Natchnienie

piątek, 20 grudnia 2013

/X-przy Tobie jest inaczej/

Witam wszystkich! :) w dzisiejszej notce mała niespodzianka dla miłośników Shikatema :) Dodam, że to mój pierwszy hentai i liczę na komentarze, czy się podobało, co powinnam zmienić i takie tam, bo sama siebie nie potrafię ocenić :P
Zapraszam do czytania!

-Kakashi, raportuj!- Zawołała głośno mimo, że mężczyzna stał tuż obok niej. Chciała dodać otuchy swoim ninja jak i tym cywilnym mieszkańcom, którzy jeszcze nie zdążyli ukryć się w schronach.
-Kilka pojedynczych ataków, kilkudziesięciu rannych, kilku zabitych. Ci shinobi nie są nastawieni na walkę z nami. Tak jak już wcześniej mówiłem, zdają się czegoś szukać. Zaważyłem, że specjalizują się w ucieczce.
-Jak to?- zapytała Sakura, która właśnie stawiła się obok swojej mistrzyni. Miała szkarłatną plamę, nieswojej krwi na kimonie i mocne, zdecydowane spojrzenie.
-Istnieją tacy ninja, którzy nie szkolą się głównie w walce ale w ucieczce. Większość ich technik jest nachylona pod tym kątem i gdyby nie byli tacy szybcy i przebiegli łatwo można byłoby z nimi wygrać. Są najemnikami, dezerterami. Nawet gdyby jeden z nich stanął ze mną do walki w ręcz, dałby radę dać nogę. Ktoś musiał ich po coś wysłać.
-Są chytrzy jak lisy, wiedzieli, że nasi shinobi nie będą dzisiejszego dnia w pełni zdolni do skutecznej obrony, natomiast pakt, który dawno temu został zawarty pomiędzy wielkimi nacjami ich nie dotyczy. gdyż nie reprezentują żadnej wioski. Skurczybyki!- Zdenerwowana Tsunade zacisnęła pięści i spojrzała w kierunku oddziału anbu, który transportował już ostatnich bezbronnych do schronów.

                                                                              ***

-Widzieliście Temari?- dopytywał się Shikamaru już kolejny raz. Nie widział jej odkąd wyszła z baru. Oczywiście ruszył wtedy za nią, ale tłum bawiących się a później lamentujących ludzi zasłonił mu wszystko dookoła. Potem nastąpił ten dziwny atak. Jeden może dwóch mężczyzn z zamaskowanymi twarzami przedzierało sobie drogę wśród zdezorientowanych ludzi technikami katon czy suiton. Przyglądali się każdej dziewczynie, każdemu chłopakowi po czym gwałtownie odpychali. Nara szybko zainterweniował i złapał osiłków w swoją technikę, ale jakie było jego zdziwienie, kiedy zorientował się, że zamiast tej dwójki schwytał latarnie. Nikt go jeszcze nigdy tak nie wykiwał.
Potem jak całe zamieszanie chociaż na chwilę się uspokoiło ruszył na zbiórkę na główny plac, po drodze pomagając kilkorgu dzieci odnaleźć swoich opiekunów.
Miał nadzieję, że po drodze spotka Temari, przecież nie wyparowała. Miał złe przeczucia ale z całych sił starał się je odgonić myślą, że jest to utalentowana i niezwykle silna kunoichi. No tak, kontuzjowana. Czy gdyby ktoś ją zaatakował byłaby zdolna się obronić?

                                                                                 ***

Naruto biegł ulicą na obrzeżach miasta. W jego głowie widniała twarz białookiej dziewczyny.  Miał wrażenie, że wpadła w kłopoty. Nagle usłyszał świst kunai'a, który przeciął powietrze i szybko zbliżał się do jego głowy. Uzumaki zwinnie uchylił się od ataku, stanął w stabilnej pozycji do walki i zaczął powoli rozglądać się dookoła. Na dachu jednego z domów, stała ubrana na czarno kobieta z maską zasłaniającą jej nos,usta a na głowę miała nałożony kaptur, którego cień zasłaniał pozostałą połowę twarzy. Dziewczyna zeskoczyła z budynku i powoli podeszła bliżej chłopaka. Jej krok był stanowczy acz spokojny. Nie był w stanie stwierdzić jej wieku, gdyż ciężki strój wojownika przytłaczał całe jej ciało, a włosy były schowane.
-Kim jesteście?- zapytał się, kiedy kobieta była na tyle blisko, żeby nie musiał krzyczeć.
-Jesteśmy nocą- Odparła zadziornie. Blondyn dostrzegł jej szkarłatny kolor tęczówek. Nigdy nie widział nikogo o takiej barwie oczu, z wyjątkiem sensei Kurenai-sensei.
-Skoro tak, to czego chcecie?- Dopytywał. Nie widział jej ust, ale odniósł wrażenie, że się do niego uśmiecha.
-Szukamy naszych trzech księżyców.- Odparła gorzko się śmiejąc. Chłopak nie zrozumiał o co jej chodzi, pierwsze słyszał o określeniu "trzy księżyce".
-Nic stąd nie wyniesiecie- Powiedział powoli obserwując dokładnie przeciwniczkę.- Zasługujecie na śmierć za naruszenie paktu.- Wycedził przez zęby z nienawiścią.
-Spróbuj mnie złapać- wyszeptała i puściła mu oczko. Uzumaki wiedział, że teraz zacznie się walka. Wiedział również, że najlepszą obroną jest atak, dlatego z zawrotną prędkością ruszył na kobietę. Miał zamiar wybadać jej zdolność do pojedynku zwykłym taijutsu i kiedy wymierzył w jej stronę potężnego kopniaka, który miał ją odepchnąć aby stworzyć dogodny dla blondyna dystans, zauważył, że tylko powietrze drgnęło pod jego naporem.
-Ktoś stoi za tobą- usłyszał rozbawiony szept z tyłu. Poczuł gorący oddech na karku, przez co przeszły go nieprzyjemne ciarki. Kiedy gwałtownie obrócił się trzymając cały czas gardę, nikogo tam nie było.
W oddali ktoś zaśmiał się dźwięcznie irytując chłopaka.
-Koniec zabawy!- krzyknął i wykonał kilka skomplikowanych pieczęci, które zmieniły jego źrenice w poziome kreski a tęczówkę zabarwiły na złoty kolor. Tryb mędrca był jedną z jego ulubionych technik. Czuł się wtedy związany ze swoim zmarłym sensei. Jego zwinność, szybkość i siła zwiększyły się dziesięcio- krotnie a możliwości jakie dawało mu to jutsu były prawie nieograniczone. Puścił się biegiem w stronę dziewczyny bacznie się jej przyglądając w poszukiwaniu jakiegokolwiek ruchu zwiastującego unik bądź ucieczkę.
-*Bingo*- pomyślał kiedy przeciwniczka nieznacznie drgnęła w lewą stronę, czego normalnie nie mógłby zauważyć. Przesunął się zwinnie w tamtą stronę i zacisnął rękę na jej gardle. Złapał za kaptur i bez zbędnej delikatności zerwał go z jej głowy. Zauważył krótkie, pokręcone o kolorze platyny włosy. Jej szkarłatne oczy patrzyły się na niego ze strachem i niedowierzeniem, a usta lekko drżały.
-Ze mną się nie zadziera- Wysyczał i dezaktywował swoją technikę. Uzumaki rozpracował już ją, wiedział, że w bezpośrednim starciu ona nie ma z nim szans, ale jest szybsza niż ktokolwiek i to w dodatku bez użycia chakry. Naruto uderzył dziewczynę w skroń pozbawiając ją przytomności, po czym zaczął nieść w kierunku siedziby hokage.

                                                                            ***

Hinata wyjęła kunai'a z kabury i w ostrzegawczym geście rzuciła nim w jednego z nieznajomych. Ten z łatwością sparował atak i szeroko się uśmiechnął. Nie doceniali jej. Widziała to po ich minach i gestach przesiąkniętych nieukrywaną wyższością. Jakim prawem osoba, która śmie zwać się ninja nie docenia kogoś kogo widzi pierwszy raz w życiu? Ciało granatowowłosej oplotła wściekłość i chęć udowodnienia tej dwójce na co ją stać.
Jeden z nich, rzucił się na nią i wymierzył jej okrężne kopnięcie na wątrobę, które mogłoby się dla niej źle skończyć, gdyby Hinata nie zrobiła uniku. Mężczyzna postanowił się poprawić i już, jego ręka gnała w kierunku jej twarzy. gdy Hyuga ją zwinnym ruchem złapała. Poczuła przypływ siły i mocy i skęciła jego dłoń, zachwycając się symfonią chrupnięć. Usłyszała przeraźliwy krzyk, po czym poczuła jak drugi napastnik odpycha ją i przewraca na ziemię przygniatając własnym ciałem.
-Ta suka złamała mi rękę!- wrzasnął z żalem po czym podbiegł do swojego kompana i przystawił kunai'a, którym wcześniej w niego cisnęła Hyuga do jej szyi.
Dziewczynie dziwnie pociemniały oczy, kiedy zalała ją fala nienawiści. Wyobrażała sobie jak ich torturuje, po czym patrzy z lubością jak się wykrwawiają a ona śmieję im się w twarz, kiedy błagają ją o zakończenie męki.
Biały lampion nad ich głowami zaczął płonąć gorącym płomieniem a wiatr zaczął kaleczyć ich twarze. Wykorzystując chwilę ich roztargnienia, Hinata uwolniła swoje nogi i wymierzyła silnego kopniaka w twarz oprawcy po czym wstała i oddaliła się od nich nieznacznie aby zyskać trochę cennych sekund.
Miała już użyć mocy, nad którymi ostatnio uczyła się panować. kiedy usłyszała roześmiany okrzyk.
-Udławcie się!- Wrzasnęła blondynka i za pomocą swojego wachlarza zamknęła tą dwójkę w ogromnym wirze ostrego powietrza. Wiedziała, że nie są w stanie oddychać i że mogą być przydatni przy przesłuchaniu, dlatego postanowiła zakończyć technikę. Zanim wykonała znak uwolnienia tornado samo się rozpadło. Temari wytrzeszczyła oczy ze zdumienia i zaklęła.
-Jakim cudem?- Zapytała Hinata z której emocje już opadły a na twarzy palił się ogromny rumieniec, jakby było jej wstyd za swoje niedawne myśli.
-Nie mam pojęcia, ale później się tym zajmiemy. Teraz musimy iść.- Powiedziała No Sabaku i złapała koleżankę za rękę po czym obie pobiegły w kierunku centrum wioski.

                                                                              ***

-Wszyscy napastnicy zniknęli, wyczuwam ich chakrę jak w niewiarygodnie szybkim tempie się oddala. Jesteśmy już bezpieczni.- Powiedział Gai, tak jakby wcześniej nauczył się tego na pamięć.
W gabinecie wnuczki pierwszego hokage, zebrały się tłumy shinobi. Każdy z nich miał wiele pytań, ale nikt nie był w stanie udzielić żadnych odpowiedzi.
-Mam jedną z nich- oznajmił Naruto przekraczając próg pomieszczenia i zwracając na siebie uwagę. Położył dziewczynę na ziemi i zrobił miejsce dla Tsunade, która wyjęła z szuflady biórka dziwnie wyglądający, podłużny, biały kamień. Przyłożyła to jasnowłosej do nosa i chwilę poczekała aż ta, zacznie się budzić. Nie trwało to długo, kiedy wszyscy ujrzeli złowrogą czerwień jej tęczówek. Kiedy dziewczyna zorientowała gdzie się znajduje, zaczęła gwałtownymi ruchami odsuwać się w stronę ściany, ale Naruto jej na to nie pozwolił. Złapał ją mocno za nadgarstki i poczekał aż Sai przyniesie linę, którą ją następnie związał.
-Kim jesteś?- Zapytała blondynka o brązowych oczach. Kiedy nie usłyszała żadnej odpowiedzi szybkim ruchem wbiła w udo jeńca kunai'a.
-Mów bo pozwolę ci się wykrwawić!- wrzasnęła przyprawiając o gęsią skórkę każdego w pomieszczeniu.
Czerwonooka wydała z siebie zduszony okrzyk i z nienawiścią spojrzała w oczy swojej oprawczyni.
-Nazywam się Kotori Tokugawa.- wysyczała przez zęby.
-z jakiej wioski?
-z żadnej. Wygnano mnie.
- to zatem z jakiej wioski cię wygnano?- dopytywała Tsunade.
- Amegakure, ale nic ci do tego!- krzyknęła czego po chwili gorzko pożałowała. Tsunade, niby niechcący, oparła się całym ciężarem ciała o jej zranioną nogę. Kotori krzyknęła cicho a na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
-Należysz do jakiejś organizacji?
-Kagayaku- powiedziała z zamkniętymi oczami.
-Czyli jesteś najemnikiem?
-hai
-kto zlecił wam tą misję?
-Nie powiem ci.- odpowiedziała pokazując Tsunade swoje białe zęby.
Hokage była pewna, że dziewczyna nie wyjawi takiej informacji i jest gotowa zginąć, żeby dotrzymać tajemnicy więc postanowił zadać inne pytanie.
-Co jest waszym celem?
-Już to jemu powiedziałam- odparła skinieniem wskazując na Uzumaki'ego.
-Powiedziała mi, że "trzy księżyce"- odparł.
-O co chodzi z tymi księżycami?- zapytała blondynka.
-Chodzi nam o dziecko księżyca, o osobę, której techniki są wspomagane siłami księżyca. A są one potężne.- Powiedziała beznamiętnie.
-Że co?!- po sali rozniósł się krzyk w którym wymieszany były chyba wszystkie możliwe uczucia. Począwszy od gniewu, przez zdziwienie i skończywszy na pogardzie.
-Temari?- zapytał Nara, w duchu ciesząc się, że nic jej nie jest.
-Wiesz Temari o kogo chodzi?- skierowała się do dopiero co przybyłej władczyni Konohy. Ta w odpowiedzi sięgnęła za siebie po swój wachlarz po czym całego go rozwinęła, ukazując wszystkim trzy, fioletowe koła.
-To są trzy księżyce.- powiedziała zaniepokojona badając zmieniające się spojrzenie fanki hazardu.
Naruto sięgnął wzrokiem za kunoichi z piasku i tak jak się spodziewał zauważył tam drobną, granatowowłosą kunoichi. Odetchnął z ulgą po czym zdziwiło go, jej puste i nieobecne spojrzenie.
-Szykuj się na śmierć suko, on nie odpuści.- powiedziała Kotori śmiejąc się przy tym.
No Sabaku zbladła, a jej zaciśnięte pięści się rozluźniły. Pierwszy raz nie wiedziała co powiedzieć.
-on, czyli kto?!- warknęła księżniczka odwracając się w kierunku przetrzymywanej. Ta z kolei wlepiła w nią spojrzenie przesiąknięte trucizną, złowieszczo się uśmiechnęła, a jej głos rozbrzmiewał w głowach wszystkich zebranych niczym wojenne bębny.
-Nawet we własnej wiosce nie możecie czuć się bezpieczni.
-Odpowiedz na moje pytanie!- Powtórzyła rozzłoszczona Tsunade. Nagle wszystko zaczęło dziać się jak we śnie. Krzyk hokage, pobladła twarz Sakury i te śmiejące się czerwone oczy... Krew spływała, wręcz tryskała, strumieniami po brodzie jasnowłosej a ona uważnie wpatrywała się w Naruto. Może chciała wzbudzić w nim poczucie winy?
-Co się dzieje?- Zawołała Shizune z drugiego końca sali.
-O nie, nie, nie. Tak łatwo nie będzie!- wrzasnęła Tsunade po czym rzuciła się w stronę siedzącej kunoichi z wioski deszczu. Zaczęła siłować się z mięśniami żuchwy dziewczyny, z których lało się coraz więcej gorącej cieczy.
-Myśli, że jak odgryzie sobie język to nie wyciągniemy z niej nic więcej!- Naruto naszła ochota na wymioty. Zakręciło mu się w głowie, temperatura ciała gwałtownie podskoczyła. Nie mógł pozbyć się jej natarczywego spojrzenia.
-Jak tylko uratuję twój języczek, to uwierz, znam wiele metod, dzięki którym wszystko nam wyśpiewasz.- warknęła blondynka.
Minęło pięć minut zanim Tsunade udało się opanować sytuację. Wysłała Kotori do szpitala, pod ścisłą eskortą najznamienitszego oddziału anbu. Nakazała wszystkim drużynom wypuszczenie ludzi z bunkrów a na prywatną rozmowę zaprosiła Naruto, Shikamaru, Temari i Hinatę.

Niebo powoli przybierało pomarańczowo-błękitnego koloru, na trawie pojawiały się pierwsze krople rosy, które mieszały się ze szkarłatną krwią ofiar i rannych. Rozdarte lampiony w kształcie serca walały się po brudnych ulicach a z nieba zaczęły toczyć się leniwie pierwsze krople deszczu. Coś złego się niedługo wydarzy, coś potwornego.

-Wasza misja odbędzie się mimo wszystko- wskazała na Hyugę i Uzumaki'ego. Przed zachodem słońca wyruszycie. Jeśli o was chodzi to wszystko, możecie iść odpocząć.- Dodała i chwilę odczekała aż ich kroki przestaną być słyszalne.
-Temari- zaczęła hokage.- Nie mam zielonego pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Mogłabyś mnie oświecić?- Zapytała grzecznie.
-Bardzo chętnie, ale ja mam taką samą wiedzę w tej sprawie jak pani- powiedziała smutnym tonem.
-wierzę ci, ale nie zmienia to faktu, że...
-wiem, wiem. Jestem zagrożeniem dla Konohy, jak tylko wrócę do mieszkania, spakuję się i udam z powrotem do wioski piasku.- Przerwała jej i beznamiętnym tonem wyrecytowała.
-Wykluczone!- wrzasnęła brązowooka.- Jesteś w cholernym niebezpieczeństwie, a ja jako, że przyjęłam cię pod mój dach to muszę zapewnić ci bezpieczeństwo. Będziesz kontynuowała rehabilitację, ale ktoś cały czas będzie miał na ciebie oko.- spojrzała znacząco na Shikamaru.- i tutaj będzie twoja rola. Masz być dla niej jak cień. Spokojnie, tylko na czas aż Hinata wróci z misji. Potem będziecie chronić siebie nawzajem.- dodała szybko.
-Arigatou Tsunade-sama, to na prawdę wiele dla mnie znaczy.
-Lećcie już- powiedziała i puściła wciąż zszokowanemu Narze oczko.

                                                                           ***

-Dlaczego się do mnie nie odzywasz?
-Przecież wszystko wiemy co do misji- powiedziała nieśmiało a mimo to, zabolało go niczym potężny, prosty cios w nerki.
-Przecież misje to nie jedyny temat na jaki można rozmawiać.
-jedyny istotny- sprostowała kompletnie go zaskakując.
Resztę drogi spędzili w milczeniu a kiedy stanęli przed domem ciemnowłosej, ta jedynie rzuciła krótkie "do zobaczenia" i nawet się nie odwracając zniknęła w drzwiach.
Naruto poczuł się jakby dostał siarczysty policzek. Niby Hinata nic nadzwyczajnego nie powiedziała, ale poczuł bijący od niej chłód, który go przerażał. Wcześniej miał wrażenie, kiedy z nią rozmawiał, że chce ocieplić jego serce. Łudził się, że to nie jest prawdziwa Hinata, tylko ta druga, mroczna wersja jej i że da się sprowadzić ją z powrotem.
Wracając do domu rozmyślał nie tylko o ciemnowłosej ale także o zielonookiej przyjaciółce z drużyny, która go ogromnie dzisiaj zaskoczyła.
~*~
-Naruto?- usłyszał pytanie z tłumu śmierdzących alkoholem ludzi.
-Sakura?- odwrócił się i stanął twarzą w twarz z dziewczyną z którą w tym momencie nie miał ochoty mieć nic do czynienia.
-Chciałam cię przeprosić za to co zrobiłam ostatnio- wyszeptała zawstydzona i zarumieniona. Blondynowi nawet przez myśl przeszło, że jest piękna ale szybko odgonił to spostrzeżenie.
-Nie no, nie ma sprawy. Tylko nie rób tego więcej.- Powiedział niezbyt przekonany do własnych słów.
-Chciałam ci też powiedzieć, że to nie był żaden zakład ani żart. Tylko akt desperacji.- Powiedziała zatapiając w niego spojrzenie.
-Nie za bardzo rozumiem.- uniósł do góry jedną brew, irytując tym różowowłosą.
-Byłam zdesperowana bo nie wiedziałam jak mam ci wyznać prawdę, żebyś to mnie wybrał. Zakochałam się w tobie, Naruto..- powiedziała nie spuszczając z niego oczu. Uzumaki'ego najzwyklej w świecie zamurowało. Otworzył szeroko usta i gorączkowo się zastanawiał czy aby na pewno się nie przesłyszał.
Dziewczyna cicho odchrząknęła wyrywając go z rozmyślań. Uświadomił sobie, że wszystko co się dzieje jest prawdą, więc przełknął ślinę, nabrał powoli powietrza i ze świstem je wypuścił.
-Jesteś dla mnie bardzo ważna, Sakura-chan... ale to nie jest to..- powiedział z nutką wstydu, tak jakby obwiniał się, że jej nie kocha w ten sposób jaki ona by tego chciała. Medyczka smutno się uśmiechnęła i położyła mu dłoń na ramieniu.
-Nie przejmuj się Naruto, jestem dorosła.- Powiedziała delikatnie.- mam tylko jedną, małą prośbę. Czy mogę ten pierwszy i ostatni raz cię pocałować?- Naruto zrobiło się żal dziewczyny, wyglądała dzisiejszego wieczora bardzo uroczo, swoją przysadzistą kobiecość ukryła za zwiewną niebieską sukienką z wyszytymi malutkimi, złotymi kwiatkami. Dziewczyna przysunęła się do niego bliżej i spojrzała na niego pustymi oczami a lewą dłonią pogładziła jego policzek. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić, czy odwzajemnić pieszczotę czy pozwolić Sakurze zrobić to co chce i szybko odejść. Przystanął jednak na to drugie, ponieważ wiele nasłuchał się wykładów Sai'a, który czerpał swoją wiedzę z tanich poradników, że złudna nadzieja boli najbardziej. Jej usta były twarde i w pewien sposób stanowcze. Był to subtelny i krótki pocałunek, który miał powiedzieć wszystko co różowowłosa nie była w stanie.
Ciężko jej było powiedzieć "żegnaj", ponieważ "Ci, którzy odchodzą na prawdę, odchodzą bez pożegnania."

                                                                          ***

Od razu kiedy otworzyła drzwi wejściowe zauważyła blond czuprynę z jednej strony przylegającą do ściany bloku. Siedział na starej ławce tyłem, dlatego jego lekko przekrzywiona głowa sprawiała wrażenie, że jest pogrążony we śnie. Jej serce radośnie zatrzepotało, jednak zaraz piękny widok jej ukochanego został przysłonięty przez burzę różowych włosów. W jednej chwili uleciało z niej całe życie i zapał. Miała ochotę schować się gdzieś, gdzie nikt ją nie znajdzie i gdzie nikt nie będzie mógł się nad nią rozczulać. Z niechęcią podeszła w stronę przyjaciela a jej kroki od razu postawiły go na równe nogi. Wpatrywał się w nią z nadzieją, że jej dawny nastrój już minął. Jednak kiedy wyminęła jego spojrzenie i jego samego, po czym ruszyła schodkami na dół w stronę ulicy bez słowa, wiedział. Wiedział, że coś jest nie tak.
Słońce jeszcze nie zachodziło ale była to kwestia godziny. Temperatura się obniżyła a wiatr się wzmógł. Większość zniszczeń z ataku już została zabezpieczona, a nawet usunięta. Ludzie chodzili po mieście z posępnymi minami, przypominając zombie. Zbezczeszczenie Tanabaty było najgorszą zbrodnią, ale i zwiastunem klęski i nieszczęścia dla wioski. Ptaki cicho śpiewały ostatnie kołysanki a świerszcze dopiero zaczynały swój nocny koncert czekając, aż świetliki raczą oświetlić im nuty.
Piękna i spokojna noc.
Większość czasu Naruto spędził na spaniu, rozmyślaniu. Możnaby rzec, że kiedy spał to rozmyślał i kiedy rozmyślał to spał. Był bardzo zmęczony i mimo, że nie wyszli jeszcze nawet z wioski marzył o postoju i ciepłym śpiworze. Martwiła go bardzo Hinata, chciał jej w jakiś sposób pomóc, ulżyć. Był święcie przekonany, że jej drugie ja, zaczęło się odzywać co jest powodem jej zachowania. Nie dopuszczał do siebie innej możliwości, nawet jeśli logicznie myśląc Hinata podczas manifestacji stawała się brutalna, agresywna i zawistna a nie cicha, przygnębiona tak jakby obok niego szło samo jej ciało.

                                                                          ***

Ustalili z Shikamaru, że będzie on spał w jej pokoju na jej łóżku a ona przeniesie się do pokoju Hinaty. Nie była zachwycona myślą, że  jakiś mężczyzna spędzi całą noc w jej najbardziej intymnym terytorium ale to ją ścigają i to przez nią Nara był w ogóle do tego zmuszony. Najistotniejsze jest to, że Temari była wielce wściekła i naburmuszona, że musi mieć ochroniarza. Mimo, że od rozpoczęcia jej rehabilitacji minęło kilka tygodni i czuła się już znacznie lepiej, Tsunade stwierdziła, że może nie być w stanie się obronić. Oczywiście całą swoją irytację przelała na niewinnego chłopaka i chyba nawet się na niego obraziła.
Była ubrana w zwykłą czarną koszulkę i szare króciutkie spodenki, odsłaniające pośladki- jej pidżamę.
Chwilę leżała na kołdrze i czytała książkę, którą kiedyś, dawno temu, dostała od Gaary. Chociaż lubiła czytać, rzadko to robiła ze względu na ograniczoną ilość czasu. Gustowała w kryminałach i horrorach a teraz w dłoniach miała typowe romansidło. Jej brat chyba chciał jej zrobić na złość. Historia Noah i Allie w ogóle jej nie zaciekawiała a wręcz doprowadzała do mdłości, ale uparcie śledziła literę po literze, zdanie po zdaniu. Kiedy w końcu doszła do wniosku, że nie wie w ogóle o co chodzi w fabule po przeczytaniu dwudziestu stron, zwątpiła w sens tej czynności i zamknęła książkę.
Zgasiła lampkę nocną i zaciskając z całych sił powieki starała się myśleć o miłych rzeczach o których powinno się myśleć przed snem. Rozpaczliwie próbowała przegonić lęk przed nieznaną jej osobą, która jej nie odpuści i prędzej czy później ją zabije. Nie wiedziała ile minęło czasu ale sen nie przychodził a obawy tylko się nasilały. Poczuła wszechogarniającą ją gorączkę i dreszcze. Bała się, że sprowadza na Konohę nieszczęście, że jej obecność tutaj jest zagrożeniem dla tej wioski. Zresztą gdzie nie pójdzie to będzie za sobą ciągnęła smród śmierci, którego nie da się zmyć, jedynie zamaskować. Pomyślała o swojej mamie, która mówiła jej, że jeśli będzie się kiedykolwiek w nocy bała to niech zamknie oczy, policzy do dziesięciu a wszystko co złe odejdzie. Tak też zrobiła i ku jej zdziwieniu udała się w objęcia Morfeusza.
Niestety nawet we śnie nie miała chwili wytchnienia. Cały czas widziała okropne obrazy z przeszłości, krew i łzy, których tyle wtedy wylała. Widziała twarz swojego ojca, jak zwykle surową, nieczułą. Mówił coś do niej oschle po czym wziął na barana i zaczął nieść do spowitej w czerni groty. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że nie jest dorosłą kobietą a czteroletnią dziewczynką, która była najbardziej ciekawskim dzieckiem ze wszystkich. Szli ciemnym korytarzem a z obu stron z cienia dobiegały jęki i krzyki umęczonych dusz. Bała się jak nigdy w życiu a obecność taty jej nie pomagała. Mało tego, odnosiła wrażenie, że on też jest jednym z tych demonów z mroku.
Nagle wszystko zniknęło, pozostawiając tylko ogromne oczy byłego kazekage. Wwiercały się w jej duszę na wylot raniąc niemiłosiernie. Usłyszała wyraźny głos, który znienawidziła przez swoje trudne dzieciństwo: "Cieszę się, że jednak przeżyłaś".
Jęknęła cicho i gorączkowo rozejrzała się po pokoju. Z nerwów miała mdłości a po policzkach spływały słone łzy strachu. W Temari uderzyła panika. Powstrzymywała się aby nie krzyknąć. Miała wrażenie, że zaraz ktoś wejdzie przez okno, porwie ją i zabije w okrutny sposób. Pierwszy raz w życiu zapomniała, że jest silną kunoichi a nie zwyczajną córką lorda feudalnego, która wiecznie boi się, że ktoś ją uprowadzi dla okupu bądź reform.
-Zwariowałam- wysyczała po czym zerwała się na równe nogi i niezdarnie wyszła z sypialni Hyugi.

Brunet z kitką leżał na łóżku i czytał książkę. Cała ta sytuacja  z pilnowaniem Temari na początku go nieźle zirytowała ale teraz kiedy tak leżał na jej łóżku a każdy przedmiot miał jej zapach, złość z niego wyparowała. Odłożył lekturę na półkę i złapał za poduszkę aby po chwili wciągnąć łapczywie ten seksowny zapach słońca.
Nagle nieskazitelna cisza została zmącona przez delikatne pukanie.
-Otwarte!- zawołał a do pokoju weszła jego blondwłosa koleżanka. Policzki miała zarumienione, mokre od łez. Jej włosy były rozpuszczone w niektórych miejscach pojedyncze loki przyklejały się od potu do czoła. Na jej gołych nogach widział dokładnie każdy mięsień. Coś musiało być z dziewczyną nie tak. Wyglądała jakby zobaczyła ducha.
-Chyba tracę rozum- wyszeptała zanim Nara zdążył powiedzieć choćby słowo. Mężczyzna wstał z łóżka i zaprowadził do niego roztrzęsioną dziewczynę po czym usiadł obok niej w ciszy. Nie miał pojęcia jak ma się zachować, nigdy nie był w podobnej sytuacji.
-Coś się stało?- Zapytał sztywno, obserwując jej nerwowe ruchy.
-Nie wiem co się dzieje, mam wrażenie, że wariuję.- Wycedziła przez mocno zaciśnięte zęby to samo robiąc z powiekami.
-To już mówiłaś, powiedz czym to jest spowodowane.- Brunet wiedział, że coś konkretnego wywołało u niej ten stan. Wiedział też, że zalicza się do takiego grona osób, które potrzebują rozmowy o swoich problemach i wsparcia. Inaczej by tutaj nie przyszła.
-Zazwyczaj nie jestem wylewna, ale miałam sen.- Powiedziała ostrożnie.- Mam dziwne wrażenie, że mój tata jest w jakiś sposób powiązany w tą całą sprawę.
-Mów dalej.- powiedział z zaciekawieniem i zachęcił ją do kontynuowania przemowy.
-Kiedy byłam młodsza tata regularnie mówił mi pewne zdanie. Dzisiaj śniło mi się jak mówił dokładne jego zaprzeczenie.- Powiedziała i spojrzała w oczy chłopakowi upewniając się czy ją zrozumiał, co oczywiście nie było konieczne ze względu, że rzadko się zdarza, żeby Shikamaru czegoś nie zrozumiał.
-Mój ojciec mawiał, że ból jest tymczasowy a chwała jest wieczna. To tak jakby mi się przyśniło, że mówi, że ból jest wieczny a chwała tymczasowa?
-W pewnym sensie tak.- odparła uśmiechając się smutno.
-Jak to w pewnym sensie?- nie dawał za wygraną.
-Mój raczej nie cytował mi słów potężnych wojowników.- po jej policzku poleciała samotna łza, która skapnęła na czarne dresy shinobi. - Mogę ci zaufać?- zapytała, badawczo obserwując jego tęczówki.
-Oczywiście- powiedział zachęcająco.
-Kiedy mój ojciec żył a na świat przyszedł Gaara, postanowił zamienić życie mojego brata w piekło. Dawał mu na każdym kroku do zrozumienia, że jest nikim i nikim już na zawsze pozostanie. Że nie jest godzien być jego synem, że nie jest godzien być człowiekiem. To między innymi on ukształtował jego późniejszy charakter. Traktował go jak broń, która jeśli kiedykolwiek przestanie być użyteczna to bez najmniejszych oporów ją wyrzuci. A ja, jako, że kocham swojego brata sprzeciwiałam się ojcu. Na początku po prostu się z nim kłóciłam, ale kiedy zauważyłam, że kazekage ma gdzieś moje protesty zaczęłam uciekać z domu. Ale to też nie przynosiło rezultatów bo już za drugim razem mój ojciec był spokojny, gdyż wiedział, że wrócę. Zresztą miał rację. Po jakimś czasie nie uciekałam już aby pomóc Gaarze, tylko po to aby nie musieć patrzeć na to jak on traktuje swojego najmłodszego syna. Ale wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju więc zaczęłam pić a moje nieobecności przedłużały się do tygodnia. Do domu wracałam brudna, często poobijana, skacowana albo wciąż pijana co bardzo mu się nie spodobało. Zaczął mi wymierzać kary z których nie było już odwrotu.- Powiedziała a łzy zaczęły płynąć strumieniami po jej policzkach.
-Co masz na myśli, że nie było już odwrotu?
-To, że nawet jeśli przestałabym chlać on i tak by mnie karał.
-W jaki sposób...- Shikamaru nie zdążył dokończyć kiedy Temari ściągnęła z siebie bluzkę pokazując chłopakowi swojej sporej wielkości piersi ukryte w czarnym, koronkowym staniku. Narę kompletnie oszołomił ten widok, ale starał się tego nie okazywać, gdyż nastrój kunoichi z Suny był wręcz opłakany i nie chciał jej urazić.
-Widzisz to?- zapytała wskazując na bliznę pod lewą piersią. Była długa i widać było, że rana była głęboka.- Mam takich więcej w różnych miejscach- zaśmiała się bez krzty wesołości.
Mistrz strategii poczuł dreszcze na plecach, wściekł się i jednocześnie zasmucił. Miał ochotę objąć dziewczynę i jakoś pocieszyć ale postanowił czekać aż kontynuuje swoją opowieść.
-Wieczorami kazał iść Gaarze do pokoju Kankuro i pod żadnym pozorem nie wychodzić. On w tym czasie szedł do mnie. Nigdy nie zdobyłam się na to, żeby się obronić. To wszystko działo się jak we śnie, tłukł mnie jak oszalały, chwilami myślałam, że zwariował i już na pewno mnie zabije. Na początku było w miarę spokojnie- pięści, ewentualnie jakieś kopniaki. Potem kiedy zaczynał się nakręcać łapał za różne przedmioty, np. za mój wachlarz albo za szkło, które wcześniej potłukł. Pamiętam, że za każdym razem nie słyszałam jego wyzwisk i krzyków, myślałam, że ogłuchłam. Leżałam na łóżku kiedy mnie okładał i obserwowałam rodzinną fotografię, gdzie ja i moi dwaj bracia bawimy się na placu zabaw. Czułam jak krew spływa mi po ciele, gorąca i lepka. A ja się nią krztuszę i po chwili tracę świadomość.
Budziłam się zawsze w świeżo pościelonym łóżku. Wszystko co wskazywałoby na to, że ktokolwiek mi zrobił jakąkolwiek krzywdę znikało. No może poza ranami, przez które czasami miałam zakaz wychodzenia z domu. Ale potem znowu mnie bił i znowu rany się otwierały. Raz nawet wdało się zakażenie i prawie a bym umarła. W przerwach od tych tortur, katowałam się intensywnymi ćwiczeniami wyobrażając sobie, że te drzewa które po kolei obalam są osobą, która powołała mnie do życia. A podczas jego pogrzebu płakałam ze wszystkich najbardziej. Słyszałam szepty: "Jak ona bardzo kochała swojego tatę", ale ci ludzie nie mieli pojęcia, że to były łzy szczęścia. To był mój najszczęśliwszy dzień w całym życiu. Ojej, zapomniałam ci powiedzieć najważniejszego, za każdym razem kiedy ze mną kończył powtarzał: "szkoda, że cię ostatnio nie zabiłem". A dzisiaj mi się przyśniło jak mówił, że dobrze, że jednak przeżyłam.- Powiedziała ani razu się nie jąkając. Te wydarzenia działały na nią jak zimny prysznic. Shikamaru obserwował ją bacznie smutnym i jednocześnie wściekłym spojrzeniem.
-Gdyby, żył... zabiłbym go- powiedział czekając na jej reakcję.
-To jest nas dwóch, ale ja nie wiem czy byłabym w stanie.- powiedziała i schowała twarz w dłonie.- Czy ja mogę tutaj zostać?- zapytała dalej będąc schowaną za swoimi palcami.
-Oczywiście, przeniosę się na kanapę.- Odparł od razu i wstał z łóżka.
-Zostań ze mną.- wyszeptała cicho, kiedy chłopak już zmierzał do wyjścia. Na te słowa zatrzymał się gwałtownie i odwrócił się do dziewczyny już szczelnie opatulonej.
-jesteś pewna?- zapytał obojętnie, ale w środku wszystko krzyczało, błagało aby się zgodziła. A ona w odpowiedzi przesunęła się i poklepała miejsce obok siebie.
Na początku nieśmiało usiadł po czym położył się obok blondynki. Nigdy nie czuł się bardziej onieśmielony i jednocześnie szczęśliwy. Historia, którą wcześniej mu opowiedziała przyprawiała go o wymioty. Nie wiedział jak ktokolwiek byłby w stanie skrzywdzić kogoś takiego jak Temari.
-Chyba nie będziesz w tym spał?- Zapytała, pociągając nosem i jednocześnie ciągnąc go za rękaw golfu. Wtedy dopiero uświadomił sobie, że No Sabaku dalej jest w samym staniku.

HENTAI

Pośpiesznie zdjął z siebie górną część odzieży i odkręcił się od jasnowłosej plecami. Minęła może minuta a poczuł jak kunoichi przyległa do niego, muskając jego gołe ciało swoim. Prąd przeszedł po całym jego organizmie, kończąc swoją wędrówkę w punkcie kulminacyjnym.
-Temari, co ty?- zapytał, kiedy się odwrócił a jego twarz była dokładnie na wysokości jej twarzy. Po policzkach toczyły się ciężkie łzy a usta drgały. Ona się po prostu panicznie bała.
-Nikt cię już nie skrzywdzi, obiecuję.- powiedział i złapał ją w swoje ramiona. Nigdy by się nie spodziewał, że będzie w stanie zrobić coś tak odważnego. Poczuł, że jego ramię robi się powoli mokre, a blondynka wcale się nie uspokaja. Zaczął delikatnie całować ją po głowie a pomiędzy pocałunkami szeptał jej, że wszystko będzie dobrze, że on nie pozwoli aby ktokolwiek ją skrzywdził. Po pewnym czasie dziewczyna podniosła na niego swój wzrok i przysunęła swoją twarz do jego tak, że ich nosy się stykały.
-Czy ty też uważasz mnie za zimną sukę bez uczuć?- Wyszeptała.
-Nigdy- odpowiedział delikatnie się uśmiechając.- Chcesz wiedzieć co o tobie myślę? Myślę, że jesteś najodważniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek w życiu spotkałem. Jesteś utalentowana i inteligenta. Różnisz się od wszystkich dziewczyn, masz w sobie coś co mnie do ciebie przyciąga. A kiedy się pojawiasz robi się gorąco.- Wyszeptał z uśmiechem obserwując jak w jej oczach przemykają różne uczucia. Najpierw zdziwienie, potem niedowierzanie a na koniec coś, czego nie był w stanie opisać. Nadzieja?
Nagły impuls pchnął chłopaka w jej stronę i złączył ich usta w delikatnym pocałunku. Dziewczyna zamknęła oczy a jej oddech przyspieszył. Nara zaczął rozwierać jej wargi swoimi, po czym zaczął drażnić ją językiem, który zaraz połączył się z jej w dzikim tańcu. Smakowali siebie nawzajem zachłannie, wręcz się pożerali. Dłoń chłopaka ślamazarnie gładziła jej płaski brzuch, natomiast jej dłonie były wczepione w jego włosy. Przysunęła się do niego jeszcze bliżej tak, że ich ciała stykały się nie pozostawiając ani milimetra wolnej przestrzeni pomiędzy nimi. Shikamaru pocałunkami starł łzy z jej twarzy, spojrzał w jej piękne, ciemno-zielone oczy szukając w nich przyzwolenia na dalsze działania. Ona w odpowiedzi ścisnęła jego dłoń.
Chunin pocałował jej żuchwę potem kilka miejsc na szyi i obojczyk. Temari gładziła jego plecy i podziwiała idealnie wyrzeźbioną klatkę piersiową i brzuch, kto by pomyślał, że taki leń ukrywa coś tak pięknego. No Sabaku czuła niewyjaśnioną potrzebę ciągłego kontaktu z nim. Czuła się bezpiecznie kiedy ją dotykał, pieścił, całował. Nie chciała aby przestawał. Chciała, żeby ukrył ją w swoich ramionach przed złem, które chce jej wyrządzić świat. Nigdy jeszcze nie czuła nic podobnego.
Nara dotarł w końcu do obfitego biustu kunoichi. Na początku złożył pocałunek, najpierw na lewej piersi, potem na prawej. Temari podniosła się na łokcie i błyskawicznie pozbawiła siebie ostatniej górnej partii odzieży. Chłopak patrzył na nią oniemiały. Pełne piersi z dużymi, ciemnymi brodawkami, na których widok poczuł ścisk w okolicach rozporka. Niepewnie zaczął całować te idealne punkciki aby potem coraz intensywniej je masować i podgryzać, obserwując przy tym jak szybko robią się twarde i sterczące.
-Jesteś piękna.- wyszeptał a odpowiedział mu cichy chichot.
Złapał za jej krótkie spodenki i jednym zwinnym ruchem zdjął je z niej wraz z majtkami i rzucił na drugą stronę pokoju. Zaczął jedną ręką masować jej uda i pośladki, natomiast drugą nie przestawał pieśćić biust. Temari była raczej pasywna. Gładziła jego tors, a oprócz tego pozostawiała wszystko jemu. Był w stu procentach pewien, że to ze względu na jej wcześniejszy nastrój i że w innej sytuacji by się bardzo rządziła i walczyła z nim o dominację. Jednak jej obecna postawa też mu się podobała. Poczuł, że mu się poddała, że nikogo nie udaje, że chce aby ktoś inny przejął kontrolę- ktoś komu ufa. A tym kimś był właśnie on- Shikamaru z klanu Nara.
-Nie wytrzymam- wyszeptała błagalnie i wtedy chłopak zdał sobie sprawę, że przez dłuższy czas z premedytacją omijał jej intymne miejsca, chcąc ją nieco rozpalić, co mu się definitywnie udało. W jej głosie słychać było nienaturalny pisk, nie wspominając o tym, że jakakolwiek komunikacja była znacznie utrudniona przez jej nierówny oddech.
Położył palec na jej idealnie wygolonym łonie i na początku powoli poruszał w górę i w dół. Jej cichutkie jęki rozchodziły się po całym pokoju. Wtargnął dwoma palcami do jej rozgrzanego wnętrza przygotowując ją. Zaciskała dłonie na jego włosach boleśnie, co tylko jeszcze bardziej doprowadzało go do szaleństwa.
Powędrował ustami do jej ust i znowu je ze sobą złączył w słodkim pocałunku, natomiast ruchy palcami znacznie przyspieszył.
-Bądź ze mną jeszcze bliżej- Wyszeptała do jego ust, powodując, że poczuł przyjemnie rozlewające się ciepło w sercu.
Temari niezdarnie zaczęła rozpinać guziki rozporka i zsuwać z niego spodnie. Potem bokserki.
Dziewczyna wpatrywała się w jego członka z podziwem i ze strachem, złapała go ręką i zaczęła gładzić główkę. Shikamaru jęknął co zmobilizowało blondynkę do działania. Energicznie poruszała dłonią cały czas patrząc mu w oczy.
-Bliżej- powiedziała a Nara zaraz znalazł się na górze i jak umiał najdelikatniej wszedł w nią z mokrym odgłosem. Zdziwił się, że na swojej drodze nie poczuł żadnego oporu. Poczuł złość i zazdrość ale szybko wynagrodził mu to widok jej cudownie falujących piersi w rytm jaki on nadawał. Temari miała zamknięte oczy, ręce uniesione w górze, policzki zarumienione a z jej ust dochodziły cudowne jęki. Była ciasna i wilgotna co doprowadzało chłopaka do białej gorączki. Poruszał się w niej coraz szybciej, czuł jak jego jądra obijają się lekko o jej pośladki, był w niebie. I chciał i ją tam zabrać.
Nagle otworzyła oczy i przysunęła się do niego jeszcze bliżej powodując, że był w niej cały. Przytuliła się do jego ciała, co go z jednej strony rozczuliło z drugiej podnieciło jeszcze bardziej.
-Shika-a-maru-u!- Wyjąkała jego imię z taką pasją, że poczuł się wręcz dumny.-Dochodzę!- krzyknęła i wygięła się w łuk aby po chwili zacząć wić się w gwałtownych spazmach przyjemności, spowodowanych potężnym orgazmem. On doszedł zaraz po niej wypełniając całe jej wnętrze swoim ciepłem. Kiedy z niej wyszedł złapał ją i położył na sobie. Ta z kolei wtuliła się w jego tors i wsłuchiwała się w bicie jego serca, które biło w tym samym rytmie co jej. On gładził jej policzek a szeroki, błogi uśmiech nie schodził mu z twarzy. Usnęli wtuleni w siebie w dalszym ciągu studząc swoje rozgrzane ciała.
Temari wiedziała, że nigdy nie czuła się bardziej bezpieczna.
"Miłość jest piek­na tyl­ko wte­dy, gdy obie stro­ny mają do siebie zaufa­nie i są w sta­nie dać so­bie nawza­jem poczu­cie bezpieczeństwa. "

poniedziałek, 9 grudnia 2013

/IX-umrzeć/

W następnej części akcja bardziej się rozkręci i atak na Konohę będzie, mam nadzieję, lepiej opisany. Obiecuję, że słodkości pojawią się niebawem ;)
Co myślicie o małym hentai w następnej części? :D
Miłego czytania!

Ludzie byli dzisiejszego dnia nadzwyczaj pobudzeni.
Mężczyźni dokańczali konstrukcje kolorowych platform w przeróżnych kształtach, takich jak smoki, motyle czy gwiazdy. Płeć piękna dbała tego dnia przede wszystkim o swój wygląd, aby być główną ozdobą tegorocznego festiwalu. Ich celem była zachęta swoich wybranków do wykonania pierwszego kroku.
Słońce jasno świeciło zapowiadając nadzwyczaj piękną pogodę. Jedna ze starych japońskich legend głosiła, iż jeśli w dniu Tanabaty na ziemię spadnie deszcz, będzie to zwiastować nieszczęście a wręcz katastrofę.
Nikt jeszcze nie mógł się przekonać o prawdziwości tego przypuszczenia z tego względu, że już od wieków dzisiejsza data była sucha. Nawet w wiosce deszczu.

                                                                              ***

Hinata trzymała w dłoniach zwiewne, beżowe kimono. Jej jedyną sukienkę.
Była w niektórych miejscach wyblakła i ponaciągana ale to nie przeszkadzało Hyudze. Była to jedyna pamiątka po matce, którą udało jej się zdobyć. Pamiętała, że Hiashi nie wiedział, że ją ma, dlatego zawsze kiedy ją zakładała musiała być czujna aby jej nie zauważył.
Wypuściła ze świstem powietrze z płuc.
-Chyba żartujesz....- usłyszała głos dochodzący z progu jej pokoju. Odwróciła się w tamtą stronę i spojrzała na lekko poirytowaną Temari.
-Nie pozwolę ci założyć czegoś tak zwyczajnego w tak niezwyczajnym dniu- powiedziała, zanim białooka zdążyła pomyśleć o co chodzi jej koleżance.
Hinata wpadła w zadumę. Wiele razy Ten-ten mówiła jej, że to kimono nie dodaje jej uroku a wręcz przeciwnie. Wygląda blado a połysk jej granatowych włosów powoduje, że jej skóra wydaje się być sina.
Ale należała do jej mamy, czasami nawet wyobrażała sobie, że zakłada ją krótko po tym  jak ona ją miała na sobie i może poczuć jeszcze jej ciepło i zapach. Zapach bezpieczeństwa, nieba i słodkiego ciasta.
Kunoichi z Suny chyba wyczytała z wyrazu twarzy Hinaty, że beżowe kimono ma dla niej ogromne znaczenie sentymentalne, dlatego zaraz przemówiła przyjaznym tonem:
-Jest ładna, ale to tylko sukienka. Chodź znajdziemy sobie nowe.- powiedziała i chwyciła współlokatorkę za rękę i wyprowadziła z mieszkania.

Granatowowłosa kierowała się do jednego z ulubionych butików wszystkich kunoichi. Prowadziła go projektantka, która specjalizowała się w szyciu uniformów bojowych dla kobiet a w wolnych chwilach zarywała noce nad zwykłą odzieżą. Salon znajdował się na małej uliczce odchodzącej od głównego placu.
Przekroczyły próg co spowodowała irytujące dzwonienie nad ich głowami. Powinien być to sygnał dla sprzedawczyni, że zbliżają się klienci. Hinata nienawidziła kiedy natarczywe ekspedientki krok w krok za nią chodzą, cały czas dopytując się czy mogą jej w czymś pomóc. Temari natomiast, wręcz odwrotnie. Uwielbiała kiedy sprzedawczynie się za nią uganiały i starały się wcisnąć swój towar nawet jeśli muszą naopowiadać przy tym niestworzone historie.
Blondynka rozejrzała się po pomieszczeniu z osłupieniem.
-Hinata...- powiedziała po czym uniosła jedną brew w geście pomieszanej irytacji i gniewu. Dookoła było pusto, nikogo nie było w sklepie a na półkach znajdował się tylko ekwipunek ninja.
Chciała rzucić już jakąś nieprzyjemną uwagę w stronę swojej współlokatorki ale nie mogła z tego względu, że nigdzie jej nie widziała.
-Idziesz czy nie?- Zapytała Hyuga wyraźnie rozbawiona sytuacją w której znalazła się Temari.
Białooka stała na trzecim stopniu schodów z tyłu sklepu, które ukryte była za filarem, dlatego na pierwszy rzut oka były niewidoczne. Bez słowa ruszyła w stronę koleżanki z posępną miną, tak jakby była zła, że przegrała jakąś słowną potyczkę. Jej twarz od razu się rozpromieniła, kiedy jej oczom ukazało się drugie pomieszczenie tętniące życiem. Pełno starszych pań, kobiet w kwiecie wieku, nastolatek i małych dziewczynek latało jak szalone przebierając wszystkie półki, niczym wygłodniałe sępy, którym w końcu udało się dorwać padlinę na środku pustyni. Najbardziej zabiegana była właścicielka, która starała się doradzić jak najlepiej każdemu a było to nie łatwe zadanie, szczególnie jeśli natrafi się na Temari.
-Zazwyczaj dział dla kunoichi jest bardziej oblegany- wyjaśniła Hinata.- Ale w ten jeden dzień w roku wszystko jest na opak- skwitowała i razem ze swoją koleżanką ruszyły w wir zakupów.

                                                                            ***

Słońce powoli obniżało swoje loty, niebo przybrało różowo-pomarańczowego koloru barwiąc chmury, które teraz wydawały się być lampionami rozświetlonymi od środka ogniem. W powietrzu czuć było zapach cukru, lata i wiśni. Festiwal rozpocząć się miał po zachodzie słońca, kiedy to księżyc będzie oświetlał planetę, pewnie ze względu, że to w nocy zakochane gwiazdy mogą się ze sobą połączyć. Coraz więcej ludzi pojawiało się na ulicach rządni wrażeń oraz ludzie, którzy tylko wyglądali ze swoich mieszkań aby podziwiać wszystko z dystansu, może po prostu ze strachu przed odrzuceniem. Kobiety wspaniale i fantazyjnie umalowane szły w wymyślnych kreacjach, będąc kolejną ozdobą dzisiejszego wieczoru.

Naruto ubrany w zwykłe czarne spodnie i granatową, niedopiętą koszulę przemierzał wioskę Liścia aby w końcu dotrzeć na plac przed siedzibę hokage, gdzie całe przedsięwzięcie miało się rozpocząć aby potem móc rozejść się na wszystkie strony niosąc zabawę we wszystkie kąty i zaułki. Uzumaki był zdenerwowany i to wcale nie ze względu na jego sercowe rozterki. On czuł, że coś wisi w powietrzu. Obawiał się czegoś, czego nie potrafił zrozumieć. To tak jakby bać się syren, które po pierwsze wcale nie były straszne, a po drugie wcale nie istniały.
-Naruto!- usłyszał i skierował wzrok na grupę swoich przyjaciół którzy stali dookoła ławki i rozmawiali z siedzącymi na niej dziewczynami. To Shikamaru go wołał i machał w jego stronę. Blondyn od razu się tam udał mając nadzieję, że supeł w żołądku się rozwiąże, gula w gardle się rozpuści a niedające mu spokoju uczucie niepokoju zniknie kiedy znajdzie się w towarzystwie wesołych osób.
Shikamaru był taki jak zwykle. Tak samo ubrany i takie samo było jego nastawienie. Uzumaki skinął głową ogólnie do całego towarzystwa i spojrzał na chichoczące dziewczyny, które były chyba w centrum zainteresowania. Osobiście ich nie znał ale kilka razy minął się z nimi. Jedna była chuninem, druga szkoliła się na speca od szyfrów. Obie były młodsze od wszystkich zebranych płci męskiej o rok, dwa lata. Były ubrane charakterystycznie na tą okazję. Ozdobne i miejscami skąpe sukienki przyciągały liczne spojrzenia, ale im wcale to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
-Poznaj Naruto, to jest Fujiko- Shikamaru wskazał na czarnowłosą drobną dziewczynę z bardzo pewnym siebie spojrzeniem.- A to Harumi- Powiedział beznamiętnie i przeniósł wzrok na dużo wyższą od koleżanki rudowłosą, w której oczach czaiło się coś dzikiego, dostojnego i przesadnie władczego.
-Cześć- zdołał ledwo wydusić z siebie, gdyż gula, która zdawała się powiększać skutecznie utrudniała mu komunikowanie się.
Harumi badawczo wpatrywała się w Uzumaki'ego, nie przejmując się, że takie gapienie się na kogoś jest bardzo niegrzeczne.
-To zaszczyt.- Powiedziała mocno akcentując ostatnie słowo, niebieskooki nie mógł pozbyć się wrażenia, że te słowa przesączone były trucizną.
Jakby spojrzeć na dwie dziewczyny, bez wcześniejszego ich poznania można by stwierdzić, która z nich trudzi się fachem shinobi a która trzyma się od niego jak najdalej. Fujiko jest wątłej budowy i tylko jej oczy odcinają się od reszty swoim aroganckim blaskiem. Wielu ninja jest niepozornego wyglądu, dlatego trzeba się bardziej przyjrzeć, żeby stwierdzić, że spojrzenie ciemnowłosej jest zbyt wyzywające. Chociaż Sakura nie stosuje się do tej zasady...
Harumi natomiast w każdym wypowiedzianym słowie, wykonanym geście wydaje się być pełna wdzięku, dostojna i zabójcza. Jej oczy są przenikliwe i bystre, aż przesadnie.
Naruto zwrócił uwagę, że jego przyjaciel z klanu Nara bardzo dobre ma z obiema kontakty. Mimo, że z zewnątrz wygląda na znudzonego to cały czas zagaduje, rozśmiesza i... czaruje? ciężko to nazwać.
Po prawej stronie blondyna stał Chouji, który z ogromnymi rumieńcami wpatrywał się w rudowłosą, za nim Sai, który całą sytuację starał się na swój dziwny sposób zinterpretować a kawałek dalej opierał się jak zwykle nadąsany Kiba, który najwyraźniej zazdrościł władcy cienia.
Nagle cała wioska usłyszała odgłos donośnego gongu, który zwiastował rozpoczęcie święta. Shikamaru wyciągnął ręce do dziewczyn i zwinnym ruchem pomógł im wstać po czym wraz z przyjaciółmi powoli ruszyli w stronę podestu z którego hokage mieli zwyczaj wygłaszać przemówienia.
Tsunade stała jeszcze chwilę i czekała aż szmery ucichną i zaczęła, jak co roku, życzyć wszystkim wszystkiego najlepszego i takie tam bzdety. Naruto nie słuchał jej za bardzo, gdyż starał się upatrzyć w tłumie swoją przyjaciółkę. Miał dziwne przeczucie, że to przez nią nie może się pozbyć uczucia lęku. Bał się o nią jak diabli.

                                                                            ***

Ludzie zaczęli się rozchodzić na wszystkie strony, zapełniając bary, kluby a niektórzy zdecydowali się świętować na zewnątrz. O północy znowu się wszyscy zbierali i na najstarszym drzewie wieszali karteczki z życzeniami, powrzucali do rzeki i palili. Trochę to barbarzyńskie ale jednak tradycja to tradycja. Do tego czasu mieli chwilę na nacieszenie się miłym towarzystwem. Naruto wciąż w tej samej grupie udał się do knajpy z grillowanym mięsem. Chłopak zazwyczaj najgłośniej wrzeszczał, żeby iść do ichiraku, jednak teraz bez słowa podążał za kompanami, dziwnie patrząc na flirtującego Shikamaru.
Zajęli ostatni wolny stolik i zaczęli jak co roku, grać w coś na pozór butelki. Polegała ona na tym, że osobą na którą wypadnie musi odpowiedzieć na pytanie, po czym napić się sake.
-Kiba, nie wiem czy wiesz, ale będziesz musiał odpowiedzieć na moje pytanie.- Złowieszczo uśmiechnął się Lee, nie zważając na irytację kolegi.
-To nie fair, jesteśmy trzeźwi, odpowiedzi teraz będą trudniejsze..
-Nie chrzań tylko odpowiadaj... Która z dziewczyn jest według ciebie najładniejsza.- zapytał chłopak i widocznie zadowolony z siebie klasnął w dłonie.
- nie wierzę... ile ty masz lat Lee..- zażenowany Inuzuka spojrzał na siedzące naprzeciwko Harumi i Fujiko.
-Bez urazy- te na te słowa tylko lekko pokiwały głową w geście zrozumienia.- chyba Hinata.- Naruto drgnął. Nikt tego nie zauważył, ponieważ postarał się przybrać maskę obojętności na całą tą grę, ale kiedy usłyszał jej imię, coś w jego wnętrzu zaczęło krzyczeć. Czyżby serce?
-a dlaczego?- zaciekawił się Sai, który wciąż wydawał się zbierać informacje.
Kiba zamyślił się i zaczął jąkać
-E..e-e-eeee no nie wiem w sumie- odpowiedział wzruszając ramionami, po czym złapał za butelkę trunku.
Uzumaki musiał zacisnąć mocno pięści aby nie wybuchnąć.
Jak on mógł nie wiedzieć dlaczego Hinata jest ładna. Pffff, ładna to dużo za małe słowo. Jej delikatne malinowe usta, drobne dłonie, gładka nieskazitelna cera w kolorze księżyca, lśniące włosy upodabniające się do nocy i te oczy... o nich mógłby napisać cały referat na dwieście stron. Pełne głębi i uczuć. Oczy, które nie potrafią nienawidzić.

Minęła godzina  w ciągu której całe towarzystwo zdołało opowiedzieć reszcie swoje największe sekrety i zdołało wprowadzić się w stan najwyższej wesołości. Wszyscy z wyjątkiem Naruto, który usprawiedliwiał swoją słabą ochotę na picie misją. Jego myśli cały czas krążyły wokół Hinaty. Nie widział jej dłuższy czas a złe przeczucia w dalszym ciągu go nie opuszczały. Męczyło go już ciągłe wykręcanie się od picia sake, ewentualnie brania minimalnych łyków.
-Umówiłem się, niedługo wrócę.- Rzucił znajomym na odchodne i zatopił się w tłumie świętujących ludzi.
-Jakoś dziwnie się zachowuje- Stwierdził Sai, ale zaraz odrzucił tą myśl i powrócił do pałaszowania grillowanej wołowiny.

                                                                              ***

Zapuściła się ostatnimi czasy okropnie. W każdym zakamarku jej domu walały się zużyte chusteczki, ubrania stosami zasłaniały wszystkie meble. Potłuczone szkło odbijało blask księżyca a smród z wypalonych papierosów każdego kto ją odwiedzał, przyprawiał o ból głowy.
Tenten nie wyglądała lepiej od swojego lokum. Przez kilka dni chodziła w tym samych ubraniach, cuchnęła potem, kurzem, alkoholem i dymem. Zazwyczaj wraz z przyjaciółkami spędzała ten dzień cudownie się bawiąc, wariując i marząc o przyszłej Tanabacie. Aby mogła ją spędzić z Nejim. Niestety te marzenia zostały zdeptane, zmiażdżone właśnie przez Hyugę. Sakura ją kilka razy odwiedzała i za każdym razem wygłaszała jej swoją lekarską opinię, że brązowowłosa wpadła w poważną depresję.
Dlaczego miała przez niego płakać? Dlaczego dalej go kocha?
Mimo, że zranił ją bardziej niż jakikolwiek przeciwnik na polu bitwy?
To chyba nazywa się miłość.
Delikatne pukanie obudziło ją z zamyślenia i z wiązką przekleństw ruszyła w stronę drzwi aby odstraszyć przybysza.

                                                                               ***

-Łohoho
Ktoś w oddali zawołał kiedy u drzwi baru pojawiły się dwie dziewczyny, zazwyczaj pod każdym względem kontrastujące. Jednak dzisiaj łączył je ogromny seksapil, który wręcz z nich kipiał. Temari stała odważnie rozprostowana obserwując Shikamaru, który chyba jej nie zauważył, gdyż w ciąż pogrążony był w rozmowie z dwiema koleżankami. Hinata stała kawałek za nią z ogromnym rumieńcem, oczy miała opuszczone a palce złączone. Ale to wszystko dodawało jej tylko uroku.
Blondynka ubrana była w czarne, gładkie kimono, sięgające do kostek. Jednak miały kuszące rozcięcie z jednej strony i przy każdym kroku, dziewczyna odsłaniała znaczną część swojego uda. Dekolt też bardzo różnił się od tych z tradycyjnych kimon, był ogromny i połowa jej piersi była na wolności. Tak, kunoichi z Suny uwielbiała szokować. Czerwony paseczek przeplatał ją powyżej talii, nie pozwalając aby ktokolwiek zobaczył za dużą część jej biustu niż powinien.
Hinata również miała kimono sięgające do kostek, które również było zaopatrzone w seksowne nacięcie z boku. Tyle, że nie było ono tak odkrywające jak w przypadku jej koleżanki. Strój był koloru granatowego z przeplatającym się czerwonym, co idealnie komponowało się z jej urodą. Czerwień na ciemnym tle wyglądała niczym płomienie na tle nieba. Wyglądała tajemniczo i kusząco niczym najsłodszy zakazany owoc.
Temari dostrzegła kitkę przyjaciela, skinęła głową na Hyugę i zaraz ruszyła w tamtą stronę. Liczne spojrzenia cały czas dręczyły białooką, która  nie lubiła być w centrum zainteresowania.
-Ohayo- Wyszeptała czekając aż Nara w końcu zwróci na nią uwagę.
Chłopak obejrzał się gwałtownie do tyłu i zastygł. Otworzył szeroko oczy, ni to z przerażenia, ni to ze zdziwienia a raczej z oczarowania. Nagle z jego głowy wyparowały wszystkie inne dziewczyny, którymi się dzisiaj zachwycał. Blakły przy niej niczym farba potraktowana rozpuszczalnikiem. Lee gwałtownie przysunął się do Kiby, przyciskając go mocno do ściany aby zrobić dla dziewczyn miejsce.
-To nazywanie piciem?- Zapytała z nutą politowania i nabrała złapała pełną butelkę sake, która zaraz po starciu z jej ustami zmalała do płowy.
Hinata przez chwilę zastanawiała się gdzie jest Uzumaki, może w łazience?
-Nie ma go tutaj.- Powiedział Sai, jakby czytając w jej myślach. Chciała zaprzeczyć, ale postanowiła, że nic złego nie zrobiła, poza tym taka była prawda.
-Ale kogo?- zapytał Shikamaru odrywając wzrok od czarnookiej.
-Naruto. Mówił, że się z kimś umówił.- Dokończył nie przestając się wpatrywać w Hyugę. Wyglądało to tak, jakby chciał dokładnie zapamiętać jej reakcję na jego słowa. Dziewczyna spuściła wzrok na swoje splecione dłonie i zaczęła panikować.
Z kim blondyn się umówił? Z kim? z  kim? no z kim, pytam?!
-Pójdę go poszukać powiedziała zadziwiając samą siebie i szybko wyszła z pomieszczenia, nie dając Temari czasu na zatrzymanie jej.

Przepychała się przez tłum, mimo, że nie miała pojęcia gdzie jest chłopak. Co mu właściwie powie, kiedy go znajdzie? Czy kiedykolwiek znajdzie w sobie tyle odwagi aby mu wyznać co czuje? Można by rzec, że przecież już kiedyś mu to powiedziała, ale dla niej to się nie liczyło. Była wtedy pewna, że umrze i był to nagły impuls. Jak się zachowa kiedy stanie z nim twarzą w twarz?

                                                                               ***

-Kim właściwie jesteście?- Zapytała kunoichi z Suny dwóch dziewczyn siedzących na przeciwko.
Rudowłosa spojrzała na nią ostro i uniosła brwi.
-Harumi a to Fujiko- odezwała się oschle i w dziwnym geście zarzuciła swoimi ognistymi włosami.- Zdaje się, że nie jesteś stąd.- Nie spuszczała z Temari swoich zielonych tęczówek.
-Po czym poznałaś, po moim akcencie, czy gorącym orientalnym temperamencie?- Zapytała zatracając się całkowicie w pojedynku słownym.
-Wydaje mi się, że wcześniej bym cię widziała, nie da się cię nie zauważyć. Shikamaru nigdy wcześniej o tobie nie wspominał, a spędzaliśmy ze sobą dużo czasu i mówił mi o wszystkim o czym warto było mówić.- Trafiła w czuły punkt.
-Harumi- Nara nerwowo spoglądał to na siostrę kazekage, to na tutejszą kunoichi.
-Ludzie mówili prawdę, mówiąc, że rude to wredne... a ja nigdy nie chciałam oceniać ludzi po kolorze włosów..- odpowiedziała Temari. Wyglądała na znudzoną zaistniałą sytuacją, natomiast w środku  parzył ją ogień.
-Czyżby fajerwerki? Na razie!- Temari usłyszała huk dochodzący z zewnątrz, po czym kąśliwie posłała nowo poznanym koleżankom całusa i zupełnie pomijając Shikamaru, chwiejnym krokiem wyszła z knajpy.

                                                                       ***

Mimo, że Tanabata jest wspaniałym świętem, miewa też ciemną stronę. Połowa ludzi dzisiejszego dnia doznała miłosny zawód co próbuje odreagować wodospadem przeróżnych trunków. Mnóstwo mężczyzn po drodze zaczepiało Hinatę. Jedni starali się nieudolnie zaprosić na drinka inni bez skrupułów próbowali ją wymacać. Szkoda, że zapomnieli, iż kunoichi potrafi przyłożyć.
Dziewczyna zaczynała się niecierpliwić. Szła tą samą alejką już drugi raz ale nigdzie nie mogła dostrzec blond czupryny.
-Patrzcie, myśli, że skoro ma takie śliczne kimono to znaczy, że jest od nas lepsza.- usłyszała złowrogi szept dochodzące ze schodów do jednej z posiadłości. Znajdowała się na ulicy gdzie sama mieszkała. Nienawidziła sama tamtędy chodzić, zwłaszcza po ciemku. To miejsce, mimo iż w tej chwili było tu więcej ludzi niż zazwyczaj i tak było otoczoną złowieszczą aurą. Przyspieszyła kroku nie zważając na nikogo, po czym przedarła się do większej ulicy. Uśmiechnęła się promiennie i szybko ruszyła w stronę chłopaka, którego dostrzegła w tłumie. Ta ulica była jedną z tych najpiękniej urządzonych. Czerwone lampiony oświetlały wspaniale całe niebo a życzliwi ludzie wprowadzali bardzo przyjazny nastrój.
Hyuga zatrzymała się gwałtownie, po czym zaczęła nerwowo badać zaistniałą sytuację. Uzumaki nie był sam, obok niego stała różowowłosa dziewczyną, którą Hinata poznała od razu.
No tak, miał się z kimś spotkać- pomyślała smutno i dalej obserwowała.
Sakura coś nerwowo mu tłumaczyła, żywo przy tym gestykulując.
Nagle nogi ugięły się pod dziewczyną, świat zawirował kiedy zobaczyła jak jej koleżanka obejmuje blondyna, szybko przysuwa swoją twarz do jego i namiętnie całuje.
Bez słowa odwróciła się i pomaszerowała powolnym krokiem w drugą stronę. Nie czuła smutku, złości, nie miała ochoty krzyczeć ani płakać. Czuła, że powoli umiera w ciszy i osamotnieniu mimo, że otaczali ją ludzie. Cząstka jej duszy zniknęła pozostawiając po sobie puste miejsce. Nic nie istniało. Ona przestała istnieć.

                                                                          ***

-Co tutaj robisz?- Nie chciała pokazać jak bardzo ją zranił. Nie chciała dać mu tej satysfakcji, że płakała za nim jak szalona.
-Przyszedłem chyba błagać o drugą szansę.- Powiedział nieśmiało patrząc głęboko w jej smutne oczy.
Tenten odsunęła się delikatnie robiąc mu miejsce aby mógł przejść.
-Widzę, że robiłaś ostatnio porządki- próbował zażartować, ale żadnemu nie było do śmiechu.
Usiadł na kanapie a ona obok. Przez dłuższą chwilę żadne się nie odzywało, być może bali się, że znowu zepsują tą chwilę.
-Nie wiem co we mnie wtedy wstąpiło.- Zaczął nie patrząc dziewczynie w oczy, ta nie odpowiadała. Czekała aż kontynuuję swoje tłumaczenie się.- Przez wiele lat ja i cała reszta najbliższej rodziny Hinaty traktowaliśmy ją gorzej niż śmiecia. Raniłem ją na każdym kroku i sprawiało mi to przyjemność. Uwielbiałem widzieć w jej oczach przerażenie, smutek i to chore przekonanie, że wszystko co jej mówiliśmy jest prawdą. Po pewnym czasie zacząłem się zastanawiać za co ja ją właściwie nienawidzę. Przecież to nie ona kazała mojemu ojcu się poświęcić, tylko on sam tak chciał. Potem jeszcze ta walka z Naruto, która uświadomiła mi jakim jestem potworem. Zacząłem jej unikać, obserwowałem z daleka i widziałem, że wszystko co jej robiliśmy ją zniszczyło. Dlatego postanowiłem to naprawić. Proszę, zrozum mnie..- Ostatnie zdanie wyszeptał błagalnie.
Tenten zamierzała mu już odpowiedzieć gdy z usłyszeli potężny wybuch, dochodzący z zewnątrz. Oboje skoczyli na równe nogi, musieli to jak najszybciej sprawdzić.

                                                                             ***

-Zamknij się i zacznij od początku, baka!- Wrzeszczała blondynka w kierunku jednego z przerażonych chuninów, który próbował jej coś ważnego powiedzieć ale słowa plątały mu się i wszystko było jednym wielkim masłem maślanym.
-Atak!- Krzyknął z przerażeniem a jakby na potwierdzenie jego słów Tsunade usłyszała zbiorowy lament i dźwięk wybuchu. Zerwała się na równe nogi, nałożyła na siebie swój cienki płaszcz i wyszła na balkon, gdzie stała już Shizune.
-Przecież pakt zabrania ataków w czasie Tanabaty- wyszeptała zdezorientowana zbyt mocno ściskając świnkę w rękach.
-Najwidoczniej nie stoi za tym żadna z wielkich nacji. Shizune, ruszamy!- Zawołała i od razu wyskoczyła z balkonu wgłąb panikującego tłumu.
Wielu było rannych, dużo krwi przelanej. Widziała płaczące dzieci, które nigdzie nie mogły znaleźć swoich rodziców. Do jej uszu dochodziły odgłosy walki, zgrzyt broni.
-Jak wygląda sytuacja, Kakashi?- zapytała kiedy u jej boku zjawił się jak zwykle spokojny jounin.
-Kiepsko, Tsunade-sama.. większość naszych shinobi nie jest w stanie walczyć, no może z wyjątkiem Lee.
Napastnicy zachowują się jakby czegoś bądź kogoś szukali.- powiedział spoglądając na kobietę.
-Naruto?- zapytała.
-Walczy i zdaje się, że to nie o niego chodzi.

                                                                              ***

Naruto właśnie obezwładnił kolejnego z zamaskowanych ninja, którzy zmącili święty spokój najwspanialszego święta. Wielu shinobi z wioski liścia walczyło zaciekle co pomagało im odeprzeć wszystkie ataki.
-Co teraz?- Zapytał Sai spoglądając na towarzysza w milczeniu. Konoha nagle wydała się być opuszczona.
-Zniknęli?- dopytywał się.
-Ruszamy na główny plac.- zadecydował i rzucił się biegiem poprzez małe uliczki. Znajdowało się tam większość z jego przyjaciół, znajomych czy też innych obywateli. Ale jej brakowało.
Sakura opatrywała rany, Lee leżał nieprzytomny a Kiba łaził nerwowo w tą i z powrotem. Kątem oka zauważył Neji'ego, który cały czas był czujny i gotowy na kolejny atak.
-Gdzie jest Hinata?- zapytał kiedy do niego podszedł.
-Cały dzień jej dzisiaj nie widziałem.- odpowiedział przerażony po czym wraz z blondynem zaczęli nawoływać dziewczynę.
Naruto odłączył się  od niego i znów zanurzył się wgłąb wioski. Biegł opustoszałymi uliczkami nasłuchując choćby najdrobniejszych odgłosów walki, rozmowy, czegokolwiek.
To nie może się dziać.
 
                                                                             ***

-Taka ślicznotka nie powinna chodzić sama.
-A niby dlaczego?- zapytała wpatrując się gniewnie w dwójkę mężczyzn z zasłoniętymi twarzami. Byli barczyści a ich głosy ociekały zepsuciem.
-Bo może spotkać ją jakieś nieszczęście.- Odparł drugi podchodząc  do Hyugi o krok bliżej. Ta w geście ostrzegawczym wynurzyła swoją nogę zza kimona, żeby pokazać im kaburę na broń.
-No, no, no. Kunoichi.
-Zabawmy się- oznajmił i z dziwnym spojrzeniem zilustrował Hinatę.
-Tak, zabawmy się- wyszeptała bardziej do siebie niźli do nich.
Czuła, że nie miało dla niej znaczenia czy umrze.
Bo jak może umrzeć ktoś, kto już jest martwy?

środa, 20 listopada 2013

/VIII-Tanabata/

Ohayo!
Przepraszam, że tak długo ale jakoś miałam sporo na głowie :)
Nie przestraszcie się wątku z Ino i Sakurą, nie wiem co mnie napadło, chyba za dużo się naoglądałam gry o tron :D
Wiem, wiem. Jak na razie mało akcji w moim opowiadaniu, ale zaczynam się powoli rozkręcać i mam nadzieję, że zrobi się ciekawie.
Szczerze, to nie przesadzam za fanfickami w których rzyga się tęczą :P mam nadzieję, że mój się taki nie stanie :D
Miłego czytania!


Policzki nigdy w życiu tak jej nie piekły. Trwało to krótką chwilę, jednak to wystarczyło by na nowo obudzić w dziewczynie nadzieję. Ciepłe palce chłopaka lekko połaskotały jej wewnętrzną stronę dłoni, po czym tak szybko jak się tam znalazły, wróciły na swoje miejsce.
Dochodzili już do jej domu. Nadeszła chwila pożegnania, jednak tylko na niedługi czas. Błękitnooki miał iść przecież od razu zadeklarować gotowość do misji, aby najlepiej z samego rana mogli wyruszyć.
Dziewczyna przekręciła klucz w zamku. Zdziwiła się kiedy, mimo wielu prób, czuła opór. Uzumaki, który zauważył, że Hyuga ma problemy, z powrotem stanął u jej boku.
Hinata spojrzała się w jego oczy, by znowu powrócić nimi na obdrapane, drewniane drzwi.
-Niemożliwe.- wyszeptała i niepewnie nacisnęła klamkę.
Usłyszała znajome skrzypnięcie. Dziwne.. przecież ona zawsze zamyka drzwi.
Naruto lekko odsunął przyjaciółkę na bok, dając jej do zrozumienia, że ma zamiar przekroczyć próg jako pierwszy i przyjąć na siebie ewentualny atak.
Do ich uszu dobiegła rozmowa, albo raczej kłótnia. Znajomy i jak zwykle znudzony, męski głos odbijał się w głowie chłopaka, tworząc nieme pytanie na jego ustach oraz granatowowłosej.
Namikaze przeszedł przez wąski korytarz wprost do saloniku, gdzie na kanapie leżała blondynka- siostra Gaary, a nad nią stał Shikamaru coś jej ślamazarnie tłumacząc.
Jinchuuriki odchrząknął zwracając na siebie uwagę zebranych. W tym momencie białooka zrównała się z chłopakiem wyczekująco patrząc na Shikamaru.
-O  cześć- powiedział Nara głupkowato się uśmiechając.
-Mogę wiedzieć co wy tutaj robicie?- zapytała grzecznie Hinata zwracając się bardziej do Temari niźli do jej towarzysza.
-Tsunade- sama zadecydowała, że od dzisiaj będziemy współlokatorkami. Mam nadzieję, że nie sikasz pod prysznicem.- Powiedziała, zadziornie się uśmiechając przez co doprowadziła Hinatę do rumieńców, a chłopaków do śmiechu.

                                                                           ***

Zazwyczaj jej krok był dumny, pewny siebie, szybki a wręcz prowokujący. Dzisiaj natomiast, wyglądała jakby przed chwilą stoczyła setkę pojedynków z ninja pokroju Tsunade bądź Kakashi.
Wszystkie emocje gromadziły się w jej wnętrzu, powodując, że chwilami musiała się powstrzymywać aby nie przyłożyć jakiemuś niewinnemu przechodniu.
Była wściekła, smutna, zawiedziona a jej samoocena spadła poniżej normę.
Niebo powoli nabierało ciemnych kolorów, gdzieniegdzie iskrząc się na pomarańczowy kolor zachodzącego słońca. Ludzie zapalili już większość lampionów, które swoim światłem nadawały miastu bajkowego wyglądu.
Kiedy różowowłosa kunoichi przypominała sobie, że jej przyjaciel z drużyny interesuje się inną dziewczyną, wpadała w szaloną panikę i z trudnością mogła złapać oddech. Od kiedy pamięta, była przyzwyczajona, że to ona jest w centrum uwagi Naruto. Nigdy nie okazywała mu, że chciałaby aby to było coś więcej, ale nie ze względu na brak uczucia a raczej strach, jak to będzie. Przecież była taka młoda.
Ostatnio czuła coś podobnego kiedy Sasuke kolejny raz znikał z jej życia, rozdzierając i tak jeszcze nie zasklepioną ranę.
Nie potrafiła wyjaśnić, co by tak na prawdę chciała.
Uważała, że kocha Uzumaki'ego całym srecem tak samo jak Uchihę. Jednak najchętniej pozabijałaby wszystkich ludzi na świecie, z wyjątkiem siebie i dwóch wymienionych wcześniej ninja. Nigdy nie odważyłaby się posunąć dalej w stosunku do Naruto, a co do Sasuke to nie wiedziała.. tak dawno nie miała z nim kontaktu, ze nie wie czy jej dziecięcy strach przed zbliżeniem w stosunku do czarnookiego zniknął.
-Sakura!- usłyszała dobrze jej znane wołanie. Jej długowłosa koleżanka z piaskownicy, siedziała w swoim eleganckim kimonie przy stoliku w ich ulubionej knajpce z grillowanymi potrawami. Jej towarzyszem był Sai, który od zakończenia wojny był w związku z Ino. Haruno często śmiała się z koleżanki z tego powodu, gdyż jej zdaniem są ze sobą tylko ze względu na potrzebę czułości. A skąd to wiedziała? a stąd, że ilekroć Ino zostawała sam na sam z Sakurą, tyle razy opisywała wady swojego partnera i zastanawiała się czy nie zakończyć tego związku. Nie robiła tego ze względu na przyzwyczajenie, chociaż nie chciała tego przyznać.
-Ohayo- odparła siląc się na uśmiech.
-Może usiądziesz z nami?- zapytała wesoło Yamanaka. Nie zauważyła smutnych ani wściekłych iskier, których pełno było w zielonych tęczówkach. Sakura wiedziała, że jej koleżanka nie jest zbyt domyślna i wszystko trzeba jej wyjaśnić, mimo to bardzo ją to w tym momencie zdenerwowało, ale powstrzymała się od wszelkich komentarzy i zajęła wolne miejsce obok Sai'a, naprzeciwko blondynki.
Na grillu wesoło skwierczały świeżo położone kawałki wieprzowiny a zapach pobudzał kubki smakowe.
-Zauważyłaś, że Naruto kręci z Hinatą?- Zapytała żywo, ignorując zupełnie fakt, że nie jest na babskim spotkaniu a randce. Sakura nie zwierzała się dziewczynie z jej uczuć względem Uzumaki'ego, dlatego ta nie wiedziała, że przed chwilą zadane pytanie było bardzo nie na miejscu.
-wiem- wyszeptała i przeniosła wzrok na świeczkę, która paliła się słabym światłem na parapecie.
-a wiesz, że Hinata jest obłąkana?- dodała cicho się śmiejąc i szturchając różowowłosą. Cała Ino, zawsze w pogoni za sensacją.
-Po części masz rację, ale...
-nie ma żadnych ale! Chodź spijemy się dzisiaj tak, że zapomnisz jak masz na imię i że masz najmniejsze cycki wśród najmniejszych cycków!- Przerwała jej. Sakura nie rozgniewała się za kąśliwą uwagę dotyczącą jej biustu, ponieważ Yamanaka często tak żartowała. - Przepraszam kochanie, zmiana planów, dzisiaj szykuje mi się babski wieczorek- skierowała się w stronę Sai'a i zalotnie musnęła go po policzku. Ten w odpowiedzi złapał ją za rękę i z lubością cmoknął, powodując dziewczęcy chichot ze strony swojej partnerki.
Po chwili dwie kunoichi, w tym momencie mocno kontrastujące ze sobą pod względem zapału, szły przez Konohę w stronę domu władczyni umysłu.
Sakura nie miała ochoty przebywać w jej towarzystwie, wolałaby kogoś zabić, ewentualnie obalić kilka drzew.
Ino nie miała zielonego pojęcia o obecnym stanie przyjaciółki, chciała raczej na krótką chwilę poczuć się jak zwykła nastolatka, która już następnego dnia nie będzie musiała udać się na misję na której kogoś zabije albo sama zginie.

                                                                          ***

-Ohayo babuniu!- Krzyknął radośnie otwierając bez pukania drzwi.
Tsunade, która była do tej pory w trakcie rozmowy ze swoją asystentką, spojrzała z mordem w oczach na przybyłego. Żyłka niebezpiecznie zapulsowała na jej skroni co lekko speszyło blondyna.
Tym razem postanowiła jednak puścić to co usłyszała mimo uszu, poza tym Naruto i tak nic by sobie nie zrobił z jej gróźb.
-O co chodzi?
-Jesteśmy gotowi na misję- odparł wypinając dumnie pierś.
-Jesteś tego pewien? Minęło bardzo mało czasu, może mieć to opłakane skutki jeśli Hinata straci nad sobą kontrolę.- Podeszła do swojego podopiecznego i położyła mu dłoń na ramieniu.
-Ostatnio bardzo dobrze sobie radziła i jestem pewien, że wszystko się uda. Oczywiście całkowitej kontroli nie ma, ale jak pewnie się domyślasz babuniu, nie da się nad tym w stu procentach panować.- Powiedział poważnie i nawet to żartobliwe "babuniu" nie odsłoniło tej wyniosłej aury.
-Wyruszycie jutro, przed zmrokiem, zrozumiano?
-Hai babuniu!- krzyknął posyłając uśmiech hokage oraz Shizune. Blondynka już miała rzucić w niego krzesłem, które stało najbliżej, ale nim zdążyła nawet pomyśleć, Naruto już nie było w pomieszczeniu. Wnuczka pierwszego hokage uśmiechnęła się pod nosem i posłała wiązkę przekleństw, że już jest taka stara.

                                                                            ***

-Opowiedz mi o twoim związku z Sai'em- Zaproponowała Sakura, której alkohol powoli zaczynał uderzać do głowy.
-Co tu mówić, to istny książę z bajki, który mógłby mnie całować po stopach cały czas i wozić na swoim białym rumaku.- zaśmiała się blondynka, która była nie w lepszym stanie niż jej przyjaciółka. -ale to raczej ja go rucham niż on mnie- wyszeptała w twarz Sakury.
Różowowłosa wybuchła niekontrolowanym śmiechem do którego zaraz dołączyła się Yamanaka.
-kocham Naruto.- wyszeptała Haruno, nie patrząc swojej towarzyszce w oczy. Nie planowała jej tego mówić, ale to chyba te puste butelki stojące na podłodze ją zmusiły.  Ino spojrzała z przerażeniem na Sakurę i otworzyła usta.
-A Sasuke?!- krzyknęła lekko zawiedziona, pewnie ze względu na to, że kiedyś, dawno temu odpuściła sobie Uchihę, na rzecz swojej wielkoczołej koleżanki.
-Cały czas o nim śnię, ale on nigdy nie wróci.
-Więc zastępujesz tą miłość Naruto?-Zapytała.- Przecież wiesz, że on dobija do Hinaty.
-Proszę, pomóż mi to zmienić.
-A co będę z tego miała?- zaśmiała się blondynka.
-a czego chcesz?!- odpowiedziała wściekle, nazywa się jej przyjaciółką a chce czegoś w zamian za przysługę!
-Tak jak ci mówiłam, moje i Saia życie erotyczne to kompletna porażka...
Sakura zrobiła wielkie oczy, nie dowierzając.
-Cooo?!- krzyknęła wstając gwałtownie z łóżka, co nie było dobrym pomysłem ze względu na jej stan trzeźwości i zaraz z powrotem z impetem wylądowała na łóżku.
-Przyłączysz się do nas. Tylko raz. Może to pobudzi jego wyobraźnię.
-Jesteś pijana- wyszeptała w stronę koleżanki, która w tym momencie miała bardziej przytomne oczy niż ona sama.
-Wchodzisz czy nie?- Zapytała zaciągając się dymem papierosa, którego wcześniej skręciła.
Sakura zastanowiła się. Czuła, że jeśli nie będzie z Naruto to uschnie i umrze jako stara panna, płacząca za każdym razem, kiedy będzie widziała ich razem. A Ino jest mistrzynią intryg i wie jak zakręcić w cudzysłowie silniejszą płeć wokół palca.
-Wchodzę.. ale tylko jeśli się uda.- dała za wygraną.
-Musimy zacząć działać od razu, kiedy jeszcze Naruto nie zbliżył się do Hinaty aż tak blisko. Musimy mu uświadomić, że to tylko zauroczenie.- powiedziała Ino wypuszczając chmurkę dymu, przez którą zielonooka zakasłała kilka razy.

                                                                          ***

-Na ile czasu przyjechałaś?
-Nie mam zielonego pojęcia, pewnie dotąd kiedy moja noga wróci do dawnej sprawności.- Odpowiedziała granatowowłosej uprzejmie, co brzmiało bardzo dziwnie z jej ust.
Siedziały obok siebie na kanapie rozmawiając. Znały się trochę wcześniej ale nie na tyle, aby móc swobodnie ze sobą mieszkać. Mimo, że były przeciwieństwami, Temari czuła się dobrze w towarzystwie białookiej, nie irytowała jej ani nie była przesadnie miła, co najbardziej denerwowało kunoichi z Suny.
Hinata podeszła do lodówki i po zajrzeniu do środka zrobiła kwaśną miną, dokładnie taką jaki był przeterminowany serek, jedyne jedzenie w ich domu.
-Jakieś zakupy by się przydały.- Stwierdziła zamykając lodówkę i chwytając jabłko ze stołu.
-Nie wyglądasz na taką co dużo je.- Powiedziała Temari przyglądając się jak jej współlokatorka pałaszuje owoc.
-Zdziwiłabyś się- Odpowiedziała jej.- Widzę, że zaprzyjaźniłaś się z Shikamaru.- dodała dalej jedząc.
-Jest bardziej skomplikowany niż nie jedna kobieta z okresem. A tak właściwie to dlaczego nie mieszkasz ze swoim klanem?- zapytała z ciekawością.
-Mam rodzinne problemy i jakoś nie widzi mi się tam wracać. Tu mi dobrze- Odpowiedziała, trochę nie wierząc we własne słowa.
Temari nie drążyła dalej tematu, z miny współlokatorki wyczytała, że nie ma ochoty odgrzebywać wspomnień. Skierowała swe kroki do łazienki, aby uwolnić włosy z czterech koków, aby mogły swobodnie opaść na ramiona.

                                                                         ***

Pierwszy raz, podczas jej władzy nad Konohą, miała chwilę w której nie musiała robić nic. Biurko było puste, żadnych formularzy, zgłoszeń, raportów. Jej gabinet był pusty, nikogo w tej chwili nie musiała pouczać. Cisza była kojąca co wywoływało szeroki uśmiech na jej twarzy.
Nagle do uszu Tsunade, doszedł odgłos głośnego pukania, który wywołał w niej ogromną wściekłość.
-Wejść!- krzyknęła głośniej i bardziej złowrogo niż zwykle.
Do pomieszczenia, wesołym krokiem, tak jakby nie zważając, że hokage nie jest w nastroju, weszła kobieta.
Była niska i trochę otyła, ale ubrana była w schludne, różowe kimono, które skutecznie maskowało jej fałdki.
Brązowe włosy spięte były w dwa koki, przypominające ślimaki a usta pociągnięte były purpurową szminką.
Ów kobieta nazywała się Kasumi, nie była shinobi ale za to należała do samorządu mieszkańców Konohy i zajmowała się organizacją różnych świąt.
-o co chodzi?- Zapytała bardziej zdziwiona niźli zła hokage. Rzadko była odwiedzana przez zwykłych obywateli.
-Wszystko gotowe, Tsunade-sama.- Odparła miłym głosem z nutką dumy.
Brązowooka zrobiła głupią minę i szukając odpowiedzi wlepiła wzrok w gościa.
-Ale o czym mowa?- Zapytała.
-Niech szanowna hokage nawet nie mówi, że zapomniała o święcie Tanabata!- Tsunade oprzytomniała. Już jutro jest siódmy lipca, jedyny dzień w roku kiedy według tradycji, dwie zakochane gwiazdy mogą się ze sobą spotkać, bowiem były wcześniej rozdzielone przez to, że zostały umieszczone po przeciwnych stronach drogi mlecznej. W japońskiej tradycji, było to bardzo ważna uroczystość i jak mówi prawo w Wiosce Liścia żaden ninja, w miarę możliwość nie może wyruszać na żadną misję.
-Kuso!- zaklęła gorsząc przy tym kobietę. - Shizune!- Tsunade nie krzyknęła a wręcz ryknęła, przez co Kasumi aż podskoczyła.
Chwilę po tym w pokoju zjawiła się asystentka saninki ze świnką na rekach.
-Pójdź do Naruto i powiedz mu, że na misję z Hinatą wyruszą pojutrze.
-Hai!

                                                                                ***

Siedział na drewnianej ławce na polu treningowym klanu Hyuga. Przywykł już, że musi zajmować się młodszą córką Hiashi'ego- Hanabi. Oczywiście co do treningu, z jednej strony nie można było jej nic zarzucić. Wszystkie polecenia wykonywała perfekcyjnie i po chwili czekała na następne.
Brakowało jej finezji, polotu. Nie wnosiła nic nowego do tych technik, po prostu robiła to co jej kazał Neji.
Powoli zaczynało go to nudzić.
Po czole dziewczynki ślamazarnie toczyły się słone krople potu- oznaka dobrego treningu. Opierała ręce na kolanach, próbując złapać oddech.
Neji spoglądał na nią zdziwiony, Hanabi strasznie szybko się męczyła.
-Masz słabą kondycję.- Powiedział oschle.- Od jutra, codziennie rano będziesz biegać.- Postanowił i czekał na jej reakcję.
-Nie ma mowy- wysyczała, zdumiewając chłopaka.
-To nie była prośba.- Długowłosy chciał pokazać, że to on jest trenerem i że to on będzie decydował o sposobie nauczania i przebiegu treningu.
Hanabi spojrzała gniewnie, wyprostowała się i spojrzała kuzynowi w oczy.
-Powiedziałam nie- Ostatnie słowo mocno zaakcentowała, tak jakby myślała, że kuzyn ugnie się pod jej słowami.
-Jeśli nie będziesz się stosować do moich poleceń, nie będę cię trenował. Powinnaś nauczyć się trochę pokory.- Powiedział, nie zważając na jej mordercze spojrzenie.
Dziewczyna machnęła ręką, którą chłopak bez problemu przechwycił i wykręcał do tyłu wyciskając łzy swojej uczennicy.
-Szybkości też ci brakuje- dodał, powstrzymując śmiech. Był zadowolony z tego co właśnie jej powiedział.
Hanabi zaczęła się szamotać, dlatego Neji ją puścił. Ta natomiast rzuciła się biegiem w stronę domu, zostawiając zdziwionego chłopaka samego. Przed ucieczką zdążyła jeszcze krzyknąć "mój tata o wszystkim się dowie"
Kiedy upewnił się, że siostra Hinaty weszła do domu, wybuchł niekontrolowanym śmiechem, który echem rozniósł się po okolicy.

                                                                            ***

Naruto powolnym krokiem zmierzał do domu Hinaty, aby ją uprzedzić o jutrzejszej misji. Wcześniej nie zwrócił na to uwagi, ale wiele osób sprzątało właśnie całą Konohę i zmieniało zwykłe, białe lampiony na czerwone.  Na drzwiach kilku sklepów wisiały kartki, które napisali właściciele, z informacją o urlopie.
Hyuga mieszkała na przedmieściach wioski. Dzielnica nie była zbyt ciekawa, ze względu na ludzi oraz wygląd.
Jeśli nie jesteś ninja z długim stażem to strach w tym miejscu było wyjść po zmroku a niekiedy w czasie dnia, na ulicę. Wiele dziwnych typków kręciło się tutaj, tak jakby na kogoś czekali.
Uzumaki'emu jakoś nie pasowało, że granatowowłosa tu mieszka. Hinata jest bardzo utalentowaną kunoichi i nie wątpi. że potrafiłaby się obronić, ale sam fakt, że jakieś paskudne typy mogłyby na nią spojrzeć albo, co gorsza, powiedzieć jej coś obrzydliwego, przyprawiał go o zawroty głowy i ogromną wściekłość.
-Sakura? co ty tutaj robisz?- Zapytał, wyrwany z głębokiego zamyślenia. Różowowłosa wyglądała dziwnie, miała w niektórych miejscach rozdarte kimono ale nie na tyle aby odsłonić jej intymne części ciała.Rozmazany makijaż brudził jej ubranie.
-Co się stało?- zapytał kiedy zauważył jej zrozpaczone spojrzenie. Ta w odpowiedzi rzuciła się w jego ramiona przyciskając się mocno do jego klatki piersiowej.
Dziwnie się czuł, rzadko bywał w sytuacji podobnej do tej. Odruchowo zaczął szeptem uspokajać przyjaciółkę i gładzić delikatnie za włosy. Nie wiedzieć czemu, był zirytowany. Powinien czuć smutek, wściekłość i chęć mordu tego, kto sprawił to w jakim stanie jest teraz Haruno. W głowie cały czas miał Hinatę i ich jutrzejszą misję.
-Nie mów nikomu- zawyła wciągając go siłą w alejkę pomiędzy kamienicami, która nie była przeznaczona do chodzenia dla pieszych, ze względu na jej małe rozmiary. Naruto stykał się z dziewczyną całą długością swojego ciała, co wprowadzało go w ogromne zakłopotanie.
-Powiesz mi w końcu o co chodzi?- Zapytał prawie do jej ust z powodu nikłej odległości między nimi.
-Zaatakował mnie ktoś.- Wyszeptała przybliżając trochę twarz, co wystarczyło, aby czubki ich nosów się stykały. Chłopak przełknął ślinę, starał się odsunąć, ale ściana stawiała zbyt duży opór w porównaniu do nacisku jego głowy.
-skrzywdził cię?- Zapytał, trochę tak jakby z obowiązku. Czuł, że jeśli zaraz się nie wyrwie, stanie się coś niedobrego.
-Boli mnie tutaj- wysyczała wprost na twarz błękitnookiego, pozwalając mu poczuć oddech przesączony alkoholem, na co zmarszczył nos. Dziewczyna złapała jego rękę i zaczęła prowadzić ją w stronę swojego krocza, na co Uzumaki zareagował błyskawicznie. Wyrwał się jej, po czym złapał z dłonie jej twarz.
-jesteś pijana. Nie wiem o co się zakładałaś ale ja nie mam teraz na to czasu.- Powiedział wściekły i wręcz wypchnął stamtąd dziewczynę. Akurat starsza kobieta wracała do domu z zakupów i kiedy zauważył, jak dwójka nastolatków wypełza z cienkiej alejki w bardzo zużytym stanie, wysyczała w ich kierunku coś jak: "Wstydu nie macie" i ruszyła dalej ze zgorszoną miną.
Naruto przeniósł wzrok na Sakurę, która siedziała na ziemi i gibała się na boki, robiąc przy tym bardzo głupią minę. Pokręcił z politowaniem głową i ruszył do Hyugi.

                                                                           ***

-Cześć Hinata, pomyślałam, że Naruto przyjdzie cię poinformować o misji, na którą jutro mieliście iść. Pewnie oboje, zresztą tak jak pani Tsunade, zapomnieliście o Tanabacie. Misja odbędzie się pojutrze- Oznajmiła wiecznie zaganiana brunetka i rzucając szybkie "cześć" ruszyła z powrotem do swoich obowiązków.
Białooka na myśl o tradycyjnym święcie zakochanych mimowolnie się uśmiechnęła a w jej sercu zagościł żywy obraz, kiedy Naruto Uzumaki trzymał ją za rękę.
-Wybierasz się jutro na festyn?- zapytała ciemnowłosa swojej nowej koleżanki, która właśnie wychodziła z łazienki.
-U nas w wiosce nikt nigdy nie organizował żadnych takich imprez, tego dnia zakochani wyznawali sobie miłość po czym wracali na misję.- powiedziała, żałując wszystkim mieszkańcom wioski piasku.- Chętnie zobaczę na czym polega to święto, chociaż nie znoszę kiedy dookoła mnie jest przesłodzona słodycz- powiedziała wyrzucając język aby wyglądało to na teatralne obrzydzenie.
Dziewczyny jeszcze chwilę rozmawiały, kiedy rozległo się stanowcze pukanie. Hinata podleciała szybko do drzwi w których, tak jak myślała, stał shinobi o lazurowych oczach.
Był jakiś dziwnie zdenerwowany i osowiały, patrzył na nią dużymi oczami, tak jakby próbując zapanować nad gniewem. Uśmiechnął się po chwili przyjacielsko, kiedy ujrzał zaniepokojony wzrok przyjaciółki.
-Szykuj się Hinata, jutro misja!- powiedział wesoło.
-Oj Naruto- kun, chyba o czymś bardzo ważnym zapomniałeś- powiedziała śmiejąc się ze zdziwonej miny blondyna.
-Tanabata, baka!- do uszu chłopaka doszedł zirytowany krzyk Temari, który jeszcze bardziej rozśmieszył Hinatę i tak jakby, zawstydził?
Naruto chlasnął dłonią w czoło i również się roześmiał. Już jako małe dziecko pamiętał, jak wielkie znaczenie ma te święto. W świecie shinobi nie obchodzi się równie hucznie żadnej rocznicy wygrania bitwy, podpisania jakiegoś pokoju czy wybrania nowego władcy niźli Tanabaty. Było to święto, które przypominać miało ludziom co w życiu jest najważniejsze. Mówiło, że każdy rodzaj miłości jest dobry i należy się zawsze kierować sercem.
-Shizune przed chwilą tu była, więc misja jest przełożona na pojutrze.- zawiadomiła dziewczyna.- N-naruto-k-kun.. m-mam do cie-ebie taką prośbę... skoro mamy misję czy m-mógłbyś j-jutro..- Nie mogła znaleźć odpowiednich słów, w czym nie pomagał zaciekawiony wzrok jej obiektu westchnień.
-Hinata chciałaby abyś się jutro nie schlał za bardzo z kolegami, bo nie będziesz przydatny na misji.- powiedziała beznamiętnie blondynka pomagając swojej współlokatorce, przez co ta, spłonęła palącym rumieńcem.
-Nie ma sprawy, Hinata- odpowiedział wesoło i spojrzał w głąb jej oczu, cicho się w nich zatracając.  Mógłby tak trwać w nieskończoność, tylko patrzeć i patrzeć...

                                                                             ***

-Ty idiotko!  Po co ja się ciebie posłuchałam?!- lamentowała różowowłosa kunoichi, drażniąc swoją przyjaciółkę.
- wszystko źle zrobiłaś!- krzyknęła, starając usprawiedliwić swój pomysł, który dopiero teraz, kiedy odniósł porażkę, wydał im się bezsensowny.
-ile my mamy lat Ino? Jesteśmy żałosne! Ty i ja jesteśmy kunoichi, kierujemy się wartościami, które przed chwilą bez skrupułów podeptałam... Nie będziemy się bawić w żadne podchody a ty sama uratujesz swój związek- mówiła Sakura, która na wskutek wcześniejszej sytuacji z Naruto, całkowicie otrzeźwiała. Yamanaka słuchała koleżanki ze spuszczoną głową. - jutro na festynie przeproszę Naruto i wyznam co czuję.- zadeklarowała twardo.
Ino była zła na siebie, że wymyśliła swój plan zbyt pochopnie. Uznała, że Uzumaki jest typem mężczyzny, który wykorzysta każdą okazję, którą ofiaruje mu los. Przeliczyła się.
Ale coś czuła, że to co zamierza zrobić Sakura może wypalić. Przecież jeszcze niedawno różowowłosa była całym jego światem i takie wyznanie, na pewno mu o tym przypomni.

poniedziałek, 4 listopada 2013

/VII-Paradoksalnie/

Witajcie! Przepraszam za opóźnienie (jak zwykle) ale ostatnio mam mało czasu :P
Jeśli chodzi o rozwój akcji to jeszcze nie osiągnęłam dokładnie tego co bym chciała, mam nadzieję, że w najbliższym czasie to się zmieni :)
Zapraszam do lektury! :)


Dziewczyna siedziała na krześle w małym pokoju, wpatrzona w okno. Była przygnębiona a jasne słońce, które świeciło dzisiaj podwójnie mocno, bardzo ją irytowało.
Wczorajsze spotkanie z hokage było nadzwyczaj krótkie, chyba ze względu na złe samopoczucie Tsunade. Na tą noc została przyjęta do małego ale przytulnego hotelu, przeznaczonego dla delegacji z różnych państw. Może i dostała najmniej okazały ze wszystkich apartament, ale i tak był pełen luksusów wszelkiego rodzaju.
Obok drzwi stał oparty o ścianę, duży wachlarz, na którego widok Temari zrobiła wściekłą minę i cisnęła w jego stronę poduszką.
Była zła na siebie, na swój stan zdrowia. Nikomu niepotrzebna...
Szczególnie odczuła to wczorajszego wieczoru, kiedy Shikamaru Nara, zostawił ją bez jakiegokolwiek pożegnania samą. Bez żadnego wsparcia. Zabolało ją to bardzo mocno. Jej duma nie pozwoliła spytać go o przyczynę, to jego wybór.
Dzisiaj musi wszystko wyjaśnić hokage, cel swojej wizyty w Konoha-gakure, w sumie nie ma stu procentowej pewności czy w ogóle ta zechce przyjąć ją na ten czas do wioski.
Zebrała wszystkie swoje rzeczy i wyszła z pokoju.
Po chwili jednak ponownie je otworzyła i z lekko zawstydzoną miną złapała swój wachlarz, którego zapomniała.
To chyba nie wróży nic dobrego.

                                                             ***

-Wygrałem- Powiedział mężczyzna, który mimo zwycięstwa miał zmartwioną minę.
-Ciesz się.
-Co cię trapi? Grałem z tobą milion razy i pierwszy raz to ja wygrałem. coś musi być nie tak.-  Jego syn był zazwyczaj bardzo skryty i małomówny. Wszystko i wszystkich dokładnie analizował, tak jakby nawet na rozmowę wymyślał strategię. Byli bardzo do siebie podobni.
-Niby nic, ale..- zawahał się.
-No mów, ulżyj sobie- zachęcił go.
-Wczoraj jak wracałem z Temari z Suna-gakure, zostaliśmy zaatakowani przez grupę dziwnych shinobi. Obmyśliłem plan, wszystko miałem pod kontrolą. Gdy nagle jeden z nich trzymał bezbronną Temari.-
Shikaku widocznie się zdziwił. Nigdy nie rozmawiał z Shikamaru o dziewczynach, szczerze powiedziawszy to nawet chyba nie umiał o tym rozmawiać. On specjalizował się w wymyślaniu pułapek, zasadzek czy rozgryzaniu wroga. A to... było dla niego za trudne.-Nie przewidziałem, że była łatwym celem. Nie mogła się sama efektywnie bronić ani walczyć, a mimo to w pierwszych minutach walki to ona mnie uratowała.
-Zależy ci na niej?
-Nie! Tak! To znaczy ja sam już nie wiem.. Jestem na siebie po prostu zły, bo nie udało mi się przewidzieć wszystkich ruchów przeciwnika- oznajmił chłopak i spojrzał na planszę, gdzie to pionki jego ojca odniosły zwycięstwo.
-Gadaj co chcesz, ja wiem swoje, zależy ci na niej- Powiedział uśmiechając się od ucha do ucha.- To dobrze, nareszcie doczekam się wnuków!- krzyknął umyślnie denerwując syna.
-Jakie to upierdliwe, ja jej nawet nie lubię..
-Nie no oczywiście, jakżeby inaczej- Shikaku uniósł ręce do góry, tak jakby się poddawał, co wygladało bardziej teatralnie niż poważnie.


                                                             ***

Nie była pewna, która jest godzina. W głowie miała cały czas obrazy z poprzedniego wieczora, kiedy on stanął w jej drzwiach.
W  oczach błyszczały mu łzy, podbródek drżał a ręce wyciągnięte w jej stronę, błagały aby go oplotła swoimi ramionami.
Zaprowadziła go do salonu i posadziła na kanapie, czekała aż się uspokoi i sam opowie o co chodzi. Bała się odezwać, nie chciała być natrętna.
Musiało stań się coś na prawdę poważnego, nigdy nie widziała go w takim stanie.
-Przepraszam cię- wyszeptał cicho, spuszczając głowę nisko, aby nie spotkać się z nią spojrzeniem.
-Nie masz za co mnie przepraszać, Naruto-kun..- Odpowiedziała mu, lekko dotykając jego dłoni.
-Przepraszam, że nie doceniałem ciebie, twojej przyjaźni, twojej miłości- ostatnie dwa słowa powiedział niemal bezgłośnie, ale i Hyuga i tak je zrozumiała.
-Byłaś zawsze ze mną, a ja ślepy, cię nie widziałem. Potrafię tylko składać obietnicę, których nie potrafię dotrzymać.- Powiedział i zacisnął mocno pięści.
-Wydaje mi się, Naruto-kun, że nie przyszedłeś do mnie z tego powodu.
-Jak to?- chłopak spojrzał dziewczynie w oczy, szukając odpowiedzi.
-Chodziło mi, że powodem twojego smutku nie jestem ja.- wyszeptała.
-Chyba masz rację, przed chwilą rozmawiałem z Sakurą i odniosłem wrażenie, że jest na mnie zła, że nie udało mi się sprowadzić Sasuke. Niby razem walczyliśmy przeciwko Obito, ale po wojnie zniknął nie mówiąc nikomu ani słowa. Znowu zawiodłem, znowu rzuciłem słowa na wiatr.
-Przecież nie da się tego zrobić tak szybko! Wierzę, że uda ci się go sprowadzić z powrotem.- uśmiechnęła się do niego ciepło, dodając mu otuchy.- Sasuke bardzo wiele wycierpiał w swoim życiu, myślę, że to kwestia czasu kiedy wróci. A jeśli nie będzie miał dobrych zamiarów, pokonasz go w walce i pomimo tego, czego się dopuścił, wyciągniesz ku niemu ręce.
-Zawsze potrafisz mnie pocieszyć i zmotywować, jak ty to robisz?- zapytał wyswobadzając się z jej objęcia aby móc się jej dokładniej przyjrzeć.
-ja po prostu mówię co myślę, chciałabym żeby wszystko ci się udało- odparła nieco speszona tym, że blondyn tak się w nią wpatruje.
-Pamiętasz naszą rozmowę kiedy cię złapałem, Hinata?
-Niestety nie, Naruto-kun..
Chłopak zawahał się na chwilę. Powiedzieć jej czy nie powiedzieć?
Jeśli wyznam jej miłość, a potem okażę się, że jest to tylko poczucie obowiązku, zranię ją. A ja tak bardzo nie chcę jej zranić.. Chciałbym, żeby zawsze była szczęśliwa i bezpieczna...
Nie potrafił zrozumieć dlaczego.
-O czym wtedy rozmawialiśmy?- Zapytała nieśmiało, łącząc ze sobą dwa palce wskazujące.
-Powiedziałem ci, że wiele dla mnie znaczysz- odparł szybko. Niby nie skłamał, ale nie powiedział też całej prawdy. Bał się. Cholernie się bał.
Hinata zaczerwieniła się i spuściła wzrok, aby jakoś ukryć swój obecny stan.
Łudziła się, że Uzumaki'emu chodzi o coś więcej, czuje do niej coś więcej.. Tak bardzo pragnęła żeby mieć specjalne względy dla jego serca.
-Ty znaczysz dla mnie bardzo dużo, Naruto-kun..- Powiedziała cieniutkim głosikiem przepełnionym wstydem.
Blondyn złapał dziewczynę za ramiona i delikatnie musnął jej czoło ustami. Nie do końca wiedział po co to zrobił, ale jego ciało chciało posunąć się dużo dalej. Hyuga lekko zadrżała pod jego dotykiem.
-Będę szedł już.. Dziękuję, że jesteś, nie zmieniaj się- Usłyszała na odchodne, nie odpowiedziała mu ani słowem, była oszołomiona a jej drobnym ciałem władała gorączka miłości do tego blondwłosego shinobi, który nigdy jej nie pokocha...

Niby nie zrobił nic takiego specjalnego, ale dla niej była to malutka iskra nadziei, która zabolała podwójnie kiedy dziewczyna wmówiła sobie, że to pewnie i tak nic nie znaczy.
-Żegnaj Naruto..- wyszeptała wpatrzona w jego plecy, powstrzymując się od łez.

Pokręciła głową, nie chciała już o tym myśleć. W pośpiechu się ubrała, w swój strój treningowy i wyszła na zewnątrz. Dzisiejszy dzień był niezwykle gorący. W takiej temperaturze myśli się dziesięć razy wolniej. Hinacie jednak to nie przeszkodziło aby udać się na pola treningowe. Musiała nauczyć się panować nad swoją mocą jak najszybciej, aby móc wyruszyć na misję.
Tsunade mówiła , że pomóc ma jej Naruto, jednak po wczorajszej rozmowie, jakoś nie miała odwagi go o to poprosić.

Jej trening nie polegał na ćwiczeniu siły fizycznej, techniki, kontroli chakry czy opracowywaniu nowych technik. Miała znacznie trudniejsze zadanie. Musiała wyłączyć swój umysł, wejść do głębi swojej duszy i przemówić do jej współlokatorki. W najgorszym wypadku będzie musiała stoczyć z nią pojedynek, na śmierć i życie.
Nie do końca była pewna czy tak to działa, chciała nauczyć się władać żywiołami. Ale aby to zrobić musi uspokoić burzę, która w niej szalała.

Usiadła pod drzewem, prawie na samym środku pola treningowego numer trzy. Wzięła głęboki wdech, złożyła ręce w pieczęć i zamknęła oczy.
Myślała o tysiącu rzeczach.
W głowie setki ludzi szeptało jej obraźliwe słowa, zarzucali jej odmienność. Nienawidzili jej.
A ona nienawidziła ich.
Powoli poczuła przypływ energii, naprężyła mięśnie. Powoli dawała się ponieść furii...
Poczuła nagle na ramieniu silną rękę, która stanowczo nim potrząsnęła.
-Zaczęłaś beze mnie?- Uśmiechnął się i podrapał w tył głowy.
Powieki kunoichi drgnęły. Jakim cudem widziała co robi Uzumaki, skoro w dalszym ciągu miała zamknięte oczy?
-Źle to robisz.- powiedział pogodnie, tak jakby chwaląc ją. Była nauczona, że za błędne wykonywanie jakiejkolwiek czynności, dostawała surowe kary a nie przyjazne uśmiechy.
-To co powinnam zrobić?- Zapytała pewnie, tak jakby z ironią. Naruto się to nie spodobało. Hinata, którą wczoraj odwiedził była zupełnie inna. Ledwo zdążył na czas.
Był zły na siebie, że ostatnio tak wyszedł od niej z domu, jak oparzony.. Jakoś tak.. przestraszył się?
-Chodź- powiedział w skupieniu, odwrócił się i zaczął prowadzić dziewczynę do celu. Szła w milczeniu przyglądając się wszystkiemu dookoła, tak jakby chciała zapamiętać drogę powrotną. Była zła na chłopaka, że jej przerwał. była przecież tak blisko..
Pomiędzy drzew wyłonił się wodospad, który kiedyś został stworzony przez dwóch, nieżyjących już, ninja.
Jeden z nich miał władzę nad wodą, drugi zaś nad skałą. Postanowili zostawić po sobie pamiątkę.
Było to piękne miejsce, ale mimo, iż dzień był upalny , nikt się tu nie kąpał. Woda była strasznie zimna, lodowata. Tylu młodych ludzi zostawiło tu swoje życia..
-Po co mnie tu przyprowadziłeś?- zapytała coraz bardziej się denerwując, miała przecież trenować a nie podziwiać widoki.
-musisz to robić tam- Namikaze wskazał na miejsce, gdzie woda próbowała swoim ciężarem i ciśnieniem zmiażdżyć skałę.- Usiądź tam i spróbuj jeszcze raz medytować.
Hinata w pierwszej chwili pomyślała, że błękitnooki zwariował. Jednak przypomniała sobie, że część jego treningu również polegała na medytacji, musiał coś o tym wiedzieć.
Bez problemu przeszła po wodzie w stronę głazu, skąpanego w przejrzystym strumieniu. Usiadła po turecku i powoli nastawiła swoje ciało na wodne bicze.
Prąd przeszedł po całym jej ciele od początku kręgosłupa aż po czubek głowy. Jej umysł całkowicie opustoszał, pozostawiając tylko myśli o bólu spowodowanym zimnem.
Cicho pisnęła.
-Jak przyzwyczaisz się do tej wody, będziesz w stanie dotrzeć do głębi swojego umysłu. To nie jest zwykła woda Hinata, to ciekły lód, który już nie jednego shinobi zabił. Kiedy poczujesz, że nie dajesz rady, wstań. Potem spróbujesz jeszcze raz.- powiedział poważnie, starając się wyglądać na niewzruszonego. Tak na prawdę, najchętniej zabrałby ją stąd i przykrył kołdrą.
Granatowowłosa zamknęła szybko oczy i zatopiła się we własnych myślach.
Poczuła lekkie łaskotanie w opuszkach palców, kiedy starała się nakierować własną chakrę na właściwy tor.
Ostatni raz, czuła takie zimno, kiedy bezmyślnie wskoczyła do stawu w środku nocy.
O czym tak na prawdę myślała?
Było jej strasznie zimno, chciała skupić się i dać z siebie wszystko, żeby jak najszybciej zakończyć targające nią od środka fale mrozu.
Nagle poczuła na swoich ustach stanowcze i gorące muśnięcie. Coś ogrzewało ją przez dotyk, dodając jej siłę i tak jakby nadzieję. Otworzyła oczy i w tym samym czasie uczucie ciepła zniknęło. Rozejrzała się. Naruto leżał pod drzewem, około dwadzieścia metrów od niej, spał.
Hyuga znowu zatopiła się w ciemności i lodzie.

                                                            ***

-Pamiętasz Hinatę?- zapytała nie podnosząc wzroku ze zwoju.
-Hai, Tsunade-sama.- odpowiedziała cicho, co bardzo do niej nie pasowało. Odwiedziła hokage Konohy, aby prosić ją o pozwolenie na tymczasowe zamieszkanie w wiosce liścia oraz na uczęszczanie na rehabilitację. Blondynka była w bardzo dobrych stosunkach z Gaarą, dlatego od razu się zgodziła. Mimo, że Temari była twardo stąpającą po ziemi kobietą, która nie pozwalała nigdy i nikomu sobą pomiatać, w towarzystwie saninki czuła się mniej pewnie. Brązowooka zawsze była jej autorytetem i pragnęła być dokładnie taka jak ona, nie potrzebująca niczyjej pomocy,
-Będziesz dzieliła z nią mieszkanie. Nie jest to szczyt marzeń kobiety, ale tylko tą małą kawalerką w tym momencie dysponujemy. -Medyczka przeniosła swoje mądre oczy na shinobi piasku.- Świetnie się składa, że tu jesteś, będziesz miała Hinatę na oku.
-ja nie bardzo rozumiem..- zaczęła znowu, wbrew swojej naturze, niepewnie.
-Hinata ma pewne, bardzo poważne problemy. Nie mam teraz za bardzo czasu ci wszystkiego opowiedzieć, później dostaniesz wezwanie i albo osobiście cię o wszystkim poinformuję albo zrobi to ktoś z zaufanych mi osób. Możesz odejść.- powiedziała beznamiętnie.
- Do widzenia- wyszeptała z nutką irytacji. Niby Tsunade nie powiedziała jej niczego ubliżającego, ale była taka władcza, pewna siebie... chwilami aż za bardzo.
Dostała adres, jednak wioska była ogromna, dlatego mała, zmięta karteczka z nazwiskiem jakiegoś sławnego ninjy w tym momencie jej nie pomoże.
Ruszyła przed siebie, mając cichą nadzieję, że po drodze spotka kogoś kto mógłby jej pomóc, pokierować.
Jej myśli zaczęły krążyć wokół pewnego leniwego shinobi, który ją ostatnio zostawił na lodzie.
-co tu robisz?- usłyszała dziecięcy pisk, dobiegający gdzieś z okolicy jej ud. Pochyliła głowę do dołu, jej oczom ukazał się mały blondynek z bardzo zaciętym wyrazem twarzy.
-znamy się mały?- nie za bardzo wiedziała co ma mu odpowiedzieć, musiał ją z kimś pomylić.
-tata mi powiedział, że tacy jak ty zabili trzeciego hokage!- wrzasnął wyciągając swój mały paluszek w kierunku kompletnie osłupiałej dziewczyny. Nikt nigdy nie zarzucał jej błędów, które popełniali dawni władcy jej państwa. Owszem jej ojczyzna nie była idealna, ale to co było minęło, a Suna-gakure jest jednym z głównych sprzymierzeńców Konohy.
-Kanchi! ile razy mam ci powtarzać, że nie można zaczepiać ludzi na ulicach!- mocno otyła kobieta w wyraźnie za ciasnej sukience złapała chłopczyka za ramie i uniosła w górę na wysokość jej twarzy.
-przepraszam panią- zwróciła się w kierunku Temari, robiąc zawstydzoną minę i ruszyła w kierunku tylko sobie znanym, całkowicie ignorując fakt, że jej syn chciałby wrócić na ziemię,
Czarnooka z gniewną miną skierowała się w przeciwnym kierunku. Na pewno nikogo nie zapyta o zgodę, jeszcze jak dowiedzą się, że pochodzi z wioski piasku to ją zamordują czy coś.
W sumie nie mogła mieć za złe małemu blondynkowi tego przedstawienia, które przed nią odstawił. Ojciec naopowiadał mu w dobrej wierze jak zginął jeden z władców ich rodzinnej wioski a on wszystko zamienia w agresję, jak to dziecko.
-widzę, że powoli zapoznajesz się z mieszkańcami.- usłyszała przyjaźnie brzmiący głos, który zmusił ją do odwrócenia się. Przez chwilę poczuła się miło i chciała się uśmiechnąć, ale przypomniało jej się jak została ostatnio potraktowana.
Temari zmarszczyła brwi i tak jakby nigdy nic odwróciła się na pięcie i zaczęła szybkim krokiem oddalać się od Nary.
-hej, zaczekaj!- krzyknął i szybko zrównał się z blondynką i wyczekująco spojrzał w jej oczy, które w tym przypominały tykającą bombę.
-o co chodzi?- wyszeptał zdezorientowany.
Temari spojrzała na niego gniewnie i delikatnie go odepchnęła, takim dziewczęcym gestem.
-To ja nie wiem o co tobie chodzi! najpierw ze mną rozmawiasz, potem nie i teraz znowu tak. Jesteś skomplikowany jak kobieta w ciąży!- krzyknęła rozśmieszając jakiegoś przechodnia, który akurat usłyszał ten urywek ich rozmowy.
Nara nieco się zamyślił, nie chciał żeby tak pomyślała.
-to nie chodzi o to co ty zrobiłaś Temari, tylko co ja zrobiłem.- nerwowo, na przemian, zaciskał pięści i je rozluźniał. - Nie przewidziałem, że możesz być celem ataku tych ninja, prawie zginęłaś przeze mnie.
Kunoichi w pewnej chwili zrobiło się żal chłopaka. Obwinia siebie za coś z czym nie miał nic wspólnego. Przecież to nie on ich zaatakował ani tego nie zlecił.
-Przepraszam, że taki byłem ale po prostu czułem odrazę do samego siebie, że akurat wtedy nie przewidziałem wszystkich ruchów przeciwnika..
-Przestań Shikamaru, uratowałeś wtedy i mnie i siebie, jesteś bohaterem.- Odparła starając się jakoś go pocieszyć bo wyglądał na bardzo przybitego. Aura złości i wyższości opadła, zresztą tak jak zwykle kiedy z nim jest.
-gdzie się wybierasz?- zapytał po chwili zmieniając temat o sto osiemdziesiąt stopni. Nie chciał dłużej myśleć o tamtej walce, bo od razu do głowy przychodziły mu okropne wyobrażenia co by się stało gdyby jednak nie zdążył na czas.
-Idę do domu, o ile mogę tak to nazwać.- odpowiedziała, lekko wzdychając tak jakby na wspomnienie swojej rodzinnej piaskownicy.
-a mogę wiedzieć gdzie?
Temari sięgnęła do kieszeni swojego uniformu i wyjęła małą karteczkę, którą wcześniej dostała od hokage, po czym podała ją chłopakowi.
Ten chwilę ilustrował skrawek papieru po czym wybuchnął głośnym śmiechem.
-Przeszłaś taki kawał w zupełnie złą stronę!- zawołał w przerwie pomiędzy kolejnymi przypływami chichotu, który wyraźnie zirytował dziewczynę.

                                                           ***

I znów to samo.. Te kojące ciepło, które ma swój początek na jej drobnych ustach i rozlewa się falami po całym ciele. Od zewnątrz lodowata woda wręcz raniła jej skórę ale także działała orzeźwiająco, natomiast w środku niej, przyjemny płomień drażnił jej wszystkie narządy.
Cały czas śledziła swój bieg chakry, który raz gnał przez dłuższy czas w jedną stronę, by po chwili bez ostrzeżenia zawrócić.
Różne rodzaje energii mieszały się w jej wnętrzu, tworząc wybuchową mieszankę, która napełniała ją mocą.
Otworzyła szybko oczy, czuła się jak nowo narodzona. Uzumaki już nie spał, tylko wyczekująco się w nią wpatrywał. Hyuga podniosła się z siadu i z gracją nie mniejszą niż zawodowa tancerka przeszła przez staw w kierunku chłopaka.
-Jak się czujesz?- usłyszała pytanie przepełnione troską, dzięki czemu mimowolnie się uśmiechnęła.
-Nie jestem pewna.. czuje się jakbym obudziła się właśnie z bardzo długiego snu. Aż mnie roznosi w środku.- Odparła energicznie i uniosła pięść w górę.
-Spróbuj wykonać jakieś jutsu, najlepiej związane z twoją naturą.- zaproponował.
Dziewczyna wyraźnie czymś się zmartwiła.
-Naruto, j-ja nig-gdy nie sprawdzałam jaką naturę ma moja chakra.- odparła ze wstydem i połączyła ze sobą dwa palce wskazujące. Namikaze widocznie się zdziwił, ale tylko na krótką chwilę.
-To żaden problem, zrobimy to teraz! ja ci wszystko pokażę- odpowiedział, uśmiechając się pokrzepiająco.
Podniósł z ziemi mały listek, który niedawno musiał spaść z drzewa, po czym podszedł do granatowowłosej.
-Patrz.- powiedział nonszalanckim tonem.
Zgniótł go swoimi szorstkimi dłońmi i zrobił bardzo skupioną minę.
Hinata obserwowała jak samotna kropla potu spływa po jego czole a potem policzku. Wyglądał tak męsko.. nie mogła się nadziwić jak można być aż taki wspaniałym.
-Patrz na moje ręce.- usłyszała słowa, które wyrwały ją z zamyślenia. Potrząsnęła lekko głową i przeniosła swój wzrok w wyznaczone miejsce. Oczywiście oblała się szkarłatnym rumieńcem ponieważ jej obiekt westchnień zauważył, że wlepia w niego swoje chciwe spojrzenie. Chciwe, bo pragnęła mieć go tylko i wyłącznie dla siebie.
Błękitnooki rozdzielił dłonie i oczom granatowowłosej ukazał się ten sam listek, tyle że tym razem miał drobne przecięcie przez całą jego powierzchnię.
-To jest wiatr- odparł.- Twoja kolej- schylił się do ziemi aby  z gąszczu trawy wyciągnąć liścia, którego wręczył swojej towarzyszce.
Hyuga zrobiła wszystko według wskazówek blondyna.
W pewnym momencie poczuła jak coś gorącego parzy ją w dłonie. Z sykiem rozwarła ręce, gdzie ukazał się ów listek cały w płomieniach.
-Ogień- oznajmił Uzumaki i w tym momencie, jakby chłopakowi na złość, liść przestał płonąć i na nowo przybrał swoją dawną postać, zielonego pełnego wody i chlorofilu liścia.
Kiedy Naruto chciał już coś powiedzieć, liścia zaczęły przecinać liczne podmuchy wiatru, które w końcu całkowicie go rozszarpały,  a pozostałości zaczęły iskrzyć się tak jakby przewodziły prądem.
-Niesamowite- wyszeptał patrząc na dziewczynę z podziwem.- ty jesteś niesamowita,Hinata- powiedział lekko zawstydzając Hyugę i przy okazji samego siebie.

Ostatnio jak przyszedł do niej, był w opłakanym stanie. Targały w nim wszystkie możliwe, negatywne emocje. Był wściekły na Sasuke, Sakurę i na siebie. Kiedy zobaczył długowsłosą kunoichi, która przyjaznym i ciepłym wzrokiem stopiła cały lód z jego serca, miał ochotę jak małe dziecko wypłakać się w jej ramionach, co zresztą chwilę później zrobił.
Tego wieczora był pewien. Był pewien tego kim jest, kim chciałby być. Był pewien swoich marzeń i dążeń.
Był pewny, że nigdy nikogo tak nie kochał i nie będzie kochać jak Hinatę Hyugę.
Wcześniej zaprzeczał ale teraz wiedział, że gdyby tego wieczora białooka by mu nie otworzyła.. Zabiłby się własnym kunai'em.

                                                           ***

-Tenten! Jestes tu?- po małym mieszkaniu rozległo się donośne wołanie.
Różowowłosa kunoichi martwiła się o swoja przyjaciółkę. Dawno jej nie widziała, co nie było podobne do mistrzyni broni białej, zazwyczaj wszędzie jej było pełno.
Zaskoczył ją otwarte drzwi, Tenten nigdy nie zostawiała otwartego domu bez opieki.
Ruszyła w głąb salonu o żółtych ścianach. Na środku pomieszczenia stał stół, gdzie Tenten przyjmowała gości, na którym teraz stały dwie filiżanki, z czego jedna do połowy była napełniona czymś co kiedyś było herbatą. Musiało to wszystko stać tu już dłuższy czas.
Sakura zauważyła nagle, przez otwarte drzwi do sypialni koleżanki, skuloną postać wpatrującą się w okno.
-Tenten?- Zapytała niepewnie podchodząc bliżej.
Nie odwróciła się do gościa, tylko tak jak wcześniej obserwowała przyrodę za oknem.
Sakura odgarnęła jej grzywkę z czoła i aż wstrzymała oddech kiedy ujrzała w jakim stanie jest jej przyjaciółka.
Miała spuchnięte i podkrążone oczy, zapadnięte policzki, sine i drżące usta. Wyglądała jakby od miesiąca nic nie jadła ani nie spała. Lekko kiwała się w przód i w tył, sprawiając wrażenie nieco obłąkanej.
-Co się stało?- zapytała z troską, dopiero teraz przyciągając uwagę właścicieli mieszkania.
-Neji..- wyszeptała słabo w odpowiedzi.- Powiedziałam mu o swoich uczuciach a on wściekł się na mnie i prawie pobił, kiedy obraziłam Hinatę.- Opowiedziała beznamiętnie, nie patrząc Sakurze w oczy tylko na jakiś punkt za nią.
-Kuso, ta pieprzona Hinata!- Wyrwało się zielonookiej.- Wszystkich sobie owija wokół palca. Naruto, Tsunade, Neji'ego.. Naruto wybrał ją, nie mnie. Kiedyś nawet ją lubiłam, teraz chce mi się rzygać jak o niej pomyślę.- Wysyczała wczuwając się w sytuację swojej koleżanki.
-Ja tego tak nie zostawię! Trzymaj mnie Sakura bo pójdę i ją zabiję!- Wycharczała kobieta z kokami.
-Wiesz Tenten, że nie możemy.. W sumie to ona nie jest niczemu winna..- Odparła smutno Haruno obejmując dziewczynę.
-Wiem..

                                                               ***

-Wydaje mi się, że jesteś gotowa.
-Też tak sądzę.- Powiedziała pewnie, uśmiechając się przy tym ciepło.
-Odprowadzę cię i potem wstąpię do babuni Tsunade, zgoda?
Dziewczyna w odpowiedz skinęła lekko głową i wraz ze swoim towarzyszem skierowała się w stronę jej nowego domu.
-Bardzo szybko udało ci się opanować swój gniew, kontrolowałaś żywioły bez jakiegokolwiek wybuchu agresji.- zaśmiał się chłopak, patrząc na Hyuge z podziwem, ta natomiast odpowiedziała mu zawstydzonym spojrzeniem.
-Ale Naruto- kun.. to wcale nie było trudne. Ja po prostu od dziecka jestem wyuczona, że muszę się silnie koncentrować na tym co robię. Wcześniej jakoś zapomniałam o tym, a ta lodowata woda oczyściła mi umysł.- Naruto zrobił załamaną minę na to co mu powiedziała granatowowłosa.- o co chodzi?- zapytała lekko przestraszona.
-Mi to zajęło dużo więcej czasu niż tobie i bynajmniej nie było to proste- powiedział.
-Ty natomiast masz dużo innych umiejętności, cech których ja nigdy nie będę miała.
-niby co?- w jego głosie słychać było, że nie wierzył dziewczynie.
-Jeśli chodzi o siłę fizyczną, ja nigdy nie będę jej miała.. Odkąd pamiętam starałam się rozwijać swoje najsłabsze punkty, między innymi moc, siłę. Jednak treningi nie przynosiły rezultatów. Nie byłam w stanie nigdy uderzyć Neji'ego tak, żeby pokazał, że go boli, nigdy. Pomyślałam, że to wina mojej wagi, że jestem za lekka, zbyt chuderlawa. Zmieniłam dietę, starałam się więcej jeść, ale kilogramy jak na złość nie przybywały a chwilami nawet ubywały! W końcu zmieniłam strategię i skupiłam się na szybkości i wytrzymałości. Niestety nawet jeśli przewyższam wroga w tych dwóch kwestiach to zawsze się cofam i nie jestem w stanie zaszkodzić mu swoją siłą. Podziwiam Sakurę, która jest bardzo szczupła a jak przyłoży, to lepiej nie znajdować się gdzieś w pobliżu.- Wzięła głęboki wdech i spojrzała Uzumaki'emu w oczy. Słuchał ja tak jakby była w tym momencie czymś najciekawszym na całym świecie. Nikt nigdy nie uważał tego co mówi mała Hinatka za ważne, teraz dziewczyna poczuła coś niesamowitego, coś za co mogła oddać wszystko aby tylko trwało.
-Sama siła, jest bezużyteczna.- odpowiedział jej krótko, dalej będąc oszołomiony jej wypowiedzią, Hinata się właśnie przed nim zaczynała otwierać. Opowiedziała mu o swoim słabym punkcie, co jest ogromnym zaszczytem w świecie shinobi. - Twoje oczy widzą wszytko.- dodał.
-Nie lubię używać byakugan'u. Wiąże się to z bolesnymi wspomnieniami. Od zawsze miałam wrażenie, że mój tata, dziadek i wszyscy starsi z mojego klanu kochają bardziej tą technikę niż nas, a w szczególności mnie. - Naruto się zamyślił. Pewnie gdyby nie rozmawiał z białooką, powiedziałby coś w stylu "na pewno nie, przesadzasz" i tym podobne, ale tutaj wszystko co mówiła dziewczyna było smutną prawdą. Nie wiedzieć czemu blondyn delikatnie, wsunął dłoń dziewczyny między swoje palce, czego skutkiem był dreszcz, który przeszedł przez ich ciała. Hinata nie wiedziała co się dzieje, w głowie jej wirowało, miała wrażenie, ze zaraz zemdleje.Namikaze chciał ją jakoś pocieszyć, pokazać, że jest warta więcej niż wszystkie skarby planety, że stała się dla niego Nindo, drogą ninja.

                                                                    ***

W czarnym płaszczu, z blizną na piersi przemierzał drogi, lasy aby odnaleźć w końcu ścieżkę, która da mu powrót do domu. Domu.. czy tak może go nazwać? Czy chce go tak nazwać?
Nienawidził tego miejsca odkąd się urodził, nienawidził go, kiedy jego dusza umierała pozostawiając puste ciało mściciela.
Nikt nie wiedział po co chce wrócić i czy w ogóle chce.
Chciał odnaleźć siebie, zaakceptować to kim jest.
Bo nikt, nawet on sam, nie może zaprzeczyć, że jest shinobi z Konoha-gakure.