały czas słyszał te słowa.
Tego dnia skierowała je do niego Hyuga Hinata, która właśnie brała prysznic u niego w domu.
Kocha mnie? może chodziło tutaj o miłość pomiędzy dwójką przyjaciół. Przecież jak ktoś taki jak ona mógłby kochać potwora, pojemnik...
Czuł dziwne kucie w sercu kiedy myślał, że Hinata nim gardzi.
Kiedyś był bardzo na to wrażliwy jednak z biegiem czasu nauczył się ignorować chłód w oczach ludzi. Ale jak wyobraził sobie granatowowłosą piękność, która patrzy na niego nienawistnym spojrzeniem, miał ochotę popłakać się jak małe dziecko.
Dlaczego? Nie znał odpowiedzi na to pytanie.
-*Sakura jest piękna a Hinata miła.*- pomyślał kiedy nagle do jego sypialni weszła białooka kobieta w jego koszulce i również jego krótkich spodenkach. Jej jeszcze mokry włosy w niektórych miejscach przylegały słodko do czoła a na końcach kręciły się nadając Hyudze anielski wygląd. Była lekko zarumieniona co zamiast zrobić z niej małą dziewczynkę, tym razem ukazało jej seksowny potencjał.
Jej, w tym momencie, sterczące piersi lekko prześwitywały znad cienkiego materiału. Musiała nie mieć na sobie stanika. Krótkie spodenki opinały się na jej wyrzeźbionych udach wydłużając jej szczupłe nogi.
-Naruto-kun?- Zapytała nieśmiało.
Blondyn zorientował się, że wlepia wzrok na przyjaciółkę z szeroko otwartą buzią.
Przed chwilą stwierdził, że Sakura jest piękna? Zmienił zdanie w tej chwili po całości. Przed nim stała najcudowniejsza istota we wszechświecie.
-Dziękuję ci za wszystko, będę się już zbierać- zaczęła nie doczekawszy się odpowiedzi ze strony swojego wybawcy.
-Wrócisz do domu?
-Nie, będę musiała sobie coś znaleźć. Bo do domu na pewno nie wrócę.
-A co się st...- nie dokończył gdyż przerwał mu miękki aczkolwiek w tej chwili stanowczy szept.
-Na razie nie chce o tym rozmawiać. Niedługo może będziemy mieli trochę czasu na rozmowę.- Odwróciła się i zaczęła kierować się w stronę wyjścia. Będąc już pod samymi drzwiami, posłała chłopakowi ciepły uśmiech.
-Do zobaczenia Naruto- kun.- Drzwi się za nią zatrzasnęły
-Taa.. na razie- powiedział do siebie, patrząc w ścianę.




-Nie ruszaj się!- krzyknął jak najgłośniej tylko mógł. Nie spodziewał się wrogich ninja w okolicy. Nie tuż po wojnie kiedy jak na razie panował pokój.
-Kuso!- wysyczał przeklinając samego siebie za brak skupienia.
-Jesteś ranny!- zawołała dziewczyna kiedy przyciskając się do ramienia Shikamaru poczuła gorącą, szkarłatną substancję na swoich dłoniach.
-To nic- odparł i uśmiechnął się do niej łobuzersko.
Temari sięgnęła do tyłu i wyswobodziła swój wielki wachlarz. Była gotowa.
-Ja się tym zajmę, ty się gdzieś schowaj. - polecił nie odwracając wzroku od zbliżających się napastników.
-Ani mi się śni.
W stronę dwójki ninja z piasku i liścia, zaczęła biec z ogromną prędkością spora grupa zamaskowanych shinobi.
Nara zaczął pospiesznie składać znaki, musiał zdążyć na czas.
Jeden z przeciwników wyjął ogromną katanę.
-Nie zdążę!- krzyknął przerażony w obawie przed tym co miało nastąpić. Mógł oczywiście zrobić unik.. ale czy zdążyłby chwycić Temari, która nie była w swoim obecnym stanie zdolna do jakichkolwiek ruchów?
-Żryjcie to!
Usłyszał nagle za sobą bardzo pewny siebie okrzyk.
Blondynka zamachnęła się swoim wachlarzem posyłając w stronę wrogich ninja potężny podmuch, który odrzucił ich na sporą odległość i chwilowo obezwładnił.
Nara posłał swojej towarzyszce zdziwione spojrzenie, po czym złapał ją za rękę i zaciągnął w głąb lasu. Nie mieli szans uciec wrogom, musieli chociaż znaleźć pozycję bardziej dla nich dogodną.
-Zostań tu, mam plan- wyszeptał Shikamaru do dziewczyny, która nie była zbytnio zadowolona z takiego obrotu spraw.
Nie była przyzwyczajona, że jest ciężarem jeśli chodzi o walkę. Musiała jednak przyznać, że w swoim obecnym stanie mało może pomóc. Zbliżyła się do grubego pnia i zaczęła nasłuchiwać.

Shikamaru powolnym krokiem mijał drzewa. Sprawiał wrażenie nie skupionego, tak jakby spacerował.
Stanął i cicho pogwizdując zaczął dokładnie ilustrować teren. Wśród drzew zaczęły wyodrębniać się poszczególne części złowrogich ninja, którzy widząc jego spokój, powoli zaczęli wyłaniać się z ciemności.
-Z rozkazu naszego władcy, ty shinobi wioski ukrytej w liściach, zostajesz aresztowany.- Powiedział najwyższy z nich cichym, lekko zachrypniętym głosem.
-a czy mogę przynajmniej wiedzieć kto mnie aresztuje?- zapytał lekko znudzony, irytując tym swoich przeciwników.
-Jesteś zbyt ciekawski śmieciu z Konohy!- krzyknął mężczyzna średniego wzrostu. Twarze ninja były zasłonięte, nie mieli żadnych znaków identyfikacyjnych.
-pójdę z wami, jeśli mnie pokonacie- zaczął chłopak uśmiechając się pod nosem.
Tak jak na komendę, czterech z pięciu ruszyło na niego, po drodze wyjmując broń. Głównie były tu kunai'e, ale uwadze Nary nie uszedł też mężczyzna, który został na miejscu a w tym momencie dzierżył w dłoni katanę.
Shikamaru skoncentrował się i zaczął szybko wykonywać skomplikowane znaki, tylko sobie znane.
Kiedy skończył, czas tak jakby się zatrzymał.
Obcy shinobi zostali zaklęci w miejscu w którym akurat byli, w dziwnych pozycjach.
Chłopak z kitką zacisnął pięść i w tym momencie wszystkich przeciwników zaczął ciasno oplątywać ich własny cień.
Nara rozluźnił dłoń, a czas, tak jakby, wrócił na swoje miejsce. Z tym, że wszyscy oprócz mistrza strategii padli na ziemię obezwładnieni.
-Nie tak szybko- usłyszał za sobą obrzydliwy głos, który nie symbolizował niczego dobrego.
Odwrócił się powoli aby nie zerwać techniki. To co ujrzał doprowadziło go na skraj wściekłości, czego nigdy nie czuł do tej pory.
Przed nim stał łysy, barczysty mężczyzna, który całym swoim ciałem przygniatał w tej chwili bezbronną Temari do drzewa.
Przykładał jej dłoń do ust, kneblując ją.
Blondynka wyrywała się, jednak jej siła porównana do mężczyzny, który trzymał ją w żelaznym uścisku była jak lekki powiew wiatru.
Uniósł do góry powoli ręce.
Cień pod jego nogami ślamazarnie się wydłużał.
-Zostaw ją- Powiedział spokojnie.
-Ładna jest, może ją sobie wezmę?- Zapytał  patrząc na czerwoną ze złości wojowniczkę.
Kiedy wypowiedział ostatnie słowo czarny jak smoła cień, który był jego własnością, zaczął gwałtownie oplatać całe jego ciało, mocno zaciskając się na kończynach. Temari upadła na kolana po czym szybko zaczęła łapać powietrze.
-Kiedy ty to zrobiłeś?- wycharczał napastnik, patrząc nienawistnie na Narę.
-Magik nie zdradza swoich sztuczek- odpowiedział ze znudzoną miną.
-Zaraz będzie tu mój brat. Wysłałam posłańca..- Powiedziała dziewczyna, której udało się stanąć o własnych siłach.



-Ja przyszłam w sprawie mieszkania.
-Spodziewałam się ciebie, w zasadzie mam takie jedno. Tyle, że nie jest to szczyt luksusów- Tsunade spojrzała na Hinatę znad papierów, które przeglądała chwilę przed jej przybyciem.
-Nie potrzebuję tego, ważne by było łóżko- odpowiedziała siląc się na uśmiech, który przez ostatnie wydarzenia pojawiał się na jej twarzy coraz rzadziej. - No może łazienka by się jeszcze przydała- dodała wywołując u Hokage przyjazne salwy śmiechu.

Chciała wszystko zacząć od nowa. Znienawidziła klan Hyuga, pragnęła zmienić nazwisko, wydłubać sobie oczy, które też mówiły o jej przynależności do tej rodziny. Postanowiła zacząć jak najciężej trenować, musiała stać się silniejsza, żeby już nigdy, nikt nie musiał jej ratować. Szczególnie on.
Zanim skierowała się w stronę jej skromnej kawalerki popędziła do posiadłości w której jeszcze niedawno mieszkała. Była pewna, że ojciec nie chce jej widzieć, tak jak ona jego.
Liczyła na swojego kuzyna- Neji'ego.
Niepostrzeżenie wspięła się po drzewie, które rosło nieopodal pokoju chłopaka. Miała duże szanse, że tam jest. Wychodził z niego tylko kiedy musiał.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, widząc długowłosego, leżącego na idealnie zaścielonym łóżku, wpatrzonego w sufit. Urwała małą gałązkę i mocno cisnęła nią w okno co spowodowało, że Neji aż podskoczył.
Kiedy zorientował się, że to Hinata, otworzył okno i gestem zaprosił ją do środka.
-Co ty wyprawiasz?- Zapytał nachylając się nad dziewczyną, która zajęła miejsce na jego poduszce.
-Myślisz, że mam ochotę widzieć się z ojcem? - Odparła nieco zgryźliwie mocno zaskakując długowłosego.
-Czyli jednak wuj mnie okłamał.- Stwierdził.
-co ci powiedział?
-że hokage cię wezwała.
-pfi- fuknęła i przeniosła swoje spojrzenie na kuzyna.
- co teraz będzie?- zapytał granatowowłosej.
-Tsunade-sama wynajęła mi małe mieszkanko po drugiej stronie wioski. Przyszłam tu po rzeczy.
-rozumiem.
-mógłbyś?- zapytała dziewczyna- nie chcę by ktoś mnie zobaczył.
-poczekaj tu.

Zawsze się dziwił Hinacie. Miała większy pokój od jego i  nieograniczone możliwości co do urządzenia go. Mimo to pomieszczenie wyglądało jakby nikt nie mieszkał tu na stałe a tylko zawitał na kilka dni przejazdem.
To samo można by było pomyśleć po otworzeniu skromnej, drewnianej szafy obok łóżka.  Ubrań było tyle, ile bierze się na tygodniową wycieczkę. Przynajmniej nie miał problemów ze spakowaniem wszystkiego.
Trzy bluzy, dwie pary spodni, dresy, kilka koszulek.. Kiedy Hyuga otworzył ostatnią szufladę, kolor skóry zmienił się w mgnieniu oka na dojrzałego pomidora. Bielizna leżała idealnie złożona w kosteczkę.
Szybkim ruchem złapał całą zawartość i włożył ją do torby. Sięgnął głębiej i wyciągnął sporej wielkości biały, koronkowy stanik. Przełknął ślinę i wręcz wrzucił znalezisko do reszty rzeczy.
Kilka książek stało na malutkiej biblioteczce, na biurku jakieś zeszyty. Pod łóżkiem było pudełko gdzie dziewczyna trzymała cały ekwipunek shinobi, typu kunai'e, shurikeny czy wybuchające notki, które również zapakował w boczną kieszeń torby.
No i gotowe.

-co zamierzasz?- zapytał się kiedy wręczał jej bagaż.
-Odcinam się zupełnie. Nie chcę mieć nic wspólnego z klanem Hyuga.- odparła stanowczo, patrząc na niego przenikliwie, co go nieco zawstydzało.
-Nie uważasz, że to twoja rodzina i że powinnaś zrobić wszystko co w twojej mocy aby ją naprostować?
-Nie mam siły Neji-nissan- odpowiedziała i wyskoczyła przez okno.
Znał swoją kuzynkę bardzo dobrze. Zaniepokoiło go to, że podczas tej wizyty niektóre jej gesty były jakieś takie.. obce...
Jest po prostu bardzo zraniona...



Co to wszystko znaczy?
Sakura była dzisiaj ze mną na ramen, śmialiśmy się cały czas. Było wspaniale. Czy to jest miłość?
Z drugiej strony, gdy długowłosa kunoichi z klanu Hyuga pojawiała się w pobliżu, to tylko o niej potrafił myśleć. Długi czas po rozstaniu z nią nie wychodziła z jego głowy. Może to nazywa się miłość?
Która z nich jest ładniejsza?
Sakura ma taki ostry wręcz wyzywający wygląd, który każdego mężczyznę może doprowadzić do białej gorączki. Ale czy to jest dobra cecha jak dla kobiety?
Hinata jest delikatna, krucha, słodka.. Do niedawna widział w niej tylko małą bezbronną dziewczynkę, która swoimi oczami mogła wyprosić wszystko od każdego.
Ale kiedy stała przed nim w bardzo skąpym stroju, które zresztą należało do niego, zauważył prawdziwą i seksowną kobietę. Ale nie w ten wulgarny sposób.
- To wszystko jest takie popaprane!- zawołał na całe mieszkanie.
Siedział długo w domu, postanowił wreszcie wziąć się za siebie.
Może jak na razie żadni wrogowie się nie pokazują ale trzeba być czujnym.
Złapał swoją czarno pomarańczową bluzę dresową i wybiegł w kierunku pól treningowych.
Tak bardzo chciał ją zobaczyć... mimo to nie przyznał się do tego, nawet samemu sobie.



-Te kroniki twierdzą, że gdzieś w wiosce wiru ukryte są zwoje z różnymi technikami. Niektóre są cenniejsze niż mogłoby się nam wydawać.- zamyśliła się Tsunade przenosząc wzrok z Shizune na biurko.
-Skąd mamy pewność, że będzie tam cokolwiek czym się interesujemy?
-Wyczytałam, że kiedyś istniał taki zwój co dezaktywuje niektóre techniki czy pieczęcie. Niestety nie ma pewności, że zdejmie z Hinaty ptaka w klatce, ani nie mamy gwarancji, że w ogóle istnieje.
-Ale skoro są tam tak cenne zwoje, dlaczego nikt wcześniej ich stamtąd nie wziął?- zapytała się Shizune, lekko zasmucając hokage.
-Wydaje mi się, że ze względu na szacunek do tego miejsca a raczej zbiorowej mogiły. Jestem pewna w stu procentach, że Orochimaru tam węszył.
-Nasze szanse maleją.- oznajmiła Shizune i położyła ręce na biurku swojej szefowej nachylając się nad nią.
-Hinata jest świetnym tropicielem, jeśli ona nic nie znajdzie to masz rację Shizune, nasze szanse maleją.
-Dlaczego tak ci na tym zależy?- zaciekawiła się krótkowłosa. Od bardzo długiego czasu przyjaźniła się z blondynką. Bardzo rzadko a wręcz nigdy nie zdarzało się, że była aż tak bardzo zaangażowana w coś co nie może zaszkodzić jej, wiosce lub jej najbliższym. A prawdą było, że jeśli Neji tyle czasu wytrzymał z tym znakiem to i jego kuzynka dałaby radę.
-Tu nie chodzi o samą Hinatę... Jestem piątą hokage wioski ukrytej w liściach, moim obowiązkiem jest ochraniać i zapewniać dogodne warunki bytu jej mieszkańcom. Nie pomogę tylko Hinacie a wszystkim, którym przyszło urodzić się w gałęzi klanu. To dla mnie nie pojęte, że nikt jeszcze nigdy z tym nic nie zrobił. Przyznam szczerze, że kiedyś mało mnie to interesowało. Być może dlatego, że starszyzna mieszała mi w głowie. Teraz wydaje mi się, że nabrałam wrażliwości i empatii...- zamyśliła się kobieta przykładając dłoń do prawego policzka.- To pewnie przez tą wojnę- dodała szybko, mimo, że tak na prawdę przed oczami miała uśmiechniętego, blondyna o lazurowych oczach, który dążył do zrealizowania swoich marzeń nie zapominając o swoich przyjaciołach.
Nie wiedziała dlaczego skłamała. Może zwyczajnie wstyd jej było przyznać, że taki szczeniak odmienił jej życie.



-"Skup się, skup się, skup się, skup się..."
Granatowowłosa kunoichi siedziała właśnie na ogromnym głazie, który był głęboko zakotwiczony na dnie stawu o lodowato zimnej wodzie.
Próbowała zmusić żywioł do posłuszeństwa. Wielokrotnie jej się to wcześniej udawało kiedy opanowywał ją gniew.
Dzisiaj jednak trenowała kontrolę nad tą energią aby móc nimi władać w pełni świadomie.
Słońce minuta po minucie, coraz niżej wędrowało aby w końcu całkowicie się schować pozostawiając po sobie tylko senność i mrok.
Złożyła jeszcze raz ręce w pieczęć, skoncentrowała się, a woda dalej uparcie się jej opierała.
Dlaczego to musi być aż takie trudne?
Najgorszą odpowiedzią na to pytanie było, że wcale nie musi być to trudne.
Przed oczami białookiej stanął jej ojciec. Krzyczał, bił, poniżał... Wewnątrz kobiety zawrzało. Gniew opanował każdą komórkę jej ciała, cały czas się powiększając i przechodząc na otoczenie.
Woda ze stawu nagle zaczęła tryskać we wszystkie strony pozostawiając mokre ślady na suchej ziemi.
-"Nie jesteś moją córką!"- w głowie Hyugi rozległo się wołanie jej ojca. Zacisnęła gwałtownie pięści co spowodowało uderzenie pioruna, dokładnie w sam środek stawu. Poczuła mrowienie i szczypanie prądu, które w jakiś chory, sadystyczny sposób sprawiło jej przyjemność.
Kilka zdechłych ryb wypłynęło na powierzchnię sygnalizując niebezpieczeństwo dla wszystkich stworzeń.
Dlaczego nie umierała? Powinno ją też zabić. Może to byłoby najlepsze wyjście?
Znowu zaczęła się złościć i nigdy nie chciała przestać.

-Hinata!
Już nic nie było słychać. Tylko ten żelazny uścisk z którego nigdy nie chciała się uwolnić.

piątek, 13 września 2013

/IV-Jak Mantrę/


Przepraszam za długą nieobecność ale nie było mnie w domu i nie miałam żadnego dostępu do internetu. Nie za bardzo wiem czy rozdział mi się udał, oceńcie to sami :)
Z góry przepraszam za błędy i liczę na dużo motywujących komentarzy! :)



-Nasza wioska nie ma za wiele do zaoferowania, tylko to miejsce jest godne jakiejkolwiek uwagi.- Temari pokazywała właśnie Shikamaru, mały wodospad w piaskowej skale, znajdujący się na obrzeżach wioski. Podłączone do niego były liczne rury, rozchodzące się we wszystkie strony. Woda była orzeźwiająco zimna, dokładnie taka jaką ludzie potrzebują na środku pustyni.
-Stąd czerpiecie wodę dla całej wioski?- Zapytał zainteresowany swojego przewodnika.
-Dokładnie tak. Gdyby nie ten strumień, życie w tym miejscu nie byłoby możliwe.
-A skąd wodospad wziął się na środku pustyni?
-Zadajesz bardzo mądre pytania, błyskotliwy jesteś- powiedziała z podziwem i posłała przyjazny uśmiech do swojego towarzysza.- Wioska piasku ma taką legendę, w której więcej jest prawdy niźli kłamstwa. Mimo to, dalej jest to legenda więc zacznę w bardziej tradycyjny sposób:
Dawno, dawno temu, kiedy pierwszy kazekage założył Suna-gakure, zorientował się, że mieszkańcom do przeżycia brakuje wody. Używając chakry swojej i swoich pomocników, przeczesywali pustynię w poszukiwaniu choćby kropli. Mijały dni, tygodnie. Ludzie umierali z pragnienia.
Pewnego dnia, pewien początkujący ninja oznajmił, że kage szuka w złym kierunku. Od tego czasu zaczęły się wykopu w poszukiwaniu podziemnych strumieni. Niestety to też nie przynosiło żadnych rezultatów. Kazekage zabronił dalszego kopania w obawie przed utratą wojowników i postanowił rozpocząć ewakuację. Jednak ten chłopak, wierzył, że pod powierzchnią ziemi bije źródło.
Oznajmił swojemu przełożonemu, że nie przestanie szukać.- Temari zrobiła chwilę przerwy aby nabrać powietrza.- Kilka dni później ogłosił, że jest już blisko i, że ostatni raz wchodzi do groty. Cała wioska zebrała się, oczekując go. Jednak nic się nie działo. Minął dzień, minęła noc.
Zdziwienie i radość ludu były nie do opisania, kiedy rano woda trysnęła z jednej szczeliny. Niestety młodzieniec nigdy nie wrócił.
Niektórzy ludzie uważają, że dokopał się do piekła, narażając się jego władcy. Jeszcze inni mówią, że swoją łopatą i chakrą przewiercił ziemię na wylot i osiedlił się po drugiej stronie. Jedno było pewne, uratował wioskę.- Temari zakończyła swój monolog, obserwując dokładnie twarz Nary. Był zaciekawiony i z widocznym zainteresowaniem zerkał to na nią to na wodospad.
-To jest pamiątka po nim.- wskazała ledwo widoczną tabliczkę, obok strumienia.
Oczom Shikamaru ukazał się mały napis.
"Bo źródło wciąż bije...
Pamięci ninja, którego nie opuściła nadzieja"
-U nas w wiosce, postawiono by mu ogromny pomnik.- Zamyślił się Nara. Blondynka lekko się zaśmiała.
-Nikt nie znał jego imienia, dlatego postanowiono, że ta tabliczka będzie symbolizować wszystkich ninja poległych w boju. Szczególnie tych 'bezimiennych'. A tak w ogóle, jak wiadomo shinobi powinien być skromny- odparła i puściła chłopakowi oczko.
-A skąd pewność, że woda zawsze tu będzie?
-Nie ma pewności, zostaje tylko nadzieja.



-Co oczekujesz od nas, Tsunade-sama?
-Macie całkowity zakaz zbliżania się do Hinaty na terenie wioski, zrozumiano?
-Hai- odparł niechętnie siwowłosy mężczyzna.



-Chyba musimy złożyć raport.
-Częściowo już to zrobiłem. Myślę że powinnaś iść do domu i odpocząć. My się tym zajmiemy- powiedział Neji dając znać swojej kuzynce, że spotkają się później.
Granatowowłosa ruszyła w stronę domu. Modliła się w duchu aby nie spotkać nikogo znajomego, komu musiałaby się tłumaczyć.
Bała się spotkania ze swoim ojcem. Nie chciała na niego patrzeć a co dopiero z nim rozmawiać.
Przekroczyła bramę z napisem "Hyuga" mijając po kolei mniejsze posiadłości należące do jej rodziny.
Dotarła w końcu do dużego, majestatycznego domu, który był odzwierciedleniem duszy Hiashi'ego. Ciemny i zimny.
Po drodze nie spotkała nikogo. Dziwiło ją to, że wraca do miejsca, którego mieszkańcy próbowali ją zabić. Ale dokąd miałaby pójść?
Delikatnie rozsunęła obramowane drewnem, papierowe drzwi. W przedpokoju nie było żadnych butów.
Hinata odetchnęła z ulgą. Dom był pusty.
Niestety kiedyś ta rozmowa przyjdzie.
Poszła do kuchni z chęcią zaparzenia sobie uspokajających ziół.
Nigdy nie podobał jej się wystrój żadnego z pomieszczeń. Ciemna, drewniana podłoga i nieskazitelnie białe ściany. Żadnych obrazów czy roślin. Wszystkie pokoje były surowe i zawierały jak najmniejszą ilość mebli.
Klan Hyuga był bardzo bogaty, mimo to utwierdzał się w swojej skromności i prostocie.
Dziewczyna z parującym kubkiem w ręku, ruszyła do swojego zakątka. Ten również nie za bardzo wyróżniał się na tle reszty. Białe ściany, ciemna podłoga. Gdzieniegdzie jakiś mały obraz.
Pokój Hinaty był chyba najjaśniejszym punktem całego domu, co optycznie go powiększało.
Na biurku w kolorze podłogi stał wazon z liliami i zdjęcie drużyny ósmej.
Panował taki porządek, jakby nikt tu nie mieszkał.
Hinata usiadła na łóżku i przykryła się kołdrą. Czuła dreszcze rozchodzące się po jej ciele, w końcu jej organizm nie doszedł jeszcze w pełni do zdrowia.



-Jak można to usunąć, Tsunade-sama?
-Nie mam zielonego pojęcia, Neji.- Już za czasów pierwszego hokage, było powiedziane, że nie można się mieszać w sprawy klanów, a w szczególności Hyuga. Nigdy nawet mnie nie interesowała ta pieczęć. Postaram się coś wymyślić, ale nic nie obiecuję.
-Rozumiem, Hokage-sama.
-A tak właściwie Neji, to dlaczego chcesz ją z niej zdjąć?
-Chcę w jakiś sposób wynagrodzić całe cierpienie.. poza tym jeśli na czas się tego nie dezaktywuje, Hinata straci status dziedziczki rodu, na korzyść Hanabi, a tego sobie nie wybaczę.
-Dam wam znać, jeśli się czegoś dowiem. Naruto, czuwaj nad Hinatą!- Tsunade zwróciła się do milczącego blondyna.
-Hai



-Nie jestem pewna, czy kiedykolwiek wrócę do świata shinobi.
-Co masz na myśli?
-Moje kości w lewej nodze są wręcz pogruchotane. W naszej wiosce ciężko będzie przeprowadzić porządną rehabilitację.
-Może pójdziesz ze mną do Konoha-gakure?- Zapytał Nara z nadzieją.
-Nie mogę Shikamaru.. To mój dom.
-Przecież nie każę ci tam zamieszkać na stałe, chcę tylko abyś doszła do siebie i mogła dalej robić w życiu to, co kochasz.
-Porozmawiam z Gaarą.-Odparła w zamyśleniu.



-Dlaczego dom jest pusty, Neji-nissan?- Zapytała sennie granatowowłosa kunoichi, kiedy jej kuzyn wszedł do domu.
-Nie zauważyłem cię, Hinata. Wuj wraz z Hanabi są na jakimś posiedzeniu w kraju herbaty. Jutro mają wrócić.- dziewczyna leżała zwinięta w kłębek na kanapie. Wyglądała jakby spała.
-Nie wiem jak to będzie, jak spojrzę mu w oczy.
-Nie za bardzo rozumiem.. Przecież to twój ojciec powinien się zastanawiać, jak spojrzy w twoje oczy.. po tym co ci zrobił..- Powiedział zdumiony postawą kuzynki. Wydawała się bać konfrontacji z głową klanu.
Hinata sięgnęła rękoma do opaski i bez słowa zdjęła ją z siebie. Następnie podniosła dłonią grzywkę.
-Wydziedziczy mnie jak to zobaczy.- powiedziała smutno.
-Hinata! przecież to twój ojciec na to pozwolił! To nie ty, jesteś winna. Nie możesz przez całe życie zakładać, że jesteś sprawcą wszystkich nieszczęść tego świata!- Neji nie panował nad sobą, krzyczał głośno aby w jakiś sposób przemówić dziewczynie do rozsądku. To co mówiła było niedopuszczalne.
-Od dziecka cały klan traktuje cię jak służbę. Ja też nie jestem święty, kiedyś nawet byłem gorszy od wszystkich. Teraz natomiast chcę wszystko naprawić i uwierz mi, twój ojciec gorzko pożałuje.
Hinata była bardzo oszołomiona. Nie spodziewała się, że Neji stanie w jej obronie. Jedno wiedziała na pewno, on ma rację. Postanowiła, że w jej życiu wiele się zmieni, a w szczególności ona sama.
-Arigatou, Neji-nissan- odparła już z nieco innym wyrazem twarzy. W oczach dało się wyczytać zawziętość i gniew. Oby te zmiany przyniosły dobre rezultaty.



W lustrze odbijały się liczne zadrapania i świeżo zamknięte rany. Uwielbiała walczyć białą bronią, niestety "kto mieczem wojuje, od miecza ginie". Całe szczęście, że większość 'ubytków' na jej skórze na co dzień nie była widoczna, zasłonięta ubraniem.
Gorący i duszny poranek spowodował, że Tenten miała ochotę nie wstawać z łóżka, co by pewnie zrobiła gdyby nie to, że umówiła się na spotkanie z jej długowłosym kompanem z drużyny.
Od dawna nie uważała go tylko za przyjaciela. Wszystko w nim, przyciągało ją. Jego charakter, wygląd, głos, zapach. Jednakże on wydawał się być ślepy na jej dotychczasowe zaloty.
Dla niego ubierała się bardziej odważnie, trenowała ciężko i do jego imienia dodawała przyrostek "-kun", czego nigdy wcześniej nie robiła.
Dzisiaj postanowiła wszystko mu powiedzieć.
Była bardzo zdenerwowana. Pospiesznie się ubrała w eleganckie kimono w odcieniu różu i żółtego. Podeszła znowu do lustra oglądając się ze wszystkich stron, sprawdzając czy wszystkie pocięte kawałki skóry są zasłonięte. Chciała przecież zrobić jak najlepsze wrażenie.
Po kilku minutach usłyszała stanowcze pukanie do drzwi. Nawet po tym potrafiła go rozpoznać. Hyuga był u niej kilka razy wcześniej, tyle, że w sprawach związanych z treningiem lub misjami w towarzystwie Rocka-Lee. Był niezwykle punktualny, co do sekundy.
Tenten odczekała chwilę, chcąc aby pomyślał, że wcale na niego nie czekała tylko zajmowała się swoimi sprawami. Mężczyźni wolą te niedostępne.
Po chwili, szybko podeszła do drzwi i otworzyła je.
Neji miał na sobie swój strój treningowy, taki jak zwykle. Tyle, że dla kunoichi z kokami, nie da się lepiej wyglądać.
-Konichiwa Tenten-chan- przywitał się grzecznie. Patrzył w jej czekoladowe oczy, tak jakby nie zauważył jej nietypowego stroju.
-Konichiwa Neji-kun- Odparła zalotnie i gestem zaprosiła go do środka.
Dziewczyna już dawno wyprowadziła się od rodziców, ze względu na brak porozumienia. Nigdy nie czuła się samotna a z matką i ojcem zerwała wszelkie kontakty.
-Zrobię ci herbaty, Neji-kun. Usiądź- powiedziała i kołysząc biodrami udała się do małej kuchni.
Dom był chyba we wszystkich odcieniach żółci. Ściany były brudne, gdzieniegdzie popękane. Stolik przy którym siedział Neji przyozdobiony był równie żółtym słonecznikiem.
Brunetowi nigdy nie podobał się wystrój jego koleżanki. Według niego był pozbawiony smaku. Może dlatego, że nie znosił tego koloru?
Nie minęło więcej niż pięć minut a brązowooka niosła dwie filiżanki z parującą cieczą.
-Arigatou- podziękował, kiedy postawiła przed nim naczynie.
-Co u ciebie słychać, Neji-kun?- Zapytała,  przerywając niezręczną ciszę.
-W porządku- odparł w przerwie od popijania herbaty.
Denerwowało ją to, że był taki cichy i sprawiał wrażenie, że nie miał ochoty tu być.
Postanowiła postawić wszystko na jedną kartę. Zaryzykuje.
Gwałtownie poderwała się w górę, patrząc cały czas w zdziwione oczy Neji'ego. Okrążyła stół i uklęknęła przed chłopakiem, łapiąc go za twarz. Nie wyrywał się, ale nie była pewna czy dlatego, że tego chciał czy, że był tak osłupiały, że zapomniał jak się poruszać.
Przybliżyła usta do jego ust, łącząc je w łapczywym pocałunku. Tyle, że to sama dziewczyna całowała. Neji nie wykonywał żadnych ruchów tak jakby bił się ze swoimi myślami.
-Przestań- powiedział stanowczo, delikatnie odpychając dziewczynę.
-Kocham cię Neji!- krzyknęła patrząc mu głęboko w oczy śledząc jego reakcję.
Słowa Tenten nie docierały do Hyugi, spoglądał pustym wzrokiem na brunetkę, nie mógł uwierzyć.
-Nie wiem Tenten, co mam ci odpowiedzieć.- zaczął lekko się wahając.
-Proszę Neji, bądź ze mną. Bez ciebie nie istnieje.- wykrzyczała mu w twarz, w oczach mając błaganie.
Długowłosy zaczął nerwowo drzeć.
Przybliżył się wolno do Tenten i lekko cmoknął ją w czoło.
-Muszę wracać do Hinaty, potrzebuje mojej pomocy.- Powiedział dalej skołowany wyznaniem swojej koleżanki z drużyny. Odwrócił się na pięcie i skierował się do drzwi.
-Co cię ona obchodzi?!- wrzasnęła przeraźliwie powodując ciarki u użytkownika byakugan'a.
-Ostatnio wiele przeszła i potrzebuje opieki, pocieszenia- odparł nawet się nie odwracając, tonem do niego nie podobnym. Nie był stanowczy i pewny tak jak zwykle. Nuta strachu i rozgoryczenia zupełnie do niego nie pasowała.
-Tyle przez nią cierpiałeś. Kiedyś nocami modliłam się o jej śmierć i dalej to robię, aby ci w jakiś sposób ulżyć!- Neji usłyszawszy te słowa gwałtownie się odwrócił. Jego wzrok zmienił się diametralnie, teraz wręcz błyskał w nim ogień piekielny. Teten widząc go przestraszyła się i zacisnęła odruchowo pięści, które zaczęła podnosić wolno do góry, kiedy jej gość zbliżał się do niej z żądnym mordu wzrokiem.
-Neji, co ty- wyszeptała.
Chłopak złapał ją za nadgarstki i przycisnął do ściany.
-Nigdy nie waż się tak mówić o Hinacie-sama, zrozumiałaś?- zapytał oschle z nutą nienawiści, która wręcz w tej chwili od niego emanowała. Po policzku kunoichi spłynęła łza. Lekko kiwnęła głową, nie mogąc zmusić się na nic więcej.
Chłopak rozluźnił uchwyt i pospiesznie wybiegł z jej mieszkania.
Kunoichi nie mogła uwierzyć co właśnie się wydarzyło. Miała wrażenie, że los płata sobie z niej figle. Znienawidziła Hyuge, ponieważ mimo wszystko nigdy nie będzie w stanie o nim zapomnieć.
Osunęła się po ścianie na podłogę i zaczęła głośno łkać a wręcz wyć z rozpaczy.



-Odwiedziłam dzisiaj znowu jednego z członków rady klanu Hyuga, w celu poszukania sposobu na pozbycie się pieczęci..
-I są jakieś rezultaty Tsunade-sama?- Zapytała Shizune, nie przerywając zaparzania herbaty dla swojej przełożonej.
-Zerowe... Ten stary dziad twierdzi, że nigdy nie usuwali tego znaku i nigdy nikt nie opracował żadnej techniki, która mogłaby to zrobić. Zagroziłam mu nawet upadkiem w hierarchii Konoha-gakure, ale zapierał się nogami i rękoma, że mówi prawdę. Hyuga nigdy nie ryzykowaliby dobra klanu, więc mu uwierzyłam.- powiedziała blondynka widocznie zmęczona.- nalej wiesz czego.- Shizune spojrzała się na kobietę za biurkiem aby mieć pewność, że mówi poważnie. Ukucnęła przed komodą z której wyciągnęła jeden kryształowy kieliszek, po chwili bez słowa go napełniała.
-Tego mi dzisiaj trzeba- zawołała hokage widząc strumień sake, który jej pomocnica wlewa do małego naczynia.
-Co zamierzasz zrobić?- zapytała brunetka wpatrując się w okno.
-Uzumaki byli bardzo dobrzy w technikach pieczętujących, nawet najlepsi. Jutro Shizune, poszukasz w bibliotece książek na temat tego klanu i wszystkie mi przyniesiesz, dobrze?- Zapytała i nie czekając na odpowiedzieć zanurzyła swe usta w palącej substancji.



Siedziała z nogami podkulonymi na fotelu. Czekała na swojego ojca i siostrę aby raz na zawsze wszystko wyjaśnić.
Neji przekonał ją, że to nie ona jest winna. A skoro nie ona, to Hiashi był za wszystko odpowiedzialny. Zamierzała wykrzyczeć mu w twarz te szesnaście lat  bólu i milczenia. Jeśli znowu podniesie na nią rękę, będzie się bronić.
Nastawiała się bardzo na ich przybycie. Co zrobi, co powie, w głowie miała nawet gotowy plan, który z każdą chwilą udoskonalała. W pewnej chwili przyłapała się, że nie może się wręcz doczekać jego  przybycia.
Neji nie wrócił jeszcze do domu z czego bardzo się cieszyła. Jego obecność zawsze w dziwny sposób ją zawstydzała jeśli chodzi o rozmowy z ojcem.
Nagle granatowowłosa zastygła w bezruchu. Przymrużyła groźnie oczy kiedy do jej uszu doszły odgłosy otwieranych drzwi i wesołej rozmowy córki z tatą. Rozmowa, której Hinata nigdy nie dostała.
Hiashi wszedł wraz z Hanabi do salonu skąpanego w ciemności. Nie zauważyli Hinaty, która siedziała w samym kącie pomieszczenia. Młodsza Hyuga zapaliła światło i aż krzyknęła kiedy niespodziewanie zauważyła swoją starszą siostrę. Głowa klanu również napięła wszystkie mięśnie.
-Czemu się nie odzywałaś, przestraszyłam się- zaczęła Hanabi, nieco zdziwiona miną swojej siostry oraz tym, że na jej czole spoczywała opaska zjednoczonych sił shinobi. Po pierwsze wojna się skończyła a więc powinna wymienić już ten ochraniasz, po drugie ona nigdy nie nosiła jej w ten sposób.
-Tęskniłeś za mną ojcze?- zapytała szeptem ignorując zdziwioną Hanabi.
-Nie wstyd ci, że wioska wysyłała za tobą ekipę ratunkową?- zapytał jak zwykle zimno.
-A tobie nie wstyd, że nasłałeś na mnie radę, aby mnie zabili?- Zapytała nieco ironicznie, zupełnie do siebie nie podobnie.
Na ułamek sekundy Hiashi zrobił zdziwiony i lekko wstrząśnięty wyraz twarzy co było rzadkością. Po chwili jednak znowu przybrał obojętną maskę.
-O co chodzi?- zapytała wystraszona Hanabi widząc obrót spraw. Nikt jednak nie zamierzał udzielić jej odpowiedzi.
Hinata w jednej chwili sięgnęła do symbolu jej przynależności do ninja Konohy i odwiązała ją. Następie uniosła swoją grzywkę, ukazując 'oszpecone' czoło.
Hanabi wytrzeszczyła oczy w kierunku starszej siostry i zakryła usta dłonią.
Hiashi wrednie się uśmiechnął.
-W końcu dostałaś to na co zasłużyłaś.- Tak jakby w odpowiedzi na jego słowa, wazon na stole, wypełniony zwiędłymi już kwiatami, pękł tak niby sam z siebie, rozrzucając ostre kawałki po całym pokoju, raniąc przy tym najmłodszą z zebranych.
Hinata poderwała się do góry, stając twarzą w twarz z tym mężczyzną, który powołał ją do życia i który sprawił, że nie raz chciała z nim skończyć.
Patrzyli sobie głęboko w oczy, które w tej chwili były identycznie niebezpieczne.
-Zuchwała się zrobiłaś- Wysyczał w jej stronę.- Musisz się liczyć z tym, że już nie możesz być dziedziczką rodu. Twoją rolę przejmie Hanabi.
-Mam głęboko gdzieś cały klan Hyuga- odparła zaciekle.
Hiashi tak jakby z przyzwyczajenia, zamachnął się w celu uderzenia swojej córki w twarz aby ją poskromić. Zanim zdążył to zrobić, dziewczyna odepchnęła go i zaczęła biec w stronę drzwi wejściowych.
Mężczyzna upadł na podłogę.
-Nie jesteś moją córką!- krzyknął granatowowłosej na odchodne.

W tej chwili nienawidziła wszystkiego dookoła. Miała ochotę coś rozwalić, wyładować swoją furię. Biegła w stronę lasu, mając cały czas w głowie słowa ojca.
Dotarła w końcu na pole treningowe o tej porze zupełnie puste. Zmierzchało już.
Na niebie rozciągał się wspaniały widok chmur podświetlanych zachodzącym, różowym słońcem.
Dziewczyna nie była jednak w stanie dostrzec piękna, które ją otaczało. W jej wnętrzu szalała ista burza negatywnych emocji, która nagle, jakby za pomocą dotknięcia magicznej różdżki, przeniosła się na Konohe.
Tuż obok Hinaty, błyskawica przecięła z ogromną prędkością drzewo na dwie części, następnie każda zaczęła iskrzyć się gorącym płomieniem.
Dziewczyna zasłoniła twarz rękoma zanosząc się gorzkim płaczem bezsilności. Gniew ulotniła się tak samo szybko jak się pojawiła a na jej miejsce przyszła rozpacz. Błyskawice zniknęły w burzowych chmurach, nie pokazując się więcej tego wieczora, natomiast deszcz przybrał na sile jakby udzielił mu się nastrój Hyugi.
Ogromne krople powoli ugaszały pożar lasu jak i ten we wnątrz białookiej.
Ruszyła przed siebie z grobową miną. Łzy mieszały się ze strugami deszczu, które doprowadzały ją do drżenia. Nie wiedziała gdzie idzie, po prostu przed siebie. Nikogo nie było już na ulicach wioski ze względu na dużą ulewę.
Wyglądała jak upiór. Potargane włosy zasłaniały jej jedno oko, drugie było podkrążone i sine. Wyglądała jakby szła na śmierć albo sama nią była.
Nie miała domu, kochających rodziców, schronienia. Cały jej świat posypał się w jednej chwili. Gdzie miała pójść?
Usiadła pod budynkiem hokage, dalej będąc cała skąpana w wodzie. Założyła na siebie kaptur w obawie, że ktoś ją rozpozna.
Minęło może dziesięć minut, może trzydzieści. Hinata osunęła się po murze zasypiając słabym snem, który mógłby nigdy się nie skończyć.



Gdy chłopak wrócił do domu, wszędzie panowała cisza. Hiashi siedział w salonie czytając jakąś książkę a Hanabi co chwila mu przeszkadzała przeróżnymi pytaniami.
-Witaj wuju, Hanabi- zaczął spokojnie lecz ostrożnie.
Mężczyzna podniósł na niego swoje oczy i pokazał gestem krzesło obok.
Chłopak posłusznie usiadł we wskazanym miejscu i czekał na dalszy rozwój wydarzeń.
-Hanabi została nową spadkobierczynią klanu Hyuga- powiedział spokojnie mając cały czas wzrok utkwiony w małej brunetce, która na te słowa radośnie się uśmiechnęła.
-Przecież Hinata-sama jest pierworodną córką.- odparł Neji próbując w dyskretny sposób dowiedzieć się co się wydarzyło podczas jego nieobecności. Cholerna Tenten!
-Wydaje mi się, że doskonale znasz przyczynę Neji-kun. Chciałbym żebyś rozpoczął niezwłocznie treningi z Hanabi.- dodał przenosząc wzrok na bratanka.
-Zrozumiałem Hiashi-sama. Mam jedno pytanie.
-słucham?
-Gdzie jest panienka Hinata?
-Została wezwana do hokage-sama- szkoda, że Neji nie wyczuł, że było to kłamstwo.
Chwilę jeszcze wymieniali się kilkoma zdaniami, po czym Neji udał się do swojego pokoju.
Rozmyślał o dzisiejszym spotkaniu z Tenten. Nigdy nie spodziewał się, że ona coś od niego czuje.
Niestety on nie potrafił odwzajemnić tego uczucia, po prostu nie mógł.



Tsunade siedziała dzisiaj do późna w swoim gabinecie, dokańczając całą robotę papierkową, którą przekładała na później.
W książkach, które przyniosła jej Shizune było bardzo mało informacji o zdolnościach klanu Uzumaki, głównie historia. Jednak mimo wszystko blondynka wytrwale czytała zawartość wszystkich po kolei.
Spojrzała przez okno na tą przygnębiającą pogodę. Nienawidziła deszczu.
Kupka dokumentów stopniowo się zmniejszała natomiast wskazówki zegara ukazywały coraz późniejszą godzinę. A może wcześniejszą?
Szybko odeszła od biurka i pędem pobiegła w stronę swojego apartamentu. W głowie miała gorący prysznic i równie gorący kieliszek sake.
Nagle poczuła, że wpada na kogoś. Kogoś znajomego.
-Co ty tu robisz o tej porze?- zapytała zdziwiona.
-Trenowałem poza granicami wioski i wracając przechodziłem. Zobaczyłem światło i postanowiłem sprawdzić czy wszystko w porządku babuniu- odpowiedział drapiąc się w tył głowy z uśmiechem od ucha do ucha.
Blondynka uśmiechnęła się do niego serdecznie.
-Nie mówi tak do mnie.- dodała zmieniając wyraz twarzy na nieco bardziej zawzięty.
-Znalazłaś coś na temat tej pieczęci, Tsunade-sama?
-Jeszcze nad tym pracuję, idź spać Naruto.- powiedziała kobieta wypychając blondyna za drzwi.
Obszedł siedzibę hokage i już miał ruszać w stronę swojego mieszkania kiedy usłyszał ciche jęknięcie.
Odwrócił się i zaczął nasłuchiwać. Podszedł w stronę z której dochodził ów dźwięk i stanął jak wryty.
Na trawie leżała zwinięta w kulkę kobieta trzęsąca się jak galaretka. Przybliżył się do niej i przekręcił na plecy.
Leżała przed nim Hinata w tragicznym stanie. Wziął ją na ręce i udał się w kierunku jej domu.
-Co się dzieje?- zapytała ledwo przytomna nie będą świadomą kogo i tak na prawdę o co pyta.
-Niedługo będziesz w domu- odpowiedział jej szeptem z troską.
-Nie, nie do domu..- zdążyła wyszeptać i ponownie straciła przytomność.
Chłopak przypomniał sobie wszystkie wyznania białookiej na temat terroru klanu Hyuga dlatego zawrócił i skierował się do siebie.

Delikatnie położył dziewczynę na łóżku i poleciał po suche ręczniki.
Nie wiedział co ma zrobić, Hinata nie może zostać w tych przemoczonych ubraniach. Postanowił, że sprowadzi pomoc.
Wybiegł z domu i już po pięciu minutach wrócił w towarzystwie złej, zaspanej, różowowłosej kunoichi.
Kiedy Sakura ujrzała koleżankę, gniew z niej wyparował i nakazała Uzumaki'emu wyjść z pokoju.

"Hinata Hyuga"...bez końca powtarzał jej imię w swojej głowie. Była taka krucha, bezbronna i słodka...
Sakura jest zupełnie inna, taka samodzielna, odważna i pociągająca.
Kiedyś to różowowłosa gościła głownie w myślach Namikaze, dzisiaj natomiast przywiązywał większą wagę do tej tajemniczej i cichej istoty tak bardzo skrzywdzonej przez los. Chciał się nią zaopiekować i poprowadzić przez trudy tego świata... Ale to chyba nie jest miłość...



-Co o tym sądzisz braciszku?
-Bycie ninja to cały twój świat, wszystkie marzenia, aspiracje. Sama musisz podjąć decyzję czy chcesz się pisać na tak długą rozłąkę.- Powiedział mężczyzna wydający się nie być zbytnio poruszony prośbą swojej siostry.
-Przecież nie będzie to trwało wiecznie, poznam nową okolicę, ludzi. Chcę się tam udać.- Postanowiła zdecydowanie Temari patrząc na brata z determinacją.-Shikamaru musi być w domu za cztery dni, jeśli miałabym z nim iść to nasza podróż musi się rozpocząć jak najszybciej. No bo wiesz.. w tym stanie mogę tylko maszerować.- Blondynka zrobiła smutną minę, nie mogła znieść, że jest wrakiem i do niczego się nie nadaje.
-Nie przejmuj się, wrócisz jeszcze silniejsza niż dotychczas.- Zapewnił zielonooki posyłając kunoichi przyjazny uśmiech.- No chodź tu- dodał wstając z fotela i rozkładając w jej stronę ręce.
Temari uśmiechnęła się promiennie i zatopiła się w twardych ramionach brata.
-Będę za tobą tęsknił, uważaj na siebie i pisz często jak tam idą postępy.- powiedział nie spuszczają wzroku z dziewczyny i nie rozluźniając uścisku.
Po chwili puścił ją.
-Musze wracać do pracy, idź się przygotować i powiedz Shikamaru aby przyszedł do mnie i odebrał odpowiedź dla Tsunade-sama.
-Mogę spytać co to jest?-zaciekawiła się.
-Hokage pytała mnie o nasze pieczętujące jutsu, jaki mają zakres i tak dalej. Nie wiem dokładnie po co ale napisała, że Naruto jest w to zamieszany więc udzieliłem jej wyczerpującej odpowiedzi.- Wytłumaczył dziewczynie. Idź już, pamiętaj, żeby się pożegnać z Kankurou!
Dziewczyna posłała Gaarze swój uśmiech i powolnie skierowała się do wyjścia, zanim zdążyła zamknąć drzwi usłyszała słowa, które zawsze wprawiały ją w zakłopotanie i zażenowanie, ale bez nich to nie byłoby to samo...
-Tylko bądź grzeczna- zawołał nieco dokuczliwym głosem. Nie widziała jego twarzy ale dobrze znała jej obecny wyraz, ten jego chytry uśmieszek...



-Ma gorączkę, nie jest to nic poważnego ale musi dużo odpoczywać, planujesz ją zanieść do jej domu albo coś?- Zapytała różowowłosa na wąskim korytarzu małego mieszkanka Uzumaki'ego.
-Na początku kiedy ją znalazłem miałem to zrobić ale...- Chłopak zatrzymał się nieco denerwując Sakurę.
-Ale co?- Niezbyt subtelnie go ponagliła.
-Tak jakby przez sen powiedziała: "Nie do domu", boje się, że mógł ktoś jej zrobić krzywdę.- Zasmucił się blondyn.
-Porozmawiaj z nią jak się obudzi, ja idę do domu, jakby coś się działo, daj znać- powiedziała dziewczyna, złapała przyjaźnie chłopaka za ramię i wyszła pozostawiając go samego.
Zawsze mógł na nią liczyć, była piękna i silna. Bardzo mu imponowała, swoimi sukcesami jako shinobi i ogólne swoim charakterem. Uwielbiał spędzać z nią czas, mógłby tak w nieskończoność.
Nagle usłyszał ciche kasłanie dobiegające z jego sypialni, ruszył w tamtą stronę przypominając sobie, że dzisiejszej nocy będzie pielęgniarką na pełen etat.
Uchylił lekko drzwi sprawdzając czy granatowowłosa jest w odpowiednim stanie, jeśli chodzi o jej ubiór na jego wizytę. Leżała szczelnie opatulona kołdrą, trzęsąc się we śnie z zimna. Bezszelestnie podszedł do łóżka i usiadł na małej szafeczce nocnej, na której trzymał zdjęcie swojej drużyny.
Dziewczyna lekko szczękała zębami sygnalizując, że jest jej zimno. Chłopaka aż korciło, żeby wejść do niej do łóżka i przytulić, ogrzać. W końcu czuł się za nią odpowiedzialny..
Postanowił położyć się na podłodze, aby być przy niej w razie potrzeby. Zatopił się w rozmyślaniach..
Zastanawiał się dlaczego obecność Sakury doprowadzała go do szaleństwa.. Chciał cały czas słyszeć jej głos, czuć jej dotyk. Jednak kiedy widział Hinate zapominał o wszystkim, chciał aby białooka czuła się przy nim bezpiecznie, chciał być za nią odpowiedzialny. Może uczucia względem Sakury bardziej wynikają z pożądania za to jeśli chodzi o Hinate... Może to przez to, że wydawała się taka krucha i delikatna...
-*Ale to chyba nie jest miłość*- Wypowiedział w myślach słowa, które wmawiał sobie jak mantrę.



-Dlaczego nie zawiadomiliście mnie o waszych planach?- Zapytał spokojnie Hiashi Hyuga.
-Dziewczyna stała się niebezpieczna, nie udało ci się zabić w niej tych mocy, zawiodłeś synu.
-Dobrze wiesz, że to nie jest możliwe, co zamierzacie teraz zrobić?- Zapytała głowa klanu, swojego ojca.
Jak zwykle spotykał się z nim w ciemnym gabinecie w jego domu, zazwyczaj siedział tam i czytał stare zwoje szukając czegoś co mogłoby ulepszyć technikę klanu Hyuga.
-Tsunade-sama się o wszystkim dowiedziała i zabroniła nam zbliżać się do dziewczyny na terenie wioski.
-Hinata nie będzie już wysyłana na misję sama, wiesz o tym?
-Wiem, ale mam plan. Moi szpiedzy dowiedzieli się, że księżniczka Tsunade poszukuje jakiejś techniki, która mogłaby zdjąć pieczęć uwięzionego ptaka z naszej kochanej dziewczynki.- Ostatnie dwa słowa wypowiedział wręcz z obrzydzeniem.
-O ile się nie mylę to takie jutsu nie istnieje- Powiedział długowłosy zaciekawiony co jego ojciec ma w zanadrzu.
-I tutaj się z tobą nie zgodzę!- Zawołał staruszek unosząc palec wskazujący w górę przy tym szeroko się uśmiechając.- Jest jeden klan, który ma taki zwój, który dezaktywuje takiego rodzaju pieczęcie. Nie jest stu procentowa pewność, że zadziała.
-Nie bardzo rozumiem, przecież to chyba nie za dobrze dla nas, jeśli ta dziewczyna pozbędzie się pieczęci- Hiashi zdziwił się, pokazują to, poprzez uniesienie jednej brwi. Oparł się rękoma o biurko, próbując zrozumieć jego tok rozumowania.
-Wszystko się uda, uwierz mi..- Zapewnił szyderczo się uśmiechając.